Agresja: dlaczego ranimy innych ludzi
Wiosną 1992 r. w Los Angeles doszło do gwałtownych rozruchów, podpaleń i plądrowania miasta przez czarną ludność. Była to reakcja na uniewinnienie kilku przedstawicieli departamentu policji, oskarżonych o pobicie czarnego kierowcy Rodneya Kinga. Kiedy dymy nad miastem opadły, okazało się, że w trakcie zamieszek śmierć poniosły 44 osoby, 2000 zostało poważnie rannych, a pożar południowych dzielnic Los Angeles przyniósł straty materialne oszacowane na ponad miliard dolarów. Kiedy miasto się uspokoiło, nie było wyjaśnień, analiz i intetrpretacji owych wydarzeń. Niektórzy członkowie Kongresu orzekli, że winne jest panujące bezprawie. Inni wskazywali na rozprzestrzeniające się ubóstwojako przyczyną zaistniałej sytuacji. Były wiceprezydent USA, Dan Quayle, sprowadził wszystko do tezy o upadku wartości rodziny i skierował swój oskarżycielski palec w popularny wówczas serial filmowy "Murphy Brown", w którym główna bohaterka decyduje się zostać samotną matką. Marlin Fitzwater, przemawiając w imieniu administracji Busha, wyraził opinię, że geneza rozruchów wiąże się z fiaskiem programu walki z ubóstwem, zainicjowanego około 20 lat wcześniej, w czasie gdy rządzili demokraci. Demokraci z kolei przypisali winę polityce Reagana i Busha, która pomijała problemy wielkich miast i ich mieszkańców. Czym jest agresja? Czy agresja jest wrodzona? Czy można zapobiegać agresji lub ją ograniczać? Są to pytania najwyższej wagi. Wydaje się, że ludzie od zawsze byli istotami agresywnymi. Kiedy zwrócimy się ku czasom starożytnym, gdy sławę Grecji przynosili tak znamienici myśliciele, jak Sokrates, Platon, Arystoteles, Sofokles i Arystofanes, zobaczymy, że ten obraz jest zakłócony przez barbarzyńskie wojny, w których tysiące ludzi ginęło lub zostawało okaleczonych, miasta były plądrowane, a dzieci i kobiety okrutnie zabijane, gwałcone lub brane w niewolę. Trzeba przyznać, że od tamtych czasów nastąpił znaczny postęp, niekoniecznie jednak postęp w pozytywnym sensie tego słowa. Naszym zadziwiającym zdolnościom twórczym towarzyszy talent tworzenia coraz bardziej pomysłowych środków zagłady. Dlatego też najkrwawsza wojna w historii rozegrała się zaledwie 50 lat temu. W ciągu siedmiu lat jej trwania śmierć poniosło 55 milionów ludzi. W czasie, gdy powstaje ta książka, środki masowego przekazu donoszą o okrucieństwach dokonywanych w Bośni, w Afryce i na Środkowym Wschodzie. Oczywiście dochodzi do nich nie tylko w związku z wybuchem wojen czy zamieszek. Trudno sięgnąć po gazetę, nie natykając się na jakiś wstrząsający reportaż o ludzkiej agresji, na opis makabrycznego morderstwa, tak jak na przykład doniesienie o seryjnym mordercy, który przypuszczalnie zakopał około 50 swych ofiar w płytkich grobach rozsianych po całym kraju, lub artykuł o uchodzącym za nieszkodliwego, spokojnego samotnika, mieszkańcu Milwaukee, który miał zwyczaj zabijania i zjadania swych znajomych. Przyznać trzeba, że są to ekstremalne przykłady. Większość z nas wolałaby wierzyć, że gros otaczających nas osób to będące uosobieniem łagodności jednostki darzące miłością swych sąsiadów (a nawet wrogów), zawsze gotowe pośpieszyć z p 626c26g omocą, gdy ktoś znajduje się w tarapatach. Jednak fakty przypominają nam ciągle, że świat nie jest tak dobrotliwy. Tracimy naszą wiarę w ludzką dobroć, gdy spotykamy się na co dzień z oznakami wrogości. Nawet wśród dzieci znaleźć można przykłady zachowań agresywnych. Przypatrzmy się maluchom walczącym o zabawkę lub uczniom na szkolnym boisku wyśmiewającym się z któregoś kolegi. Większość dzieci woli rozstrzygnąć swe spory raczej przez walkę niż dyskusję. Poniżej spróbujemy odpowiedzieć na pytanie, co wywołuje agresję i jak można ją ograniczyć. Nim się tym zajmiemy, uzgodnijmy, co rozumiemy przez pojęcie agresji.
Zdefiniowanie agresji nie jest tak proste, jak się może wydawać. W języku potocznym określenie to jest używane bardzo swobodnie. Psychologowie posługują się terminem działania agresywnego, przez które rozumieją zachowanie ukierunkowane na spowodowanie fizycznej lub psychicznej szkody. Nie należy mylić agresji z agresywnością. Zdarza się bowiem, że ludzie używają określenia "agresywny" w odniesieniu do ludzi walczących o swoje prawa, piszących do redakcji listy z protestami przeciwko rzeczywistej lub urojonej niesprawiedliwości, bardzo ciężko pracujących, wykazujących ogromną ambicję i dążących do osiągnięcia tego, co zamierzają. Podobnie miano "agresywnej" może uzyskać w społeczeństwie, w którym panuje seksizm, kobieta wyrażająca po prostu swoje zdanie lub podejmująca inicjatywę w kontakcie z mężczyzną. W oczach niektórych tacy ludzie mogą wydawać się agresywnymi, ale przez autorów tej książki nie zostaną za takich uznani. Podana definicja nie pozostawia wątpliwości: agresja jest działaniem intencjonalnym, ukierunkowanym na zranienie lub sprawienie bólu. Może ona mieć charakter zarówno werbalny, jak i fizyczny. Może przynieść pożądany efekt lub zakończyć się niepowodzeniem, zawsze jednak nazwana zostanie agresją. Jeśli ktoś rzuci kuflem od piwa w twoją stronę, to mimo że schylając się, unikniesz trafienia, czyn ten wciąż nosi znamiona agresji. Istotna jest intencja. Jednakże, jeśli jakiś nieostrożny kierowca niezamierzenie potrąci cię, gdy przechodzisz ulicą, to nie określimy tego jako agresji, mimo że poniesione przez ciebie szkody będą w tym przypadku znacznie większe. Użyteczne jest wprowadzenie rozróżnienia między agresją wrogą a agresją instrumentalną. Agresję wrogą poprzedza gniew, a jej celem jest zadanie bólu lub zranienie. Efektem agresji instrumentalnej może być również ból i zranienie, ale nie stanowi to w tym przypadku celu podjętego działania. Na przykład w zawodowym futbolu obrońcy będą używali wszelkich sposobów, aby pokrzyżować plany przeciwnika i przejąć piłkę. Jest to agresją instrumentalna. Z drugiej strony, jeśli piłkarz zauważy, że przeciwnik gra nie fair, może to w nim wzbudzić gniew i chęć odwetu bez względu na to, czy szansę zdobycia piłki będą większe, czy nie. Będzie to już agresja wroga.
działanie agresywne: zachowanie, którego celem jest spowodowanie psychicznej lub fizycznej szkody
agresja wroga: akt agresji poprzedzony uczuciem gniewu, którego celem jest zadanie bólu lub zranienie
agresja instrumentalna: akt agresji służący osiągnięciu innego celu poza zadaniem bólu czy zranieniem
Okrucieństwo ludzi jest źródłem nieustannego płaczu.
Myśliciele, filozofowie oraz autorytety naukowe wyrażają sprzeczne opinie na temat tego, czy agresja jest wrodzonym, instynktowym popędem, czy wyuczonym sposobem zachowania. To stary dylemat, a dyskusje toczą się od wieków. Na przykład Thomas Hobbes w swym klasycznym dziele Lewiatan (po raz pierwszy opublikowanym w 1651 r.) wyraził pogląd, że człowiek z natury jest barbarzyńcą. Jedynie narzucone przez prawo represje i porządek społeczny hamują ludzki instynkt agresji. Natomiast Jan Jakub Rousseau sformułował koncepcję szlachetnego dzikusa (rozwinął ją w 1762 r.), zgodnie z którą ludzie z istoty swej są łagodni, życzliwi i radośni. Cywilizacja jedynie tłumi dobrotliwą naturę człowieka i wyzwala jego agresję. Zygmunt Freud (1930) rozwinął pesymistyczną myśl Hobbesą. Stwierdził, że ludzie przychodzą na świat wyposażeni w dwie równie potężne siły instynktowe: instynkt życia - nazwany przez niego erosem i instynkt śmierci - nazwany tanatosem. Według Freuda instynkt śmierci może zostać skierowany do wewnątrz lub na zewnątrz. W pierwszym przypadku znajduje swój wyraz w aktach samoagresji, których formę ekstremalną stanowi próba samobójcza. W drugim przypadku objawia się wrogością oraz tendencjami niszczycielskimi i morderczymi. Jak stwierdził Freud: "To się dzieje w każdym człowieku i nie można temu zaprzeczać, sprowadzając życie do pierwotnej postaci, do stanu nieożywionej materii". Freud wyznawał pogląd, że energia agresywna musi znaleźć swoje ujście. W przeciwnym wypadku jej nagromadzenie wywołuje stan choroby. Można ten pogląd obrazowo określić mianem teorii hydraulicznej, wykorzystując analogię do zbiornika, który może eksplodować pod narastającym naporem wody. Jeśli agresja nie znajdzie ujścia, doprowadzi do wybuchu. Według twórcy psychoanalizy jedna z podstawowych funkcji społeczeństwa sprowadza się do kierowania instynktem agresji i tworzenia form sublimacji tego popędu, czyli przekształcania niszczycielskiej energii w akceptowane lub pożyteczne formy zachowania.
eros: instynkt życia, pojęcie występujące w teorii Freudowskiej
tanatos: zgodnie z teorią Freudowską - instynkt śmierci, popęd odpowiedzialny za agresywne skłonności człowieka
teoria hydrauliczna: teoria, zgodnie z którą nie ujawnione emocje ulegają kumulacji i wywołują stan napięcia ustępujący w chwili, gdy dojdzie do ekspresji stłumionych emocji
Wpływ wychowania na zachowania agresywne. Argumentów mających rozstrzygnąć problem wrodzoności tendencji agresywnych u człowieka poszukuje się, prowadząc obserwacje i eksperymenty z udziałem różnych gatunków zwierząt. Badacze wychodzą z założenia, że zdobycie przekonujących dowodów na rzecz tezy, iż agresja w przypadku zwierząt nie ma charakteru instynktowego, stanowi również dowód na to, że agresja nie jest wrodzoną cechą człowieka. Weźmy pod uwagę rozpowszechnioną opinię o nienawiści panującej między kotami i szczurami. Jesteśmy przekonani, że wszystkie koty polują na szczury i bezlitośnie je zabijają. Tymczasem Zing Yang Kuo (1961), biolog, postanowił wykazać, że ten pogląd jest tylko mitem. Aby osiągnąć swój cel, przeprowadził prosty eksperyment. Umieścił szczura w jednej klatce z małym kotem. Co z tego wynikło? Kot nie tylko nigdy (nawet gdy podrósł) nie zaatakował szczura, ale nawet się z nim zaprzyjaźnił. Ponadto kot ten w późniejszym czasie nie przeganiał, nie atakował ani nie zabijał innych szczurów. Świadczy to o tym, że serdeczny stosunek do jednego szczura zgeneralizował się na wszystkich przedstawicieli tego gatunku. Chociaż opisany eksperyment jest bardzo sympatyczny, jednak nie dostarcza dowodów na to, że agresja nie ma charakteru instynktowego. Co najwyżej pokazuje, że instynkt agresji może zostać wygaszony przez wczesne doświadczenia. Co się dzieje, gdy zwierzę wyrasta bez kontaktu z innymi zwierzętami? Czy będzie objawiało zachowania agresywne czy też nie? Irenaus Eiblibesfeldt (1963) pokazał, że szczur dorastający w izolacji (i z tego powodu pozbawiony doświadczenia walki z innymi przedstawicielami swego gatunku) rzuci się na szczura wprowadzonego do jego klatki. Stwierdził on również, że szczur będzie się posługiwał tym samym schematem zastraszania i atakowania przeciwnika, jakiego używają doświadczone osobniki. Wynika z tego, że chociaż agresywne zachowanie może być modyfikowane pod wpływem doświadczenia (co pokazał eksperyment Kuo), to jednąk_sa.ine]agresji nie trzeba się uczyfc. Jednak nie dowodzi to w sposób bezsprzny, że agresja funkcjonuje na zasadzie instynktu. Aby orzec o instynktowym charakterze agresji, należałoby znaleźć fizjologiczne dowody na istnienie wewnętrznej stymulacji do walki, której źródłem byłyby procesy zachodzące w organizmie - postulat ten sformułował John Pauł Scott (1958). Tymczasem w eksperymencie przeprowadzonym przez Eibla-Eibesfeldta stymulacji do walki dostarczały bodźce zewnętrzne - widok nowo przybyłego szczura. Scott zgromadził argumenty na poparcie swojej tezy, która brzmiała: jeśli organizm nie otrzymuje z zewnątrz bodźców stymulujących go do walki, wtedy nie będzie przejawiał zachowania agresywnego i nie będzie to miało negatywnego, psychologicznego lub fizjologicznego, wpływu na jego funkcjonowanie. Według Scotta potrzeba walki nie ma charakteru wrodzonego, czyli odwrotnie niż Freud występuje on przeciwko istnieniu instynktu agresji. Spory wokół dylematu o wrodzoności tendencji agresywnych nie mają końca. Opinia Scotta została podważona przez słynnego etiologa, zdobywcę Nagrody Nobla, Konrada Lorenza (1966). Obserwował on zachowanie pielęgnic rycerskich, bardzo agresywnych tropikalnych rybek. Samce pielęgnic atakują inne samce ze swego gatunku, ustanawiając i broniąc w ten sposób swoje terytorium. Jednak w warunkach naturalnych nigdy nie atakują one samic ani przedstawicieli innego gatunku. Ich agresja jest ściśle ukierunkowana jedynie na samce pielęgnic. Co się dzieje w przypadku usunięcia z akwarium właściwych rywali i pozostawienia w nim samotnego przedstawiciela rodzaju męskiego z gatunku pielęgnic? Zgodnie z teorią hydrauliczną jego agresja powinna ulec skumulowaniu aż do punktu, w którym nie znajdując odpowiedniego celu ataku, wyładuje swoją agresję na przypadkowych obiektach. Tak właśnie się dzieje. Jeśli pielęgnica rycerska zostanie pozbawiona kontaktu z samcami swojego gatunku, zacznie atakować samce innych gatunków, poprzednio kompletnie przez nią ignorowane. Jeśli natomiast z akwarium usunie się wszystkie samce, to samotny samiec pielęgnicy może zaatakować i zabić samice ze swego gatunku. Niedawno Richard Lorę i Lori Schultz (1993) stwierdzili, że wszechobecność agresji w zachowaniach różnych gatunków ssaków dowodzi, że ze względu na swoje przystosowawcze znaczenie cecha ta została utrzymana i doskonalona w toku rozwoju. Zauważyli oni także, że rozwojowi agresji towarzyszy doskonalenie mechanizmów hamujących jej ekspresję w przypadku, gdy jest to uzasadnione interesem organizmu. Dlatego nawet wśród najbardziej krwiożerczych gatunków zwierząt ekspresja emocji stanowi jedną z dostępnych opcji zachowania. Jej wybór zależy od społecznych doświadczeń i aktualnej sytuacji, w jakiej znajduje się zwierzę.
Psychologowie zajmujący się problematyką społeczną generalnie przyjęli poglądy zaprezentowane przez Lore'a i Schultza. W przypadku ludzi na ich ekspresję agresji większy wpływ wywiera sytuacja społeczna (Bandura, 1973; Baron, Lysak, Kule, Dobbs, 1989; Baron, Richardson, 1992; Berkowitz, 1968). Bez względu na to, jaka jest geneza agresji - czy jest to tendencja wrodzona czy wyuczona - do jej ujawnienia dochodzi w wyniku złożonych interakcji takich czynników, jak: wrodzone popędy, opanowane sposoby kontroli zachowania, cechy sytuacji społecznej. Posłużmy się przykładem. Prawdą jest, że wiele zwierząt, począwszy od owadów, a skończywszy na małpach człekokształtnych, atakuje zwierzęta, które wkroczą na ich terytorium. Jednak za niedopuszczalne uproszczenie uznać należy przenoszenie tej prawidłowości na istoty ludzkie i twierdzenie, jak czyni to wielu popularnych pisarzy, że człowiek jest tak zaprogramowany, aby ochraniać swój teren i reagować agresją na obecność określonych, wysoce specyficznych bodźców. Istnieje wiele dowodów przemawiających za tym, że wzory ludzkich zachowań są w wysokim stopniu elastyczne i podlegają modyfikacjom. Takie stanowisko prezentuje również większość psychologów. Wystarczy przypatrzyć się odmiennym kulturom, by dostrzec, jak bardzo różnią się one nasileniem przejawianej agresji. Niektóre prymitywne plemiona, przykładowo Lepczowie z Sikkim. Pigmeje z Afryki Środkowej czy Arapesze z Nowej Gwinei, żyją w zaskakującej zgodzie i harmonii, a do aktów agresji dochodzi między nimi niezmiernie rzadko (patrz Baron, Richardson, 1992). Tymczasem społeczeństwa uznane za bardziej "cywilizowane" posługują się przemocą. Weźmy pod uwagę rząd amerykański, który choć zadłużony, wydał miliardy dolarów na wojnę z mało znaczącym i zupełnie niegroźnym państwem w Zatoce Perskiej. W wojnie tej poległy dziesiątki tysięcy ludzi, a mimo to znaczna część społeczeństwa amerykańskiego wyraziła poparcie dla tej zbrojnej agresji i zadowolenie z osiągniętego zwycięstwa. Na przykładzie wymienionych wyżej kultur można jednak stwierdzić, że zmiana sytuacji społecznej często doprowadza do radykalnych przemian w zakresie nasilenia zachowań agresywnych. Weźmy pod uwagę indiańskie plemię Irokezów. Przez setki lat lud ten zajmował się łowiectwem i wykazywał nastawienie pokojowe wobec innych, nie podejmując żadnych agresywnych i zaczepnych działań. W XVII w., wraz z przybyciem białych, Irokezi przeszli metamorfozę. Zaczęli wówczas prowadzić z przybyszami handel wymienny, dostarczali im skór, a w zamian otrzymywali przeróżne produkty przemysłowe. Właśnie z tego powodu zdobycie skór stało się przedmiotem rywalizacji między Irokęzami a sąsiadującym plemieniem Huronów. Znalazło to wyraz w potyczkach, do których dochodziło między obu plemionami. W krótkim czasie Irokezi przemienili się w dzikich i okrutnych wojowników. Trudno byłoby utrzymać hipotezę, że Irokezi byli tak krwiożerczy i barbarzyńscy z powodu swego nie kontrolowanego instynktu agresji. Agresja ich miała swoje źródło w przemianach społecznych, które doprowadziły do pojawienia się nastawienia rywalizacyjnego (Hunt, 1940). Ostatecznie wszystkie zgromadzone fakty nie dają podstaw do jednoznacznego zawyrokowania o naturze agresji - o tym, czy ma ona charakter instynktowy czy wyuczony. Jednak bez względu na to mamy dostateczne dowody, aby stwierdzić, że zarówno w przypadku zwierząt, jak i człowieka agresja nie jest wyłącznie reakcją instynktową. Istnieją określone społeczne i sytuacyjne czynniki, które wywołują zachowania agresywne, a także modyfikują ich nasilenie i sposób przejawiania. Innymi słowy, agresywne zachowanie może być zmieniane. To sprawiło, że problem agresji stał się kluczowym zagadnieniem psychologii społecznej.
ciało migdałowate: obszar w korze mózgowej mający związek z przejawami agresji
testosteron: hormon mający związek z przejawami agresji
Do sytuacyjnych wyznaczników zachowań agresywnych należą zmiany zachodzące wewnątrz naszego organizmu. Na przykład obszar rdzenia kręgowego zwany ciałem migdałowatym wydaje się sprawować kontrolę nad zachowaniami agresywnymi zarówno u zwierząt, jak i u człowieka. Drażnienie ciała migdałowatego przemienia potulne zwierzęta w agresywne bestie. Natomiast przerwanie dopływu stymulacji do tego obszaru powoduje, że zwykle agresywne zwierzęta stają się łagodne (Moyer, 1976). Jednak zależność ta może być modyfikowana przez wpływ czynników społecznych, i to już w przypadku małp człekokształtnych. Zaobserwowano, że zachowanie samca małpy, w przypadku drażnienia ciała migdałowatego w jego mózgu, zależy od obecności innych małp. Jeśli w pobliżu znajduje się małpa stojąca niżej w hierarchii stada, to wspomniany samiec zaatakuje ją, jeśli będzie to małpa zajmująca wyższą pozycję, samiec rzuci się do ucieczki.
Testosteron. Wykryto, że określone związki chemiczne wpływają na przejawianie agresji. Na przykład zaaplikowanie zwierzęciu testosteronu - męskiego hormonu płciowego - spowoduje nasilenie u niego agresji (Moyer, 1983). W przypadku człowieka istnieje analogiczna zależność. Stwierdzono wyższy poziom testosteronu u więźniów skazanych za przestępstwa z użyciem przemocy fizycznej niż u skazanych za inne wykroczenia. Okazało się, że zależność ta jest prawdziwa zarówno w przypadku kobiet, jak i mężczyzn (Dabbs, Ruback, Frady, Hopper, Sgoutas, 1988). Czy mężczyźni są bardziej agresywni niż kobiety, skoro poziom testosteronu wpływa na nasilenie agresji? Wszystko" wskazuje na słuszność tego przypuszczenia. Eleanor Maccoby i Carol Jacklin (1974) zajmując się tą problematyką, przeprowadziły dziesiątki eksperymentów laboratoryjnych i badań terenowych, objęły nimi dzieci pochodzące z różnych kultur i klas społecznych. Jednoznacznie stwierdziły, iż niezależnie od okoliczności, chłopcy wykazują bardziej agresywne postawy niż dziewczęta. Podobna tendencja dotyczy osób dorosłych, co można zaobserwować, analizując zjawisko przestępczości. Więzienia zapełnione są głównie mężczyznami. Co więcej, kobiety skazywane są raczej za przestępstwa przeciwko własności (kradzież, fałszerstwo, defraudacja) niż za przestępstwa z użyciem przemocy (morderstwo, napad, rabunek). Czy przyczyny stwierdzonych różnic mają charakter biologiczny czy społeczny? Nie ma w tej kwestii całkowitej pewności, ale istnieją pewne dowody pozwalające przypuszczać, że różnice w nasileniu agresji związane z płcią mają swoje biologiczne podstawy. Radykalnym zmianom roli kobiet we współczesnym społeczeństwie, które zaszły w przeciągu ostatnich 35 lat, nie towarzyszył wzrost liczby popełnianych przez kobiety przestępstw z użyciem przemocy (oczywiście w odniesieniu do danych dotyczących populacji mężczyzn). Nastąpił natomiast znaczny wzrost popełnianych przez kobiety pozostałych rodzajów przestępstw - bez użycia siły i przemocy (Wilson, Hermstein, 1985). Z drugiej jednak strony Eagły i Steffen (1986) dokonali przeglądu badań, z którego wynika, że prezentowane różnice między kobietami i mężczyznami nie są aż tak znaczące.
Alkohol. Jak zapewne wie wielu studentów lubiących życie towarzyskie, alkohol obniża nasze opory przed dokonywaniem czynów naruszających ogólnie przyjęte normy społeczne, w tym czynów agresywnych (Desmond, 1987; Taylor, Leonard, 1983). Potoczne obserwacje potwierdzają związek między agresją a spożyciem napojów alkoholowych. Na przykład wszyscy dobrze wiemy, że bójki często wybuchają w barach i nocnych klubach, a awantury rodzinne zdarzają się po wypiciu alkoholu. Nawet w większości oglądanych filmów, gdy pojawia się jakaś pijana postać, to szuka pretekstu do zwady. Te potoczne obserwacje znajdują potwierdzenie w danych naukowych. Na przykład 75% przestępców podejrzanych o morderstwa, napady i gwałty jest w chwili aresztowania pod wpływem alkoholu (Shupe, 1954). Nawet w warunkach kontrolowanego eksperymentu laboratoryjnego badani, których wprowadza się w stan upojenia alkoholowego, bardziej gwałtownie i wrogo reagują na próby prowokacji niż badani, którym w ogóle nie podaje się alkoholu lub podaje się go w małych ilościach (Taylor, Leonard, 1983). Nie oznacza to jednak, że alkohol automatycznie powoduje wzrost nastawienia agresywnego, a ludzie będący pod jego wpływem krążą w poszukiwaniu obiektu do bicia. Wyniki przeprowadzonych eksperymentów wskazują raczej, że alkohol znosi nasze hamulce i rozluźnia kontrolę. Pod wpływem alkoholu ujawniają się pierwotne dążenia i pragnienia, na co dzień skrywane pod maską norm i konwenansów. Człowiek tęskniący za bliskością drugiej osoby będzie okazywał czułość, natomiast w człowieku skłonnym do przemocy wyzwoli się agresja. Analogicznie można stwierdzić, że osoby podlegające silnej presji społecznej, wymierzonej przeciwko oznakom agresji, doznające frustracji czy spotykające się z prowokacją pod wpływem działania alkoholu łatwiej pozbędą się swych oporów i złamią normy społeczne, dopuszczając się aktów przemocy (Jeavons, Taylor, 1985; Steele, Josephs, 1990; Steele, Southwick, 1985; Taylor, Sears, 1988).
Jeśli zwierzę doświadcza bólu i nie może uciec od jego źródła, to prawie zawsze podejmie atak. Dotyczy to takich gatunków zwierząt, jak: szczury, myszy, chomiki, lisy, małpy, raki, węże, szopy, aligatory oraz wielu innych (Azrin, 1967; Hutchinson, 1983). Wspomniane zwierzęta w warunkach uniemożliwiających im ucieczkę potrafią zaatakować przedstawiciela swojego lub innego gatunku oraz każdy przedmiot znajdujący się w ich zasięgu, łącznie z lalką i piłeczką tenisową. Jak sądzisz, czy te obserwacje dotyczą także człowieka? Pozwólmy sobie na moment refleksji, a odpowiedź nasunie się sama. Większość z nas pamięta uczucie irytacji doświadczane w przypadku nagłego i niespodziewanego bólu (np. przy nieszczęśliwym potknięciu) i ochotę, aby uderzyć w jakiś pobliski obiekt. Leonard Berkowitz (1983, 1988) stwierdził, że studenci, których ręka była zanurzana w bardzo zimnej wodzie, okazywali nagłe nasilenie wrogości w stosunku do osób znajdujących się w pobliżu. Podążając tym tropem, zaczęto się zastanawiać, czy innego rodzaju przykre doznania, takie jak upał, nadmierna wilgotność, zanieczyszczenie powietrza czy smród mogą obniżać próg zachowań agresywnych. W końcu lat sześćdziesiątych i na początku lat siedemdziesiątych w Stanach Zjednoczonych w związku z polityką wewnętrzną rządu, która zaowocowała wojną w Wietnamie i konfliktami rasowymi, wzrósł znacznie poziom napięcia społecznego. Zaobserwowano wówczas fenomen nazwany "zjawiskiem długiego, gorącego lata". Okazało się mianowicie, że prawdopodobieństwo społecznych rozruchów wzrasta w okresie upalnego lata, a zmniejsza się w czasie chłodniejszych pór roku. Czy to tylko spekulacje, czy rzeczywiście kryje się w tym ziarno prawdy? J. Merrill Carismith oraz Craig Andersen (1979) zanalizowali dane z 79 miast dotyczące społecznych niepokojów, do których doszło w latach 1967-1971. Okazało się, że rzeczywiście zamieszki częściej wybuchały w gorące niż w chłodne dni. Wykryte zależności ukazuje rycina 12.1. Sprawa ma się podobnie, jeśli chodzi o prawdopodobieństwo popełnienia brutalnego przestępstwa. W większości amerykańskich miast, od Houston w Teksasie do Des Moines w Iowa, zwiększa się ich liczba wraz ze wzrostem upału (Andersen, Andersen, 1984; Cotton, 1981, 1986; Harries, Stadler, 1988; Rotton, Frey, 1985). Czytelnik naszej książki już jest zorientowany, że z wielką ostrożnością należy interpretować zdarzenia zachodzące w naturalnym środowisku. Fakty przytoczone powyżej skłaniają do postawienia pytania, czy wzrost tendencji agresywnych w upalne dni to efekt wzrostu temperatury czy może częstszego wychodzenia ludzi na ulice przy ładnej pogodzie (co grozi tym, że będą sobie wzajemnie wchodzili w drogę!). Jak możemy dotrzeć do prawdziwej przyczyny? Jedynie dzięki zainscenizowaniu właściwej sytuacji w warunkach laboratoryjnych. W jednym z zainspirowanych tym problemem eksperymentów William Griffitt i Roberta Veitch (1971) poprosili studentów o rozwiązanie testu. Badanych rozdzielono na dwie grupy i zaprowadzono do oddzielnych pokoi. W jednym pomieszczeniu panowała normalna temperatura, w drugim podwyższono temperaturę do 27°C. Studenci z przegrzanego pokoju nie tylko donosili o narastającym uczuciu agresji, ale również prezentowali nieprzyjazny stosunek wobec człowieka, którego mieli opisać i ocenić. W wielu innych badaniach stwierdzono podobną zależność między temperaturą a nastrojem człowieka (Beli, 1980; Rule i in., 1987). Również obserwacje poczynione w naturalnych warunkach świadczą o istnieniu opisanego zjawiska. Na przykład w rozgrywkach baseballowych więcej złośliwie podkręconych piłek zdarza się przy temperaturze powyżej 32°C niż przy temperaturze niższej (Reifman, Larrick, Fein, 1988). Natomiast w miastach pustynnej
Arizony, np. w Phoenix, w przypadku utknięcia w korku ulicznym klaksonów używają częściej ci kierowcy, których samochody nie są wyposażone w urządzenia do klimatyzacji (Kenrick, MacFarlane, 1986).
RYCINA 12.1. Długie, gorące lato. Wraz ze wzrostem temperatury zwiększa się częstotliwość występowania rozruchów ulicznych i aktów przemocy (zaczerpnięto z: Carlsrnith, Andersen, 1979)
Frustracja jako przyczyna agresji. Wyobraź sobie, że twój przyjaciel Sam odwozi cię na lotnisko na samolot, którym chcesz lecieć do domu, aby spędzić tam zbliżające się święta Bożego Narodzenia. Sam przyjeżdża nieco spóźniony, ale gdy czynisz wzmiankę na ten temat, stwierdza, że jesteś zbyt spięty i zapewnia cię, że zna drogę dobrze i dowiezie cię na lotnisko pół godziny przed odlotem samolotu. W połowie drogi samochód się zatrzymuje; utknęliście w ulicznym korku. Spoglądasz na zegarek. Sam raz jeszcze zapewnia, że macie mnóstwo czasu, ale w jego głosie wyczuwasz już nutę niepokoju. Po pewnym czasie zauważasz, że ściskasz nadgarstki, a twoje dłonie bardzo się pocą. Kilka minut później wysiadasz z samochodu i spoglądasz na drogę - widzisz nie kończący się sznur pojazdów, zderzak przy zderzaku. Wracasz do wozu, zatrzaskujesz drzwi i patrzysz na swojego przyjaciela. Sam uśmiecha się niepewnie i stwierdza: "No, skąd mogłem wiedzieć, że utkniemy w korku?" Czy byłoby rozsądniej z jego strony, gdyby zszedł ci w tym momencie z oczu? Uczucie frustracji wywołane jest pojawieniem się przeszkód na drodze do osiągnięcia celu. Wszyscy doświadczamy czasem frustracji o różnym stopniu nasilenia. W rzeczywistości trudno bez niej przeżyć nawet tydzień. Badania wykazały, że doświadczanie frustracji może zwiększać prawdopodobieństwo zachowania agresywnego. Prawidłowość ta jest opisana w teorii frustracji-agresji. Jak się za chwilę przekonamy, frustracja nie w każdej sytuacji prowadzi nieuchronnie do agresji. Zdarza się to jednak dość często. W klasycznym już dzisiaj eksperymencie Rogera Barkera, Tamary Dembo i Kurta Lewina (1941) pokazano dzieciom pokój wypełniony pięknymi zabawkami. Nie pozwolono im jednak się nimi bawić, mogły je tylko oglądać spoza drucianego ogrodzenia. Dopiero po długim czasie oczekiwania wpuszczono dzieci do pokoju pełnego upragnionych zabawek. Drugiej grupy dzieci nie poddano takiej frustracji i pozwolono im od razu bawić się nowymi zabawkami. Ta druga grupa zajęła się beztroską zabawą. Natomiast grupa dzieci, które przedtem doświadczyły frustracji, zaczęła niszczyć zabawki, rzucać nimi o ścianę, roztrzaskiwać je i deptać.
teoria frustracji-agresji: teoria, zgodnie z którą przeszkody występujące na drodze do osiągnięcia upragnionego celu zwiększają prawdopodobieństwo wystąpienia reakcji agresywnych
Istnieje kilka czynników, które mogą zwiększać doznania frustracji i w efekcie sprzyjać wystąpieniu agresji. Jednym z nich jest dystans dzielący nas od osiągnięcia upragnionego celu lub obiektu. Im bliżsi jesteśmy realizacji naszych zamierzeń, tym większa jest nasza frustracja przy napotkaniu przeszkody. Im większej doświadczamy frustracji, tym bardziej skłonni jesteśmy zareagować agresją. Mary Harris (1974) pokazała tę zależność w eksperymencie terenowym. Pomocnik eksperymentatora wciskał się do kolejek stojących w różnych miejscach - przed kinem, restauracją, kasą w sklepie spożywczym. Próbował zająć miejsce przed drugą lub dwunastą osobą w kolejce. Na tę zuchwałość silniejszą agresją reagowały osoby, które zajmowały drugą pozycję w kolejce niż będące na pozycji dwunastej. Tendencje agresywne wzrastają także wtedy, gdy frustracja dotyka nas niespodziewanie lub gdy uważamy, że doświadczamy jej niesłusznie. James Kulik i Roger Brown (1979) zatrudnili studentów przy telefonicznym zbieraniu datków na cele dobroczynne. Obiecali im wynagrodzenie na zasadach prowizji, czyli zależnie od zebranej sumy pieniędzy. W pierwszej grupie studentów rozbudzono oczekiwania dużych zysków, drugą uprzedzono o możliwości poniesienia fiaska. Eksperyment zaaranżowano tak, że żadna z pytanych telefonicznie osób nie zgadzała się na ofiarowanie swych pieniędzy na cele dobroczynne. Okazało się, że studenci spodziewający się zysków, przy odmówię ze strony swych rozmówców, byli bardziej skłonni do agresji werbalnej oraz gwałtownego rzucania słuchawką na widełki. Jak zaznaczyliśmy, frustracja nie zawsze prowadzi do agresji. Na ogół wywołuje ona złość czy irytację, a zachowania agresywne jedynie w innych, sprzyjających im okolicznościach (Berkowitz, 1978, 1988, 1989, 1993; Gustafson, 1989). Na czym polegają te okoliczności? Oczywiste znaczenie ma wygląd i silą osoby, która ponosi odpowiedzialność za naszą frustrację oraz" jej potencjalna zdolność do rewanżu. Nieporównanie łatwiej jest trzasnąć słuchawką opornemu rozmówcy,odktórego dzielą cię mile i który na dodatek nie wie, kim jesteś, niż okazać swoją wściekłość środkowemu rozgrywającemu drużyny Chicagowskich Byków, który właśnie spogląda ci prosto w oczy. Poza tym frustracja zwykle nie prowadzi do agresji, jeśli jej przyczyny są zrozumiałe, kiedy zasłużyliśmy sobie na nią i nikt celowo się do niej nie przyczynił. Eugene Burstein i Philip Worchel (1962) przeprowadzili eksperyment, w toku którego pomocnikowi eksperymentatora psuła się aparatura nagłaśniająca. Z tego powodu grupa nie mogła rozwiązać postawionego zadania. Wywołana tym frustracja nie prowadziła do agresji. Innymi słowy, jeśli źródłem frustracji jest osoba, która robi, co może, aby dobrze wypełnić powierzone zadanie, to większość osób potrafi kontrolować swoje agresywne reakcje. Należy zauważyć, że frustracja i deprywacja różnią się od siebie. Dzieci, które nie mają zabawek, nie reagują z tego powodu agresją. W przeprowadzonym przez Barkera, a omówionym powyżej eksperymencie, u dzieci pojawiła się frustracja i agresja dlatego, że miały one wszelkie podstawy, aby przypuszczać, że eksperymentator pozwoli im się bawić nowymi zabawkami. Ich racjonalne oczekiwania nie zostały spełnione i dlatego przejawiły one tak niszczycielskie zachowania. Do poczynionego rozróżnienia nawiązuje także komentarz Jessego Jacksona (1968), dotyczący narastającej fali zamieszek rasowych w latach 1967-1968. Z prawdziwą przenikliwością zauważył on, że do rozruchów doszło "w sytuacji rosnących oczekiwań z jednej strony, z drugiej zaś nieadekwatnie zwiększających się wydatków społecznych". Innymi słowy, Jackson sugeruje, że za wywołanie frustracji i agresji, znajdujących swe ujście w ulicznych zamieszkach, odpowiedzialne były w dużej mierze nie spełnione oczekiwania. Jest to zgodne z obserwacjami poczynionymi przez psychiatrę Jeromę'a Franka (1987). Stwierdził, że najgwałtowniejsze rozruchy w ostatnich latach wybuchały nie na obszarach największego ubóstwa, ale w Watts i Detroit, gdzie sytuacja czarnych obywateli jest zadowalająca. Tajemnica sprowadza się do tęgo, że czarna ludność oceniała swoją sytuację jako złą w odniesieniu do standardów życia białej ludności i oczekiwanych zmian własnego poziomu życia. Agresję wywołuję nie deprywacja, ale deprywacja relatywna.
Z podobnym zjawiskiem mieliśmy do czynienia w 1991 r. w Europie Wschodniej, gdy po rozluźnieniu sowieckiego reżimu doszło do wybuchów społecznego niezadowolenia. To zjawisko opisuje również Primo Levi (1985, s. 203), były więzień Oświęcimia. Z jego relacji wynika, że nieliczne próby rebelii, do których dochodziło w obozie zagłady, były wszczynane nie przez "obozowe pospólstwo", które doświadczało pełni koszmaru obozowego życia, ale przez grupy uprzywilejowanych więźniów. Czas na konkluzję. Jak wynika z poczynionych rozważań, frustracja nie prowadzi automatycznie do agresji. Frustracja nie jest również bezpośrednią konsekwencją deprywacji, lecz jest efektem deprywacji relatywnej, czyli poczucia wywołanego spostrzeżeniem, że posiadasz mniej niż zasługujesz lub mniej niż pozwolono ci oczekiwać, lub mniej niż posiadają ludzie do ciebie podobni. Prawdopodobnie mieszkańcy Rumunii, Łotwy, Estonii i byłej Jugosławii, żyjąc w skrajnej nędzy, nie doświadczali w pełni frustracji, dopóki nie zdali sobie sprawy, że mogą żyć inaczej.
deprywacja relatywna: poczucie jednostki (albo grupy społecznej), że posiada mniej niż zasługuje lub umiej niż pozwolono jej oczekiwać lub też mniej niż posiadają ludzie do niej podobni
Nic nie jest bardziej kosztowne i jałowe niż zemsta.
- Winston Churchill (1874-1965)
Bezpośrednia prowokacja i odwet. To jesteś ty - pracujący na pół etatu w ruchliwym barze szybkiej obsługi. Podajesz niezliczoną liczbę hamburgerów, a dzisiaj musisz pracować jeszcze szybciej, bo twój kolega zza lady zachorował. Kolejka klientów przechylona przez bufet domaga się swoich hamburgerów. W pośpiechu obracasz się zbyt gwałtownie i w chwili, gdy na horyzoncie pojawia się twój szef, strącasz na podłogę słój pikli. "Chłopcze, co za niezdara z ciebie! - krzyczy szef. - Potrącę ci dziesięć dolarów z pensji, a tymczasem idź po szczotkę i posprzątaj to. Ja zastąpię cię za ladą". Spoglądasz na niego, jak gdybyś mógł wzrokiem zabić. Miałbyś ochotę rzucić czymś lub przynajmniej powiedzieć, co myślisz o pracy u niego. Jedna z oczywistych przyczyn agresji jest związana z pragnieniem odwetu w momencie, gdy spotykamy się z agresywnym zachowaniem ze strony drugiej osoby. Chociaż tak wspaniałe jest chrześcijańskie przykazanie nadstawiania drugiego policzka, to nie znajduje ono zastosowania w autentycznych międzyludzkich relacjach. Wykazano to w wielu eksperymentach przeprowadzonych zarówno w laboratorium, jak i w terenie. Jednym z typowych jest eksperyment Roberta Barona (1988). Uczestników proszono o przygotowanie reklamy pewnego towaru. Następnie praca każdego uczestnika była oceniana przez pomocnika eksperymentatora, który w każdym przypadku wyrażał krytyczną opinię. W stosunku jednak do osób z pierwszej grupy czynił to w sposób delikatny i wyważony ("Myślę, że wiele należałoby tu zmienić"). Natomiast wobec osób z drugiej grupy wyrażał się wprost i dosadnie ("Myślę, że nawet gdybyś się starał, nie stać by cię było na oryginalność"). Gdy stworzono uczestnikom eksperymentu okazję do rewanżu, skorzystali z niej głównie ci, których pomocnik eksperymentatora obraził, mówiąc im o braku oryginalności. Sprawa ma się tu podobnie jak w przypadku frustracji i agresji. Tak samo jak nie zawsze reagujemy agresją na frustrację, tak też nie zawsze odpowiadamy odwetem na prowokację. Podjęciu działań rewanżowych sprzyja zamierzona prowokacja. Natomiast jeśli prowokacja jest przypadkowa i nie wynika z czyichś intencji, to większość z nas powstrzyma się przed odwetem (Kremer, Stephens, 1983). Agresja zwrotna nie pojawi się także wówczas, gdy znane są pewne okoliczności łagodzące, to znaczy wiemy, dlaczego ktoś nas prowokuje i usiłuje rozzłościć. Jednak wiedza ta tonuje nasze emocje tylko wówczas, gdy posiadamy ją jeszcze przed zaistnieniem krytycznego zdarzenia. Łatwiej będzie to zrozumieć na przykładzie. W eksperymencie Johnsona i Rule'a (1986) pomocnik eksperymentatora obraził zgromadzonych studentów. Wytłumaczono im, że jego niestosowne zachowanie było spowodowane krzywdząco niską oceną otrzymaną przez niego na egzaminie z chemii. Połowie studentów powiedziano o tym, nim doszło do obraźliwego wystąpienia, połowie natomiast jakiś czas po incydencie. Wszystkim uczestnikom eksperymentu stworzono później okazję do rewanżu - regulowali natężenie nieprzyjemnego hałasu odbieranego przez pomocnika. Studenci, których wcześniej poinformowano o jego niepowodzeniu i złym humorze, wybierali niższy poziom hałasu, czyli łagodniejszy rewanż. Jak możemy wyjaśnić różnicę? Wydaje się, że studenci uprzedzeni o nastroju pomocnika nie odbierali osobiście jego obraźliwych słów i dlatego nie pojawiło się u nich pragnienie odwetu. Taka interpretacja znajduje potwierdzenie we wskaźnikach fizjologicznego pobudzenia mierzonych w czasie eksperymentu. U studentów uprzedzonych o złym humorze pomocnika akcja serca w czasie odbierania obrazy nie wzrastała tak gwałtownie jak u pozostałych studentów.
Obecność przedmiotów kojarzonych z agresją jako przyczyna agresji. Jak wiemy, człowiek jest istotą złożoną. Nasze zdolności poznawcze są zadziwiające, pozwalają nam one rozwiązywać złożone problemy, tworzyć nowe koncepcje, wynalazki, technologie. Dzięki zdolnościom poznawczym człowiek może również przysporzyć sobie kłopotów. W odniesieniu do agresji! wystarczy stwierdzić, ze sama obecność bodźca wyzwalającego agresję, czyli przedmiotu kojarzonego potocznie z agresją, prowadzi do wzrostu prawdopodobieństwa wystąpienia zachowań agresywnych. W klasycznym eksperymencie Berkowitza i LePage'a (1967) usiłowano rozzłościć studentów biorących udział w badaniu. Czyniono to w różnych okolicznościach. Część z nich prowokowano do złości w pokoju, gdzie znajdował się pistolet (zostawiony tam rzekomo po poprzednim eksperymencie), pozostałych w pokoju, gdzie zamiast pistoletu znajdowała się rakieta badmintonowa. Następnie uczestnikom dawano możliwość aplikowania wstrząsów elektrycznych swoim kolegom. Osoby, które doświadczały złości i widziały przy tym pistolet, używały prądu o wyższym natężeniu niż osoby, które widziały rakietę badmintonowa. Wyniki pokazane są na rycinie 12.2. Przedstawiony eksperyment daje wiele do myślenia. W jego świetle fałszywy wydaje się slogan oglądany często na zderzakach samochodów: "To nie pistolety zabijają, lecz ludzie". Leonard Berkowitz (1981) tak wyraził swoją refleksję: "Rozzłoszczona osoba może pociągnąć za spust, kiedy chce popełnić zbrodnię, jednak spust może także sprowokować ruch palca lub wywołać inne agresywne zachowanie, jeśli tylko człowiek jest gotowy zareagować agresją i nie ma dostatecznych hamulców" (s. 12).
bodziec wyzwalający agresję: przedmiot kojarzony potocznie z działaniami agresywnymi (np. rewolwer); sama jego obecność zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia aktów agresji
RYCINA 12.2. Spust może sprowokować ruch palca. Narzędzia agresji, takie jak broń, wywołują wzrost poziomu agresji (zaczerpnięto z: Berkowitz, LePage, 1967)
Czy sytuacja wygląda podobnie w świecie rzeczywistym? Czy widok pistoletu może skłaniać do agresywnego działania? Wydaje się, że tak. Przyjrzyjmy się statystykom dwóch miast: Seattie w USA w stanie Waszyngton i Vancouver w Kanadzie w prowincji Kolumbia Brytyjska. Są to miasta pod wieloma względami podobne do siebie, rzec można - bliźniacze. Prawie taki sam klimat, populacja, gospodarka, ogólny wskaźnik przestępczości oraz liczba dokonywanych napadów. Miasta te natomiast różnią się w dwóch kwestiach: a) w Vancouver w przeciwieństwie do Seattie prawo posiadania broni jest bardzo restrykcyjne i niewiele osób broń posiada, b) w Seattie wskaźnik dokonanych morderstw jest dwukrotnie wyższy niż w Vancouver (Sloan i in., 1988). Czy jedno stanowi przyczynę drugiego? Nie możemy być tego pewni. Jednak eksperymenty laboratoryjne przeprowadzone przez Berkowitza i jego współpracowników pozwalają przypuszczać, że wszechobecność bodźców wyzwalających agresję w codziennym życiu w Stanach Zjednoczonych wpływa na kształtowanie się agresywnych nastawień obywateli. Dane liczbowe zebrane przez Dane Archer i Rosemary Gartner (1984) korelują z przytoczonymi opiniami. Badaczki te są autorkami obszernego studium nad zachowaniami agresywnymi, w którym znalazły się wyniki badań z wielu krajów. Jednoznacznie wskazują one na istnienie wysokiej korelacji między liczbą dokonanych w danym kraju zabójstw a dostępem do broni palnej. Na przykład w Wielkiej Brytanii, gdzie mieszka czterokrotnie mniej osób niż w Stanach Zjednoczonych i gdzie zakazane jest posiadanie broni, popełnianych jest 16 razy mniej morderstw.
Teoria społecznego uczenia: naśladownictwo i agresja. Głównym źródłem agresji jest społeczne uczenie się. Dzieci naśladują swoich rodziców oraz innych dorosłych i w ten sposób uczą się rozwiązywać konflikty przy użyciu siły, zwłaszcza gdy obserwują korzystny rezultat agresywnego zachowania. Na przykład w takich grach, jak piłka nożna czy hokej, największą sławę zyskują zwykle najbardziej brutalni gracze (oni dostają również najwyższe wynagrodzenie), a zwycięstwo przypada zwykle najbardziej agresywnej drużynie. W tych sportach nie opłaca się być subtelnym i delikatnym; jak określił to Leo Durocher, jeden z baseballowych działaczy: "Mili faceci finiszują ostatni". Fakty potwierdzają jego słowa. Stwierdzono, że w grze w hokeja najwięcej bramek zdobywają ci zawodnicy, którzy najczęściej są wysyłani przez sędziego na ławkę kar (McCarthy, Kelley, 1987). Tego typu sportowcy służą za wzór młodemu pokoleniu, przekazują mu, że agresja przynosi sławę i powodzenie. Istnieją także dowody na to, że wielu rodziców stosujących kary cielesne wobec swych dzieci doświadczało w dzieciństwie przemocy (Silver, Dublin, Lourie, 1969; Strauss, Gelles, 1980). Przypuszczalnie, traktując brutalnie swe dzieci, wpaja się im, że przemoc jest właściwym środkiem oddziaływania wychowawczego. Oczywiście nie jest to jedyny wniosek, jaki można wysnuć z przytoczonych faktów. Wspominaliśmy już wcześniej, że nie do końca wyjaśniona jest kwestia genetycznych uwarunkowań agresji. Jeśli agresja jest przekazywana dziedzicznie, to może agresywni rodzice mają po prostu agresywne dzieci. I znowu stajemy przed problemem określenia wpływu jakiegoś czynnika na dane zjawisko. Tym razem wpływu naśladownictwa na kształtowanie zachowań agresywnych. Zapewne domyślasz się już, że całą rzecz należy zbadać w laboratorium. W klasycznej serii eksperymentów Bandura wraz ze współpracownikami (1961,1963) zademonstrował rolę społecznego uczenia się w wywoływaniu agresji. Zazwyczaj widok agresywnych działań drugiej osoby nasila tendencje agresywne u obserwującego dziecka. We wspomnianych eksperymentach wykorzystano plastikową, napełnioną powietrzem lalkę o imieniu Bobo, która odbija się po uderzeniu. Dorosły chwytał lalkę, a następnie rzucał nią brutalnie, walił w nią drewnianym młotkiem, uderzał dłonią, kopał i ze złością krzyczał w jej stronę. Później pozwolono dzieciom bawić się lalką. Okazało się, że naśladują one dorosłego i obchodzą się z lalką równie brutalnie. Co więcej, dzieci, które były świadkami maltretowania lalki, posługiwały się tymi samymi sposobami atakowania zabawki i używały wobec niej tych samych słów co brutalny dorosły. Niektóre nawet posunęły się dalej, wymyślając nowe sposoby znęcania się nad lalką.
Dzieci zwykle nie słuchają dorosłych, natomiast doskonale ich naśladują.
- James Baldwin, Nobody Knows My Name, 1961
teoria społecznego uczenia się: teoria, zgodnie z którą uczenie się społecznych zachowań następuje poprzez obserwację i naśladownictwo innych ludzi
Wpływ agresji oglądanej w środkach masowego przekazu na dzieci. Jeśli dziecko naśladuje brutalne zachowanie osoby dorosłej wobec lalki, to jaki wpływ mogą wobec tego wywierać na nie filmy, w których aż roi się od scen przemocy? Jest to interesujące pytanie, a odpowiedź na nie ma istotne społeczne znaczenie. W wielu przez lata prowadzonych badaniach stwierdzano, że im bardziej brutalne filmy człowiek ogląda w dzieciństwie, tym częściej jako nastolatek lub dorosły posługuje się przemocą (Eron, 1982, 1987; Huesmann, 1982; Turner i in., 1986). W badaniach proszono nastolatków, aby przypomnieli sobie, jakie filmy i jak często oglądali w dzieciństwie. Filmy te następnie były oceniane pod względem prezentowanej w nich przemocy przez sędziów kompetentnych. Natomiast nauczyciele i rówieśnicy wystawiali niezależne opinie objętym badaniami nastolatkom, głównie pod kątem przejawianych przez nich postaw agresywnych. Nie tylko stwierdzono istnienie wysokiej korelacji między liczbą oglądanych brutalnych filmów a skłonnością do zachowań agresywnych, ale stwierdzono także, że wraz z upływem lat badanego korelacja ta staje się silniejsza. Zebrane dane nie dowodzą jednak z całą pewnością, że oglądanie filmów z aktami przemocy powoduje, że z dziecka wyrasta agresywny nastolatek. Dlaczego nie przyjąć, że rodzą się agresywne dzieci, które uwielbiają przemoc, co znajduje swój wyraz zarówno w ich agresywnym zachowaniu, jak i zainteresowaniu brutalnymi filmami? Po raz kolejny w rozstrzygnięciu wątpliwości pomaga kontrolowany eksperyment laboratoryjny. Stwierdzenie poprzez eksperyment związku między oglądaniem brutalnych filmów a skłonnością do zachowań agresywnych dowodzi, że związek taki rzeczywiście istnieje. Znaczenie tego zagadnienia sprawiło, że przeprowadzono wiele rzetelnych badań. Chociaż nie wszystkie one dostarczają wyników całkowicie zgodnych, to jednak ponad wszelką wątpliwość stwierdzono, że oglądanie przemocy rzeczywiście wywołuje agresywne zachowania (Hearold, 1986). Na przykład w jednym z wcześniejszych eksperymentów prowadzący badanie Robert Liebert i Robert Baron (1972) pokazywali dzieciom "Niedotykalnych", popularny w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych serial kryminalny. Była to typowa dla tamtych lat produkcja telewizyjna, wyróżniająca się jednak szczególnym spiętrzeniem aktów przemocy. Grupa kontrolna oglądała przez taki sam czas pasjonującą, lecz pozbawioną elementów agresji relację z wydarzeń sportowych. Każdemu dziecku pozwolono następnie w oddzielnym pomieszczeniu bawić się z inną grupą rówieśników. Dzieci, które oglądały "Niedotykalnych", wykazywały względem swych kolegów więcej agresji niż dzieci, które widziały program sportowy.
RYCINA 12.3. Przemoc w telewizji a agresja. Oglądanie przemocy na ekranach telewizorów nasila u dzieci zachowania agresywne (zaczerpnięto z: Liebert, Baron, 1972).
Wyniki eksperymentu przedstawia rycina 12.3. W jednym z podobnych eksperymentów (Josephson, 1987) stwierdzono zgodnie z oczekiwaniami, że oglądanie brutalnych scen wywiera największy wpływ na dzieci mające skłonności do okazywania agresji. W toku tego eksperymentu dzieci znowu podzielono na dwie grupy - jednej wyświetlono film o akcji policjantów (ze sporą dozą przemocy)/ a drugiej film o rajdzie rowerowym (bez aktów przemocy). Później pozwolono im grać w hokej pokojowy. Okazało się, że więcej agresywnych napaści podejmowały podczas gry dzieci, które oglądały film o policjantach - zwłaszcza te spośród nich, które poprzednio zostały przez swoich nauczycieli ocenione jako wykazujące znaczne nasilenie postaw agresywnych. Wspomniane dzieci znacznie częściej niż ich rówieśnicy, którzy oglądali film policyjny, lecz zostali scharakteryzowani przez nauczycieli jako nieagresywni, lub którzy zostali scharakteryzowani przez nauczycieli jako agresywni, lecz oglądali zawody sportowe, dopuszczały się aktów agresji, częściej uderzały przeciwników kijami, popychały i były krzykliwe. Nasuwa się przypuszczenie, iż oglądanie scen przemocy jest odbierane jako przyzwolenie na wyrażenie własnej agresji. Eksperyment przeprowadzony przez Josephsona wskazuje jednocześnie, że dzieci, które nie okazywały przedtem postaw agresywnych, nie uczą się przemocy po obejrzeniu jednego brutalnego filmu. Ostatnie stwierdzenie jest bardzo istotne i może sugerować, że nieagresywne dzieci poddane przez dłuższy czas specjalnej "kuracji" oglądania aktów przemocy zmienią się i zaczną prezentować zachowania agresywne. Badania terenowe wykazały istnienie takiej zależności (Leyens i in., 1975; Parkę i in., 1977). Oddzielnym grupom dzieci pokazywano brutalne filmy przez różne okresy. W każdym razie nie był to jednokrotny seans jak w eksperymencie opisanym powyżej. Większość dzieci, nawet nie przejawiających poprzednio tendencji agresywnych, pod wpływem długotrwałego kontaktu z aktami przemocy poprzez ekran telewizyjny, zaczęła wykazywać nasilone tendencje agresywne. Grupa tych dzieci została porównana z analogiczną grupą kontrolną, której w czasie zarezerwowanym na oglądanie filmów nie wyświetlano scen przemocy. Może na koniec warto dodać, iż obliczono, że przeciętny dwunastolatek zdążył obejrzeć w ciągu swego życia na ekranie telewizyjnym ponad 100000 aktów agresji.
Wpływ agresji oglądanej w środkach masowego przekazu na dorosłych. Do tej pory dyskutując o wpływie oglądania przemocy w środkach masowego przekazu, skupialiśmy swoją uwagę głównie na dzieciach. Takie podejście do problemu jest uzasadnione. Im człowiek młodszy, tym bardziej podatny na oddziaływanie środowiska, tym bardziej jego postawy i zachowania mogą ulegać zmianom w wyniku obserwacji otoczenia. Jednak skutki prezentowania przemocy na ekranach nie ograniczają się tylko do dzieci. Wiele tragicznych wydarzeń zdaje się sugerować, że dorośli także naśladują brutalne sceny oglądane na ekranie telewizyjnym - przedmiotem ich agresji nie są jednak lalki. Kilka lat temu w Killeen w Teksasie mężczyzna wjechał ciężarówką do zatłoczonej kawiarni, wysiadł z kabiny i zaczął strzelać do obecnych tam osób. Nim policja zdążyła przybyć, zabił 22 osoby. Była to najkrwawsza strzelanina w dziejach Ameryki. Później zastrzelił samego siebie. W kieszeni mężczyzny znaleziono bilet do kina na film zatytułowany Fisher King. W jednej ze scen tego filmu szaleniec otwiera ogień do ludzi zgromadzonych w barze, zabijając kilkanaście osób. Czy obejrzenie filmu przez owego kierowcę doprowadziło do jatki w Killeen? Nie możemy mieć co do tego pewności. Wiadomo jednak, że prezentowana w mediach przemoc wywiera przemożny wpływ również na zachowanie się osób dorosłych. Kilka lat temu David Phillips (1983, 1986) dokonał ciekawej analizy zbrodni popełnionych w Stanach Zjednoczonych. Okazało się, żeliczba morderst wzrasta zawsze w tygodniu następującycm po walkach bokserów wagi ciężkiej. Co więcej, im liczniej zgromadzona publiczność, tym wzrost ten jest większy. Najbardziej szokujący jest fakt, że kolor skóry przegrywającego boksera koreluje z kolorem skóry ofiar morderstw, do których później dochodzi. Jeśli w walce ponosi porażkę biały zawodnik, w następnym tygodniu można się spodziewać wzrostu morderstw popełnianych na białych mężczyznach, podczas gdy wskaźnik zabójstw czarnych mężczyzn utrzymuje się na poprzednim poziomie. Odwrotna zależność zachodzi, gdy w walce przegrywa czarny bokser - wtedy zaczyna ginąć więcej czarnych mężczyzn. Dane zebrane przez Phillipsa są wiarygodne, ich spójność jest na tyle duża, że nie mogą być wyłącznie rezultatem zbiegu okoliczności. Nie stanowi to jednak podstawy, aby sformułować wniosek, iż wszyscy ludzie lub określony ich procent dopuszcza się aktów agresji pod wpływem widzianej przemocy. Natomiast stwierdzić można, że takich aktów dopuszczają się niektórzy ludzie i to wystarcza, aby skutki tego były tragiczne.
Znieczulający efekt oglądania przemocy w środkach masowego przekazu. Wiele wskazuje na to, że powtarzający się kontakt z budzącymi grozę zdarzeniami obniża naszą wrażliwość na tego typu sytuacje. Jeden z autorów tej książki - Eliot Aronson podaje następujący przykład z własnego życia: Kilkanaście lat temu przeprowadziłem się na parę miesięcy na Manhattan. Wkrótce po przybyciu wraz z przyjacielem - który jest nowojorczykiem od urodzenia - przechadzałem się Piątą Aleją. Byłem wstrząśnięty widokiem bezdomnych ludzi żyjących w kartonowych pudłach i noszących swój nędzny dobytek w papierowych torbach lub ciągnących go za sobą w zniszczonych wózkach sklepowych. Cały czas podczas naszego spaceru sięgałem do kieszeni i rozdawałem monety tym nieszczęśnikom. Mojego przyjaciela przeraziło to zachowanie. "Będziesz się musiał nauczyć nie zwracać uwagi na tych ludzi" - powiedział. "Nigdy" - odrzekłem oburzony, ale były to faryzeuszowskie słowa. Po kilku tygodniach spostrzegłem, że przechadzam się ulicami Manhattanu, patrząc prosto przed siebie i trzymając ręce z dala od kieszeni. Zadziwiające, tak przywykłem do widoku bezdomnych, że pomimo wszystkich złożonych sobie przedtem obietnic zacząłem ich ignorować.
Czy możliwe jest, że stały kontakt z aktami przemocy poprzez środki masowego przekazu sprawia, że wykazujemy większą tolerancję, stykając się z przejawem autentycznej przemocy? Zebrane dane sugerują, że tak właśnie jest. Victor Cline i jego pomocnicy (1973) w przeprowadzonym eksperymencie dokonali pomiaru wskaźników pobudzenia fizjologicznego w grupie młodych mężczyzn podczas oglądania krwawej i brutalnej walki bokserskiej. Ci z mężczyzn, którzy sporo wolnego czasu spędzali na oglądaniu telewizji, nie reagowali znacząco na prezentowane okrucieństwo. Nie pojawiły się u nich fizjologiczne wskaźniki niepokoju czy podniecenia. Przyglądali się walce z całkowitą obojętnością. Natomiast mężczyźni, którzy oglądali telewizję sporadycznie, odpowiedzieli na pokaz fizjologicznym pobudzeniem. Ujrzane okrucieństwo naprawdę ich poruszyło. Margaret Hanratty Thomas wraz ze współpracownikami (1977) przeprowadziła podobny eksperyment. Pokazała, że oglądanie przemocy może w następstwie osłabić reakcje ludzi w przypadku zetknięcia się z autentyczną agresją. Thomas wyświetlała uczestnikom eksperymentu brutalny film policyjny lub relację z meczu siatkówki. Po projekcji aranżowano sytuację, w której badani stawali się świadkami werbalnej i fizycznej agresji między przedszkolakami. Osoby, które oglądały poprzednio film policyjny, wykazywały słabsze reakcje emocjonalne niż osoby, które widziały mecz siatkówki. Wydaje się, że uprzednie zetknięcie się z aktami przemocy osłabiło ich wrażliwość na inne akty tego typu. Nie okazywali poruszenia w sytuacji, która powinna ich poruszyć. Taka reakcja pełni na pewno funkcje obronne, chroni nas przed przykrymi emocjami. Może jednak sprawić, że okażemy obojętność wobec ofiar przemocy lub zaakceptujemy codzienne przejawy agresji, uznając je za nieodłączny element życia we współczesnym święcie.
Dlaczego przemoc w środkach masowego przekazu modyfikuje naszą gotowość do reagowania agresją? Cztery przyczyny są odpowiedzialne za nasilenie tendencji agresywnych w wyniku kontaktu z przemocą poprzez środki masowego przekazu:
. Jeśli oni mogą to robić, to ja też mogę. Oglądanie bohaterów telewizyjnych zachowujących się agresywnie może osłabić przyjętą przez nas w dzieciństwie normę, nakazującą kontrolowanie impulsów agresywnych.
. Ach, więc tak to się robi! Oglądanie agresywnych działań może dostarczać pomysłów, jak ujawnić własne agresywne odczucia.
. Myślę, że to, co czuję, to właśnie agresja. Oglądanie przemocy sprawia, że lepiej uświadamiamy sobie własną złość i szybciej uruchamiamy działania agresywne. Łatwo możemy posunąć się do przesady, błędnie interpretując zaledwie lekkie poirytowanie jako złość i wyładowując ją w aktach agresji.
. Ale lipa, znowu się tłuką, a co jest na innym kanale? Oglądanie wielu krwawych scen likwiduje nasze przerażenie i wstręt na widok przemocy i zmniejsza współczucie wobec ofiary. Sprawia, że łatwiej nam zaakceptować istnienie przemocy.
Poważnym problemem społecznym w naszym kraju stają się akty przemocy dokonywane przez mężczyzn na kobietach, zwłaszcza rosnąca statystyka gwałtów. Wiadomo, że w 1990 r. zostało zgwałconych około 103 000 Amerykanek. Oznacza to, że częściej niż co pięć minut zdarza się gwałt. Zgodnie z danymi FBI począwszy od lat sześćdziesiątych liczba gwałtów wzrosła czterokrotnie. Oczywiście nie są to dane pełne, rzeczywista liczba gwałtów jest znacznie wyższa, gdyż często kobiety nie zgłaszają przestępstwa, zwłaszcza gdy gwałciciel jest osobą znajomą, a do czynu doszło w czasie randki. Wzrostowi liczby gwałtów w ostatnich dziesięcioleciach towarzyszyła większa dostępność magazynów, filmów i kaset wideo przedstawiających bardzo śmiałe sceny erotyczne. Nie wiadomo, czy to dobrze czy źle, ale w ostatnich latach znacznie wzrosła swoboda obyczajów w naszym społeczeństwie i tolerancja w stosunku do pornografii. Skoro oglądanie przemocy przyczynia się do wzrostu częstotliwości aktów agresji, to może oglądanie pornografii ma związek ze statystyką gwałtów? Chociaż ten punkt widzenia został przyjęty za niepodważalny przez grupę samozwańczych stróżów moralności, to okazuje się jednak błędny. W 1970 r. powołana przy prezydencie Komisja ds. Pornografii ogłosiła po przestudiowaniu dostępnych danych, że ekspozycja materiału o treściach erotycznych nie powoduje wzrostu liczby przestępstw seksualnych, aktów przemocy wobec kobiet i innych przejawów antyspołecznych zachowań. Może pamiętasz omówione w rozdziale 2 postanowienia komisji powołanej w 1985 r. przez Edwina Meese'a? Edwin Meese piastował stanowisko generalnego prokuratora w czasach prezydentury Ronalda Reagana. Zwołał komisję, która obaliła ustalenia wcześniejszego raportu i w swych wnioskach stwierdziła, że pornografia jest czynnikiem warunkującym wzrost liczby przestępstw z użyciem przemocy przeciwko kobietom. Pojawia się pytanie, która komisja miała rację? A może ustalenia obydwu komisji były prawdziwe - to znaczy w ciągu piętnastu lat, dzielących powstanie obydwu raportów, wyszły na jaw nowe fakty, które doprowadziły Komisję Meese'a do odmiennych wniosków? Po gruntownym przestudiowaniu wszystkich dostępnych danych nie sposób dalej utrzymać stanowiska Komisji Meese'a. Wydaje się, że do jego sformułowania przywiodły członków komisji względy polityczne i ideologiczne, a nie rzetelnie zebrany materiał naukowy. Dzisiaj, podobnie jak w 1970 r., skłonni bylibyśmy twierdzić, że pokazywanie scen erotycznych nie prowadzi do żadnych negatywnych efektów ubocznych. Sprawa nie jest jednak zupełnie prosta, gdy w grę wchodzi kombinacja seksu i przemocy. Prezentacja takich scen wywiera bardzo niepożądany wpływ na widza. Neił Malamuth i Edward Donnerstein w ciągu ostatnich paru lat przeprowadzili wiele laboratoryjnych i terenowych badań w celu dokładnego ustalenia skutków pokazywania pornografii połączonej z przemocą. Otrzymane wyniki dowodzą, że prezentacja brutalnej pornografii prowadzi do zwiększenia akceptacji przemocy seksualnej wobec kobiet i stanowi czynnik odpowiedzialny za agresywne zachowania w stosunku do nich (Donnerstein, 1980; Donnerstein, Berkowitz, 1981; Malamuth, 1981, 1986; Malamuth, Briere, 1986). W jednym z eksperymentów (Donnerstein, Berkowitz, 1981) kobieta, pomocnik eksperymentatora, celowo wywoływała u badanych mężczyzn uczucie irytacji i złości. Później uczestnikom wyświetlano jeden z trzech filmów: brutalny pornograficzny film ze sceną gwałtu, zwykły film pornograficzny oraz film bez motywów seksualnych, ale pokazujący przemoc wobec kobiet. Po obejrzeniu filmów zaproponowano badanym mężczyznom udział w nowym eksperymencie, pozornie nie wiążącym się z poprzednim. Miął on dotyczyć problemów uczenia się. Zadanie uczestników polegało na aplikowaniu pomocnicy eksperymentatora wstrząsów elektrycznych za każdym razem, gdy udzielała ona błędnej odpowiedzi. Mężczyźni mogli dowolnie wybierać natężenie prądu (oczywiście cała sytuacja była zaimprowizowana, nikt nie otrzymywał wstrząsów elektrycznych). Okazało się, że badani, którzy poprzednio oglądali brutalny film pornograficzny ze sceną gwałtu, skłonni byli aplikować wstrząsy o najwyższym natężeniu prądu. Najłagodniej z pomocnicą eksperymentatora obeszli się ci, którym wyświetlono zwykły film pornograficzny. Istnieją również wyniki wskazujące na to, że mężczyźni oglądający brutalny gwałt wykazywali tendencję do aplikowania bardzo bolesnych wstrząsów elektrycznych jedynie kobiecie. Gdy na jej miejscu siedział mężczyzna, stosowali oni niższe natężenie prądu. Neił Malamuth (1981) przeprowadził podobny eksperyment, w którym studenci płci męskiej oglądali dwa erotyczne filmy. W jednym pokazywano akt miłosny pary kochanków, a w drugim gwałt. Po prezentacji filmów poproszono mężczyzn o snucie fantazji erotycznych. W fantazjach osób, które oglądały scenę gwałtu, więcej było elementów przemocy niż w fantazjach tych, którzy widzieli scenę miłosną z udziałem pary kochanków. Stwierdzono ponadto, że podobnie jak przy oglądaniu przemocy długotrwały kontakt z brutalnym seksem sprawia, że ludzie wykazują większą gotowość do jego akceptacji i obdarzają mniejszym współczuciem ofiarę przemocy seksualnej (Linz, Donnerstein, Penrod, 1984, 1988; ZilImann, Bryant, 1984). Wspomniana zależność odnosi się zarówno do kobiet, jak i do mężczyzn. Jednak należy podkreślić, że wyniki omówionych eksperymentów wcale nie stanowią potwierdzenia raportu Komisji Meese'a. Wskazują one, że pornograficzne filmy nie wywierają żadnego negatywnego czy niepożądanego wpływu na widza, nawet jeśli kobieta jest w nich tylko obiektem zachowań seksualnych. Niebezpieczne są jedynie filmy stanowiące kombinację seksu z przemocą, szkodliwość ich oddziaływania na potencjalnego widza została dowiedziona.
Każda kara wyrządza szkodę. Każda kara jest złem.
- Jeremy Bentham Principles of Morals and Legislation
Wiele potocznych przekonań dotyczy przeciwdziałania oznakom agresji. Istotne jest, aby przyjrzeć się tym mądrościom ludowym i odnieść je do wyników badań naukowych. Na przykład weźmy pod uwagę stare porzekadło: "Dziateczki rózeczką Duch Święty bić każe". Zgodnie ze sformułowaną w tym przysłowiu radą należałoby swemu dziecku wymierzyć solidnego klapsa, ilekroć będzie przejawiało agresję, zwłaszcza gdyby jej obiektem były młodsze i słabsze dzieci. Powinno to wyeliminować agresywne zachowania dziecka. Zgodnie z takim myśleniem właściwą metodą walki z przestępczością jest wymierzanie kryminalistom surowych kar. Na przykład przedłużenie przebywania w więzieniu do paru dziesięcioleci lub wprowadzenie kary śmierci. Być może jest to świetna recepta na przeciwdziałanie przejawom agresji. Karanie stanowi złożone zjawisko, zwłaszcza gdy jest reakcją na agresję. Z jednej strony, jak łatwo się domyślić, karanie każdego zachowania, włącznie z zachowaniem agresywnym, zmniejsza częstotliwość jego występowania. Z drugiej strony, ponieważ karanie przybiera zwykle formę przemocy, osoba, która próbuje wyeliminować u kogoś oznaki agresji, może zamiast osiągnięcia zamierzonego celu stać się wzorem zachowania agresywnego i stworzyć warunki sprzyjające procesowi modelowania. Wydaje się, że prawidłowość ta dotyczy dzieci. We wcześniejszych paragrafach tego rozdziału zwróciliśmy uwagę, że dzieci posiadające surowych i karzących rodziców, gdy są dorosłe, wykazują agresywne skłonności. W rozdziale 3 omówiliśmy kilka eksperymentów przeprowadzonych w przedszkolu. Wynikało z nich, że groźba surowej kary za ewentualny odwet na rywalu nie zmniejszała znacząco pokusy rewanżu. Natomiast groźba mniejszej kary, na tyle jednak przykrej, że czasowo powstrzymywała agresję, skłaniała dzieci do zweryfikowania własnej umiejętności panowania nad sobą i w ostateczności zmniejszała atrakcyjność działań odwetowych (Aronson, Carismith, 1963; Freedman, 1965). Dzięki pomysłom Davida Olweusa (1991), pracującego w norweskim szkolnictwie, liczba przypadków znęcania się nad słabszymi uczniami w tamtejszych szkołach zmniejszyła się o 50%. Wszystko to dzięki przeszkoleniu nauczycieli i pracowników administracji i, w rezultacie, stosowaniu przez nich rozsądnych i szybkich interwencji. Wyniki badań wskazują, że u dzieci, które nie mają jeszcze rozwiniętego systemu wartości, można wytworzyć niechęć wobec agresji przez stosowanie błyskawicznych i niezbyt dolegliwych kar za przejawy zachowań agresywnych. Co jednak z dorosłymi - zwłaszcza tymi, którzy już wykazują tendencję do stosowania przemocy? W przypadku dorosłych wskazane zależności przedstawiają się nieco inaczej. W większości systemów społecznych surowe kary stosuje się jako środek zapobiegania groźnym przestępstwom. Czy groźba bardzo dolegliwej kary za popełnienie przestępstwa takiego, jak zabójstwo, okaleczenie, napad czy gwałt zmniejsza częstotliwość ich popełniania? Czy ludzie, którzy odczuwają pokusę popełnienia któregoś z tych przestępstw, pomyślą przedtem: "Lepiej zastanowię się jeszcze nad tym, bo jak mnie złapią, to mi się dostanie". Zebrane dane nie pozwalają na wyciągnięcie jednoznacznych wniosków. W warunkach idealnych, stworzonych przez eksperyment laboratoryjny, kara odgrywa rolę środka zapobiegawczego (Bower, Hilgard, 1981). Przez warunki idealne rozumiemy w tym przypadku natychmiastowe i nieuchronne wymierzenie kary. Kara następuje zaraz po dopuszczeniu się aktu przemocy, a szansę jej uniknięcia są znikome. Jednak rzeczywisty świat nie stwarza takich idealnych warunków, zwłaszcza w społeczeństwach o wysokim stopniu organizacji, w których wskaźnik popełnianych przestępstw jest wysoki (tak jak w naszym społeczeństwie). W większości amerykańskich miast prawdopodobieństwo, że osoba dopuszczająca się przestępstwa zostanie aresztowana, oskarżona, skazana i ukarana nie jest zbyt wysokie. Co więcej, biorąc pod uwagę natłok spraw, którymi zajmują się sądy, i ostrożność w podejmowaniu wszelkich decyzji, termin wymierzenia kary budzi duże zastrzeżenia. Kara jest zwykle odraczana na miesiące lub lata. Konsekwencje są takie, że inaczej oddziałuje na człowieka kara wymierzana przez eksperymentatora, a inaczej wyrok zasądzony przez system sprawiedliwości. W tym ostatnim przypadku nie ma ona takiej wartości prewencyjnej. Powyższe przypuszczenia znajdują potwierdzenie w społecznych faktach. Groźba surowej kary nie zapobiega popełnianiu przestępstw. Na przykład w krajach, które powróciły do stosowania kary śmierci, stosunek liczby przestępstw do liczby mieszkańców nie przybiera niższej wartości niż w krajach, w których nie wymierza się kary śmierci. W przypadku USA w stanach, które zdecydowały się na zniesienie kary śmierci, nie doszło do przewidywanego przez grupę ekspertów wzrostu wskaźnika popełnianych groźnych przestępstw (Archer, Gartner, 1984; Nathanson, 1987). W podobnym duchu Ruth Peterson i William Bailey (1988) gruntownie zbadali ten okres w historii Stanów Zjednoczonych, kiedy to wychodząc od stwierdzenia Sądu Najwyższego, uznającego karę śmierci za przejaw nie licującego z systemem sprawiedliwości okrucieństwa, jej wykonywanie zostało zawieszone. Gdy w 1976 r. powrócono do stosowania kary śmierci, nie odnotowano spadku liczby popełnianych morderstw. Reprezentatywny zbiór danych, pozwalający porównać Stany Zjednoczone z innymi krajami, przedstawiono na rycinie 12.4. Należy stwierdzić, że kara o średnim stopniu dolegliwości, wymierzana jednak konsekwentnie, zapobiega dokonywaniu aktów przemocy przez osoby dorosłe. Weźmy pod uwagę poważny problem społeczny naszych czasów, jakim jest znęcanie się mężów nad żonami. Policja tradycyjnie wykazuje niechęć do interwencji w przypadku kłótni rodzinnych. W przeszłości, gdy doszło już do ingerencji policji, zwykle awanturujący się mąż nie zostawał aresztowany. Funkcjonariusze albo udzielali mu ostrzeżenia, albo nakazywali opuszczenie domu na parę godzin i uspokojenie się.
RYCINA 12.4. Ameryka prowadzi. Wskaźnik zabójstw dokonanych w USA jest znacznie wyższy niż analogiczny wskaźnik w innych uprzemysłowionych krajach (zaczerpnięto z: Archer, Gartner, 1984)
Na ile efektywna jest taka interwencja? Czy aresztowanie maltretującego swoją żonę męża byłoby bardziej skuteczne? Aby ostatecznie ustalić fakty, Departament Policji stanu Minneapolis zainicjował przeprowadzenie prostego eksperymentu (Sherman, Berk, 1984). Funkcjonariusze policji wzywani do rodzinnych awantur w sposób losowy wybierali jedną z trzech strategii interwencji: udzielali mężowi ostrzeżenia na miejscu, nakazywali mu opuszczenie domu na osiem godzin lub dokonywali aresztowania. Następnie przez sześć miesięcy starannie analizowano wszystkie nadchodzące raporty policyjne. Okazało się, że podczas tych sześciu miesięcy awantury rozpoczynało ponownie 19% mężczyzn, którzy zostali upomnień! na miejscu, 24% z tych, którzy opuścili dom na jakiś czas, i tylko 10% mężów, którzy jedną lub dwie noce spędzili w policyjnym areszcie. Uzyskane wyniki wskazują, że zobligowanie policji do traktowania awantur rodzinnych z całą powagą i aresztowanie ich sprawcy w dużym stopniu zapobiega rodzinnej przemocy. Departament Policji stanu Minneapolis po zapoznaniu się z tymi wynikami wprowadził zmiany w sposobie postępowania policjantów podczas interwencji w przypadkach awantur rodzinnych. Wyniki te, zwłaszcza że zostały potwierdzone badaniami przeprowadzonymi przez Langera (1986) i Shermana (1992), wzbudziły zainteresowanie w całym kraju.
Po raz pierwszy poczułam coś jak smak zemsty; wydawała się spijaniem aromatycznego wina, gorącego i pełnego smaku; jednak pozostawiła po sobie metaliczny smak i osad korozji, jakby mnie otruto.
- Charlotte Bronte Dziwne losy Jane Eyre, 1847
katharsis: pojęcie określające zjawisko uwalniania nagromadzonej agresywnej energii poprzez wysiłek fizyczny, obserwację zachowań agresywnych innych ludzi lub dopuszczenie się samemu czynu noszącego znamiona agresji. Takie "wypuszczenie pary" obniża prawdopodobieństwo podjęcia agresywnych działań w przyszłości
Istnieje rozpowszechnione przekonanie, że sposobem rozładowania własnej agresji jest dokonanie czynu noszącego znamiona agresji. "Wyrzuć to z siebie" - tak brzmiała rada powtarzana przez wiele lat. Jeśli czujesz złość, nie próbuj tego ignorować, ale krzycz, płacz, przeklinaj, rzucaj porcelaną o ścianę. W ten sposób pozbędziesz się negatywnych odczuć i nie będą one podlegać kumulacji, przemieniając się w siłę, która może wyrwać się spod kontroli. Do tego sprowadzała się filozofia takiego myślenia. Wywodzi się ono z uproszczenia psychoanalitycznej koncepcji zjawiska katharsis (Freud, 1933; Dollard, 1939) i przełożenia jej na język potoczny. Jak już wcześniej wspominaliśmy, Freud propagował tzw. hydrauliczną teorię agresji. Zgodnie z nią, jeśli człowiek nie będzie miał możliwości ekspresji swej agresji w możliwie mało szkodliwy sposób, to jego agresywna energia zostanie zablokowana, ulegnie kumulacji i ujawni się bądź w postaci aktu ekstremalnej przemocy, bądź symptomów choroby psychicznej. Istnieją dane świadczące o tym, że blokowanie uczuć może prowadzić do choroby (Pennebaker, 1990), jednak nie oznacza to wcale, że ujawnienie tych uczuć w sposób niezróżnicowany jest wskazane i służy naszemu zdrowiu. Freud był wielkim myślicielem, jednak w swych radach stosował nadmierne uproszczenia. Wszakże gdy teoria Freuda stała się elementem kultury masowej, przybrała formę rzekomo udowodnionych faktów i zależności. W ten sposób koncepcja katharsis trafiła do kącika porad dla czytelników gazet i skłoniła redaktorkę takiej kolumny, Ann Landers (1969), do sformułowania przesłania, że "należy uczyć młodzież uwalniać złość". Daje to nadzieję, że rozładowanie napięcia nie tylko polepszy ludziom samopoczucie, ale także pozbawi ich ochoty do dokonywania dalszych aktów przemocy.
Pozornie wydaje się, że tak jest. Wynika to z naszego własnego doświadczenia. Gdy damy upust naszym uczuciom, zwłaszcza w momentach frustracji lub złości (przeklinając, krzycząc lub nawet uderzając kogoś), to nasze napięcie spada. Jednak, czy pojedyncza reakcja agresywna zmniejsza prawdopodobieństwo pojawienia się następnych aktów agresji? Nim spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie, zastanówmy się nad potencjalnymi sposobami rozładowania nagromadzonej agresywnej energii. Aby się jej pozbyć, można: a) uczestniczyć w fizycznych formach aktywności (np. w grach z elementami rywalizacji); b) przyglądać się innym ludziom biorącym udział w owych grach i wyładowywać swoją agresywną energię w sposób zastępczy; c) podejmować bezpośrednie działania agresywne (np. uderzając inną osobę, raniąc ją, wpędzając ją w kłopoty lub przypisując jej negatywne cechy). Weźmy pod uwagę metodę pierwszą, czyli angażowanie się w społecznie akceptowane formy agresywnych zachowań w postaci rywalizacji sportowej. Rozpowszechniona jest, również wśród psychologów, wiara w efektywność tego sposobu rozładowywania agresji. Nawet znany terapeuta, założyciel świetnej kliniki nazwanej jego imieniem, William Menninger (1948) powiedział, że "gry sportowe stwarzają niepowtarzalną okazję do ujawnienia się instynktu agresji". W rzeczywistości eksperyment terenowy przeprowadzony przez Arthura Pattersona (1974) dostarcza danych, które podważają przytoczony punkt widzenia. Wspomniany badacz oceniał nasilenie wrogości wśród członków studenckiego klubu piłkarskiego, tydzień przed i tydzień po zakończeniu sezonu piłkarskiego. Jak wiadomo, mecz piłki nożnej stwarza zawodnikom okazję do fizycznego wysiłku i ujawnienia zachowań agresywnych. Powinien więc zgodnie z takimi poglądami służyć rozładowaniu napięcia wywołanego tłumieniem agresji i prowadzić do zaniku wrogich postaw. Zamiast oczekiwanych rezultatów okazało się, że rozegrane w czasie sezonu mecze przyniosły znaczne nasilenie uczuć wrogości u badanych zawodników. Również w eksperymencie Warrena Johnsona (1970), w którym brali udział ciężarowcy, nie uzyskano wyników potwierdzających koncepcję katharsis. Nie wynika z tego, że ludzie nie czerpią przyjemności z udziału w grach sportowych. Wręcz przeciwnie, gry takie dostarczają satysfakcji. Jednak nie stanowią one sposobu na pozbycie się agresywnych skłonności. Jeśli mają jakikolwiek wpływ na agresję, to raczej ją nasilają. Zastanówmy się teraz, jak oddziałuje na ludzi przyglądanie się sportowej rywalizacji. Być może jest to właściwy sposób wyładowania agresji. Gordon Russell (1983), kanadyjski psycholog zajmujący się sportem, badał nasilenie wrogości u widzów podczas szczególnie brutalnego meczu hokejowego. Okazało się, że w miarę rozwoju akcji na tafli lodowej wrogość obserwatorów stopniowo narastała, aż osiągnęła pod koniec meczu wyjątkowo wysoki poziom, który nawet kilkanaście godzin po zakończeniu gry nie powrócił do stanu wyjściowego. Podobne rezultaty przyniosły badania przeprowadzone wśród kibiców meczu piłki nożnej oraz zawodów zapaśniczych (Anns, Russell, Sandiiands, 1979; Goidstein, Arms, 1971). Ostatecznie można stwierdzić, że zarówno uczestnictwo, jak i kibicowanie rywalizacji sportowej nasila agresywne zachowania. Pozostał jeszcze trzeci potencjalny sposób rozładowania agresji, czyli skierowanie jej bezpośrednio przeciwko źródłu negatywnych uczuć. Czy redukuje to potrzebę dalszego agresywnego zachowania? Wyniki większości eksperymentów dostarczyły odpowiedzi negatywnej (Geen, Ouanty, 1977), a nawet wykazały istnienie odwrotnej zależności. Dokonanie czynu o znamionach agresji zwiększa skłonność do dokonywania podobnych czynów w przyszłości. W jednym z eksperymentów badających ten problem, zorganizowanym przez Russella Geena i jego współpracowników (1975), brali udział studenci. Każdemu uczestnikowi przydzielono osobę, z którą miał stanowić parę. Byli to pomocnicy eksperymentatora, ale studenci wierzyli, że są to inni, tacy jak oni badani. Pomocnicy mieli za zadanie zdenerwować studentów. W czasie dyskusji dotyczącej różnych zagadnień mogli aplikować swym współpartnerom wstrząsy elektryczne, ilekroć nie zgadzali się z ich opiniami. Wydaje się, że takie działanie wystarcza do wzbudzenia złości. Była to pierwsza część eksperymentu. W drugiej części, dotyczącej rzekomo wpływu kar na proces uczenia się, prawdziwy uczestnik oraz pomocnik eksperymentatora zamieniali się rolami. Student stawał się nauczycielem, który miał wyłapywać wszystkie błędy popełnione przez swego ucznia, czyli pomocnika eksperymentatora. Uczestników eksperymentu podzielono na tym etapie na dwie grupy. Studenci, którzy znaleźli się w pierwszej grupie, mieli po prostu zapisywać wszystkie błędy popełnione przez swego współpartnera. Studenci należący do drugiej grupy mieli karać go wstrząsami elektrycznymi przy każdej zauważonej pomyłce. W trzecim etapie eksperymentu wszystkim bez wyjątku studentom stworzono okazję aplikowania wstrząsów swym współpartnerom. Zgodnie z koncepcją katharsis należałoby oczekiwać, że studenci, którym już w drugim etapie eksperymentu stworzono okazję do karania współpartnera, w trzecim etapie powinni wymierzać mu mniej bodźców o słabszym natężeniu prądu. Te oczekiwania się nie sprawdziły, a stało się wręcz odwrotnie. Studenci, którzy wcześniej mieli okazję wymierzać wstrząsy, w trzecim etapie wykazywali większą skłonność do aplikowania współpartnerowi następnych impulsów. Występowanie opisanego fenomenu nie ogranicza się do warunków laboratoryjnych, pojawia się on także w realnym świecie. Werbalna agresja, raz wyrażona, zwiększa prawdopodobieństwo podjęcia następnych ataków. W jednym z eksperymentów terenowych kilkunastu zwolnionym z pracy technikom stworzono możliwość werbalnego okazania niezadowolenia byłym szefom. Następnie poproszono ich o dokonanie opisu swoich eks-szefów. Okazało się, że bardziej negatywny opis stworzyli ci, którzy przedtem głośno wyrazili swoją negatywną ocenę opisywanej osoby (Ebbesen, Duncan, Konecni, 1975).
Zgromadzone dane nie dają podstaw do utrzymania koncepcji katharsis. Pozornie wydaje się ona słuszna: przecież, jeśli jakaś osoba rozzłości nas, to okazanie jej naszych wrogich uczuć sprawia, że pozbywamy się napięcia i odzyskujemy dobre samopoczucie. Chodzi jednak o to, aby nie mylić dobrego samopoczucia z redukcją wrogości. W przypadku człowieka agresja zależy nie tylko od tego, co on czuje, ale także od tego, co myśli. Spróbuj wyobrazić sobie siebie na miejscu uczestników opisanych eksperymentów. Zaaplikowanie wstrząsów drugiej osobie lub okazanie swej złości szefowi sprawia, że uczynienie tego po raz drugi jest już łatwiejsze. Raz wyrażona agresja znosi nasze opory przed działaniami mającymi znamiona agresji. W pewnym sensie sprawia, że działania takie nabierają oficjalnego statusu. Zaatakowanie drugiej osoby staje się dzięki temu znacznie łatwiejsze. Jednak najważniejszym odkryciem, które przyniosły badania nad tymi zagadnieniami, było stwierdzenie, że dopuszczenie się aktu otwartej agresji względem jakiejś osoby zmienia nasz stosunek wobec tej osoby. Zaczynamy wykazywać wobec niej negatywne nastawienie, co dodatkowo zwiększa w przyszłości szansę użycia w stosunku do niej przemocy. Czy to ci się z czymś kojarzy? Jeśli tak, to masz rację. W rozdziale 3 doszliśmy do wniosku, że krzywda wyrządzona drugiej osobie uruchamia procesy poznawcze, których celem jest usprawiedliwienie wyrządzonego tej osobie zła. Kiedy ranisz innego człowieka, doświadczasz dysonansu poznawczego. Stwierdzenie "Skrzywdziłem Charliego" stoi w sprzeczności ze stwierdzeniem "Jestem życzliwą i rozsądną osobą". Skutecznym sposobem redukcji powstałego dysonansu jest przekonanie samego siebie, że twoje zachowanie nie było wcale tak nieuzasadnione i niegodne człowieka takiego jak ty. Wystarczy, że delikatnie pominiesz zalety Charliego, a położysz nacisk na jego wady. W końcu dojdziesz do wniosku, że Charlie jest na tyle wstrętną osobą, że zasługiwał na to, co go z twojej strony spotkało. Opisana prawidłowość występuje zwłaszcza wtedy, gdy dopuściliśmy się agresji wobec osoby zupełnie niewinnej. Przypomnijmy sobie eksperyment Davida Glassa (1964) oraz Keitha Davisa i Edwarda E. Jonesa (1960) opisany szczegółowo w rozdziale 3. Jego uczestnicy zadawali psychiczny i fizyczny ból osobom, które nic im złego nie zrobiły. Efektem tego była późniejsza deprecjacja skrzywdzonych osób. Uczestnicy eksperymentu wyrażali opinie, że osoby, którym zadały ból, nie były zbyt sympatyczne i zasłużyły sobie na takie traktowanie. Takie postępowanie pozwala zredukować powstały dysonans, ale jednocześnie sprzyja dalszemu przejawianiu agresji. Kiedy obniżenie czyjejś wartości okazuje się skutecznym narzędziem usprawiedliwienia swego działania, łatwiejsze staje się krzywdzenie innych. Jak wygląda sytuacja, gdy nasza ofiara nie jest moralnie nieskazitelna? Wyobraź sobie na przykład, że zrobiła ona coś, co było dla ciebie irytujące lub niepokojące i właściwie zasłużyła sobie na twój odwet. W takim przypadku sytuacja jest bardziej złożona, a jednocześnie bardziej interesująca. Michael Kahn (1966) przeprowadził kilkanaście lat temu eksperyment poświęcony temu zagadnieniu. W jego trakcie pomocnik eksperymentatora udawał pielęgniarza, który dokonywał na studentach pomiarów pewnych wskaźników fizjologicznych. Czynił przy tym nieprzyjemne i nieuprzejme uwagi wobec osób, którymi się zajmował. Następnie podzielono studentów na dwie grupy. Osoby, które znalazły się w pierwszej grupie, mogły wyrazić swoją złość i gniew na pielęgniarza. Mogły opowiedzieć o jego zachowaniu przełożonemu personelu pielęgniarskiego, przy czym stworzono pozory, że z powodu ich skargi pielęgniarz dostanie reprymendę lub nawet zostanie zwolniony z pracy. Studenci z drugiej grupy nie mieli okazji wyrażenia swego gniewu z powodu niestosownego zachowania pielęgniarza. Okazało się, że badani, którym umożliwiono wyrażenie negatywnych uczuć wobec osoby pielęgniarza, w konsekwencji żywiły w stosunku do niego więcej wrogości niż osoby, które musiały kontrolować swoją agresję. Innymi słowy, ekspresja agresji nie hamuje tendencji agresywnych. Wręcz odwrotnie, sprzyja ich wzrostowi, nawet jeśli celem ataku nie jest człowiek bez zarzutu. Otrzymane wyniki sugerują, że ludzie sprowokowani do złości często rewanżują się "z nawiązką", ich zemsta jest nieadekwatna w stosunku do czynu winowajcy. Pokazał to również wyżej omówiony eksperyment: czy rzeczywiście pielęgniarz za swoje niestosowne uwagi powinien zostać zwolniony z pracy? Zarówno skrzywdzenie niewinnej osoby, jak i "rewanż z nawiązką" wywołują podobne uczucie dysonansu. Oznacza to, że jeśli nasz odwet jest nieproporcjonalnie wysoki w stosunku do wyrządzonej nam przykrości, to musi on zostać usprawiedliwiony przez dewaluację obiektu zemsty. Jeśli sugerowane zależności rzeczywiście zachodzą, to mogą one wyjaśniać zjawiska obserwowane w przypadku wybuchu wojny między dwoma narodami. Stwierdzono mianowicie, że obywatele zwycięskiego państwa wyrażają znikomą dozę współczucia wobec niewinnych ofiar wojny po stronie nieprzyjaciela. Przypomnijmy sobie drugą wojnę światową. W ostatnich jej dniach Amerykanie zrzucili bombę atomową na Hiroszimę i Nagasaki. Skutkiem jej wybuchu była śmierć ponad 100 000 osób cywilnych, w tym wiele dzieci, oraz niezliczone przypadki chorób wywołanych szkodliwym promieniowaniem. Niedługo po zrzuceniu bomby atomowej przeprowadzono wśród Amerykanów sondaż. Otrzymane wyniki były szokujące. Mniej niż 5% ankietowanych wyraziło opinię, że Ameryka nie powinna była użyć broni atomowej, podczas gdy 23% stwierdziło, że należało zrzucić jeszcze więcej bomb na Japonię przed stworzeniem jej okazji do poddania się. Dlaczego tak wielu Amerykanów domagało się śmierci niewinnych ludzi? Nasza hipoteza brzmi następująco. W czasie trwania działań wojennych znaczny odsetek obywateli Stanów Zjednoczonych przyjął postawę wrogości i lekceważenia wobec Japończyków. Sprawiła ona, że zadawanie im cierpienia, a nawet zabijanie stawało się łatwe do zaakceptowania. Przy tym w im większym stopniu Amerykanie stawali się przyczyną nieszczęść Japończyków, tym bardziej negatywny mieli do nich stosunek. Wywołało to spiralę agresji i usprawiedliwiania agresji, która doprowadziła do punktu, w którym część Amerykanów nie chciała zakończenia wojny, aby móc dalej gnębić naród japoński. Czy wydaje ci się, że było to tak dawno, iż brzmi prawie jak opowieść o starożytnym świecie? Przypomnij więc sobie, że w obecnym dziesięcioleciu USA stoczyły wojnę z Irakiem, odnosząc szybkie i oszałamiające zwycięstwo. W wojnie tej, w której siły obu stron były bardzo nieproporcjonalne, Stany Zjednoczone poniosły nieliczne ofiary, podczas gdy Irak stracił dziesiątki tysięcy ludzi, w tym śmierć poniosło także wielu cywilów. Większość Amerykanów z radością i dumą przyjęła wieść o zwycięstwie, uczczono je paradami, defiladami i festynami. Nastąpił również gwałtowny wzrost popularności ówczesnego prezydenta. Zwróć uwagę na to, że nie podajemy w wątpliwość celowości tej wojny. Naszym jedynym zamierzeniem jest postawienie pytania, jak wielu Amerykanów chociaż przez chwilę zdobyło się na refleksję i doświadczyło smutku lub żalu z powodu poległych w tej wojnie niewinnych irackich cywilów? Jak myślisz, ilu? Sondaże wykazały znikome współczucie dla ofiar tej wojny po stronie nieprzyjaciela. Czy wynika z tego, że Amerykanie są szczególnie okrutnym i niewrażliwym narodem? Tak chyba nie jest. Posiadasz już wystarczający zasób wiedzy, aby wyjaśnić opisane zjawisko.
RYCINA 12.5. Wpływ wojny na sytuację w krajach zaangażowanych i niezaangażowanych w działania wojenne. Po zakończeniu wojny w państwach, które brały w niej bezpośredni udział, obserwuje się wzrost wskaźnika przestępstw dokonywanych z użyciem przemocy. Jak wyjaśniłbyś to zjawisko? (zaczerpnięto z: Archer, Gartner, 1976)
Z sytuacją wojny związany jest jeszcze jeden fenomen. Okazuje się, że jej efekty nie ograniczają się tylko do wzrostu wrogości ukierunkowanej ściśle na nieprzyjaciela. W czasie wojny nawet obywatele nie zaangażowani bezpośrednio w działania wykazują ogólny wzrost tendencji do działań agresywnych, a obiektem tych działań stają się zarówno obywatele własnego, jak i wrogiego państwa. Dane Archer i Rosemary Gartner (1976, 1984) zebrały dane o przestępstwach dokonanych w 110 krajach od 1900 r. (patrz ryć. 12.5). Wskazują, że w krajach, które angażowały się w działania wojenne, obserwowano po ich zakończeniu znaczący wzrost wskaźników przestępczości w porównaniu z innymi krajami. Nie powinno to budzić zdziwienia - dane te są zgodne z tym, co powiedzieliśmy o społecznych uwarunkowaniach agresji. W pewnym sensie sytuacja wojny jest analogiczna do sytuacji oglądania szczególnie krwawego, brutalnego i obfitującego w sceny przemocy filmu. Tak jak stykanie się z agresją za pośrednictwem ekranu telewizyjnego, tak też udział w wojnie powoduje: a) zniesienie oporu obywateli przed dokonywaniem aktów agresji; b) wyzwolenie procesu naśladowania zachowań agresywnych; c) zwiększenie dostępności reakcji agresywnych; d) osłabienie wrażliwości na okrucieństwo, co zmniejsza współczucie wobec ofiar agresji.Ponadto udział w wojnie sankcjonuje przemoc jako metodę rozwiązywania trudnych problemów.
Rozładowanie a samoświadomość. Jeśli stosowanie przemocy prowadzi do usprawiedliwiania i do nowych aktów przemocy, to jak można poradzić sobie z narastającym uczuciem gniewu? Czy najlepszym rozwiązaniem jest tłumienie tego uczucia? Zygmunt Freud i Ann Landers mieli po części rację zakładając, że nie ujawniona złość może mieć negatywne skutki dla jednostki. Jak wspominaliśmy poprzednio, ostatnie badania dowodzą, że tłumienie silnych emocji może być źródłem fizycznych chorób i dolegliwości (Pennebaker, 1990). Zatem negatywne efekty przynosi zarówno nieujawnianie uczuć, jak i ich swobodna ekspresja. Jak wobec tego powinniśmy postępować, co robić z naszymi uczuciami? Problem ten nie jest tak trudny, jak się wydaje. Trzeba zdać sobie sprawę, że istnieje zasadnicza różnica między doświadczaniem uczucia gniewu a wyrażeniem go poprzez przemoc i akty niszczycielskie. Ujawnianie gniewu w odpowiedni sposób, we właściwych okolicznościach, jest zjawiskiem normalnym, nie przynoszącym żadnych niepożądanych następstw. Istnieją formy wyrażania gniewu, nie wiążące się ze stosowaniem przemocy. Jedną z nich jest jasne zakomunikowanie otoczeniu, że jesteś zły i podanie przyczyn twojego złego samopoczucia. Przyznanie się do własnej złości łagodzi doświadczane napięcie i poprawia samopoczucie. Jednocześnie nie uruchamia procesów poznawczych służących dewaluacji obiektu agresji, gdyż nie krzywdząc drugiej osoby, nie musimy usprawiedliwiać swojego zachowania. Co więcej, otwarte, jasne i pozbawione pretensji powiedzenie o doświadczanych negatywnych uczuciach umacnia wzajemne zrozumienie i sprzyja nawiązaniu bliskiej więzi między przyjaciółmi i znajomymi. Czy to rozwiązanie nie wydaje się zbyt proste? Okazuje się, że przyznanie się do gniewu przynosi więcej korzyści niż krzyki, przekleństwa, tłuczenie porcelany lub cierpienie w milczeniu i robienie dobrej miny do złej gry. Prawdopodobnie najlepszym wyjściem jest powiadomienie o odczuwanej złości tej osoby, która ją wywołała, jednak określone korzyści może także dać podzielenie się swoimi negatywnymi uczuciami z kimś innym. Chociaż James Pennebaker nie zajmował się bezpośrednio problemem agresji, odkrył jednak zależność, która do uczuć agresji także może się odnosić. Stwierdził on mianowicie, że w przypadku doświadczania stresu emocjonalnego pomocne jest podzielenie się własnymi uczuciami z drugą osobą. W wymyślonym przez niego eksperymencie badani doświadczali różnych traumatycznych wydarzeń. Po sześciu miesiącach lepiej się czuli i przejawiali mniej somatycznych dolegliwości ci, którym w trakcie eksperymentu pozwolono opowiadać innym osobom o okolicznościach owych zdarzeń i towarzyszących tym zdarzeniom uczuciach. Więcej negatywnych skutków stresu w postaci złego samopoczucia i dolegliwości fizycznych doświadczali ci, którzy cierpieli w milczeniu lub ci, którzy relacjonowali co prawda innym przebieg przykrych wydarzeń, ale nie mogli dzielić się z nimi własnymi uczuciami. Pennebaker sądzi, że efekty pozytywne, jakie przynosi "zwierzenie się", związane są nie tylko z wyładowaniem emocjonalnym, ale także ze zdobywaniem samoświadomości i wglądu we własne procesy psychiczne. Eksperyment przeprowadzony przez Leonarda Berkowitza i Bartholmeu Troccolego (1990) potwierdza opinię Pennebakera. W jego trakcie młode kobiety przysłuchiwały się rozmowie między kandydatką do podjęcia pewnej pracy a specjalistą dokonującym naboru pracowników. Połowa z badanych kobiet musiała słuchać wywiadu, trzymając rękę wyciągniętą przed siebie, co było pozycją bardzo niewygodną, sprawiającą lekki ból. Natomiast druga połowa kobiet w tym czasie wygodnie trzymała rękę na stole. W obydwu przypadkach niektóre z kobiet proszono o dzielenie się doświadczanymi uczuciami w czasie, gdy przysłuchiwały się przeprowadzanemu wywiadowi. Oczekiwano, że wyrażenie własnych uczuć pomoże im uświadomić sobie odczuwany dyskomfort i zyskać wgląd we własne procesy psychiczne. Rezultaty okazały się zadziwiające. Badane, które doświadczyły bólu i niewygody i nie mogły nikomu o tym powiedzieć, kierowały swoje negatywne uczucia ku kandydatce ubiegającej się o pracę. Przy tym im bardziej przykre było dla nich trzymanie ręki wyciągniętej przed siebie, tym bardziej negatywny stosunek przejawiały względem kobiety, z którą przeprowadzano wywiad. Natomiast grupa badanych kobiet, którą poproszono o składanie relacji z tego, co czują, nie była niesprawiedliwa wobec kandydatki ubiegającej się o pracę.
Przeprosiny jako sposób na rozładowanie gniewu. Skutecznym sposobem przeciwdziałania reakcjom agresywnym drugiej osoby jest podjęcie działań ukierunkowanych na likwidację jej złości i irytacji. Stwierdziliśmy poprzednio, że frustracja nie prowadzi do agresji, jeśli osoba jej doświadczająca jest przekonana, że człowiek, który uniemożliwił jej osiągnięcie zamierzonego celu, nie miał złych intencji. Wynika z tego, że skutecznie przeciwdziałać czyjejś agresji może osoba, która przyczyniła się do jej frustracji. Wystarczy, że poczuje się odpowiedzialna za swoje działania, przeprosi i obieca, że dana sytuacja więcej się nie powtórzy. Załóżmy, że umówiłeś się ze swoją przyjaciółką, iż przyjedziesz po nią samochodem o 19.30, aby zabrać ją na koncert, który planowo zaczyna się o 20.00. W koncercie ma wystąpić jej ulubiony solistą i wiesz, że marzyła o tym wieczorze, a teraz podekscytowana oczekuje na ciebie. Wyjeżdżasz z domu nieco spóźniony, a po paru minutach jazdy spostrzegasz, że "złapałeś gumę". Wymiana koła zabiera ci tyle czasu, że w chwili, gdy docierasz do domu przyjaciółki, koncert trwa już od dwudziestu minut. Wyobraź sobie, jak może zareagować twoja przyjaciółka w dwóch odmiennych sytuacjach: a) wchodzisz pewnym krokiem, uśmiechnięty i mówisz: "Wiesz, to na pewno nie był ciekawy koncert. Nie przejmuj się tym tak bardzo; w końcu nic wielkiego się nie stało. No, gdzie podziało się twoje poczucie humoru?"; b) wchodzisz z wyrazem smutku i boleści na twarzy, pokazujesz brudne od smaru ręce i mówisz, że wyjechałeś z domu o czasie, ale złapałeś gumę. Szczerze przepraszasz i przyrzekasz, że wynagrodzisz jej stracony koncert. Przypuszczam, że twoja przyjaciółka miałaby chęć agresywnego wyładowania raczej w pierwszej niż w drugiej sytuacji. Takie założenie znajduje potwierdzenie w kilkunastu przeprowadzonych eksperymentach (Baron, 1988,1990; Weiner, Amirkhan, Folkes, Yerette, 1987). Eksperyment opracowany przez Ohbuchiego, Kamedę i Agariego (1989) stanowi typowy przykład badania tej problematyki. W tym badaniu studenci z powodu błędów popełnionych przez prezentującego instrukcję i udzielającego wyjaśnień asystenta eksperymentatora osiągali słabe wyniki w złożonym i trudnym zadaniu. Następnie podzielono badanych na trzy grupy. W każdej grupie asystent postępował według innego wariantu: przepraszał publicznie za popełnione błędy, przepraszał każdego studenta oddzielnie oraz nie wyrażał żadnej skruchy. Sytuację skomplikowano dodatkowo, wprowadzając osobę samego eksperymentatora. Niektórym studentom z ostatniej grupy (która nie otrzymała żadnych przeprosin od asystenta) tłumaczył, że podejrzewa istnienie pewnego błędu w samej formule zadania, co obciąża jego samego za ich słabe wyniki. Rezultaty eksperymentu nie budziły żadnych wątpliwości. Studenci przejawiali bardziej pozytywny stosunek wobec asystenta i byli mniej skłonni do okazywania mu agresji, jeśli spotkali się z jego strony z przeprosinami. Zależność ta w niewielkim stopniu była modyfikowana przez zachowanie eksperymentatora, który swymi wyjaśnieniami likwidował poczucie porażki. Nieistotny okazał się także sposób przeprosin - publiczny lub w zaciszu gabinetu. Okazało się, że każde przeprosiny, w których winowajca bierze na siebie odpowiedzialność za zaistniałą sytuację, skutecznie przeciwdziałają agresji. Jeden z autorów tej książki, Elliot Aronson, zastanawiał się kiedyś nad pomysłem wyposażenia samochodów w specjalną sygnalizację umożliwiającą kierowcom wzajemne przeprosiny. Jak wielki postęp w łagodzeniu obyczajów panujących na drogach mógłby zostać dzięki temu osiągnięty! Wyobraź sobie taką scenę. Zatrzymujesz się przed znakiem stop, a po chwili, gdy ruszasz, uświadamiasz sobie, że złamałeś przepisy i wymusiłeś pierwszeństwo. Niestety jest już za późno, abyś mógł naprawić swój błąd. Jaki przewidujesz dalszy rozwój wydarzeń? W większości przypadków kierowca, któremu zajechałeś drogę, zacząłby z wściekłością trąbić klaksonem lub pokazałby ci ten, prawie międzynarodowy, gest gniewu i lekceważenia, którym jest skierowanie ku górze środkowego palca. Ponieważ nikt nie lubi być obrażany, poczułbyś z pewnością pokusę, aby mu odtrąbić. Tym samym zostałaby uruchomiona narastająca spirala gniewu i agresji i sytuacja dla obu stron stałaby się bardzo nieprzyjemna. Jednak takiemu rozwojowi wypadków można by zapobiec, gdyby każdy samochód oprócz klaksonu (powszechnie służącego jako instrument wyrażania własnej złości) posiadał "sygnalizację przepraszającą". Mógłby to być, na przykład, specjalny przycisk, po którego naciśnięciu z maski samochodu wyskakiwałaby chorągiewka z napisem "Przepraszam, nie chciałem". W opisanej sytuacji w chwili, gdy zdałeś sobie sprawę, że złamałeś przepisy, mógłbyś posłużyć się "przepraszającą sygnalizacją" i zapobiec powstaniu zamkniętego koła agresji i kontra gresji.
Modelowanie nieagresywnego zachowania. Stwierdziliśmy, że jeśli dzieci obserwują stosowanie przemocy wobec innych dzieci lub lalek, to gdy w przyszłości znajdą się w podobnej sytuacji, będą przejawiały skłonność do reakcji agresywnych. Spróbujmy odwrócić sytuację. Co się stanie, jeśli przedstawimy dziecku odmienny wzór zachowania, jeśli pokażemy mu ludzi, którzy pomimo prowokacji są racjonalni, uprzejmi i zachowują kontrolę nad swymi reakcjami? Poświęcono temu problemowi kilkanaście eksperymentów (Baron, 1972; Donnerstein, Donnerstein, 1976). Przebiegały one według następującego schematu. Najpierw dzieci uczestniczące w eksperymencie przyglądały się swym rówieśnikom, którzy w sytuacji mogącej wzbudzać złość i irytację potrafili hamować reakcje agresji. Następnie dzieci te prowokowano do przejawiania zachowań agresywnych. Okazało się, że dzieci, którym uprzednio udostępniono wzór zachowania nieagresywnego, w sytuacji prowokacji o wiele rzadziej niż dzieci, którym takiego wzoru nie udostępniono, reagowały agresją.
Trening umiejętności komunikacyjnych i strategii rozwiązywania problemów. Nie można przejść przez życie, a w pewnych okolicznościach trudno nawet przeżyć jeden dzień, nie doświadczając frustracji, irytacji, gniewu i nie stając się uczestnikiem konfliktów. Stwierdziliśmy, że odczuwanie złości jest normalnym zjawiskiem, które stanowi nieodłączny atrybut człowieczeństwa. Problemem jest natomiast przejawianie agresji poprzez przemoc. Nie rodzimy się wyposażeni w wiedzę o tym, jak ujawnić rodzący się w nas gniew i irytację w sposób konstruktywny, nie przynoszący niepożądanych skutków i nie odwołujący się do przemocy. Naturalną konsekwencją odczuwania złości - jak zauważyliśmy - wydaje się jej wybuch. Hans Toch (1980) dowodzi, że w większości społeczeństw najbardziej skłonne do rozwiązywania problemów interpersonalnych poprzez przemoc są osoby, które nie mają właściwie rozwiniętych umiejętności społecznych. Dlatego jednym ze sposobów zapobiegania agresji jest kształcenie ludzi w zakresie konstruktywnego wyrażania gniewu i krytycyzmu, negocjowania i poszukiwania kompromisu w przypadku zaistnienia konfliktów oraz wrażliwości na potrzeby i pragnienia innych. Zebrano dane potwierdzające rolę treningu interpersonalnego w przeciwdziałaniu zachowaniom agresywnym (Aronson, 1992; Davitz, 1952). W eksperymencie przeprowadzonym przez Joela Davitza pozwolono dzieciom bawić się w grupach czteroosobowych. W jednych grupach zabawowych uczono dzieci zasad współpracy i nagradzano je później za wszelkie przejawy zachowań opartych na współdziałaniu. W innych natomiast grupach nie przeprowadzono żadnego treningu i nagradzano dzieci za okazywanie nastawienia rywalizacyjnego. W dalszej części eksperymentu stworzono takie warunki, w których wszystkie dzieci doświadczyły frustracji. Oczekiwały one, że eksperymentator wyświetli kilka zabawnych filmów. Projekcja nawet się rozpoczęła, obdarowano także dzieci czekoladkami, ale w momencie, gdy akcja filmu znajdowała się w kulminacyjnym punkcie, przerwano wyświetlanie i odebrano dzieciom słodycze. Następnie pozwolono swobodnie im się bawić. Stworzono zatem w ten sposób sytuację sprzyjającą wystąpieniu zachowań agresywnych. Okazało się, że dzieci, które poddano uprzednio treningowi umiejętności współdziałania w grupie, po doświadczeniu frustracji reagowały znacznie bardziej racjonalnie i przejawiały mniej oznak agresji.
Rozwijanie empatii. Powróćmy do problemu używania przez kierowców klaksonu. Wyobraź sobie taką sytuację: sznurek samochodów na ruchliwym skrzyżowaniu czeka na zmianę świateł. Zapala się zielone światło, kierowca pierwszego samochodu przez dziesięć sekund waha się i nie rusza z miejsca. Co się wówczas dzieje? Można z dużą dozą pewności przypuszczać, że pozostali kierowcy uruchomią klaksony. Przy tym nie będzie to krótki, ostrzegawczy sygnał, ale ogłuszający i nieustający dźwięk. Robert Baron (1976) stwierdził w warunkach eksperymentu kontrolowanego, że jeśli pierwszy samochód w szeregu nie rusza po zapaleniu się zielonego światła, to prawie 90% kierowców samochodów stojących za nim zacznie agresywnie trąbić pod jego adresem. W trakcie trwania tego samego eksperymentu zaaranżowano sytuację, podczas której w czasie oczekiwania kierowców na zmianę świateł pieszy przechodził na drugą stronę ulicy. Nie przechodził po pasach, lecz pomiędzy pierwszym a drugim z oczekujących samochodów. Przed zmianą świateł znajdował się już po drugiej stronie ulicy. Jak łatwo się domyślić, nie wywarło to wpływu na zachowanie kierowców. Nadal w 90% przypadków osoby widzące, że kierowca pierwszego samochodu nie reaguje na zmianę świateł, zaczynały cisnąć klaksony. Sytuacja ulegała jednak zmianie, gdy przechodzień poruszał się o kulach. Chociaż w tym przypadku również udawało mu się przejść między samochodami, nim zapaliło się zielone światło, to jednak procent kierowców, którzy użyli swego klaksonu, spadł do 57. Jak można to wyjaśnić? Przypuszczalnie widok osoby poruszającej się o kulach wzbudzał empatię w gronie kierowców. Tendencja do zachowania się w sposób empatyczny przeważała nad skłonnością do agresji. Wyniki eksperymentu przedstawia rycina 12.6.
RYCINA 12.6. Wpływ empatii na agresję. Kiedy odczuwamy empatię, przejawiamy mniejszą skłonność do zachowań agresywnych. W omawianym przypadku empatię wzbudził widok osoby poruszającej się o kulach (zaczerpnięto z: Baron, 1979)
Rola empatii w zapobieganiu agresji nie budzi wątpliwości. Seymour Feshbach i Norma Feshbach (1969, 1971, 1978) zauważyli, że jeśli nie znajdziemy sposobu dehumanizacji potencjalnej ofiary naszego ataku, to celowe zadanie jej bólu będzie sprawiało nam trudność. Dlatego gdy Stany Zjednoczone toczyły wojny z narodami azjatyckimi (Japonia w latach czterdziestych, Korea w pięćdziesiątych, Wietnam w sześćdziesiątych), przedstawiciele sił militarnych często posługiwali się w odniesieniu do Azjatów określeniem "żółtek". W ten sposób dokonywał się proces dehumanizacji, który pozwalał usprawiedliwić wszelkie akty okrucieństwa. Znacznie łatwiej jest użyć przemocy wobec "żółtka" niż wobec drugiego człowieka. Zbliżając się do końca tego rozdziału, zdajemy już sobie sprawę, że tego typu racjonalizacja (określenie drugiego człowieka mianem żółtka) nie tylko umożliwia dokonanie pojedynczego aktu agresji, ale w ogóle sankcjonuje stosowanie przemocy. Dlaczego? Ponieważ jeśli raz zdołaliśmy przekonać siebie, że nasz wróg nie jest naprawdę bratnią istotą ludzką, ale po prostu "żółtkiem", to będziemy mieć mniej oporów przed okrucieństwem, przemocą i bestialstwem. Fotografie ze strony 526 stanowi właściwą ilustrację tych twierdzeń.
Dehumanizacja nie jest zjawiskiem rzadko występującym. Każdego dnia gazety dostarczają nowych jej przykładów. W chwili, gdy rozpoczynaliśmy pisanie tego rozdziału, jeden z autorów natknął się w magazynie "New Yorker" na takie doniesienie: Ostatnio na trasie nowojorskiego metra wydarzyły się trzy śmiertelne wypadki. Zginęli pracownik ekipy remontowej metra, bezdomny i pies. Dziewięćdziesiąt osób zadzwoniło do wydziału komunikacji, wyrażając swoje ubolewanie z powodu przejechania psa. Śmierć pracownika metra wzbudziła zainteresowanie tylko trzech osób, natomiast nikt nie zadzwonił w sprawie bezdomnego.
dehumanizacja: proces polegający na pozbawieniu ofiary cech ludzkich i deprecjonowaniu jej wartości (np. gdy słowo "człowiek" zastępujemy określeniem "żółtek"). Dehumanizacja obniża opór przed dokonywaniem aktów agresji i sprawia, że raz podjęta agresja ułatwia następne zachowania tego typu i znacznie zwiększa prawdopodobieństwo ich wystąpienia
Zrozumienie procesu dehumanizacji stanowi pierwszy krok na drodze do jej powstrzymania. Jeśli prawdą jest, że większość ludzi, aby dokonać aktu okrucieństwa, musi pozbawić swoją ofiarę cech ludzkich, to sprzyjanie rozwojowi nastawienia empatycznego między ludźmi powinno zapobiegać popełnianiu przez nich agresywnych czynów. Feshbach i Feshbach (1969) dowiedli istnienia negatywnej korelacji między empatią a agresją u dzieci. Im więcej dziecko przejawia empatii, tym mniej jest skłonne do zachowań agresywnych. Wspomniani badacze opracowali dla dzieci efektywny program treningu mający ich nauczyć przyjmować perspektywę innych osób. Szczególny nacisk położyli na wyrobienie zdolności rozpoznawania cudzych emocji. Cel ten jest osiągany dzięki odgrywaniu przez dzieci ról w warunkach prowokujących odmienne emocje. Zaproponowane przez nich formy ćwiczenia empatii u dzieci redukują tendencję do przejawiania agresji. Szczegółowo omówimy to zagadnienie w następnym rozdziale, gdy zajmiemy się problemem uprzedzeń.
Agresję definiujemy jako działanie intencjonalne, ukierunkowane na spowodowanie szkody fizycznej lub psychicznej. Celem agresji wrogiej jest zadanie bólu lub zranienie. Agresja instrumentalna służy do osiągnięcia innego celu poza zadaniem bólu i zranieniem. Dzisiaj na skutek rosnącej liczby przestępstw z użyciem przemocy, popełnianych zwłaszcza w wielkich miastach, obserwuje się w Ameryce wzrost społecznego zainteresowania problemami agresji. Od dawna wśród naukowców toczy się dyskusja i trwa spór na temat tego, czy agresja jest popędem wrodzonym czy wyuczonym sposobem zachowania. Freud dowodził, że człowiek rodzi się wyposażony w dwie równie potężne siły instynktowe: instynkt życia nazwany erosem i instynkt śmierci nazwany tanatosem. Instynkt śmierci może zostać skierowany do wewnątrz i wtedy w swej ekstremalnej formie przejawia się w próbie samobójczej lub może zostać skierowany na zewnątrz i wówczas znajduje wyraz we wrogości, destrukcji albo morderstwie. Zgodnie ze sformułowaną przez Freuda teorią hydrauliczną energia agresywna musi zostać rozładowana, gdyż w przeciwnym wypadku następuje jej wybuch. W związku z tym, że agresja ma określone znaczenie adaptacyjne, większość współczesnych psychologów akceptuje przekonanie, że tendencje agresywne wykształciły się w toku rozwoju ewolucyjnego. Równocześnie człowiek ma rozbudowane mechanizmy kontroli impulsów agresywnych, a jego zachowanie ulega modyfikacji w zależności od zmian zachodzących w środowisku. Dlatego ujawnienie agresji zależy od interakcji między takimi czynnikami, jak: biologiczne wyposażenie człowieka, wrodzone i wyuczone wzory zachowania oraz cechy sytuacji społecznej. Istnieje wiele czynników sytuacyjnych począwszy od procesów neurologicznych i chemicznych, a skończywszy na uwarunkowaniach społecznych, które są odpowiedzialne za występowanie zachowań agresywnych. Uważa się, że obszar mózgu nazwany ciałem migdałowatym sprawuje kontrolę nad impulsami agresywnymi. Znaleziono dowody potwierdzające istnienie zależności między zachowaniem agresywnym a hormonem o nazwie testosteron. Na przykład więźniowie skazani za przestępstwa z użyciem przemocy wykazują wyższy poziom testosteronu niż ci, którzy popełnili innego rodzaju przestępstwa. Koreluje to z różnicami międzypłciowymi w poziomie przejawianej agresji - mężczyźni na ogół są bardziej agresywni niż kobiety. Alkohol to jeszcze jeden związek chemiczny wywołujący wzrost agresji. Jego działanie polega na zniesieniu hamulców przed przejawianiem wszelkich zachowań niezgodnych z normami społecznymi, w tym zachowań agresywnych. Stwierdzono, że wystąpieniu aktów agresji sprzyja także odczuwanie bólu i dyskomfortu (w ten sposób wyjaśnia się fenomen "długiego, gorącego lata"). Istnieje również wiele czynników społecznych warunkujących agresję. Zalicza się do nich frustrację. Zgodnie z teorią frustracji-agresji doświadczanie frustracji może zwiększać prawdopodobieństwo wystąpienia reakcji agresywnych. Jednak frustracja nie prowadzi w sposób bezwarunkowy i automatyczny do agresji. Większe prawdopodobieństwo, że wyzwoli ona agresję, zachodzi wtedy, jeśli niespodziewanie napotykamy przeszkodę na drodze do osiągnięcia celu i mamy poczucie, że spotkała nas z tego powodu niesprawiedliwość. Należy także dodać, że frustracja nie jest rezultatem deprywacji, ale względnej deprywacji, czyli poczucia, że posiadamy mniej niż zasługujemy lub mniej niż posiadają ludzie do nas podobni. Agresja bywa również wynikiem prowokacji lub obecności bodźca wywołującego agresję, czyli przedmiotu kojarzonego potocznie z działaniami agresywnymi, np. rewolweru. Zgodnie z teorią społecznego uczenia się ogromną rolę w kształtowaniu zachowań agresywnych odgrywa obecność odpowiedniego wzorca wywołującego proces naśladownictwa. Wzorce zachowań agresywnych są dostępne zarówno w realnym świecie, jak i w świecie przedstawianym na ekranie telewizora. W Stanach Zjednoczonych szczególną uwagę psychologów zajmujących się zagadnieniami społecznymi zwraca problem wpływu agresji oglądanej w środkach masowego przekazu. Wiąże się to ze znacznym nasileniem obecności scen przemocy w większości programów telewizyjnych. Ten wzrost zainteresowania zaowocował odkryciem, że przemoc prezentowana w telewizji nie tylko wywołuje u widzów nasilenie agresji, ale również obniża ich wrażliwość na przejawy agresji w codziennym życiu społecznym i sprawia, że zaczynają te-przejawy akceptować (nazwano to zjawisko efektem znieczulającym). Odwrotnie ma się rzecz z pornografią. Efekty jej prezentacji są stosunkowo nieszkodliwe. Jeśli jednak sceny pornograficzne zawierają elementy przemocy, to ich oglądanie zwiększa akceptację agresji wobec kobiet i sprawia, że częściej dochodzi do przypadków użycia przemocy wobec kobiet. Istnieje wiele sposobów przeciwdziałania agresji. Wśród nich wymienić można: omawianie przyczyn gniewu i wrogości, modelowanie zachowania nieagresywnego, ćwiczenie umiejętności pokojowego rozwiązywania konfliktów, kompetencji komunikacyjnych i umiejętności prowadzenia negocjacji oraz sprzyjanie rozwojowi empatii. Szczególmę.ważne-jesŁroz-wijanie empatii, gdyż zapobiega ona występowaniu tendencji do dehumanizacji ofiary. Rola karania w przeciwdziałaniu zachowaniom agresywnym nie jest jednoznaczna. Karanie może przynieść pożądane efekty, jeśli wymierzana kara nie jest zbyt surowa i następuję, natychmiast po dopuszczeniu się aktu agresji. Nieskuteczna okazuje się kara odroczona oraz zbyt surowa. Nie znaleziono danych przemawiających za istnieniem zjawiska katharsis polegającego, jak zakładano, na redukcji skłonności agresywnych dzięki obserwacji zachowań agresywnych innych ludzi lub dopuszczeniu się samemu czynu noszącego znamiona agresji. W toku przeprowadzonych badań stwierdzono raczej istnienie odwrotnej zależnośd. Dopuszczenie się aktu agresji uruchamia proces poznawczy zmierzający do usprawiedliwiania swego działania. Zwiększa to prawdopodobieństwo wystąpienia następnych aktów agresji.
Bandura A., Waltera R.H. (1968). Agresja w okresie dorastania. Warszawa: PWN.
Fraczek A. (red.) (1993). Socjalizacja a agresja. Warszawa: PWN
Thompson C. (1966). Psychoanaliza: narodziny i rozwój. Warszawa: PWN.
|