Ballada o Niezwyciężonym Lotniku.
Motto : Zaprawdę powiadam ci facet - jeśli chcesz przejść przez ucho igielne, NIE BIERZ ZE SOBĄ SPŁUCZKI OD KIBLA !!!
Walery Tykwa walczył wsz& 424d310e #281;dzie - w bitwach o Stalingrad i o Tobruk, o Monte Cassino i pod Lenino. Było mu wszystko jedno. Bombardował wszystkich bez wyjątku - czy to wroga, czy swoich.
Nigdy nie mógł rozpoznać terenu, nad którym leciał.
Nigdy nie umiał lądować i rozbijał samoloty jeden po drugim.
Ale nikt nie umiał puszczać baniek nosem tak jak on!
Kiedyś do nosa przykleił sobie gumę do żucia i wydmuchał balona, który zakrył pół nieba. Bronił go od strzałów nieprzyjacielskich myśliwców, którzy oślepieni cienką warstwą gumy na oczach pudłowali jak ślepcy.
Złośliwi twierdzą, że kiedyś Walery przykleił sobie gumę do tyłka i piernął, i jeszcze większy balon powstał, a gdy pękł, wymarło pół Moskwy, ale to zazdrośnicy, nie umiejący docenić sztuki wojennej.
Ale to wszystko było niczym w porównaniu z wyczynem, którego Walery Tykwa dokonał piętnastego stycznia czterdziestego czwartego roku!
W tym dniu Walery zestrzelił samego Pana Boga!
Otóż Pan Bóg wyleeeciał sobie by obejrzeć oblężenie Leningradu. Walery zrzucał żywność dla mieszkańców, zobaczył przed sobą Pana Boga i przestraszył się jak cholera - nigdy nie mógł rozpoznać tych giermanskich samoljetów. Wziął brodę Pana Boga na muszkę i puścił serię. Pan Bóg od razu zapalił się i spiiikooowaaał do ziemi.
Walery odetchnął z ulgą. Strasznie zachciało mu się kupę, więc poszedł do kibla i wypróżnił się. Kupa Walerego poleciała w dół razem z paczkami z żywnością. Tymczasem samolot bez pilota wpadł w korkociąg i rozbił się o lód pokrywający jezioro Ładoga.
W tej samej chwili Walery stanął u bram niebios trzymając jeszcze ową nieszczęsną spłuczkę od samolotowego kibla. Gdy tak czekał w kolejce, przeszedł obok niego Pan Bóg. Cały był osmalony, a broda jeszcze mu się dymiła.
Miał szczęście, że Pan Jezus, lepszy niż gaśnica, odlał się na niego z góry w momencie, gdy zajmowała mu się koszula.
I oto Pan Bóg przystanął - poznał Walerego - takiej twarzy się nie zapomina, szczególnie jeśli gościu przed chwilą cię zestrzelił. Walery nie należał do przystojniaków bynajmniej!
Kwadratowa gęba, odstające uszy i na dodatek... czułki i macki w różnych dziwnych miejscach!
-Obcy! No jednym słowem OBCY! - krzyknął Wszechmogący i zarykując się pobiegł przed siebie.
Walery zaśmiał się złośliwie, po czym zdjął fałszywą głowę i odpalił silniki rakietowe ukryte w swoich nogach-atrapach. Naprawdę wyglądał jak spinacz biurowy, a niebo NIC go nie obchodziło.
|