Kolejna "organizacja pozarządowa" uzurpująca sobie prawo do prowadzenia działalności "pozarządowej", przez żadne demokratyczne instancje nie kontrolowana. Działa na prawach fundacji. Dokonuje rzekomych analiz stosunków międzynarodowych nie wiadomo na czyj użytek; "analizuje" politykę Polski również nie wiadomo na czyj użytek; upowszechnia wiedzę o tych sprawach - nie wiadomo na czyj użytek i z czyjego upoważnienia.
To "nie wiadomo" staje się zupełnie wiadome jeżeli uwzględnić fakt, iż w pracach owego "Centrum" brali udział tacy globaliści, niszczyciele państw narodowych jak Henry Kissinger, jak Zbigniew Brzeziński - czołowi "trilateraliści", czy również Volc-ker Ruehe2 oraz Rudolf Scharpin.
To "nie wiadomo" stanie się jeszcze bardziej wiadome, jeżeli będziemy wiedzieć i pamiętać, że Centrum Stosunków Międzynarodowych jest finansowane przez Fundację Batorego, Fundację Konrada Adenauera, przez German Marshall Fund ofthe Unitet 434d318e States, a także Robet Bosch Stiftung, Koerber-Stiftung i jeszcze inne agendy globalizmu.
Prezesem jest niestrudzony Janusz Reiter, dyrektorem - Kazimierz Wóycicki.
Najskuteczniej "podgląda się" takie nieformalne i niezależne twory poprzez ich dygnitarzy. Przyjrzyjmy się więc tej dwójce.
Kazimierz Wóycicki to były redaktor naczelny "Życia Warszawy"3. To również długoletni dyrektor Instytutu Polskiego (antypolskiego) w Dusseldorfie. Wyróżniał się w tej funkcji "bratnią" współpracą z niemieckimi związkami przesiedleńców, wśród których najsłynniejszym i najwytrwalszymjest niemiecki Żyd Herbert Hupka. Dodatkowo K. Wóycicki szeroko piętnował na gruncie "polskiego" Instytutu w Dusseldorfie rzekomy "polski antysemityzm", co oznacza, że była to działalność jawnie dywersyjna. Wóycicki to także sekretarz Rady Centrum Dziennikarstwa w Warszawie, współdziałający tam z takimi żydolewakami jak pupile "GW" Michał Ogórek i Ernest Skalski, a także inni: Mariusz Walter (TVN), Dorota Zawadowska-Woyciechowska7- prezes Radia Zet.
1. Prywatnie - mąż wnuczki Józefa Piłsudskiego.
2. Były minister obrony Niemiec.
3. Dlaczego "Wóycicki" a nie po polsku: "Wójcicki"? Kto go raz widział - ten zrozumie...
Wóycicki, jakby funkcji ciągle było mu mało, to również członek kolegium redakcyjnego katolewackiej "Więzi". To nie wszystko: Wóycicki to członek zwyczajny Polskiej Rady Ruchu Europejskiego, obok takich członków jak równie niezastąpiony Andrzej Ananicz, Jerzy Bahr2, Stefan Bratkowski ("GW"), Iwo Bycze-wski, Bronisław Geremek, Jan Grosfeid, Jerzy Hol-zer3, Aleksander Malachowski (znany z niesamowitych obelg rzucanych Kościołowi i polskości) - prezes Polskiego Czerwonego Krzyża (!), Janina Ochojska ("zbliżona" do UW), Józef Oleksy, Krzysztof Piesie-wicz, Stanisław Puzyna (UW), Andrzej Rottermund (dyrektor Zamku Królewskiego), Jacek Saryusz-Wolski (UW), Witold Trzeciakowski4 (UW), Edward Wende (bronił żydowskiego oszusta Bagsika), Andrzej Wielo-wieyski (UW), Stanisław Wyganowski - były prezydent Warszawy z nominacji (UW), Krzysztof Zanussi5.
Antypolskość "naszego" K. Wóycickiego wystarczająco określa jego "złota" (antypolska) myśl:
(...) społeczeństwo polskie powinno stopniowo rezygnować z zasad suwerenności państwowej na rzecz struktur integrującej Europy (...) eksponowania swej dumy narodowej, winni krytycznie odnosić się do tradycji narodowej i ograniczać jej rolę w wychowaniu, zwłaszcza w kształtowaniu postaw młodego pokolenia ("Po prostu" 9/1991).
Janusz Reiter, dyrektor Centrum Stosunków Międzynarodowych, to taki sam mutant żydokomuny jak wyżej wymienieni budowniczowie. Jedności europejskiej"6. Karierę rozpoczynał w "GW".
1. No właśnie: Woyciechowska, a nic: Wojciechowska....
2. Żydowski "kombatant" Marca 68, były ambasador w Kijowie, o którym mawiano, że jest żywym "bahromctrcm" nasycenia dyplomacji pracownikami Bezpieki. Zob.: K. Górecki: antypolonizm polskiego MSZ" - cykl artykułów w "Naszej Polsce" od września 1996 r.
3. Jeden z czwórki "historyków", którzy nielegalnie grasowali przez kilka miesięcy w archiwach UB-SB: Holzer, Szechter-Michnik, Ajnenkiel, Kroił.
4. Syn Trzeciakowskiego - Andrzej - pracuje w Fundacji Rockefellera, żona - sekretarzem Generalnym Pcn-Clubu.
5. Powicdziat: "Sądzę, że patriotyzm jest możliwy dopiero wtedy, kiedy człowiek jest kosmopolitą, bo w przeciwnym wypadku jest on podszyty ksenofobią, nienawiścą". ("Panorama", 18 XII 1998).
6. Slogan ze statutu CSM.
Przez kilka lat - ambasador niepolskich spraw w Republice Federalnej Niemiec. Jego nazwisko padnie także wśród członków Klubu Europa.
Piotr Nowina-Konopka: były współpracownik Lecha Wałęsy z okresu Komitetów Obywatelskich, potem ostro w górę i na zachód:
minister stanu przy "prezydencie" RP Wojciechu Jaruzelskim, członek prezydium i członek Rady Krajowej UD/UW, etatowy poseł I, II i III kadencji! Potem (1999) rektor (!) Kolegium Europejskiego z siedzibą w Natolinie.
Centrum Spraw Międzynarodowych - czytaj - niemieckich, w swym statucie jest tak samo złotouste, jak wiele innych podobnych agentur euro-folksdojczyzmu:
Jednym z podstawowych celów fundacji jest wspieranie wszelkich inicjatyw społecznych i politycznych mających na celu przygotowanie Polski do członkostwa w Unii Europejskiej (...) fundacja wspiera instytucje kulturalne, naukowe
i pedagogiczne, które przyczyniają się do pogłębienia związków Polski z instytucjami europejskimi, pragnie uczestniczyć w budowie wolnego, odpowiedzialnego i sprawiedliwego społeczeństwa.
Same łgarstwa, bo przecież:
- jesteśmy już wolni, więc nie jest nam potrzebna jakaś super-wolność stemplowana sztancą eurogermanizmu;
- "wolne, sprawiedliwe i odpowiedzialne społeczeństwo" już zbudowaliśmy w ciągu ostatnich dziesięciu lat pod światłym przewodnictwem "okrągłostołowej" żydoko-muny czerwono-różowej, po cóż więc budować coś, co jest zbudowane? Jeżeli zaś nie zostało jeszcze zbudowane, to znaczy, że "budowali" nas albo dyletanci, albo wrogowie, mieli bowiem wolną rękę;
- coś nie tak z tą budową "sprawiedliwego społeczeństwa", bo ma być pariasem Europy zachodniej, eurokołchozu w światowym handlu.
Najważniejszym powodem budowania "jedności europejskiej", jest rzekomo równoprawność w wymianie handlowej. Jeżeli jej nie ma, jest wasalizm o różnych skalach kolonializmu. Oficjalnie przyznał istnienie tej haniebnej nierówności sam sekretarz generalny ONZ - Kofi Annan, który przed konferencją Światowej Organizacji Handlu w Seattie (stan Waszyngton)7 oznajmił, że taryfy celne nakładane przez kraje najzamożniejsze na towary importowane z krajów rozwijających się - są obecnie czterokrotnie wyższe niż clą zaporowe na towary sprowadzane do nich z krajów wysoko rozwiniętych7.
1. Konferencja rozpoczęła się 30 listopada 1999. Tematem była dalsza "liberalizacja" handlu światowego. Z tej okazji odbyły się tam burzliwe demonstracje przeciwko owej "liberalizacji" niszczącej gospodarki krajów "Trzeciego Świata". Jeszcze burzliwiej protestowano (30.1.2000) przeciwko zjazdowi bossów Światowego Forum Ekonomicznego w Davos. Zob. foto.
Zatem pytanie z podwórka polskiego: do której kategorii państw zostaniemy zaliczeni po kolonizacji Polski przez euro-germanizm? Odpowiedź "eurofolksdojczy" spod znaku takich agentur jak Centrum Spraw Międzynarodowych jest znana i stała: Nic podobnego! Będziecie równymi partnerami! Same korzyści!
Z euro-milionów słanych na wspieranie takich agentur jak CSM, wydaje się antypolskie, kłamliwe propagandowe agitki. CSM wydało m. in. książkę Barbary Ociepla.-Niemcy wypędzeni - wróg czy sprzymierzeniec Wydawca przyznaje otwarcie, że jada z ręki niemieckich "wypędzonych" Publikacja została wydana za pieniądze Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej ze środków Republiki Federalnej2.
Autorka tego usłużnego gniotą zręcznie propaguje "krzywdy" "wypędzonych" Niemców, a gdy trzeba pomniejsza agresywność "wypędzonych" w ich krucjacie przeciwko zachodnim granicom Polski. Jak przystało na wyrobnicę propagandy niemieckiej, autorka nazywa wysiedlonych "wypędzonymi". Jest to historyczne kłamstwo.
Dzięki temu werbalnemu nadużyciu, do "wypędzonych" zalicza dobrowolnych uciekinierów przed nadchodzącą Armią Czerwoną; wysiedlonych na mocy zmowy "Wielkiej Trójki"; wysiedlonych przez powojenne władze "polskie" po 1947 roku, czyli poza decyzją poczdamską "Wielkiej Trójki". Wśród "wypędzonych" pomieściła również wszystkich tych, którzy wyjechali z Polski po nieformalnych uzgodnieniach Polski z RFN, często "na siłę" podających się za Niemców. W rezultacie przyjęcia przez autorkę formuły "wypędzeni", do tego grona zaliczają się również ich potomkowie drugiego i trzeciego pokolenia, gdyż według obowiązującego niemieckiego prawa, status "wypędzonych" jest dziedziczny. Po czterdziestu latach armia "wypędzonych" urosła według stanu na 1999 rok do 10,7 min osób, co daje 19 proc. ludności RFN, z czego 6,2 min pochodzi z terenów Polski.
Nikczemnym nadużyciem i obelgą dla milionów wypędzonych Polaków jest taki np. fragment dywagacji Barbary Ociepki:
(...) stosowanie terminu "wypędzony" może nas naprowadzić na problem wspólnoty losu Polaków i Niemców, którzy wbrew własnej woli musieli opuścić strony ojczyste.
Trzeba tej pani przypomnieć, co zresztą chyba zbędne, że kilka milionów Polaków zostało brutalnie wypędzonych przez Niemcy hitlerowskie z pasa ziem zachodnich i północnych, od Śląska poprzez Poznańskie i Gdańskie po Prusy Wschodnie. I to, że dziesiątki tysięcy Polaków zostały tam bestialsko zamordowane w ramach ludobójczej eksterminacji. I to, że wspólnik Hitlera - Stalin wymordował około półtora miliona Polaków kresowych. Jedno z licznych pytań do takich jak Barbara Ociepka powinno brzmieć: dlaczego Niemcy nie dopominają się - w ramach "pojednania" polsko-niemieckiego, powrotu kilku milionów Polaków wypędzonych z ziem dzisiejszej i przedwojennej Polski, na którą Niemcy napadli razem z żydo-bolszewią Stalina?
1. "Nasz Dziennik", l grudnia 1999.
2. "Nasza Polska" 3 grudnia 1999.
Erika Steinbach, agresywna szefowa owego Bund der Vertriebenen ma gotowe rozwiązanie problemu milionów Polaków wypędzonych ze wschodu. Podczas pobytu w Polsce w listopadzie 1999 roku sugerowała wyraźnie, że sami mamy odebrać to, co nam odebrali sowieci i powrócić na Kresy! Żądania powrotu mamy kierować do Rosji. Tak więc "wypędzona" ofiarowuje nam Inflanty imć pana Zagłoby, a przy okazji proponuje straszliwe konflikty z tymi państwami. A może tylko odsłania rąbek tajemnicy przyszłej Eurazji, kiedy to nie będzie już żadnej Polski, Ukrainy, Białorusi, Litwy, tylko wielka Eurazja po Ural?
Neofaszystowskie oblicze Eriki Steinbach zajaśniało w całej krasie z okazji 55. rocznicy zakończenia wojny. We "Frankfurter Allgemaine Zeitung" z 8 maja 2000 r., w obszernej elukubracji pod tytułem: Okrucieństwo trwało jeszcze po wojnie, Steinbach wbija do niemieckich głów kolejną dawkę ich "historycznej krzywdy". Owszem, podczas wojny nieustaleni narodowościowo "naziści" popełnili wiele zbrodni - pisze Steinbach, ale po wojnie niewinni Niemcy doznali potwornych cierpień. Gdzie? W Jugosławii, Czechosłowacji i -uwaga! - na terenach Odra-Nysa pod panowaniem polskim1 . I dalej: Do 1950 roku -ponad 15 milionów Niemców wypędzono z ich heimatu. Pod nazwą: heimat E. Steinbach rozumie ojczyznę. Tam, gdzie stanęła noga Niemca, zawsze ziemia stawała się ich heimatem. Dlatego też heimatem były wsie Wielkopolski i Pomorza, skąd hitlerowcy przepędziwszy w okrutnych warunkach setki tysięcy Polaków, nasiedlili tam swoich. Tym samym tereny te stały się ich heimatem, a późniejsza ich ucieczka przez wojskami sowieckimi, to właśnie te okrutne cierpienia niewinnych Niemców. Skromnie dodajmy, że przesiedlenia i ewakuacje ludności niemieckiej odbywały się przed nadejściem frontu, z nakazu władz niemieckich lub dobrowolnie - z nakazu strachu przed odwetem wojsk sowieckich za kilkadziesiąt milionów Rosjan poległych, wymordowanych przez rodaków owych "okrutnie wypędzanych" Niemców. Heimatem były także ziemie Zamojszczyzny, z której bestialsko wysiedlono do obozów koncentracyjnych dziesiątki tysięcy rolników, a ich dzieci zabrano do zniemczenia, następnie nasiedlono tam Niemców z Besarabii.
Federalny Urząd Statystyczny notował rzekomo około 1000 samobójstw Niemców w miejscowości Trzcianka, przerażonych nadciągającą ze wschodu współodpowiedzialnością za zbrodnie ich rodaków. Ale Erika Steinbach nie obwinia swych rodaków -"nazistów" czyli hitlerowców, za śmierć 80 000 niemieckich mieszkańców Wrocławia, zamienionego przez nich w "Festung Breslau": spadły na nich niezliczone bomby i pociski dział sowieckich.
I finał tych historycznych (histerycznych) fałszerstw w wykonaniu szefowej "przesiedleńców":
Do dziś te idące w miliony przestępstwa przeciw prawom człowieka z polowy XX w. są nie naprawione. Potrzeba świadomości i woli naprawy tych przestępstw ze strony państw, na obszarze panowania których zostały one popełnione.
l. Za: "Myśl Polska" 4 czerwca 2000.
W porządku, zgoda, pani Eriko: potrzeba świadomości i woli. Ale zacznijmy od woli spadkobierców owych tajemniczych "nazistów". Najpierw trzeba ich nazwać konkretnie. Ustalić ich narodość. Następnie naprawić niewyobrażalne krzywdy i cierpienia wyrządzone przez owych "nazistów"-okupantów, na terenach Odra-Nysa pod panowaniem polskim. Ale nie tylko na tych terenach. Na terenach od Odry po Wilno, Lwów i dalej jeszcze: w obozach koncentracyjnych położonych na terenach rdzennie niemieckich. Zadośćuczynić za niewolniczą pracę setek tysięcy Polaków. Zadośćuczynić za śmierć sześciu milionów Polaków, w tym około dwóch milionów polskich Żydów - ci jednak już odebrali od Niemców ile tylko chcieli - na zadośćuczynienie czekają potomkowie Polaków i cały naród. Trzeba wreszcie zadośćuczynić za zniszczenia wojenne szacowane na około 500 miliardów dolarów. Trzeba przyjąć niemiecką współodpowiedzialność za zbrodnie socjalizmu bolszewickiego popełnione na wschodzie i w całej powojennej resztówce Polski; za wysiedlenie i śmierć około półtora milona Kresowiaków; za niewyobrażalną skalę sowieckiej grabieży, wreszcie;
za straszliwy powojenny terror sowiecko-żydowskiej okupacji; za bezlitosną eksploatację gospodarczą przez ponad 40 lat; za cywilizacyjny regres Polski i Polaków w stosunku do reszty Europy.
To wszystko było bezpośrednim skutkiem wspólnej agresji narodowego socjalizmu niemieckiego i komunistycznego socjalizmu sowieckiego na Polskę.
Dopiero po tych zadośćuczynieniach, drugie i trzecie pokolenie polskich ofiar niech zasiądzie z drugim i trzecim pokoleniem katów i morderców do ustalania "cierpień" tych ostatnich.
Rocznica kapitulacji Niemiec została przez "Allgemaine Zeitung" "uczczona" tylko tym roszczeniowym, bezczelnym festiwalem żądań Eriki Steinbach. Ta wpływowa gazeta tylko w ten sposób "uczciła" kapitulację ich ojców. Wyłącznie pretensje - żadnego poczucia winy, żadnej świadomości i woli naprawy tych ludobójczych przestępstw.
Eurofolksdojcze mają wspólny genotyp polityczny. Taki np. Piotr Żak, były rzecznik "Solidarności", rzekomy antykomunista: kiedy wszedł do
"Kne-Sejmu" w ramach dywersyjnego nowotworu pod nazwą AWS, wszystkie swoje wpływy podporządkował realizacji polityki Unii Wolności. Żak kierował bowiem pismem pod wymowną nazwą:
"Bez granic - Grenzenios"7. Wydawanie tej niemieckiej agitki finansowało tzw. Stowarzyszenie Rozwoju Europejskiego Trans Europa oraz Komisja Krajowa (1999) NSZZ "Solidarność", dając na ten cel lokal i wyposażenie redakcji. Pismo posiadało swój niemieckojęzyczny odpowiednik we Frankfurcie na Odrą. Wykładnię programu "Bez granic - Grenzenios" dał niejaki Józef Neuman.
Pytany o swój ą tożsamość odpowiedział na łamach "Bez granic": Swojsko czuję się tam, gdzie mi dobrze. W tym samym internacjonalnym duchu wypowiadał się Piotr Żak: jest ważne, by młodzi Polacy budowali Europę bez granic2.
1. Nie wiem, czy kieruje nim dotychczas.
2. Kiedy swego czasu zapytano Z. Wrzodaka, co sądzi o P. Żaku odpowiedział aluzyjnie: Powinien zgolić brodę! Dlaczego powinien ją zgolić - wystarczy jeden rzut oka!...
|