W czasach okupacji hitlerowskiej istniała w Polsce liczna grupa osób, które podpisały tzw. folkslistę - nazywanych folksdojczami. Podpisywali dla koniunktury, lepszego zaopatrzenia, własnego bezpiecze 323i811d 24;stwa oraz tacy, którzy przekonani że III Rzesza zaistniała na całe Tysiąclecie, skwapliwie dołączali do "narodu panów".
Niezależnie od motywacji, Polacy traktowali ich jako zdrajców polskości, sługusów okupanta, których należało się bezwzględnie wystrzegać, stanowili bowiem gwardię cywilnych denuncjatorów.
Posierpniową Polskę zniewalają osobnicy mieniący się Polakami, ale o mentalności neo-folksdojczy. Ściślej, są to "euro-folksdojcze".
"Euro-folksdojcz" wysługuje się swym euro-mocodawcom i czyni to świadomie lub nieświadomie - na szkodę Polski i Polaków. Nacyjna identyfikacja z niemieckością motywuje wielu z nich, lecz czołówkę eurofolksdojczy stanowi niezniszczalna "socjaldemokracja" polskiej żydokomuny - stara i nowa gwardia.
Od pierwszych miesięcy po tzw. Okrągłym Stole (1989) miejscowi "eurofolksdojcze" pod nadzorem zachodnich gaulajterów globalizmu rozpoczęli formowanie struktur rządowych oraz organizacji i stowarzyszeń "pozarządowych", których działania miały doprowadzić do obecnej zapaści gospodarczej oraz odizolować naród od wszelkiego wpływu na jego tak kształtowane losy, aby w pierwszych latach nowego wieku Polska przestała istnieć jako samodzielny byt państwowy. Ma zostać wessana w "czarną dziurę" Unii Europejskiej żydomasonerii, zapowiadanej już w głębi XIX wieku. Utworzenie przestrzeni europejskiej - pisał przed laty Jacques Ploncard d'Assac jest dla masonów tylko zapowiedzią przestrzeni uniwersalnej, Ziemi-Ojczyzny.
W tym samym czasie, kiedy zadania te realizowały kolejne ekipy sejmowo-rządowe Mazowieckiego, K. Bieleckiego, Cimoszewicza, Suchockiej, Oleksego, Pawlaka, Buźka - Balcerowicza, trwało montowanie "pozarządowych" struktur władzy oficjalnej. Wchodzili do nich w roli głównych "działaczy" także czołowi prominenci władzy. Tak powstała gęsta sieć polskojęzycznych euro-gaulaj terów, paraliżujących odruchy samoobrony ubezwłasnowolnionego narodu, jak też jego nielicznych przedstawicieli w rządach i "Kne-Sejmie", zdecydowanie sprzeciwiających się piątemu rozbiorowi Polski.
Wszystkie kolejne "polskie" ekipy rządowo-sejmowe wyróżniały się i wyróżniają w polityce wewnętrznej i zewnętrznej trzema stałymi cechami:
- bezkrytyczną, nadgorliwą prounijnością
- fanatycznym filosemityzmem
- kontynuacją współpracy z komunistami jawnymi, czyli zgodnym dzieleniem się z nimi .władzą.
Ten trzeci czynnik przyniósł Polsce straty najdotkliwsze. Jego istotę streszcza uniwersalne słowo: żydokomuna. Tkwiąc po obydwu stronach zmistyfikowanej barykady politycznej, żydokomuna z SLD i UW zgodnie działała i działa na zgubę suwerenności Polski. Szczególnie cynicznie ta ciągłość żydokomuny ujawniała się w polityce zagranicznej, zwłaszcza w obsadzie stanowisk ministerstwa spraw zagranicznych: Skubiszewskiego, Bartoszewskiego, Olechowskiego, Rosatiego, Geremka i ponownie Bartoszewskiego.
Każdy z nich obsadzał ważne stanowiska w ambasadach i konsulatach ludźmi z klucza żydokomuny7.
Rządy i ekipy sejmowe przemijały ustępując następnym, ideowo i nacyjnie tym samym, ale nie zmieniały się struktury nieformalne - "pozarządowe". Przybywało nowych. To one sprawują władzę w Polsce od 1989 roku. To ludzie z tych struktur rozdają nominacje oficjalne. Jest to wierne powielanie metody sprawowania władzy w innych krajach, w całej Unii Europejskiej: metody budowania Rządu Światowego. Polskich eurofolksdojczy wyróżnia jedynie pośpiech i służalcza nadgorliwość.
Oto niektóre z tych nieformalnych struktur i organizacji "pozarządowych".
|