Komunizm nie "upadł", nie zmienił się, istnieje nadal i wciąż trzyma w ryzach Polskę i pozostałe kraje Europy Środkowej.
- Komunizm nie upadł jako ideologia:
Istotą komunizmu było, jest i pozostaje centralizowanie struktur władzy politycznej, finansowej i gospodarczej w coraz wyższych, coraz węższych kręgach decyzyjnych obejmujących coraz szersze obszary w sensie terytorialnym i strukturalnym. Odpowiednikiem komunizmu w krajach tradycyjnego kapitalizmu jest wszechobecna "socjaldemokracja" czyli socjal-komunizm spod znaku globalizacji, synonim tej samej drapieżnej centralizacji władzy decyzyjnej oraz struktur gospodarczych. Okrętem flagowym tych ostatnich jest potęga korporacji przenikających państwa i kontynenty, niezależnych od tradycyjnych form władzy i kontroli, jakimi były władze państw. W ideologii komunizmu chodziło o utrwalenie w świadomości zniewolonych narodów i "mas ludowych" przekonania, że komunizm jest formą wdrażania ideałów, "sprawiedliwości społecznej", równego dostępu wszystkich do wszystkiego. W tym ideologicznym kłamstwie utrzymywano setki milionów ludzi, chociaż twórcy i apologeci komunizmu wiedzieli doskonale, że równość społeczna jest utopią, z którą rozprawili się już starożytni myśliciele.
W istocie ta utopia służyła dwóm celom: pozyskaniu poparcia mas i utrzymywaniu ich w posłuszeństwie przez całe dziesięciolecia.
- Komunizm nie upadł jako forma sprawowania władzy:
W państwach posowieckich, głównie w Polsce, komunizm przetrwał personalnie i strukturalnie. Personalnie, bo przy władzy nadal pozostają komunistyczni liderzy spod znaku PZPR-SB, a ich partyjne afiliacje stanowią dos 444m1222e konały sposób na zacierania horyzontu politycznego i ideologicznego. Z PZPR wyłoniła się SdRP, potem przepoczwarzona w SLD.
Ich rzekomymi przeciwnikami byli żydo-komuniści z "Okrągłego stołu"potem z Unii Demokratycznej i Unii Wolności. Obydwie te rzekomo nieprzyjazne sobie frakcje polityczne przeszły tę sama podwójną mimikrę zmiany szyldów, lecz w ciągu dziesięciolecia 1990-2000 zawsze kroczyły w jednym szeregu przeciwko Polsce - przeciwko jej żywotnym interesom, jej suwerenności politycznej i gospodarczej. Szły, głosowały wspólnie przeciwko fundamentom państwa katolickiego i państwa jako takiego. Forsowały ustawy niszczące rodzinę, rodzinę rodzin czyli państwo narodowe, a w ideologicznej "nadbudowie" utrwalały takie formy destrukcji, jak wojna z Kościołem i wiarą katolicką, preferowanie zboczeń, aborcji, narkomanii, odbieranie dzieci rodzinie, kryminalizacj a państwa poprzez zapewnianie bezkarności wszelkiej patologii, najcięższym zbrodniom, przestępczości zorganizowanej. Obie te pozornie sprzeczne formacje polityczne i ideowe, nacyjnie "jednojajowe", były i pozostały syjamskimi bękartami zachodniego globalizmu, co konsekwentnie potwierdzały wspólnotę działań na rzecz kasacji państwa polskiego, niszczycielskiej "prywatyzacji", pogrążania narodu w nędzy, a oficjalnych struktur państwa w bezsile i chaosie decyzyjnym.
- Komunizm nie "upadł" jako forma zniewolenia umysłów:
Dokładnie tak samo jak w komunizmie realnym, w komunizmie posowieckim obowiązuje totalna dyktatura w sferze postaw, przekonań; możliwości ich głoszenia i obrony. Obowiązuje ta sama Jedynie słuszna" ideologia poprawności politycznej. Polega ona na konieczności współuczestnictwa, a przynajmniej na akceptowaniu wyżej wymienionych patologii ustrojowych, ideowych, antynarodowych. Obowiązuje "tolerancja", "wolność słowa i przekonań" - ale tylko tolerancja tego co "jedynie słuszne".
Wszelka inność, krytycyzm w ocenie wartości i postaw jest bezwzględnie tępiony, zagłuszany, wyszydzany, etykietowany najgorszymi epitetami, a przede wszystkim blokowany w mediach, władzach, instytucjach, szkołach, uczelniach, w sztuce i literaturze.
- Komunizm nie "upadł" jako sposób zawłaszczenia dóbr materialnych narodu;
jako struktura partyjnych glejtów na władzę i bezkarność.
W dziedzinie kryminalnego zawłaszczenia majątku narodowego, obserwujemy nienaruszalną ciągłość grabieży majątku narodowego, zapoczątkowaną w 1945 roku i trwającą do chwili obecnej.
Komuniści jawni, ci spod znaku "SLD" oraz komuniści niejawni, spod znaku "Unii Wolności", są w dosłownym znaczeniu "posiadaczami Polski".
Jest to nowa, nowoczesna forma dyktatury wąskiej oligarchii byłych i obecnych komunistów kierujących się w swym oficjalnym i prywatnym postępowaniu całkowitym brakiem respektu dla norm tradycyjnej etyki i prawa.
- Komunizm nie upadł zwłaszcza dlatego, że jego przestępstwa nie zostały ukarane. Zbrodnie komunizmu z najtragiczniejszego okresu jego terroru- 1945-1955, nie zostały osądzone ani w aspekcie prawnym ani nawet moralnym. Nie zostały osądzone, potępione w obydwu tych kategoriach z tego oczywistego powodu, że przestępcy pozostający u władzy nigdy w historii nie wydawali wyroków na samych siebie.
Prześledźmy bezkarność współczesnych komunistów "polskich" na gruncie ich przekrętów finansowych i bezkarność tych przestępstw.
Chodzi tu zwłaszcza o majątek po PZPR. Zniknął jak kamfora, a dotyczy ta afera stanu majątku PZPR na 29 stycznia 1990 - dzień oficjalnego choć tylko pozornego rozwiązania PZPR i powstania SdRP.
Dotyczy nie tylko realnego majątku, w tym niezliczonych obiektów, nieruchomości, wyposażenia, samochodów itd. Dotyczy także finansów, a to sięga okresu znacznie wcześniejszego. Chodzi o tzw. "pożyczkę moskiewską" - manewr przekazania przez KPZR dowodzoną przez obecnego budowniczego komunistycznego raju w skali globalnej - genseka Michaiła Gorbaczowa. Chodzi także o zagarnięcie przez bossów SdRP, na początku lat 90. 14,5 min współczesnych złotych (w przeliczeniu ze starych). Zagarnięcia dokonano z kont dewizowych po PZPR. Próby odzyskania tych kwot podejmowane w dziesięcioleciu 1990-2000, stanowiły ostentacyjną kpinę z prawa. Były niepodważalnym dowodem na to, że żydokomu-na z obydwu jej atrap - SdRP i UD-UW znakomicie ze sobą współpracuje, ma się doskonale i drwi sobie z oszukanego bezwolnego narodu.
SdRP powstała w wyniku pączkowania PZPR na zjeździe w 1990 roku. Przejęła też wszystkie zobowiązania prawne i majątkowe PZPR. Zmieniła się jedynie nazwa zmienionej atrapy. Do tej "transformacji" mafiosi PZPR-SdRP przygotowywali się od dawna.
Jesienią 1989 roku PZPR "pożyczyła" od siebie, czyli od PKO BP, a w istocie od nas wszystkich - 40 miliardów starych złotych. Z tych i innych pieniędzy, w pośpiechu budowano zręby nowego imperium żydokomunizmu w wydaniu "socjaldemokratycznym". Partia rozdawała pieniądze finansując różne instytucje, czego pouczającym dowodem były machloje A. Kwaśniewskiego w Komitecie Sportu i Turystyki. Komunistyczny, skompromitowany "związek zawodowy" o nazwie OPZZ, otrzymał jeden miliard, Agencja Gospodarcza utworzona przy KC PZPR - dziewięć miliardów złotych. W Radzie Nadzorczej tej Agencji zasiadali wtedy: późniejszy szefneokomunistów Leszek Miller oraz Ireneusz Sekula. Na kontach po byłej PZPR znajdowało się wtedy 750 000 dolarów i 22 miliony franków szwajcarskich. Mafiosi PZPR ulokowali je na rachunkach zagranicznych PKO BP i PKO S.A. Na średnich szczeblach PZPR i Służby Bezpieczeństwa dokonywała się cicha grabież majątku narodowego poprzez zakładanie tzw. spółek nomenklaturowych. Zakładali je w obrębie dużych przedsiębiorstw państwowych na zasadach całkowitego pasożytnictwa i grabieży: nie mając nic oprócz pieczątek, spółki wykorzystywały moce produkcyjne i surowcowe przedsiębiorstw państwowych, a wpływy stawały się prywatną własnością wraz z parkiem maszynowym, wyposażeniem. Ten proceder przyspieszył późniejsze "bankructwa" i "nierentowność" przedsiębiorstw państwowych.
Na początku lat 90. trójka mafiosów z SdRP: A. Kwaśniewski, L. Miller i W. Hu-szcza ukryli i "zagospodarowali" kwoty po PZPR w ten sposób, że powierzyli je zaufanemu zespołowi adwokackiemu niejakiego Mirosława Brycha, a ten ulokował je na kontach szwajcarskich! Była to jawna grabież narodowej własności przez bossów PZPR, Służby Bezpieczeństwa i struktur wywiadu. Było im jakby jeszcze za mało na przyszłą walkę o rząd i "Kne-Sejm" oraz o prezydenturę, bo w kwietniu 1990 SdRP zwróciła się do bratniej KPZR o pożyczkę w wysokości jednego miliona 233 tysięcy dolarów oraz pól miliarda złotych.
Tę tajną operację rozpoczęto w grudniu 1989 roku negocjacjami M. F. Rakowskie-go, I sekretarza matiuszki PZPR, z Michaiłem Gorbaczowem. Pozory porozumienia międzypartyjnego były w istocie porozumieniem i pożyczką KGB dla powstającej SdRP. Jeden z mafiosów KGB - Janajew, raportował Gorbaczowowi:
Wyjście z ciężkiej sytuacji finansowej, kierownictwo SdRP widziało w rozwinięciu aktywnej działalności gospodarczej, w tym z udziałem partnerów zagranicznych i przerzuceniu części środków za granicę, w celu ich ochrony i pomnażania. Zostały już utworzone wspólne spółki akcyjne w Wiedniu i Nowym Jorku.
Część tych pieniędzy została przeznaczona na pompatyczny zjazd założyciel SdRP i rozruch "Trybuny" na bazie dotychczasowej tuby PZPR - "Trybuny Ludu". W tym samym niemal czasie żydokomuniści występujący pod szyldem "Solidarności" przechwycili ogromne środki finansowe z dotacji zagranicznych na rozruch "Gazety Wyborczej", ideowo-nacyjnego odpowiednika "Trybuny". Tak właśnie utrwalał się zwarty antynarodowy blok propagandowego zniewolenia Polski i umysłów Polaków.
Aż 200 000 dolarów z "moskiewskiej pożyczki" przeznaczono na uruchomienie lukratywnych interesów zaufanym bossom SdRP. Odsetki ściągano tak samo po cichu jak udzielano samych pożyczek. Bossowie wpłacali je w formie funduszy wyborczych lub "dobrowolnych" wpłat na fundusze partii. Oto jeden z takich przekrętów. W marcu 1990 SdRP przekazała dwóm swoim spółkom kwoty jednego miliarda złotych dla "Transakcji" oraz 2,5 mld dla "Gravicotu". Żony dwóch bossów partyjnych - J. Oleksego i A. K-waśniewskiego wykupiły (za co?) wielkie ilości akcji firmy ubezpieczeniowej "Polisa". Po kilku latach "Polisa" przestała istnieć, nie przestało jednak istnieć pytanie, skąd obie damy uzyskały pieniądze na tak pokaźne ilości akcji? j
Od 1996 roku oficjalnie wprowadzono dofinansowywanie neo-PZPR poprzez rozprowadzanie tzw. cegiełek. Działo się to nielegalnie, lecz pod legalnym pretekstem, jako sposób na spłatę oficjalnych wielomilionowych długów SdRP. Zgodę na handel "cegiełkami" wydał wtedy szef MSW towarzysz Zbigniew Siemiątkowski - minister w koalicji PSL-SLD. Partiozi "bezinteresownie" wspomagali podejrzanych "biznesmenów z niczego" jak osławiony Ireneusz Sekuła, czy zadziwiająco blisko współpracującego z Sekuła szefa mafii tradycyjnej - niejakiego "Pershinga", zastrzelonego w grudniu 1999 roku w wyniku porachunków mafijnych.
W tym samym czasie w oficjalnych sprawozdaniach SdRP była biedna jak mysz kościelna. Gdzie jednak podział się olbrzymi majątek PZPR w postaci kont i nieruchomości? W ciągu 10 lat udało się odzyskać znikomą część tego majątku, m.in. 200 nieruchomości i kilka milionów nowych złotych. Stało się tak w wyniku "ugody" pomiędzy SdRP i skarbem państwa, reprezentowanym wówczas przez działacza SLD. Celem tegc kolejnego przekrętu było "zamknięcie" raz na zawsze sprawy majątku po byłej PZPR podobnie jak nieco wcześniej premier Mazowiecki uroczyście proklamował "grubi kreskę", czyli amnestię dla zbrodni żydokomuny z lat 1944-1980.
Mocą tej urnowa zmniejszono roszczenia skarbu państwa do 4,5 min złotych, a odsetki zamrożono. Ugo de te podważono dopiero w 1999 roku, gdyż została zawarta "ze znacznym pokrzyw dzeniem" interesu skarbu państwa. Nadto ugodę podpisano wtedy z osobą nii reprezentującą skarbu państwa, bo z ministrem finansów. Pozew przeciwko ugodzie do tyczył także warunku spłaty długu, które poszkodowały skarb państwa na sumę 1,5 mli złotych.
Kolejna mimikra komunistów polegała na przepoczwarzeniu PZPR-SdRP w SLD, co było niczym innym jak ucieczką od długów, a także od przeszłości, pod nową maskę.
I tak dochodzimy do stanu permanentnej bezsilności ugrupowań narodowych i patriotycznie motywowanych posłów przy ich próbach dochodzenia sprawiedliwości -przynajmniej finansowej - wobec bezkarnych komunistów. Śledztwo w sprawie "moskiewskiej pożyczki" wdrożono już w 1991 roku w warszawskiej prokuraturze, a podlegało ono wtedy prok. Zbigniewowi Goszczyńskiemu7. Tenże prokurator Goszczyński odmówił wtedy podpisania wniosku o odebranie Leszkowi Millerowi immunitetu poselskiego, co równało się umorzeniu sprawy, w którą zaangażował się Urząd Ochrony Państwa - jeszcze jedna agenda neokomunistów - "socjaldemokratów". Sprawę "zamknięto" choć posiadano zeznania oficera KGB Witalija Wierszyna, gdzie stwierdzał, że Leszek Miller zwrócił mu w Warszawie 600 000 USD z owej "moskiewskiej pożyczki". Zeznania Wierszyna potwierdził także W. Swierdlow - szef sekcji polskiej w KC KPZR.
Kiedy w 1993 roku wybory parlamentarne wygrali komuniści, prokurator Janusz Regulski umorzył dochodzenie. Motywował decyzję "społecznie znikomym niebezpieczeństwem"! Jego zwierzchnicy dopatrzyli się wprawdzie uchybień proceduralnych w tej decyzji, jednak prokurator Regulski nie stanął przed Komisją Odpowiedzialności Dyscyplinarnej. Śledztwa nadal się nie wznawia.
Powoływano kolejnych "likwidatorów" mienia byłej PZPR, ale każdego z nich nie wyposażono w uprawnienia pozwalające na ustalenie wartości tego majątku i roszczeń, była to więc gra na zwłokę i propagandowe oszustwo. W całym kraju odbywało się kilkaset postępowań roszczeniowych, kilkadziesiąt zakończyło się wyrokami zasądzającymi od SdRP zwrot sum, lecz likwidatorzy nie mogli ich egzekwować, gdyż komuniści starannie ukrywali i ukrywają partyjny majątek.
Kolejny likwidator majątku po PZPR mcc. Andrzej Herman, szacował te roszczenia okradzionego i terroryzowanego od 1945 roku narodu polskiego, na łączną sumę około 120 milionów złotych.
O tym, że majątek komunistów można było ustalić i wyegzekwować, dowodzi przykład niemiecki. Bundestag powołał komisję do ustalenia majątku byłej SED - partii komunistycznej wschodnich Niemiec. Zakończyło się to dokładną inwentaryzacją majątku SED i wszystkich komunistycznych organizacji wschodnich Niemiec, a tym samym odzyskaniem tego majątku. Ale były do tego potrzebne dwa atuty, których próżno szukać w PRL-bis: wola polityczna i narodowa suwerenność Bundestagu. W Polsce "Kne-Sejm" i jego rządowe emanacje są siedliskami żydokomunistów.
Parlament w dogorywającym państwie polskim ani nie jest polskim parlamentem, bo rządzi nim żydowska większość, ani tym samym nie jest parlamentem demokratycznym. Wprawdzie w Niemczech podobnie jak w całej Europie wszechwładnie rządzi "socjaldemokracja", czyli komunizm inaczej nazywany, to jednak Bundestag wykazał wystarczającą dozę siły i zdecydowania choćby dlatego, że zachodnia połowa bogatych Niemiec była zmuszona wkładać setki miliardów marek w gospodarcze pobojowisko o nazwie "NRD".
1. Zob.: Monika Rotulska, "Nasz Dziennik" 21 lipca 2000.
W Polsce nie istniał taki podział na dwa państwa, istniało jedno państwo komunistyczne i jeden zwarty blok komunistów nie dopuszczających wątłej opozycji do głosu w tej sprawie. Swego czasu "Gazeta Polska" opublikowała przejrzysty schemat gigantycznej ośmiornicy imperium bankowo-przemysłowo-ubezpieczeniowego imperium SdRP-SLD. Zamieściłem ją w Piątym rozbiorze Polski 1990-2000. Od tego czasu nic się nie zmieniło na tyle, by uszczuplić te wpływy i stan posiadania. Komunizm nie upadł, komuniści nie ponieśli ani konsekwencji prawnych ani strat materialnych.
Zwróćmy uwago na kolejne rakowate przerzuty wpływów i materialnego stanu posiadania "byłej" PZPR, przechrzczonej w SdRP-SLD:
- PZPR jako właścicielka Polski była m.in. właścicielem PKO BP, kont zagranicznych (patrz: "Konta zagraniczne"), Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego i innych agend. SLD przejęła wpływy w "Ruchu", szesnastu bankach, PZU, Orbisie Intersterze, stworzyła potężną "grupę kapitałową" o nazwie BIG, poprzez Rolimpex zawłaszczyła Polską Miedź, a potem szło jak z płatka poprzez tworzenie nowych gniazd kapitałowych, ubezpieczeniowych bankowych, przedsiębiorstw i kluczy przedsiębiorstw.
Jednym z tych gniazd był i jest gdański BIG Bank S.A., absolutnie strategiczny bank polskich interesów narodowych. I oto wiosną 2000 tenże BIG Bank S.A. został oddany we władanie niemieckiemu Deutsche Bankowi7. Stało się to możliwe dzięki antypolskiemu działaniu dwóch akcjonariuszy BIG Banku: PZU S.A. pod wodzą prezesa Władysława Jamrożcgo oraz zarządu PZU Życie pod wodzą prezesa Grzegorza Wieczerzaka. W tym czasie już 65 proc. polskiego sektora bankowego znajdowało się w rękach kapitału obcego2.
Obydwie agendy PZU były firmami państwowymi z udziałem 60 proc. kapitału Skarbu Państwa, czyli nas wszystkich. Konsekwencją tej przewagi kapitałowej była podległość tych agend ministrowi Skarbu Państwa. Obaj eurofolksdojcze - Jamroży i Wieczerzak wykazali skrajną samowolkę oddając Big Bank Niemcom. Czy była to jednak "samowolka"? Niejasny był w tym przekręcić udział samego ministra Skarbu Państwa E. Wąsacza. Publicysta "Myśli Polskiej" J. M. Jankowski3 ujawnił, że zanim E. Wąsacz został ministrem Skarbu Państwa, pozostawał w ścisłych relacjach z Reiffeizen Bank AG, który aktualnie jest powiązany z Deutsche Bankiem.
Skandal był jednak tak skandaliczny, że akcjonariusze PZU zawiesili go w obowiązkach prezesa. Jamrozemu nie stała się jednak żadna krzywda. Niejako w nagrodę za oddanie BIG Banku w ręce niemieckiego kapitału, Jamroży wkrótce potem został prezesem Totalizatora Sportowego, jak wiadomo przedsiębiorstwa przynoszącego ol brzymie zyski7.
W hitlerowskiej III Rzeszy Deutsche Bank finansował budowanie obozów koncentracyjnych.
W państwach UE udziały kapitału obcego nic przekraczają 15 proc. "MP" 13 lutego 2000.
Aby tam ulokować Jamrożego, E. Wąsacz bez powodu usunął ze stanowiska dyrektora Totalizatora, Sławomira Sykuckiego.
Komuniści z UW i SLD zareagowali na te przesunięcia z właściwą im hipokryzją -zgodnie skrytykowali decyzje ministra Wąsacza2, a przecież był to ich wspólny manewr, m.in. dlatego, że wspólnie, zawsze i od dawna inicjowali i popierali wszelkie kroki ku obezwładnieniu polskiego systemu bankowego - najkrótszą drogę do kasacji państwa.
|