ALTE DOCUMENTE
|
||||||||||
1. Przed śmiercią
1.1. Wróżby i znaki zapowiadające śmierć lub klęskę.
a) wyjazd Rakoczego na wojnę z Polską (Pasek, 60): "Kiedy na tę wojnę wyjeżdżał, pożegnawszy się z matką, wsiadł na konia; w oczach jej padł koń pod nim. Kiedy mu matka perswadowała, żeby zaniechał tej wojny, mówiąc, że to znak jest niedobry, odpowiedział, że to nogi końskie złe, ale nie znak. Przesiadł się tedy na inszego; złamał się pod nim dyl na moście, znowu spadł z konia; i na to powiedział, że i dyl był zły. Jak to przecie te praesagia zwyczajnie rady się weryfikują."
b) przed bitwą z Rosjanami (Chowański) (Pasek, 129-130): "nadzieja nas cieszyła, a to też, co trup wszystek padł za nimi głową, co zawsze wojennicy sądzą za znak zwycięstwa, kiedy [s.130:] trup głowami za nieprzyjacielem pada."
c) wojnę domową zapowiadają w 1664 r. znaki (Pasek, 247): "Który postępek [tj. wywołanie wojny domowej z winy podkanclerzego Mikołaja Prażmowskiego, na skutek oskarżenia o zdradę Jerzego Lubomirskiego], że się samemu nie podobał niebu i oczywisty na ojczyznę naszę zaciągnął gniew boży, bo zaraz, jak o tym poczęto traktować, pokazał się na niebie straszny i wielki [kometa], który przez kilka miesięcy trwając swoją oczom ludzkim groził srogością i nim bardziej trwał, tym bardziej serca truchlałe trwożył ominując niedobre efekty [czy też affekty], które potem nastąpiły dla zawziętości i fakcyj ludzi złych, którzy swoje promowując interesa ojczyznę wniwecz obrócili bardziej niżeli nieprzyjaciele." Później, już po skazaniu Lubomirskiego na pozbawienie czci, wygnanie i odjęcie urzędów, "nawet samo niebo grubymi nieszczęśliwości pokryło [się] chmurami, że nikt nie rzekł, żeby na wiosnę mogło być dobrze w ojczyźnie naszej; i nie trzeba było astronomów do wytłumaczenia, co w przyszłym roku subsecutum [nastąpiło], kiedy i ojczyzna zrujnowana, i krwie niewinnej tak wiele się wylało." (s. 252)
d) wróżba na rok 1666: "<<Dum annus ter 6 numerabit, Marcus Alleluia cantabit, Joannes in corpore stabit (ktoś zaś potem dołożył: Joannes Casimirus regnabit) Polonia vae! vae! ingeminabit. [Gdy rok po trzykroć sześć policzy, Marek Alleluja krzyczy, Jan w Bożym Ciele stanie (...Jan Kazimierz będzie rządził), Polska będzie jęczała: biada! biada!]>> A tak właśnie było, że w same Święta Wielkanocne przypadło św. Marka, św. Jana zaś inter octavas Corporis Christi [w oktawę Bożego Ciała], i weryfikowało się to, że niejeden zawołał vae! jako z wojskowych, [tak] i z ubogich ziemianów.
e) zob. 3.5.1.d.
f) przed Mątwami (1666), PO, 217: "Naprzód to też się stało przed tą nieszczęsną wojną, iż gdy wyjeżdżał Król JM. z Warszawy do obozu, dnia niedzielnego o trzeciej z rania, u ojców bernardynów pod [218:] zamkiem, od stajni zygmuntowskiej, krucyfiks na cmentarzu, który twarzą stał na ulicę Krakowską [tj. na Krakowskie Przedmieście, przy kościele św. Anny], widomie ludziom i pannom zakonnym tejże reguły, obrócił się twarzą do kościoła z wielkim szumem i strachem ludzi. O co Królowa JM. urażała się na księży, rozumiejąc jakoby to onych fortel i kazała ślusarzowi, przydawszy pokojowego, odwrócić i zanitować mocno żelaznymi gwoździami. Aż o nieszpornej godzinie znowu był lament jakiś ludziom słyszany, na który z kościoła wypadli. Tamże krucyfiks po wtóre obrócił się i stanął twarzą w mury kościelne. Na co, cum tremore [z lękiem], ćma ludzi patrzała i testimonium dawali, co się stało. A do tego ojcowie bernardyni słyszeli głos taki i słowa: non licet Regina movere gentem contra gentem, to jest: nie godzi się, Królowo, poruszać narodu przeciwko narodowi. Dosyć na tym, że jawne przestrogi Pan Bóg dawał i czynił, jednak nie chcieli pohamować od swojej przedsięwziętości, która jako nadała się w oczach wszystkiego świata, pomsta została, co im, Boże wieczny, wszystkim radcom tej wojny odpuść, a daj upamiętanie, iż gdy pod Mątwy i pode wsią padły, między Inowrocławiem a między Kruszwicą, miastami Korony Polskiej, miasto traktatów z panem Lubomirskim."
g) pod Połonką, Łoś, 94: "...pan Słoński niejaki, białoruski majętny szlachcic, pułkownikując nad chorągwiami szlachty białoruskiej, którzy się do Moskwy przedali byli [...], z konia zbity i pojmany, tenże pierwszy znak wygranej naszej i otuchę uczynił, którego potem na palu zawieszono."
h) wiara we wróżby, pod Korsuniem 25 maja 1648 Kalinowski chciał bitwę rozstrzygnąć jeszcze tego samego dnia, ale "Na co pan krakowski [Mikołaj Potocki] żadną miarą nie chciał pozwolić, tę najpierwszą dając racyją, że nie chce wszystkiej Rzeczypospolitej podawać w niebezpieczeństwo i to przypomniał, że w dzień poniedziałkowy tak wiele razy tego doświadczał, nigdy szczęścia nie miał." [QI, 119]
1.1.1. Wróżba pomyślna.
a) Beresteczko, Mi-2, 248, 30 czerwca 1651: "...przeciwko nieprzyjacielowi trudno postępować było [z powodu mgły], weselszego nieba przed obozem czekając. Gdy tedy godzin ze trzy na dzień, nad wszytkich mniemanie, tak jako owo ciemność jaką o(d)słoni, tak jakoby samo słońce do wiktoryjej pokazowało drogę, ślicznie wypogodziło się".
1.2. Strach i jego brak.
1.2.1. Strach przed nieznanym.
a) Polacy boją się iść na wojnę do Danii (1658 r.), "gdzie noga polska nigdy nie postała" (Pasek, 62). "Ojcowie do synów pisali, żony do mężów, żeby tam nie chodzili, choćby zasług i pocztów postradać; bo wszyscy nas sądzili za zgubionych. Ojciec jednak mój, lubo mię miał jednego tylko, pisał do mnie i rozkazał, żebym imię boskie wziąwszy za pomoc tym się najmniej nie konfundował, ale szedł śmiele tam, gdzie jest wola wodza, pod błogosławieństwem ojcowskim i macierzyńskim, obiecując gorąco do Majestatu Boskiego duplikować i upewniając mnie, że mi i włos z głowy nie spadnie bez woli bożej." Później opis licznych dezercji z jednostek idących do Danii, szczególnie świeżo zaciągniętych "Wielkopolaczków" (Pasek, 62). "Tak owi tchórzowie i dobrym pachołkom byli serce zepsuli, że niejeden wodził się z myślami. Wchodząc tedy już za granicę każdy według swojej intencji swoje Bogu poślubił wota. Zaśpiewało wszystko wojsko polskim trybem O gloriosa Domina! Konie zaś po wszystkich pułkach uczyniły okrutne pryskanie, prawie aż serca przyrastało, i wszyscy to sądzili pro bono omine (za dobrą wróżbę); jakoż i tak się stało."
1.2.2. Groza wojny :
a) Pasek, 92. Opisuje bitwę morską między flotami szwedzką i holenderską wiosną 1659 r. Szwedzi podpalili okręt i puścili go na flotę holenderską stłoczoną w ciasnym porcie.: "Tam było właśnie tragiczne spectaculum [widowisko], kiedy to [nie wiedzieć], czyby się ogniowi, czy nieprzyjacielowi bronić! Tu się od owego zapalonego umykać trzeba, tu się strzec, żeby ich nieprzyjaciel nie rozerwał, a tu zaś z owego zapalonego uciekają, kto co może porwać, lada deszczkę, lada drewno, to się z nim uderzy w morze. Tu z miasta, kto przecie śmiały, podjeżdżają z barkami, ratują, sznury toniącym rzucają, żeby się ich chwytać; a tu z obu stron armata huczy. Uważyć, że na jednym okręcie 80 będzie i 100 dział, jaki tam musi być ogień! Zgoła, straszna jest wojna na ziemi, ale daleko straszniejsza na morzu, kiedy to maszty lecą, żagle na morze spadają, człowiekowi zaś i człowiek nieprzyjaciel, [i] woda nieprzyjaciel. [...] Zapaliły się były żagle i na szwedzkim jednym okręcie, ale zaraz pościnali maszty i pozrucali w morze. Drugi okręt szwedzki przebito z armaty tak, że zaraz poszedł na dno ze wszystkim, coś niewiele z niego ludzi [u]ratowano; u trzeciego utrącono maszty dwa, u czwartego jeden największy, przez co musiały mieć mutilationem [uszkodzenie], ów też w okazyjej wczorajszej nie pomógł zepsuty, tylko z daleka stał."
b) zobacz 3.3.3.a. - jak straszną jest odpowiedzialnością wywołać wojnę.
c) zobacz 2.5.3. - groza wojny domowej
d) groza wojny "nowoczesnej"! [Pasek, 274]
[wymienia sławnych bohaterów starożytnych: Achillesa, Hektora i Scypiona]. Ale to wtenczas było, kie-[275:]-dy żołnierze kamykami do siebie ciskali; teraz zaś i tym sławnym naonczas wodzom, gdyby powstali z martwych, podobno by się przykrzejsza widziała bellandi maniera, kiedy to z kilkudziesięciu tysięcy samopałów zakurzą pod nos, kiesy to z karta[u]nu jako cebrzyk kóla zaprószy oko, że choć i dyjaboł sam - choć jest curiosus [gorliwy] - nie ma czasu, jako zwykł, pokazać się człowiekowi przy śmierci, kiedy to owe petardy, one bomby, owe kartac[z]e i tak wiele innych na zgubę mizernego człowieka wymyślonych sztuk. Podobno by i tamci sławni rycerze z teraźniejszym nie zrównali."
Toż samo na str. 344-45, m. in. [344]: "kiedy na ostatek rozumiesz, że secure stoisz na ziemi, od Boga i natury mocno ugruntowany, a nie wiesz, co się pod tobą dzieje, że w tej minucie i z miejscem, na którym stoisz, i z beluardami, z kamienicami potężnie wymurowanymi jako mucha wylecisz z dymem pod obłoki. Już też forteca na to tylko potrzebna, żeby furman nie wyjechał przede dniem z miasta, w gospodzie nie zapłaciwszy siana, albo żeby wilk pana burmistrza nie porwał śpiącego; ale żeby miała która wytrzymać oppugnationem inwencyj teraźniejszych - nie masz jej." Dalej opis Wiednia.
e) zob. 2.2.5.d. [groza wojny w tłoku]
f) po zdobyciu Smoleńska 11 czerwca 1611 r.: "Ogień doszedł do prochów, których jeszcze byłoby i na kilka lat dostatek. Uczyniły też okrutny efekt. Cerkiew była jedna i wielka, gdzie archiepiskop miał swoją sedem i tej z połowicę prochy wyrzuciły i rozniosły. Nie wiedzieć, gdzie ludzie, którzy się tam byli zeszli, się podzieli. Z dymem do Pana Boga poszli. Gdy się ogień rozszerzył, siła ich, co się jako w Moskwie także dobrowolnie w ogień precypitowali, za przesławną, jak mówili, wiarę." [...] [Progres, 118:]
"Zamek wszystek prawie wygorzał, mało co zostało budowania. Prochy, jako się wspomniało, wygorzały, zostało ich jednak po basztach po części. Kul tak wielka rzecz się znalazła, że do kilku zamków głównych byłby ich dostatek. Żywności bardzo wiele pogorzało, jednak i zostało jej po części, żyt, owsów, gęsi, kur, pawiów.
g) groza wojny "nowoczesnej", Dya, 67: "Tejże samej pierwszej nocy [12/13 września 1683], którą nocowaliśmy w obozie tureckim, hultaj jakiś z polskiego wojska zapalił wszystkie tureckie prochy pozostałe, na milion blisko taksowane, z których tak wielki był ogień i strach, żeśmy rozumieli z razu, że się niebo na ziemię wali. Wojsko wszystkie usiadło na konie i stali w param, póty, póki sie nie dowiedziano, że to prochy zapalono."
h) Chocim, 1621 r, Czapliński do Radzimińskiego, Lis, 210: "co dzień biją z dział bez przestanku, aż kule jako bący po obozie latają. [...] Przeprawił [Turek] i działa, z których Kozakom bardzo szkodzi, bo nie biją dalej nad cztery staje, a coraz bliżej szańcuje się. Wojska wielka moc na tamtej stronie i plonu [trupów] pod samym nosem wiele położyli. Patrzamy na nie jak w zwierciadło..."
I jeszcze, 28 września: "Był to szturm taki, że równego z przeszłych nie miał. Bo ze czterech stron zarazem takim gwałtem przypuszczali, że świata nie widać było przed dymem i prochem. A to Pan Bóg nie dał im pociechy. Barzo wiele padło nieprzyjaciela na placu i trupa z sobą nabrali po dostatku z niewielką szkodą naszych, chociaż do piąciu set razy uderzono z dział z tamtej strony Dniestru do nas." [s. 214]
i) zob. 2.1.7.f.
j) zob. 1.2.8.b.
k) zob. 2.1.7.g.
l) zob. 1.3.1.g.
m) zob. 2.7.1.c.
n) zob. 3.2.2.h. drugi akapit
o) Zborów, 15 sier 1649, Mi-1, 192, "...Jukowski z chorągwią z boku, gdy już prawie ku obozowi lecieli Tatarowie, przypadł i naprowadził ich blisko na regiment Ubaldów [Krzysztofa Houwalda], który z takiej bliskości dawszy ognia, tak jako powiadają co tam byli, żaden z Tatarów nie spadł, ale jednak od takiego huku zaraz wstręt uczynieli [193:] z impetem."
p) zob. 3.3.3.i. trzeci akapit.
r) zob. 2.1.1.m.
1.2.3. Strach przed fizycznym faktem śmierci. Ból, cierpienie itp.
a) zob 1.4.6.a.
b) zob 1.4.7.a
c) Basia: "Tegoż dnia trafiła się też przypadkiem okazyja jednemu towarzyszowi chorągwi naszej, czy z zapału wielkiego serca, barzo gorejącego, czyli też ze strachu, że będąc natenczas marszałkiem orszańskim [Albrecht Konstanty Ciechanowiecki], a u nas komendantem i dość mądrym człowiekiem, spadł z konia powiadając, że mię z jadu zła choroba podpadła. Ja przyznawam, że zła, ale ze strachu, nie z jadu, chociaż za stołem przy dobrym winie nie masz nadeń lepszego żołnierza." [PO, 145].
d) zob. 1.9.5.e.
e) zob. 2.9.f.
f) zob. 2.1.7.g.
g) zob. 2.7.1.c.
1.2.4. Strach przed przewagą nieprzyjaciela.
a) zob. 2.1.2.1.a
b) zob. 3.7.11.a
c) Austriacy boją się wysłać podjazd dla zbadania pozycji tureckich przed Wiedniem (Dya, 47): "Generalissimus [von Waldeck] i generałowie powiadają: <<Jakże my mamy posyłać podjazdy, chyba na to ażebyśmy, jeżeli nie wszystkie, to przynajmniej połowę wojska stracili>>. [...] <<Posłaliśmy jednego generała z trzema tysiącami dragonii kommenderowanej na podjazd, wrócił się tylko kapral z kilkoma żołnierzami, salwując się, a drudzy wszyscy zginęli, spotkawszy się z pięciuset tylko Turków, do których naszym i wystrzelić nie przyszło>>".
d) zob. 1.2.14.a.
e) strach przed Tatarami, kapitulacja pod Czarnym Ostrowem, Łoś, 77: "z naszymi uczynili traktaty [Węgrzy], siła swoich straciwszy; bo tyż ordy nadciągały z chanem naszym na posiłek, co ich bardzo trwożyło i do traktatów, jakie się naszym podobały, przynukiwało."
f) zob. 2.3.3.n.
g) Łoś, 101, Basia: "Straszna to była okazyja i potyczka i samym panom regimentarzom: bom [102:] ja nigdy nie widział przez wszystek czas, aby w okazyjach wodzowie mieli securitatem osobom swoim opatrować, jako natenczas jm. pan wojewoda ruski czterem chorągwiom kazał się pilnować, patrząc na eventum belli."
h) zob. 1.3.1.g.
i) zob. 1.2.7.e.
j) Beresteczko, trzeci dzień, Mi-2, 250: "Interim co był znowu posłał do pana wojewody bracławskiego [Stanisława Lanckorońskiego] z wielkim gniewem, aby postępował [opóźnione lewe skrzydło polskie]. Przysłał, że żadnym sposobem nie może, gdyż Tatarowie po lasach zostają i w polu jeszcze, prosi o dragoniją i o [251:] cztery działka."
1.2.5. Skutki częściowej porażki (strach, panika, obawa i respekt przed nieprzyjacielem)
a) zob. 3.7.11.a
b) zob. 3.2.2.d.
c) Zbaraż, 17 lipca 1648, Zba 138. Polacy wypadem podpalili hulajgrody. "Te hulajgrody zapalone siła serca nieprzyjacielowi zepsowały, ale najbardziej tym, gdy ich ratować chcieli, ze zasadzki bardzo ordę szkodzieły. Przez co:
Die 18 julii (w niedzielę) łaskawszemi się stawili, nie bardzo nacierając, ile ku księciu jm., tylko mu łajali i grozili."
d) zob. 2.1.1.m !!!
1.2.6. Strach przed nadprzyrodzonymi mocami.
a) "Miesiąca decembra dnia 8 [r. 1659] czart mię przestraszył w domu śpiącego, ażem musiał uciec z alkierza do izby, gdzie różni ludzie spali." [PO, 134]
1.2.7. Bóg wznieca trwogę w nieprzyjacielu.
a) zob. 1.9.5.e.
b) zob. 3.2.2.f.
c) Koniec, 111 (do Jana Wężyka, abp gnieźn., Brody, 13 sier 1632): "Przyznać i w tym potrzeba prowidencyją bożą nad osierociałą Ojczyzną naszą, że arcanis consiliis [ukrytymi zamiarami, postanowieniami] sam o niej radzi i nieprzyjacioły jej miesza. Miałem świeżo z Konstantynopola pisanie, w którym oznajmują mi, że sanguinolente seditiones [krwawe rozruchy, bunty] między pogaństwem po staremu grassantur [srożą się]..."
1.2.8. Szaleńcza odwaga w obliczu groźby śmierci. Desperacka walka do końca.
a) Turcy otoczeni przez Polaków w Raszkowie, przełom 1674/75, DT, 59: "...miał komendę Jusyp Pasza. Temu nie przyszło było do uciekania, zaparł się był w monastyrze, którego ku wieczorowi wojsko dobywało. Który gdy widział, iż ginąć potrzeba, otworzywszy bramę z monastyra, z kilkąset komunika rezolutnie wypadłszy na naszych, siła naraził, obronną ręką uszedł. Siła na ten czas naszych naginęło, gdzie i mnie dostało się dobrze w tej okazyjej. Siłać tam wprawdzie z rana zginęło Turków, ale ku wieczorowi oddali dobrze swoje."
b) Żółte Wody, Dru, 88: "Broniliśmy się potężnie i desperackośmy się bili, ruszyliśmy się byli piechotą w nocy obronną ręką [...] i od Żółtych Wód trzy mile uszliśmy, broniąc się i potężnie bijąc się, na ostatek nas rozerwali na Wiązowku (jest uroczysko w Dzikich Polach). Komu Pan Bóg śmierci nie dopuścił, to żywcem wzięto, żaden człowiek tam ujść nie mógł i mnie wzięli do więzienia Tatarowie postrzelonego z łuku w łopatkę i łokcie posieczonego, w szyję z samopału."
c) zob. 2.9.f.
d) Korsuń, QI, 120: "Bronili się nasi w każdym kącie taboru mężnie, ale tak usidleni, wielkiej potędze nieprzyjacielskiej wydołać nie mogli; bronili się cztery godziny. Wpół do południa poczęła się ta nieszczęśliwa w chruście bitwa, a w południe kiedy już Tatarowie przez trupy nasze ulicami taborowemi wpa-[122:]dli w tabor, siekli, bili, i ostatek taboru rozgromiwszy, padli na łupy. Wtenczas uchodził kto mógł."
e) Zbaraż, 26 lipca 1649, Zba1, 140. Poselstwo Stanisława Janickiego do chana. "Nihil effecit [nic nie sprawił] i owszem chan panu Janickiemu deklarował, że ma nas w garści, i co dotąd żartowali, a my się nie poddajemy, jutro nas za łeb wszystkich wywlecze. Za którą deklaracyją sprzysięgliśmy się wszyscy do ostatniego upadu stawać defensive [w obronie]..."
I rzeczywiście, następnego dnia nieprzyjaciel atakuje. "Zaczym wielka trwoga i już nasza przysięga, że jeden na drugim paść obiecaliśmy sobie, a nie poddawać się ze wstydem naszym, przychodzi ad effectum. Zaczym unanimiter [jednomyślnie] do wałów wszyscy, drudzy w pole. Co oni obaczywszy, spuścili z swej imprezy." [tamże]
1.2.9. Może i nie strach, ale dyskomfort psychiczny na myśl o ryzykowaniu życia.
a) PO, 281, na pogrzebie stryja, Andrzeja Poczobuta Odlanickiego, w listopadzie 1676 r. pojedynkował się z panem Stanisławem Sopoćko: "że się potem i na pojedynek wychodziło nieszkodliwy, bo się bić nie przyszło za niespuszczeniem. Jakoż dobrze się wyzywać, kiedy jest komu hamować."
1.2.10. Rezygnacja wobec pewności śmierci:
a) zob. 2.6.h.
I dalej ten sam fragment, s. 212: "Ledwie co w gębę włożysz, aż trwoga, aż coraz do obrony wałów, coraz w pole, to we dnie, to w nocy. Posilić się nie masz czym duszkosz onego piwa chłodnego, co się z waszmością w Warszawie pijało, dałbym za konewkę czerwony złoty."
b) Baidak, 105, Żółte Wody. Po ucieczce kozackich zakładników z obozu polskiego, których Chmielnicki wydał z obietnicą wolnego powrotu Polaków do wojsk hetmańskich. "I kiedyśmy utracili załogę [zakładników] desperujemy. A w tym Chmielnicki idzie na nas z naszą armatą [którą mu oddali w zamian za prawo odejścia]. Jedne działa do jednego szańcu, drugie do drugiego wyrychtowali, bośmy już opuścili kwatery, tylko w szańcach na śmierć usiedli i tak nas dobywali aż do wieczora. A gdy na noc odstąpili, wzięliśmy przed się consilium wystąpić z szańców, a w polu ginąć. Iść na całą noc ku Czechryniowi z maluśkim taborkiem plus minus 40 wózków."
c) zob. 2.6.u.
1.2.11. Strach o bliskich:
a) Czapliński do Radzimińskiego, Lis, 215: "A nam, woluntariuszom, wiesz to Bóg, co za nagroda będzie, którzyśmy chudoby, dostatki, zdrowie potracili, głodu i smrodu się nacierpieli. Nadzieja tylko w Panu Bogu, bo co wiedzieć, co się doma dzieje, ile jeżeli tam byli Tatarowie."
b) zob. 1.5.5.i.
1.2.12. Lekceważenie śmierci, żartobliwe traktowanie itp:
a) Czapliński do Radzimińskiego, Lis, 216: "Dziś dopisuję tego diariusza, i trudno dalej pisać, bo już w organki grać poczynają, by zaś pióra z garści nie wytrącił."
1.2.13. Niepewność, niepokój, złe przeczucia:
a) Marek Sobieski, starszy brat Jana, próbuje przebić się do obozu Kalinowskiego pod Batoh. List do matki z Winnicy z 30 maja 1652 r., Lis, 347: "Tak właśnie, jakom sobie obiecywał, teraz się trafiło: tak niespodziewanie na sprawę się tylko wybrawszy, przy tak nagłym niebezpieczeństwie i następującym nieprzyjacielu, do obozu obrucić ma się. Inkwizycyjej dziś ledwo że mi Tatarowie wywieść dopuścili. Dnia wczorajszego miałem wiadomość od P. Niezabytowskiego, gdzie mi pisze, abym się jako nayprendzej pospieszał, gdzie się ordy co godzina spodziewają. Pułk humański już się przedał do nich, a Chmielnicki na Torhowicy stanął. Dziś zaś rano przybieżał czeladnik, że już go Tatarowie pod Hincami 4 mile stąd gonili i drugie ponowy [nowiny]; towarzystwo, co jechało stąd do wojska, powrucili. My dnia dzisiejszego nocą przebijamy się do wojska [...], będzie nas ze trzysta koni w dobrej sprawie. Na mnie barzo ciężko tak niespodzianie, niegotowym będąc, a do tego że nie pułkiem, zarazy co z wienkszym daleko kosztem być musi. Uniżenie proszę [348:] Mości Dobrodziki mojej, abyś o mnie pomnić chciała. Ja ile będę mógł mieć czas i okazyją, będę dawał o sobie znać." Żaden z nich nigdy nie dotarł pod Batoh.
b) zob. 1.1.h.
c) Koniec, 402 (do W4, Bar, 24.08.1637), w obliczu zagrożenia tatarskiego sejm nie uchwala podatków: "Teraz co się dziać będzie, ja prorokiem ani wiesz[cz]kiem być nie mogę, uważając jednak, iż wojska pogańskie w bliższej są od państw W.K.M. dystancyjej, niż z Krakowa do Warszawy, patrząc przy tym przeciwko potędze pogańskiej niegotowość naszę, a co większa na zaprowadzonego wojska bez pieniędzy do obozu summam egestatem [największą nędzę], trudno co dobrego ominari [wróżyć]."
1.2.14. Co zrobić, by odzyskać odwagę?
a) Łoś, 72, bitwa pod Trzemeszną ze Szwedami w 1656 r.: "Szwedzi rozumiejąc, iżby to była szlachta tylko, dufali sobie (gdyż by pewnie uszli cale nocą, bo było sposobne miejsce), ale gdy dzień oświecił, udrzeli; jednak dodając sobie serca, co mieli trunków, pili."
b) zob. 1.9.4.f. (zwł. Drugi akapit - o dobrym przykładzie "luźnej czeladzi i hołoty"
1.2.15. Boska interwencja daje odwagę:
a) Łoś, 102, Basia: "Atoli że Bóg wszechmogący dodał serca i ochoty wojskom naszym a zasłonił oczy ich, żeby żadnego nie widzieli niebezpieczeństwa. Potkali się w imię pańskie, a naprzód chorągwie jm. pana bełskiego kasztelana , porucznicy jako lwy krwie nieprzyjacielskiej chciwi: pan Władysław Skoroszewski chorąży poznański i pan Paweł Borzęcki. Idących widziałbyś natenczas dwie chorągwie na tak wielki tłum ludzi jako na rzeź jaką, z dobrą jednak nadzieją o łasce bożej i pomocy Jego świętej. Gdy jużeśmy się odsunęli od szyków, sprzysięgłszy się jeden na drugim polec, aliści poczną nas miesiącem otaczać moskiewska jazda i rajtaryja zbrojna."
b) zob. 1.2.17.b.
1.2.16. Strach przed samotnością w obliczu śmierci!
a) zob. 1.8.5.a.
1.2.17. Poczucie osaczenia:
a) zob. 1.2.8.d.
b) QI, 122, ucieczka spod Korsunia. "Kiedyśmy nocowali pod Hermanówką, pan Gdeszyński do nas w nocy przyjechał. Bardzośmy mu byli radzi, bo nie na jednym miejscu nabraliśmy się strachu od chłopstwa, którzy się wszędzie kupili i czuwali na nas, ale im Pan Bóg serca nie dał."
c) zob. 2.7.1.c.
d) Zborów, noc 15/16 sierpnia 1649, Mi-1, 194: "Interea [tymczasem] rumor koło namiotów stał się, a Król JM. nie rozbierając się w karetce siedział, gdy po wojsku jakoby króla uwodzić panowie chcieli, głosy, mermer [pogłoska] wszczął się. [...] drudzy już udają jakoby go w obozie nie było. Re parlata ad principem [gdy doniesiono królowi], na konia wsiada. Świec dwie jarzących zapalić każe i po wszystkim wojsku jeździ prezentując się i upewniając, że z wami żyć, z wami umierać chcę i będę."
O tej samej sprawie pisze też Zbor, 224: "Konsternacyja wszystkich ad falsum rumorem wzięła, jakoby Król JM. ujść miał z obozu. Dwóch rotmistrzów [...], uszło tej nocy, drudzy się gotowali. Litwin jeden 1000 człeka pobuntował, twierdząc jakoby Król JM. z obozu ujść miał. Gwoli czemu Król JM. z zapalonemi pochodniami po obozie chodzić musiał, mówiąc: "Nie uciekajcie wy ode mnie, ja od was nie uciekam." Straż i pułki objeżdżał wieczorem."
e) Zborów, Mi-1, 199, w trakcie rokowań w sprawie polsko-tatarskiego pokoju niespodziewanie silna grupa Tatarów (rzekomo 4 tys.), podjeżdża pod polski obóz. "Jedną razą Tatarowie zordynowawszy się wszyscy gęsto, dobrze, szable na tymlakach mając, pomaleńku poczęli się przybliżać [200:] ku chorągwi, a dwóch przed nimi jechało sobie. Kłusem ku chorągwi i na sążeń albo na dwa tylko mimo chorągiew i mmo wał przejechali mówiąc i ręką kiwając: "Bratka twoja, bratka twoja, kardasz, kardasz", patrząc w obóz i przejechali. Interim pan chorąży [Jakub Michałowski] mówi do pana porucznika [Mikołaja Gniewosza], że wielkie periculum, wezmą nas na szable, trzeba im dać ognia, bo choć wołano na nich aby odstąpili, nie chcieli, tylko jako w tęcz na chorągiew patrzali, a pomalutusieńku postępowali, aż panowie Serebryjscy [Mikołaj i Stanisław Serebryscy] starzy żołnierze [...], zawołają na porucznika pana Gniewosza: "Zgubisz wojsko! Zgubisz Rzeczypospolitą i Króla!". On odpowiedział: "Szyją to tu pachnie. Bo kanclerz w polu, a gdy tam albo załapią, albo zabiją kanclerza, albo się traktaty rozerwą, ja bym to zapłacieł. Wolno wmm., ale i panu chorążemu wolno co chcieć z tym czynić, ja mu to daję w ręce". Dopiero owi i drudzy obróciwszy się do chorążego: "Dla Boga zmiłuj się, każ im dać ognia, bo zginiemy jak nas wezmą na szable i pod kopije podpadną, bo trudno do nich skoczyć, gdyż posiełku nie mamy, a otworzyłaby się im droga do obozu, zaczym wpadliby". Dopiero chorąży cum summo metu [z największą bojaźnią] zawołał tak na piechotę jako i na pacholików, aby tylko po połowicy dali ognia, a w konie brali gdy rozkaże; dlatego po połowicy, aby na odwrót, gdyby odwrócieli się, owa połowica dała ognia, a owa druga tymczasem nabijała. Zaczym gdy owi nie dbali nic, choć wołano aby ustąpili, choć blisko beli, ledwie co już nie skoczeli, krzyknął: dajcie ognia. Jako dali ognia, tak oni położywszy się po koniach w rozsypkę. [...] Posłano potem z ekspostulacyją do Króla JM. od chana, że podczas traktatów i pokoju, który się zawierać ma, nieprzyjaźń innovatur [odnawia się], gdy niemało sług jm. chańskiego nastrzelano i nazabijano. Król JM. [...] taki respons dał chanowi, że nie dwór chana jm., ale swawolna orda nahajska na chorągiew pod sam obóz nastąpiła."
f) Koniec, 380 (Mikołaj Potocki do Koniecpl, Kamieniec Podolski, 13.06.1637), opisuje zagrożenie Polski ze strony Tatarów budziackich: "Pan Bóg że to wie, co będzie począć z tak gęstemi i okrytemi chorągwiami, jakie są; tylko się głowa nie rozpadnie myśląc, którą trudno będzie mur przebijać. Chan się też znowu ku Oczakowu zbliża, co i sam Kinan [pasza] twierdzi, cóż wiedzieć, jeśli się na nasze włosy nie pokumają [Tatarzy krymscy i budziaccy?]
1.2.18. Nagłe wybuchy paniki [cytat z Contaminesa]
a) 17 czerwca 1651 r., podczas drogi z Sokala pod Beresteczko, Mi-2, 244: "...ku wieczorowi trwoga powstała rozumiejąc, że Tatarowie napadli, a Niemcy woły sobie wydzierali, która jednak prędko ustała." [tumult ten miał być za sprawą Jakuba Michałowskiego, który obudził króla i doprowadził do ogłoszenia gotowości bojowej. Patrz przypis 41.]
1.2.19. Dodawanie odwagi - jako rola dowódcy.
a) zob. 1.9.10.e.
1.2.20. Tchórzostwo.
a) Koniec, 118, (Aleksander Piaseczyński, starosta kamieniecki, spod Putywla, 11 czer 1633): "...i oblężenie ladajakie, i szturmy samym tylko okrzykiem okazałe, w skutku nic nie mające, i wszystka obsidio nieporządna, już nam dziś dwie niedziele czasu darmo wzięła. Zamek wprawdzie potężny i dobrze [...] obwarowany, i który więcej nad dwadzieścia tysięcy ludzi (a z tych więcej niż połowica habilium [zdatnych] do wojny) mając w sobie, jednak to by nic i wszystko superare [przeważyć] cnota i odwaga mogłaby, ale kiedy exercitus inutilis [wojsko niezdatne] i multitudo tylko sine ordine et modo torpet [bez porządku i metody trwa w bezruchu], słabo rzeczy iść muszą."
1.2.21. Odwaga cnotą prawdziwego mężczyzny.
a) Koniec, 190, (do Boruckiego, prawd. Brody XI/XII 1633), o walce z Abazy paszą: "Po tej igraszce, którąśmy mieli z sobą, widząc, że mężów, a nie białegłowy natarł..."
1.2.22. Strach przed śmiercią głodową.
a) zob. 2.6.u.
1.3. Sposoby zabezpieczenia się przed śmiercią.
1.3.1. Polecanie się Bogu, świętym, Maryi. Obrzędy religijne przed bitwą.
a) rozpoczynanie wyprawy wojennej pieśnią "O gloriosa Domina" - 1.2.a.
b) przygotowania do szturmu Koldyngi 1658 (Pasek, 69-70): "Oddawszy się tedy boskiej i Jego Najświętszej Matki protekcyjej, kożdy swoje z osobna Jego ś. Majestatowi poszlubiwszy wota, z kompaniją się też już jako na śmierć pożegnawszy stanęliśmy już osobno od konnych. Ksiądz Piekarski, jezuita, uczynił do nas egzortę w ten sens:
"Lubo wdzięczna jest Bogu ofiara kożda z serca szczerego dana, osobliwie kto krew swoją za dostojeństwo Jego świętego na plac niesie Majestatu, najmilsza ze wszystkich victima (ofiara).Za cóż pobłogosławił Abrahamowi, że wszystek świat jego odziedziczyło plemię? Tylko za to, że za jedno boskie rozkazanie z ochotą krew ukochanego konsekrował Izaaka. Woła do nas krzywda boska od tego narodu poniesiona; wołają świątnice Pańskie od nich po całej Polszcze sprofanowane; woła krew braci naszych i ojczyzna ręką ich spustoszona; woła na ostatek Najświętsza Panna, Matka Boska, której imienia przeczystego że ten naród jest bluźniercą, żebyśmy za te ujęli się szczerze pretensyje, żeby w osobach naszych widział jeszcze świat nieumarłą przodków naszych sławę i fantazyją. Niesiecie tu, odważni kawalerowie, z Izaakiem krew swoję na ofiarę Bogu; upewniam was imieniem boskim, że kogo Bóg jako Izaaka samą jego kontentując się intencyją zdrowo z tej wyprowadzi okazyjej, i sławą dobrą, i wszelkim swoim kompensować mu to [będzie] błogosławieństwem; kogo by zaś cokolwiek potkało, za Najświętszy Majestat i Matki Jego wylana kropla krwie, by najcięższe, wszystkie obmyje grzechy i wieczną bez wątpienia w niebie zgotuje koronę. Oddajcież się temu, który dziś ubogo dla was w jasełeczkach położony, krew swoję ochotnie dla zbawienia waszego ofiaruje Bogu Ojcu. Ofiarujcież te swoje teraźniejsze actiones (czyny) w nadgrodę jutrzennego nabożeństwa, które zwyczajnie o tym czasie odprawiemy witając nowego gościa - Boga w ciele ludzkim na świat zesłanego. A ja w Tym mam nadzieję, którego przenajświętsze wspominam imię Jezus, i w przyczynie Przenajświętszej Jego Matki, do której wołam: Vindica honorem Filii Tui (Broń czci Syna Twego). Przyczyną swoją, Matko, u Syna spraw to, żeby tę raczył pobłogosławić imprezę, żeby tę zacną kawaleryją szczęśliwie z tego upału raczył wyprowadzić i na dalszy zaszczyt swego Boskiego konserwować Majestatu. Tych tedy w przedsięwziętą drogę daję wam wodzów, zastępców, opiekunów; opiekunów tym gruntowną pokładam nadzieję, że was wszystkich powracających powracających dobrym witać będą zdrowiu."
Mówił potem z nami akt skruchy i wszystkie cyrkumstancyje te, co się zachowują z owymi, którzy już pod miecz idą. Przystąpiwszy się ja do niego bliżej i mówię: "Proszę ja też, mój dobrodzieju, o osobliwe błogosławieństwo," Ścisnął mnie z konia za głowę i błogosławił, a zdjąwszy z siebie relikwie, włożył na mnie: "Idźże śmiele, nie bój się." Ksiądz Dąbrowski, też jezuita, także do inszych pułków jeździ, prawi, więcej płacze, niżeli mówi; bo takie miał vitium (wadę), że choć był niezły kaznodzieja, że jak co począł mówić, rozpłakał się i nie skończył kazania, a narobił śmiechu."
c) prywatne przygotowania (Pasek, 71): "Że nam tedy duchowni kazali to ofiarować in memoriam (na intencję) jutrzni, bo to samym było świtaniem w dzień Narodzenia Pańskiego, zacząnem ja z [o]wymi, co w mojej komendzie byli: Już pochwalmy Króla tego.(kolęda z XVI w.) etc. Wolski także Paweł (.), kazał toż śpiewać. Tak Bóg dał, że sod tych chorągwi i jedna dusza nie zginęła, a u inszych, co nie śpiewali, powytykano dziesięcinę."
d) przygotowanie do bitwy ze Szwedami (PO, 121, rok 1658): "[nad naszymi chorągwiami] miał komendę jm. pan Michał Pac, wojewodzic trocki, chcąc szczęścia spróbować w dzień patrona swego, bo się to działo die 29 septembris, w dzień świętego Michała. Jakoż komuniją świętą odprawiwszy i patronowi swemu poruczywszy [się], z tymi pomienionymi chorągwiami szedł podjazdem."
d) zob. 3.11.a. drugi akapit.
e) Wiedeń (Dya, 57): O trzeciej w nocy Sobieski obudził się [miał budzik!] i rozkazał pokojowcom: "<<Biegaj który do księży kapelanów i pobudzić ich, aby się do mszy gotowali, a z bębnów niechaj porobią mensę>> (bośmy żadnego stołu nie mieli ani wozu). Pobudziliśmy tedy kapelanów, bębnów od piechoty kilka przyniesiono i mensę na nich pod dębem ustrojono..." (odprawiono 2 msze).
f) Zbaraż, Zba1, 141. Na kolejne groźby chana, domagającego się kapitulacji, Stanisław Janicki odpowiada: "Już to nam trzy niedziele ten sąd boży obiecujecie, a nic po staremu i jutro nam za łaską bożą nic nie będzie, a kto po naszą głowę jutro przyjdzie, ten i swoję przyniesie."
g) Zbaraż, Zba2, 170, 11 lipca: "W niedzielę po południu ze wszystkich stron armaty 300 w koło zatoczywszy, tak komunik jako i Kozacy i wszystkie ordy okiem nieprzejrzane na(o)koło do szturmu nastąpili. Wielki strach na niebywałych nastąpił. Procesyje z Najświętszym Sakramentem nas otrzeźwiły. Do zamku szturmowali z dział i najbardziej szkodzili, gdyż łatwiej było tegoż dnia u nas w obozie o kule, niż w powiecie lwowskim o kokoszy owoc."
Zaś 20 lipca, Zba2, 172, "Na świtaniu dali ognia i orda z łuków gęsto bardzo nas psowała, iż nas(z) obóz od kól jako od gradu (był zasypany), ukazać się nigdzie nie mogliśmy."
h) zob. 2.1.2..m - Kalwini!
i) Mi-2, 236, przed wyprawą pod Beresteczko, "Od Ojca też świętego cum benedictione [z błogosławieństwem], po którą posełano cum ense et galero, ac rosa aurea [z mieczem i kołpakiem wielkoksiążęcym, i różą złotą], Królowej Jej M. takowe jako jest a sede apostolica breve [od stolicy apostolskiej breve] przysłano.
Którą benedykcyją w Warszawie w kościele świętego Jana z rąk jm. księdza Torresa a latere legati [od legata papieskiego] Król JM. brał, a Królowa Jej M. odebrała różę."
j) Mi-2, 237, po 1.3.1.i.: "Die 6 maii. Odebrawszy pan Michałowski chorągiew u Ojców Dominikanów, o drzewo Krzyża Świętego potarto ją."
k) Mi-2, 251, ostatni dzień bitwy pod Beresteczkiem: "Gdy wojsko w szyku było i ku nieprzyjacielowi zbliżało się, jm. ksiądz kanclerz [Andrzej Leszczyński] objeżdżał chorągwie dając benedykcyją [252:] imieniem Króla JM. wszytkim. Toż czynił i ksiądz Cieciszowski jezuita. Także bernardyn z pułku pana marszałka [Jerzego Lubomirskiego], krucyfiks powiesiwszy sobie na szyjej, bez żadnego siedząc na koniu oręża, nie mając i korda ani pałasza przy koniu. Pateticam exertationem [pełną uczucia mowę [złą łaciną]] od chorągwie do chorągwie mając jeździł, jakoż rzadki, który by na jego nie zapłakał przemowy, i gdy poczęli się Kozacy podmykać, tedy zaraz gotów był przed chorągwią skoczyć. Vere vir pius et sanctus [Zaprawdę mąż cnotliwy i święty]. Tego dnia gdy wojsko w szyku stało, niebiosa się rozlegały, co wszytkie chorągwie, wszytko wojsko, tak polskie jako cudzoziemskie, nabożne pieśni śpiewało."
l) Koniec, 148 (do Wł4, spod Kotuzan, 27.09.1633), wojna Abazy paszy: "To przycięższym, że tak szczupłe wojsko W.K.M. wojsko nie tylko obicere [stawać na drodze] wojsku nieprzyjacielskiemu przyjdzie, ale też i praesidia z niego Kamieńcowi i inszym miejscom obmyślać, które w porządnej Rzeczypospolitej na tak potężnego nieprzyjaciela jednemu miejscu praesidium ledwie by w czas było. Wszakże mocen Pan Bóg, za którego imię wojować będziem, ukazać to, że non in multitudine exercitus consistit victoria [nie w liczebności wojsko upatruje zwycięstwa], a potym Rzeczpospolita się przejrzy, jako bezpieczeństwo swoje upatrować, tym, którzy niebezpieczeństw wiadomi wierzyć i tych, co się piersiami swemi za nie zastawiają nie wydawać na szalę."
m) Koniec, 150 (do Jana Wężyka, obóz pod Łuczyńcem 2.10.1633): "...nie chcę mieć W.M.m.m.P. ignarum [nieświadomego], którego gorące modlitwy nie wątpię, że nas wspierają i na potym wspierać będą."
n) prawosławni Kozacy, Koniec, 137 (Pawłowski do Koniecpl., 1633), Kozacy wyruszają pod Smoleńsk, odwiedza ich arcybiskup Piotr Mohyła: "A gdyśmy go przyprowadzili w pół obozu stanąwszy, kosztownie się ubrawszy jako arcybiskup, popi śpiewanie odprawowali całą godzinę, a potym zaś wszytko wojsko do niego do pocałowania krzyża i ręki. A odprawiwszy to poszedł do armaty z procesyją wielką, tam armatę im poświęcał i na tę wojnę błogosławieństwo dawał pięknemi słowy, że się ta ceremonia cały dzień wlekła."
1.3.2. Szukanie wsparcia modlitwy innych, szczególnie księży.
a) zob. 1.3.1.b.
1.3.3. Wzywanie Imienia Bożego jako obrony.
a) w czasie szturmu Koldyngi (Pasek, 71): "Wychodząc tedy z fosy kazałem ja swoim wołać: "Jezus, Maria!", lubo insi wołali: "Hu, hu, hu!", bom się spodziewał, że mi więcej pomoże Jezus niżeli ten jakiś pan Hu."
b) pisząc o podjęciu jakiegoś zbrojnego przedsięwzięcia, PO kończy często opis akcji słowami "daj Jezu szczęśliwie". (PO, 120) Albo: "daj Jezu szczęśliwie i fortunnie." [128]
1.3.4. Magia!
a) Pasek, 105-106. "W całym królestwie szwedzkim i w duńskich niektórych prowincyjach tymi dyjabłami tak robią, jako niewolnikami w Turczech, i co im każą, to czynić muszą, i nazywają ich spiritus familiares [duchy domowe, tj. skrzaty, dalej jest opis ich, są to "chłopki maleńkie", mieszkające w mysich jamach.]. [...] [s.106:] Zażywają oni ich tam i do roboty, i do różnych posług. W tę protekcyją Fi[o]nowie bardzo ufali, aleć nie słyszałem od żadnego Polaka, żeby się któremu szabla na karku wyszczerbieła; bo też zawsze przed okazyją kulę przyprawiali, pocierali różnymi świątościami." [Polacy ich wycięli, gdyż Fionowie wraz ze Szwedami walczyli przeciw nim w czasie polskiego szturmu na Fionię, listopad 1659.]
b) zob. 1.3.1.j.
1.3.5. Dobre życie! Dla ojczyzny i Boga
a) zob. 2.1.1.f. Też: "Z których swoich nigdy się on [Czarniecki] nie wynosił czynów, ale te łaski Bogu i rządcy swemu nim bardziej przypisował, tym bardziej od Boga pomyślnych odbierał szczęśliwości." [274, Pasek]
1.3.6. Ucieczka! Metody pragmatyczne.
a) Kłuszyn: "Kniaź Dymitr, choć niewiele ich za nim goniło, uciekał potężnie. Na błocie konia, na którym siedział, i obuwia zbył. Boso na lichej chłopskiej szkapinie Pod Możajsk do Monastyra przyjechał. Tamże, konia i obuwia dostawszy, nic się nie [bawiąc], do Moskwy jechał." (Progres, 79)
b) Kliszów: "W tej tedy batalijej wojsko szwedzkie wiktoryją otrzymało, a saskie wielką klęskę odniosło, bo polskie wojsko do tej batalijej jako do popisu strojno, nie z gotowością przyszło i tak nie bijąc się, skąd przyszło, na stronę pirzknęło. A tej wygranej barziej posłużyła fakcyja i zdrada aniżeli męstwo szwedzkie." [DT, 97]
c) zob. 2.9.f.
d) zob. 1.2.8.d.
1.4. Wartości, dla których warto ryzykować i poświęcić życie, zabijać.
1.4.1. Wiara. Wojna święta.
a) śmierć jako ofiara porównywana z ofiarą Abrahama. Zob. 1.3.1.b.
b) rozlewanie krwi w imię boże. Zob. 1.6.a.
c) antemurale Christianitatis: Pasek,313: "[wojna domowa w Polsce w 1672 r. (Gołąb itp)] wielkie za sobą pociągnąć musi krwie rozlanie, zamieszanie, a Bóg wie, jeżeli nie ostatnią zgubę nie tylko tego jednego królestwa, które jest antemurale Christianitatis, ale i wszystkich inszych monarchii chrześcijańskich..."
d) o Turkach: "Słusznieć kożdemu trzeba mieć ochotę do wojny przeciwko Turczynowi; bo się tym i Bogu przysłużysz, z nieprzyjacielem Jego wojując." [Pasek, 348, Wiedeń]. Potem pisze też, że "wiktoryja [...] rozweseliła wszystko chrześcijaństwo, rozweseliła cesarza zdesperowanego..." [s. 350]
e) Parkany [Pasek, 357:] Jakie tam wdzięczne było spectaculum chrześcijaństwu nabić się do woliboskich i swoich głównych nieprzyjaciół, aż ręce ustawały, a przy tym i oczy udelektować zgubą a vindici manu Dei [od mścicielskiej ręki Boga] potłumionych, kiedy to ten się tego chwytał, ten tego topił, jedni długo pływali salwując się, drudzy zaś jako kamień do dna grąznęli, a zawoje jako stada kaczek pływały po Dunaju, kiedy ów hardy sylistryjski pasza od towarzysza nie bardzo poczesnego do hetmana za kark przyprowadzony, drugi, pasza Alepu, jako gołąb siwy temuż hetmanowi koronnemu, Jabłonowskiemu, przyprowadzony, swoję w niewolą zabraną opłakiwał sędziwość, kiedy tak wiele inszych i znacznych prezentowano królowi i hetmanom, kiedy leda luźny pachołek w szubie i zawoju tureckim na owych gładkich arabskich prezentuje się skoczkach; zgoła dość szczęśliwości i wielkiej swej Bóg pokazał łaski, kiedy owę czwartkową konfuzyją tak znacznym zaraz in recenti [na świeżo] nagrodził zwycięstwem."
f) niejaki Prokop Lepunow, wojewoda riazański, wzywa Moskali do wojny z Polakami. "Osobliwie z strony religii czynił strach i bojaźń, że ją mamy wykorzenić, a swoję wszczepić, i siła innych takowych rzeczy." [Progres 110]
g) zob. 1.2.2.f.
h) Czapliński do Radzimińskiego, Lis, 215: "Ale to najdziwniejsza, że chociaż jest tak wielka [siła armii sułtana], przecię jej bałwanami nadstawia, to wielbłądy, to cienie na koniech, bawolech porobione, nie inaczej jeno jako szyk jaki przy chróścikach stawiają. A tym się też wątlą. Bo nasi, chociaż pułki ludzi od prawdy obaczą, tedy rozumieją być bałwany, intrepide [nieustraszenie] na nich uderzą."
i) zob. 1.2.15.a.
j) Bairak, 96, o przyczynach planowanej wojny z Turcją przez Władysława IV: [król] "bierze świątobliwą intentią [...] rozerwać pakta z Turkami, podjąć świątobliwą wojnę, rekuperować chrześcijańskie królestwa i Cesarskie Korony."
k) zob. 1.9.4.i.
l) zob. 1.3.1.k.
m) Biał, 275, Rożyn nad Rastawicą. Do zamku, gdzie schronili się chłopi ruscy wraz z zapasami, szturmowała polska czeladź obozowa i nieco towarzystwa pod dowództwem jakiegoś mnicha. Rozpędził ich wojewoda bracławski Stanisław Lanckoroński. "Ten jednak mnich przywódca przypadł do pana krakowskiego [Mikołaja Potockiego], narzekając że nie pozwala mścić się krzywdy bożej i kościołów jego. Spytany od pana krakowskiego, a to jako? Ów powiada, że w zamku chłopi do kościoła bydło zawarli, pszczoły i fanty różne poznosili. Tamże trzeba było szturmem tego zamku dobywać, tudzież ornaty są po piwnicach zakopane, a WMść miłościwy Pan szukać ich zakazujesz. Jednakże tą mową swoj żadnego skrupułu nie sprawił, bo nie tą intencyją pacholikom błogosławił, aby się mścili krzywdy Bożej, jeno żeby się na bydłach i rzeczach ruchomych obłowić mogli."
n) zob. 1.4.5.p.
o) Koniec, 168 (do Wł4 spod Kamieńca, 27 października 1633), po zwycięstwie nad Abazy paszą: "Za czym ja Pana Boga o to proszę, abyś W.K.M., nad tym krzywoprzysięgłym narodem [Moskwą] zupełną wiktoryją otrzymawszy, tu in orientem z wojski tamtymi obrócieł, mając nieomelną w miłosierdziu bożym nadzieję, żebyś facillimo negotio za tak pogodną okazyją po samy Dunaj prędko państwa swoje rozszerzeł, gdyż i ci niebożęta chrześcijanie pod ciężkim jarzmem pogańskim będący wolą nie żyć, niż w tak ciężkim okrucieństwie dłuży być pogańskim."
p) Koniec, 449 (Mikołaj Potocki do Koniecpl, Rokitna, 10.12.1637), uniwersały Skidana, poplecznika Pawluka nawołują Kozaków do powstania "ukazując im, jako pogodny czas mają dopinania na nas wolności swoich, jako teraz zniósłszy wojsko nasze, na wiosnę zmocnić i ugruntować się mogą przeciwko nam, duszmanom i nieprzyjaciołom wiary swojej, jako nas nazywają."
1.4.2. Warto zginąć, by nie narazić reszty wojska na zagładę
a) pod Połonką (Pasek, 131): "Kiedy poczną ognia dawać, kiedy poczną parzyć z dział, jako grad kule lecą; padło naszych dużo, drudzy postrzelani. Ale przecie wszystkim impetem poszliśmy na nich, bośmy widzieli, że trzeba było ledwie nie wszystkim ginąć [tj głównym siłom], gdybyśmy mieli tył podać."
1.4.3. Honor, cnota żołnierska
a) nad Basią (Pasek, 148), w walce z przeważającymi siłami rosyjskimi Czarniecki woła do żołnierzy: "<<Terazże, Mości Panowie, komu Bóg i cnota miła, za mną!>> Już skaczemy, uczynił się srogi krzyk i rzeźba, bośmy ich złamać nie mogli; owym też nie daliśmy się, opierając się potężnie, ex ratione, że było gloriosus occumbere in opere niżeli in fuga [chwalebniej polec w boju... w ucieczce]. Oczywista to rzecz była, że nas tam ręka boska piastowała, kiedy przeciwko tak wielkiej porwawszy [się] potencyjej, dał Bóg i wygrać, i mało w ludziach naszych szkody. [...] Jako to jest prawdziwa przypowieść: <<Chłop strzela, a Pan Bóg kule nosi>>"
b) Żółkiewski nie chce jechać na wojnę moskiewską, ale zmienia zdanie, "bo gdyby był nie chciał jechać, żołnierz niełacno by się zaciągnął i ta ekspedycja wszystka ledwie by była nie zaniechana. W czym upatrywał, że i w wielkie odium [niechęć] od pana, i na wielkie inwidie u ludzi naraziłby się był [hetman]; bo udawano by, iż z nieżyczliwości takiej okazyjej (jako natenczas o niej rozumiano) przeszkodził królowi jegomości i Rzeczpospolitej, że gotowe rzeczy do pomnożenia sławy i rozszerzenia państw Rzeczpospolitej przezeń wstręt wzięły, i tak by była na niego samego inwidia padła." (Progres, 57)
c) zob. 1.9.9.a.
d) zob. 1.9.10.b.
e) Hieronim Jazłowiecki do Stanisława Stadnickigo (diabła), Lis, 72: "Rycerzem się czynisz, a nie jesteś nim, i sam Pan Bóg serce odejmie, kiedyć tego najpotrzebniej będzie, i jakoś żyw nigdyś żadnego Turczyna ani Tatarzyna nie zabił, jedno ślachtę cnotliwą zabijasz..."
f) zob. 2.3.5.a.?
g) lepsza śmierć od hańby niewoli. Pod Żółtymi Wodami Stefan Potocki wyjeżdża na rozmowy z Tuhaj bejem przed obóz, ale ten próbuje go schwytać tak, jak wcześniej schwytał Czarnieckiego i innych posłów. "Generosus [urodzony] kasztelanic [Potocki] mówi: widzę, czego już Tohaj bejowi potrzeba, żeby mię żywcem dostał. Wolę z wami bracia ginąć i nie daj tego Boże abym miał wojska odstąpić..." (Baidak, 105)
h) Mi-1, 182. Niejaki Adam Pełka i Krzysztof Korycki byli na podjeździe pod Zborów i przywieźli tylko jednego Tatara, który niczego nie zeznał istotnego. Pilnie były potrzebne wieści o wrogu, który nie rozsyłając podjazdów, utrudniał Polakom rozpoznanie. Dlatego Król, przez Jacka Michałowskiego rozkazał im ponownie iść na podjazd. "Zaczym taką dali deklaracyją Królowi JM., że co możemy czyniemy, chorujemy, a to i teraz przyszlichmy non vacuis manibus [nie z pustymi rękami] przyprowadziwszy języka. A odniosłżem ja, to Pełka, jaką wdzięczność, gdyby słuszne chociaż podziękowanie. Waży ubogi żołnierz żywot! Cóż za to! Tak chorowaty jako nie chorowaty, niechaj też drudzy idą, gdyż my mamy konie zmorzone i zniewczasowane, a na podjazd jako świeżych ludzi, tak i ze świeżemi końmi potrzeba. Odpowiedział pan Michałowski, że ja to odnoszę JKM. Fideliter [wiernie] i te rationes wmm. powiem. Jednak to mam rozkazanie od JKM., jeślibyście byli wmm. nie chcieli iść na podjazd, jakoście się wmm. gdy pierwej Król JM. stał wymawiali, iż po to wmm. książę jm. [Dominik Zasławski, w którego chorągwiach nadwornych obaj zagończycy służyli] tu posłał, abyście ojczyźnie służyli, na sławę dobrą zarabiali, Pana słuchali. Ponieważ nie chcecie, abyście z wojska JKM. wyjeżdżali. Zaraz skoczeł Korycki prosząc pana Michałowskiego, aby tego Królowi JM. nie donosieł, że a to z ochotą idą, a Pełka nieborak jako chudy pachołek, któremu był a tem tam podjeździe koń zadech, mruczał i gadał."
i) zob. 2.1.13.b.
j) Koniec, 452 (Mikołaj Potocki do Koniecpl, Moszny, 19.12.1637). "Nie mogąc dalej znieść tak hardy dumy chłopskiej i patrząc na tak srogą hultajstwa tego rezolucyją, nie mogłem inaczy, tylko zażyć wzajemniej i odstrzelawszy się opodal od taboru i armaty swojej, kazałem nastąpić chorągwiom..." (Kumejki)
1.4.3.1. Honor jednostki - chorągwi itp.
a) Łoś, 67, Klecko 1656: "Jaśnie wielmożnego jm. pana Władysława [Myszkowskiego] margrabi chorągiew pancerna aż w trzecich ręku się została, i to ją piechotą wyniósł pan Jan Biegański towarzysz..."
1.4.4. Honor szlachcica
a) Pasek (172 i nn.) oskarżony został o zdradę, czyli o uczestnictwo w konfederacji żołnierskiej (1661 r.), schwytany i stanął przed radą senatu. W czasie mowy, którą wygłosił w swojej obronie, zdaniem podkanclerzego litewskiego, Naruszewicza, popełnił zbrodnię obrazy majestatu. Na to Pasek odpowiada, że nie zamierzał obrażać Króla, ale: "Com tedy mówił, to i teraz mówię - nescit vox missa reverti [słowo wymówione nie umie wrócić (Horatius, "De arte poetica", 390)] - że się kożdemu w urodzeniu sobie równemu upomnieć będę umiał. Mam sejmiki, mam trybunały, mam koło generalne; utraque civis [podwójnie jestem obywatelem], bom i szlachcic, bom i żołnierz, słów nigdy swoich zaprzeć się nie umiem. Hoc mihi pietas, hoc pia lingua odit [To mam za cnotę, przed tym wzdrygają się uczciwe usta]." (s. 176) - czyli stwierdził, że będzie bronił się dalej przed szlacheckim sądem. Na to odpowiedział mu wojewoda trocki, Pac, że jeśli jest niewinny, to jego gniew jest słuszny i nie obraża majestatu, lecz jeśli jest zdrajcą, to jednocześnie obraził majestat. Stwierdza też, że senatorzy nie wypuszczą go, by mógł stawić się przed sądem: "A wieszże, jeżeli stąd wynijdziesz zdrowa? Azaż to takie procedery nie gardłem pachną?..." (s. 176).
Pasek odpowiada: (s.177) "Grozisz mi tu WMMPan śmiercią - jest to wszystkich żyjących communis regula. Quisquis ad vitam editur, ad mortem destinatur [powszechne prawo. Ktokolwiek przychodzi na świat, przeznaczono mu umrzeć]. Starymi to WMMPan straszysz mię awizami, które nie wiem, jeżeli nie prędzej dojdą WMMPana gabinetu niżeli mojego szałasu [i] jeżeli nie będą WMMPanu straszniejsze za złocistym pawilonem niżeli mnie na ubogim żołnierskim wojłoku. Kto wojnę służy, już ten jest contemptor mortis [ten, który gardzi śmiercią], bo onej szuka, nie ona jego. Szukałem ja już śmierci, choć w młodym wieku moim, i za Dnieprem, i za Dniestrem, i za Odrą, i za Elbą, i koło oceanu, i Baltyckiego Morza. A W[Mo]ść, mój Wielce M[iło]ściwy Pan, podobno byś się obszedł, choćby się z nią nigdy nie potykać. Ja zaś nie dbam, bo wiem, że życia tego taka jest sequentia: exilium, luctus, dolor, tributa sunt ista vivendi [kolej: wygnanie, smutek, boleść, są to rzeczy nieodłączne od życia]. Jeżeli umrzeć, to umrzeć, byle dobrze; a lepsza podobno śmierć być nie może ponad tę, która kogo przy niewinności potka za cnotę i miłość ojczyzny. Bo jeżeli to jest actus meritorius [aktem zasługi] ginąć dla ojczyzny, [to tak samo] ginąć synom ojczyzny od ojców ojczyzny; ale jaki tego może być emolument, końca patrzać. [...] Za niewinność moję ujmie się Bóg, wojsko i moja uboga parentela [krewniacy], bo mi nie trudno o krewność, dawno się czując, żem jest szlachcicem. Polęże głowa, zostaną zęby i jakażkolwiek nominis recordatio [pamięć imienia]. Nie nowina to pod słońcem.Potykały podobne terminy magnorum nominum [wielkich imion] osoby. Ita semper illustribus viris animo vivere longe antquius fuit quam corpore [Tak zawsze sławni mężowie od wieków dłużej żyli duchem niż ciałem]. Tych tedy wszystkich postrachów niewinność moja lękać mi się nie każe i nadzieje nie tracić. Aegrotus, quamdiu animam habet, spem habet [Chory, dopóki dusza w ciele, nie traci nadziei]. Większe jest miłosierdzie boskie niżeli całego świata furyja. Dei proprium est protegere, quos dignos iudicat [Właściwością Boga jest tych zasłaniać, których godnymi sądzi]."
Potem dodaje: (s.178) "Jeżeli się komu w zasługach moich czyni wątpliwość, czy to tak było, czy nie było, świadczą cicatrices adverso pectore [blizny na piersi (do wroga) zwróconej] poniesione; jest tak wiele komilitonów moich, co mię w tym wyświadczą, ci, co tam byli, co na to patrzali. Ten trudno tego miał widzieć, kto w domowych wczasach siedząc jadł ostrygi, ślimaki, i tartufole. [...] [s.179:] insza to jest natura peregrinationis uczyć się: Pierla Italiano? Pierla franciezo?, a insza uczyć się: Werdo? Mień hasło! Insza to, słuchając wdzięcznej melodyjej uczyć się baletów, kapreolów, tańców, czykując podkasałe nóżki jako z regestru, a insza słuchać klangoru marsowej kapele; insza rozlewać słodkie likwory, insza rozlewać krew.
Wszystko dobrze się skończyło, bo po stronie Paska stanął Jan Kazimierz.
b) Ciąg dalszy afery z 1.4.4.a. Pasek (230), uwolniony z zarzutów przybył na sejm do Warszawy, prowadząc moskiewskich posłów. Spotkał tu Iwana Mazepę, tego samego, który go w poprzednim roku oskarżył o uczestnictwo w konfederacji. "Chodziliśmy bok o bok jeden wedle drugiego [...] - ale przecie na niego mi mruczno bywało, a zwłaszcza podpiłemu, jako to zwyczajnie najbardziej wówczas na oczy lezą wszystkie ofensy. Jednego czasu przyszedłem przed pokój, przed ten ostatni, gdzie król był. Zastałem go tam; nie było, tylko kilka dworskich. Przyszedłem tedy dobrze podpiły i mówię do owego Mazepy: "Czołem Panie asawuła!" On też zaraz, jako to była sztuka napuszysta, odpowie: "Czołem, apnie kapral!", z tej racyjej, że mię to Niemcy wartowali w Grodnie. A ja, niewiele myśląc, jak go wytnę pięścią w gębę, a potem odskoczę się zaraz. Porwie się on za rękojeść, ja też także; skoczyli: "Stój, stój! Król to tu z drzwiami." Żaden dworski przy nim się nie oponował, bo go też nie bardzo nawidzieli, że to był trochę szalbierz, a do tego Kozak niedawno nobilitowany. [...] Wszedł tedy jeden do pokoju [królewskiego] i mówi: "Mości królu, pan Pasek dał w gębę Mazepie." A król go też zaraz w gębę: "Nie praw lada czego, kiedy cię nie pytają." Niskup się zdumiał; widząc, że to capitale, spodziewał się, że na mnie będą jakie insultus [napaści]. Przystąpiwszy się do mnie i mówi: "Nie znam Waści, ale dla Boga życzę, uchodź Waść, bo to kryminał wielki w pokoju królewskim [231:] jego dworzaninowi dać w gębę." [...] Ja mówię: "Nie pójdę." Mazepa poszedł z pokoju ledwie nie z płaczem; nie tak go bolało uderzenie, jako [że] się za nim dworscy nie ujęli jako za kolegą. [...]" Król nie gniewał się i sprawę pominął, komentując:
"Nie dziwuję mu się, bo to kalumnija bardziej boli niżeli rana..." (231)
c) zob. 1.4.6.a.
d) zob. 1.4.7.a.
e) zob. 2.1.6.f.
f) zob. 3.3.1.c.
g) Lis, 337, Stanisław Lanckoroński do Jana Kazimierza ze Zbaraża, 22 sierpnia 1649: "W jakim zostawa wojsko WKM. Pana M. Miłościwego i my sami utrapieniu, podobnoć już wiadomo WKMości, ale tym większe znowu za przyjściem Chmielnickiego pokazało się, gdy i bez listu WKMości swój tylko przysławszy, upominając się od nas jakiegoś okupu chanowi, a opowiedając zgodę [zborowską] z WKM P. m. Mciwym tym kończy, że nas z tego oblężenia dość ciężkiego nie wypuści i z swoim wojskiem nie odstąpi, aż mu ten niepotrzebnie wymyślony oddamy haracz. Donoszę to tedy wiadomości WKMci i o prędką a dostateczną informacyją proszę, czego się mamy spodziewać, bo przy takowym znędznieniu raczej do ostatka umierać a dobrą zatrzymać sławę wolimy aniżeli okup, którego żadną mieć nie możemy miarą, na większą chlubę tego nieprzyjaciela dawać. To oznajmiwszy WKMości, Panu i Dobrodziejowi [338:] memu, najniższą moję do Majestatu WKMci wnoszę prośbę, chciej WKM. Zwątlałą moję na usłudze WKMości wesprzeć substancyją, a wakancyjami po Panu Staroście Przaśnińskim [przasnyskim] i Pisarstwem Polnym, a przy tym i błahą wioską Wrotkowem po nieboszczyku panu Sierakowskim mnie, najlichszego sługę swego, obesłać raczył."
h) zob. 2.3.5.a.?
i) zob. 1.4.5.h.
j) Zba1, 138, 14 lipca 1648 Wiśniowiecki negocjuje z chanem Islam-Gerejem III poprzez jego wysłannika, Sefer Kazy agę. "[Jarema] amicabiliter [po przyjacielsku] perswadował, aby odstąpili tych zdrajców Rzeczypospolitej, którzy nam wprzód perniciem [zgubę] chcą uczynić, potym ich samych pewnie in discrimen vocabunt [wojnę wypowiedzą]. Sefer Kazi aga marszałek chański imieniem pana swego perswadował pacem, ale to by było nam infame."
Już po zawarciu traktatu zborowskiego, Chmielnicki wysyła do Zbaraża list z zawiadomieniem, że Polacy obiecali zapłacić chanowi okup. Zba1, 160: "Z tego listu Chmielnickiego znowu turbacyja, bo tego nigdy nie było, aby chanowi co obiecować, raczej deklarowali się wszyscy polec oraz, a nie tylko się poddawać, ale ani okupować. Zaczym gdy odpisano Chmielnickiemu, że nic nie damy, żeśmy tam umrzeć mieli, stodze się rozgniewał i dotąd przysiągł nie wypuścić z oblężenia, aż nas za łeb wywlecze. Znowu tedy ad arma."
k) zob. 1.2.8.e.
l) zob. 2.1.13.b.
m) zob. 3.2.3.k. drugi akapit, a dokładniej przypis do niego w kwadratowym nawiasie ;)
n) zob. 1.9.4.f. (2. akapit)
o) Zborów, Zbor 223, w najtrudniejszym momencie bitwy. "Potym orda [...] wsiadła tak na nasze chorągwie, że trzy razy podawać tył musieli. [...] Widząc to Król JM., że nasi tył podawali, przypadł z dobytym rapierem wołając: "Nie odstępujcie mnie Panowie i ojczyzny wszystkiej! Pamiętajcie na sławę przodków waszych." A kiedy już w pół obozu naszych wpierano, Król JM. uchodzących za chorągwie, za wodze chwytał, animował, drugich zabijać chciał, żeby nie uciekali.[...] Gdyby nie serce królewskie nieustraszone było, actum esset de nobis et patria [koniec byłby z nami i ojczyzną]; bo już na włosku była salus [dobro] ojczyzny naszej. Ciężki to był raz [224:] na Króla JM. Dziw boży, że in tam densum sagittarum nimbum [w tak gęstym obłoku strzał] przywodząc chorągwie, sam illaesus [nietknięty] został. W największym upale kazał Król JM. trzem chorągwiom się potkać. Na co oni, że nie mają rotmistrza. Rzekł: "Owom ja rotmistrz" i chciał Król JM. wprzód skoczyć, ale nie dano osobie Pańskiej in apertam mortem [na pewną śmierć] się podawać. Inwokował Król JM. opem Beatae Mariae Virginis [wezwał na pomoc NMP]."
p) zob. 2.2.11.a.
r) Koniec, 174 (do Abazy paszy, 2.11.1633, pod Żabińcami), odpowiedź na propozycję pokojową Abazy paszy: "Nie odpisuję na wszystkie punkta W.W. pisania, gdyż tym, którzy szable u boku noszą, niesłuszna i nieprzystojna rzecz słowy się umawiać."
s) Koniec, 402 (do W4, Bar, 24.08.1637). Koniecpl odradza królowi negocjacje z nadchodzącymi wojskami turecko-tatarskimi: "Nie nowina-ć to W.K.M. do Porty Otomańskiej wyprawować, ale żeby to per vim [siłą] na W.K.M. wymagać miano, dostojeństwu to W.K.M. i sławie narodu naszego non expedit [nie jest korzystne], zwłaszcza, że zbliżywszy się z tak potężnemi wojskami o takiego posła kontraktować z nami [403:] pewnie zechcą, który by oraz i z upominkami od W.K.M., i z haraczem do Porty był wyprawiony, a lepiej nam przy dostojeństwie W.K.M. umierać, aniżeli na takie indignitates [zniewagi] i brzydkie okupy pozwalać."
1.4.5. Ojczyzna i JKM
a) Pasek, 190 - kontynuacja afery z 1.4.4.a.: Pasek mówi do króla: "Jak tylko mogłem horężem władnąć, nie dopuściła mi fantazyja moja servire ob domini [panem] [służyć dla chleba pańskiego], nie cisnąłem się w katalog pieszczonych adonidesów, ale konkurowałem w komput pracowitych Dentatorum [Dentatus - słynny wódz Rzymski z III w. pne], nie przykre były iug[i]a arma [na chwilę nie odkładany rynsztunek wojenny] Bellony, nie ciężkie sine ramis et remis [bez drągów i wioseł] przebyte rzek głębokich nurty, nie straszne, lubo polskiemu niezwyczajne narodowi, bałtyckiej wody profunditates [głębie]; nie były mierzione, lubo nie owe z turybularza Jowiszowego, ale z saletry Marsowej odoratus [wonie]. Przyjmowały się hilari frontes [pogodnym czołem ] wszystkie fortuny adversitates [przeciwności], przyjmowały się z niezamarszczoną z łaski bożej zrzenicą nieprzyjacielskie tela [groty, pociski], utoczyło się [i krwie]. A dlaczegóż to? Pewnie nie dla prywatnej urazy albo jakiej z nieprzyjacielem zwady, pewnie też i nie dla nabycia substancyjej - bo i owszem, jużem swojej znaczną uronił portionem [część] - ale wprzó dla zaszczytu Waszej KMości, Pana m[ego] Miłościwego Majestatu, dla całości ojczyzny, których okazyj przypominanie nie jest (jako mi powiedziano) iactantia [chełpliwością], ale testimonia vitae [świadectwem życia]."
b) zobacz 3.3.3.a. drugi akapit.
c) zob. 1.4.3.b.
d) zob. 1.9.3.d.
e) zob. 1.10.c.
f) zob. 1.9.12.a.
g) Łoś, definicja patrioty, s. 80, opisując zmarłego margrabiego Władysława Myszkowskiego: "...wielki Rzeczypospolitej miłośnik, który dwadzieścia lat i więcej żadnego obozu nie opuścił, chorągwie stawiając swym kosztem prócz usarskiej, którą miał zawsze kwarcianą. Niech mu będzie Bóg miłościw! Jako on był ojczyźnie i ludziom rycerskim hojnie dając chleba."
h) Dru, 94, król zwinąć kazał chorągiew Druszkiewicza za to, że ten był zwolennikiem Lubomirskiego, w 1663 r.: "Jam też temu i rad był, dosyć było dwadzieścia lat i dwie, niewyjeżdżając z wojska służyć, a nic nie brać, ni wdzięczności, ni zapłaty, jednego chłopka z łaski Jego Mości nie wysłużyłem. Z tego się tylko cieszę, że służyłem zawsze cnotliwie, nie byłem rebelzantem, nie byłem konfederatem, przeciwko królowi nie służyłem, choć były okazyie, żadnej przeciw Panu nie czyniłem fakcyi. A co to czynili, ci beneficia J. Królewskiej Mości pobrali, między tych poszły wszystkie wakanse."
i) Zba1, 142, Iwan Wyhowski, zapytany przez posła polskiego do Tatarów, dlaczego służy Chmielnickiemu, "ekskuzował się... że to invitus [niechętnie] czyni. Bywszy na Żółtych Wodach pojmanym, wykupiony jest przez Chmielnickiego za jedną kobyłę. Ma tam ojca, bracią, siostry etc. i gdyby zdradził Chmielnickiego, wszystkich by tych wyścinać jego pokrewnych rozkazał.Superat [zwycięża] tedy jego pietas [miłość] ku rodzicom i ku pokrewnym amor naturalis [miłość przyrodzona], że tam zostać musi."
j) zob. 2.1.13.b.
k) Mi-1, 207, Po ugodzie zborowskiej następuje wynagradzanie zasłużonych i karanie winnych zaniedbań. "Pana chorążego też królewskiego [Jakuba Michałowskiego] przed królem, jakoby sub specie laudis [pod pozorem pochwały], chciano było osolić. Pan [Aleksander] Sielski, aleć to dobry przyjaciel jego, powiadając królowi, że w dzień potrzeby niedzielny pomknął się był z chorągwią ku nieprzyjacielowi i pewne by był wszystkich zgubił, gdybychmy byli z panem porucznikiem [Mikołajem Gniewoszem] przedeń nie skoczeli i nie zatrzymali go. Na co król: Chwała Bogu, że ku nieprzyjacielowi. Nie tak jako drudzy pogańscy synowie w oczach moich nazad coraz obracali, [208:] dałby to Bóg, aby takowe byli serce mieli."
l) zob. 3.7.2.m.
m) zob. 1.4.4.o.
n) zob. 1.9.4.i.
o) zob. 2.2.11.a.
p) Koniec, 158 (do Wł4, spod Kamieńca, 19.10.1633), tuż przed starciem z Abazy paszą: "Rozumiem, że dnia jutrzejszego tentować czego zechcą, których z radością ochotnie czekamy gotowi będąc to, cośmy Bogu, Ojczyźnie i W.K.M. powinni oddać."
r) Koniec, 340 (do szlachty zebranej na sejmikach w dniu 9.12.1636, Bar 18.11.1636), alarmuje o osiedleniu się Tatarów w Budziaku, co bardziej zagraża Polsce niż Krym. "Jeżeli pudatores [chyba pogan?] tych nad karkami Rzeczypospolitej zawsze wiszących z siedlisk tych swemi własnemi siełami nie ruszycie [...], przydzie do tego, że się te kraje w popiół obrócą i my vastitatem solitudinem i [341:] incendia [zniszczenie, opuszczenie i pożogę] ich, komu się nie dostanie, krwią, łzami naszemi mało pomocnemi gasić i zalewać będziem."
I dalej, s. 342: "...nie chcąc tak częstych we trzech dniach z Budziaków gości w państwach J.K.M. widzieć i na dymy Ojczyzny swej patrzać, ale też radzić o tym będziecie, abyście wszytkie incommoda a visceribus [klęski od serca] jej odpędziwszy, w stałym i gruntownym pokoju, w kwitnącej porze i nieśmiertelnej sławie onę utwierdzili i potomnym wieku pobożność swą i zdrowie w ratunku jej consilia skutecznie komprobowali."
s) Koniec, 343, (do Jana Wężyka, Brody, 19.11.1636), o wojnie z Tatarami: "Zaczym jeżeli tylko defensivum bellum odprawować będziemy, a nie pomyślimy o tym, abyśmy to sąsiedztwo sobie oczyścili, prędko się te kraje w popiół muszą obrócić..."
t) zob. 1.4.4.s.
u) Koniec, 405, (do W4, Bar, 7.09.1637): "Ja jeszcze [...] do W.K.M.P.m.m. piszę, Pana Boga proszę, aby mi raczy podniósłszy z tego łoża dał za sławę i dostojeństwo W.K.M. umrzeć, niż tak tęskliwie nieużytym do usługi W.K.M. długo decumbere [leżeć w łóżku, ale też: umierać]"
w) zob. 1.9.6.e.
x) Koniec, 428 (do Kozaków Zaporoskich, Bar, 5.11.1637): Kozacy nie chcą przestrzegać ugody kurukowskiej. Koniecpl grozi: "A lubo by się i wszystka Ukraina na tę swawolą udała i z wami się zmiszała, nie rozumijcie tego, żeby tak słabe były Rzeczypospolitej siły, żeby nie tylko ująć, ale i wykorzenić [429:] jej nie mogła. Która za łaską bożą dotąd wielkim monarchom nie tylko odpór dawała, ale i ciężko im czyniła, która i te narody szblą pod władzą swą podbiła. Jeżeli tedy tej swejwoli nie zaniechacie, [...] bądźcie tego pewni, że zachodzi się wszystka Rzeczpospolita koło tego, aby nie tylko już więcej tej swejwoli nie cierpiała, ale i imię kozackie zagubiła."
y) zob. 3.2.5.e.
1.4.6. Zemsta.
a) Pasek, 238, r. 1662, kontynuacja afery z 3.1.2.a. Nocą przyszła do kwatery Paska "kupa ludzi z 50 albo 60". "Stanęli, potem rzeką: <<A o coście, tacy synowie pokaleczyli ludzi?>> Odpowiedziałem ja: <<Kto guza szka, snadno znajdzie; nie my to kaleczyli, ale niewinność nasza zwojowała ich.>> Rzecze znowu: <<Noga was tu nie ujdzie, hultaje!>> Odpowiem: <<Porachuj się, kto ma być hultajem nazwany: czy ten, kto kogo po nocy nachodzi, czy ten, kto sobie spokojnie siedzi nikomu nie dając okazyjej.>> Rzecze: <<O! jakożkolwiek, po staremu wy tu musicie krew rozlać, jakoście braci naszych rozlali.>> Odpowiem ja: <<Jeżeliś po moję głowę przyszedł, podobnoś i swoję przyniósł; jeżeli moja polęże, i twojej się zapewne dostanie; a odstąpcie się dalej, bo będziemy cynglów ruszać.>> [...] [jeden z oblegających przyszedł na negocjacje] Mnie nie godziło się powiedzieć, żem przyjechał za asygnacyją; nie godziło się powiedzieć, ktom jest, żeby ujść kłopotu, in quantum [o ile] by tam który z nich umarł..." [podał się więc za niejakiego Żebrowskiego, który przybył do wuja, płk Dąbrowskiego.] "<<To cię tedy znajdziemy zawsze, kiedy tego potrzeba będzie.>> Odpowiedziałem, że <<się i ja sprawię na kożdym miejscu, ale i mnie kożdy musi, kto mię rozbójniczym sposobem nachodzi; bom ja nikomu nic nie winien anim okazyjej [239:] dał; spokojnie w tych pustkach stoję nikomu za szeląg szkody nie uczyniwszyl jutro to pokaże, kto będzie penowany.>> Rzecze: <<Wątpię, żebyś jutra dostawał, bo ten jeden, nie wiem, czy żyje do tego czasu.>> Powiedziałem: <<Gdyby byli i wszyscy na miejscu padli, to bym się tego nie lękał, bo mam prawo po sobie, że jest licita defensio, że invasor a se ipso occiditur [dozwolona obrona... napastnik sam siebie zabija].>> [...]
Mówiłemci, prawda, że się nie boję, alem przecie inaczej myślał: strzeż Boże któremu umrzeć! Luboby mię uwolniono, ale samo zatrudnienie prawując się, inkwizycyje wywodząc, koszt łożąc etc. Myślę, jakoby z tamtego miejsca umknąć, bo mię już nauczyły praeiudicata [doświadczenia], że lepiej z lasa niżeli z tarasa [łatwiej wydostać się z lasu niż z więzienia]." [Pasek wyjechał z miasta, rankiem zaś wrócił w przebraniu, by spotkać się z podkanclerzym Gosiewskim, który poparł go i rzekł "<<Jedź z Panem Bogiem, bo to tu u nas sprawa kozacka.>>" (240)
b) DT, 60: po sytuacji 1.2.8.a.: "Prędko tedy po odejściu naszym ów Jusyp Pasza zebrawszy Wołochów, Tatarów, Turków niedobitków uderzył na Raszków na owo wojsko [Krzysztofa Koryckiego, który zastąpił oddziały, do których należał DT w Raszkowie] mszcząc się swojej krzywdy, żeśmy ludzi jego w Raszkowie znieśli. Z jednego końca uderzyli, a z drugiego miasta [miało być: końca] zapalili miasto. I tak siła naszych pobito i pogorzeli..."
c) zob. 1.9.4.i.
d) Koniec, 97 (Koniecpl do Murtazy paszy o wyprawach kozackich): "Do tegoż i sami Tatarowie do swawoleństwa dają przyczynę, gdy ludzi ubogich przywodzą do rozpaczy, że i na zakazy srogie, i na karanie żadne nie oglądają się, ale odważywszy zdrowie swoje, by też największe męki cierpieć mieli, na to się udają, żeby się tak nieznośnych szkód swoich, przez łupiestwo tatarskie podjętych, zemścili. Do czegóż bowiem ubogiego człowieka żal tak wielki nie przywiedzie, gdy żonę, dziatki i wszystkę chudobę swoję, na którą przez wszystek czas życia swego krwawym potem robił, postrada? Będzież ten w pokoju siedział i przestrzegał surowych zakazów, nie będzie w dzień i w nocy myślił o powetowaniu szkód swoich i zemszczeniu się krzywdy? Nie co inszego tedy mnoży to swawoleństwo, tylko drapieży tatarskie; gdy wolałby człowiek ubogi rolą orać za pługiem idąc, czoła sobie pocirać i cieszyć się pracą ręki swojej, aniżeli na morze wyszedłszy z bojaźnią w niebezpieczeństwo zdrowie swoje wdawać i w takowej nędzy, i w takowych niewczasach, jakie ci łotrowie ponosić zwykli, pomsty szukać."
e) zob. 2.2.5.
f) zemsta jeszcze po śmierci? Koniec, 464 (Mikołaj Potocki do Koniecpl, Perejasław, 31.12.1637), po Kumejkach. Potocki stwierdza, że zaginęły regestry w czasie powstania Pawluka, "a wiedzieć potrzeba kto zginął, aby tych posteritas [potomstwo] jako zdrajców Rzeczypospolitej nie wracała się w tytuł kozacki..."
1.4.7. Sprawiedliwość. Słuszność.
a) Pasek, 241. Autor otrzymał 6000złp ze skarbu litewskiego za usługi dla króla (przyprowadzenie posłów moskiewskich). Zapis o tym w księgach skarbowych odczytali konfederaci i zrozumieli, że to inny Jan Pasek, z Gosławic, będący pisarzem konfederacji dostał łapówkę. Uznali to za zdradę: "<<Podajcie go nam sam, wnet go będziemy bigosowali.>> [...] Krewni, koligaci jego z matki, zdechli od strachu bojąc się, żeby mu nie dowiódł; on zaś nic się nie turbuje, bo nie termin, tylko mówi: [mowa obronna, odwołanie do zasług dla konfederacji, żądanie dowodów zdrady. Przyniesiono więc księgę skarbową, Pasek mówi, 242:] <<Mości Panowie, jakom ja raz deklarował ochotnie z rąk WMMPanów ponosić poenam, tegoż i teraz potwierdzam, jeżeli się to na mnie pokaże, co mi zadano; jeżeli nie pokaże, proszę wzajemnie, żeby pokutował ten, kto zadaje, a nie dowodzi, bo kto mi bierze sławę dobrą, bierze mi życie.>>" Wkrótce sprawa się wyjaśniła. "Dopieroż tu owe wszystkie insultus [napaści], co się poczęły burzyć na brata [brata stryjecznego autora], obróciły się na delatora. Kiedy tu zawołają jedni: <<Sądzić go!>> - drudzy: <<Bić pogańskiego syna, który takie plotki do koła rycerskiego przynosi!>> Ów chce się trochę umknąć, a Sokolnicki, porucznik, jak uderzy obuchem w kark, padł na ziemię. Dopieroż go na ziemi młócić, bić, deptać, że go ledwie Żeromski, marszałem, żywo obronił." Teraz gniew obrócił się na hetmana, który głosił, że nie ma pieniędzy dla wojska, a tu okazuje się, że wypłacił Paskowi 6000złp.
b) zob. 3.3.3.i. trzeci akapit.
c) zob. 1.4.5.x.
1.4.8. Dobra sława.
a) zob. 3.7.5.a. drugi akapit
b) Pasek, 350, Wiktoria wiedeńska "narodowi naszemu wieczystą zjednała sławę, gdyż i teraz przyznają to narody."
c) Zygmunt III, zdaniem Żółkiewskiego, w 1609 r. nie chciał iść pod Smoleńsk z powodu późnej pory roku, "ale iż w daleką się osławę zaszło, wszystkiemu prawie światu ogłosiło, rezolwował się popierać i kończyć te zawody" (Progres, 58)
d) zob. 3.3.f.
e) zob. 1.9.9.a.
f) zob. 1.4.5.k.
g) Koniec, 140, (Władysław IV do Koniecpl, pod Smoleńskiem, 10 września 1633): "...żądamy, żebyś U.W. czujnością i odwagą swoją zabiegał temu, jakoby ten poganin [Abazy-pasza] z zawziętości swoich pociechy nie odniósł. Czym nie tylko nam i Rzeczypospolitej przysługę U.W. uczynisz, ale i sławy sobie, na którą zawszy, kiedy się kolwiek poda okazyja, umiesz zarabiać, przyczynisz."
1.4.9. KASA. Łupy:
a) po Wiedniu Pasek, 348: "Miła tedy i ochotna kożdemu ma być wojna ma Turczyna, nie żal i skóry szczerze nadstawić, kiedy wiem, że zwyciężywszy będzie za co plasterek kupić i czym ranę zawinąć."
b) przy rozpoczęciu Dymitriady, Progres, 44: "Zaciągnął [Jerzy Mniszech] niemały orszak ludzi, część datkiem, a najwięcej obietnicami i nadziejami..."
c) PO, 263: "I takem skończył służbę moją wojenną [1671 r.] [...], spodziewając się podług prawa wójtostwo mieć jakie, które za sześć lat Król JM. obiecuje prawem każdemu żołnierzowi, który by sześć lat wysłużył. A ja i całe dwanaście, a jednak i jednej włóki nie dosłużyłem się, nie tylko wójtostwa, które teraz sami pułkownicy i urzędnicy Księstwa Litewskiego pochwycili przed towarzystwem bez wstydu."
d) zob. 1.4.4.g.
e) Łoś, 68, 1656 r.: "musiał się poddać bez wszelkich kondycyjej Wirtemberk; a tak Warszawę sekwestrowano i cokolwiek było zdobyczy, pod dozór komisarzów dano, między którymi był też hetman polny Lanckoroński. Siła obiecywano wojsku z tej zdobyczy, aleć to sami pobrali, mało co wojsku dawszy fancików. Ciurowie zaś obaczywszy, że się na Warszawie nie dopuszczono im pożywić, Ormianów i bazar zrabowali."
f) Łoś, 92, 1660 r.: "...wyprawiono jm. pana Skrzetuskiego [...] z domu Łodzia, człowieka wielce Rzeczypospolitej zasłużonego [...], bo ten człowiek z oblężenia tak ciężkiego zbaraskiego listy do Króla JM Jana Kazimierza wpław przez staw idąc dziwną sztuką przeniósłszy niezmaczane, i kilka dni i nocy sztucznie tułając się, przez wojska niezliczone prawie przeniósł do Lwowa, a tam za tak wielką odwagę gardła i fortun zaledwie sto czerwonych złotych otrzymał."
g) zob. 1.4.5.h.
h) zob. 3.7.2.m.
i) zob. 2.6.u.
1.4.10. Zabijanie BEZ powodu:
a) zob. 2.3.2.b.
b) zob. 3.7.16.2.a.
1.4.11. Konkurencja w odwadze między Polakami i Litwinami:
a) Łoś, 93, 1660 r. Po lokalnym sukcesie Czarniecczyków pod Słonimiem, "Litewscy widząc naszych szczęście i onego niejako zazdroszcząc, nie chcąc sobie dać sławy brać koronnym, ruszeli się i uprzedzili wojsko nasze do Żurowic."
Podobnie i nad Basią, zob. s. 99/100.
1.4.12. Dobro rodziny.
a) zob. 1.5.5.i.
1.4.13. Majątki. Ochrona dóbr szlacheckich.
a) zob. 1.4.5.r. i s.
1.4.14. Za wodza.
a) Koniec, 448 (Mikołaj Potocki do Koniecpl, Rokitna, 10.12.1637), żołnierze buntują się niepłatni, ale w końcu przysyłają do Potockiego posłów, "że ulitowawszy się nie nad ciężkością Rzeczypospolitej, która też (iż ich formalia piszę) nie ma litości nad ciężkościami naszemi, ale nad usilną prośbą i żalem twoim [tj. Potockiego], nie chcecie odbiegaćwojska do niedziel trzech [...], a o to cię prosi, abyś interea [tymczasem] te wszystkie nociva [szkodliwe] które Ojczyźnie być widzisz, mając nas w posłuszeństwie odcinał."
1.5. Przygotowanie do śmierci. Ars bene moriendi militi.
1.5.1. Żegnanie się z towarzyszami broni.
a) Jeszcze przed bitwą - Zob. 1.3.1.b.
1.5.2. Przygotowanie duchowe
a) przed bitwą pod Połonką (Pasek, 130): "Idąc tedy kożdy swoje odprawował nabożeństwo: śpiewanie, godzinki, kapelani na koniach jadąc słuchali spowiedzi. Kożdy się dysponował, żeby był jak najgotowszy na śmierć."
1.5.3. Memento mori.
a) zob. 1.9.4.a. trzeci akapit
1.5.4. Przygotowanie skazańca.
a) zob. 2.2.9.b.
1.5.5. Zadbanie o pogrzeb własny!
a) zob. 1.8.5.a.
1.6. Podziękowanie za ocalenie.
a) Koldynga - zwycięzcy Polacy odprawiają mszę dziękczynną (Pasek, 75). "Tak tedy stanęło wojsko; nagotowano do mszy na pniaku ściętego dębu i tam odprawiło się nabożeństwo, napaliwszy ogień do rozgrzewania kielicha, bo mróz był tęgi. Te Deum laudamus śpiewano, aż po lesie rozlegało. Klęknąłem ks. Piekarskiemu służyć do mszej; ujuszony ubieram księdza, aż Wojewoda rzecze: "Panie bracie, przynajmniej ręce umyć." Odpowie ksiądz: "Nie wadzi to nic, nie brzydzi się Bóg krwią rozlaną [dla] imienia swego.""
b) po pierwszej bitwie pod Parkanami, Dya 80: "Gdzie jaki taki dziękował Panu Bogu, że żyw został, witając się z sobą, jak gdyby z tamtego świata wrócili."
c) zob. 2.1.7.f.
d) zob. 2.3.3.t.
1.7. Przyzwyczajenie do oglądania śmierci.
[zob. 3.8.3.f]
Jako element życia żołnierza.
a) zob. 1.6.a.
b) Czarniecki dokonuje uzupełnień dragonii, wcielając Szwedów przymusowo. (Pasek, 78). "Wzion jednak Wojewoda sobie sto Szwedów dobrych i pomieszł ich między dragonią w nadgrodę tych, co przecie tu i ówdzie musiało ich ubywać, jako to zwyczajnie, gdzie drwa rąbią, tam trzaski padają."
c) zob. 1.4.4.a - każdy żołnierz pogardza śmiercią, bo ciągle sie z nią spotyka.
d) zob. 2.5.3.d. w czasie wojny domowej bulwersuje Paska fakt, że ma kłopoty z rozpoznaniem wroga od swojego, bo "tenże strój, taż moda. Bogdaj do tego w naszej Polszcze więcej nie przychodziło!"
e) zob. 3.3.c.
f) zob. 2.2.5.d.
g) Basia: "Jednak naszych siła się nie doliczyli w wieczór, którzy sobie rano pospołu dobry dzień dawali, co się musiało stać respektem dawnej przypowieści: gdzie drwa rąbają, tam wióry latają." [PO, 145].
h) zob. 1.9.6.c.
i) zob. 3.4.2.e.
j) pod Zborowem, po zawarciu ugody, Mi-1, 208, Polacy wyjeżdżają z obozu by popaść konie. "...gdzie wielka uciecha bywała, gdy Tatarowie koło nicha zajeżdżali uprzedzając się do nich, właśnie jako złodzieje, którzy srodze łakomi na konie, a tu kilka się więc zasadziło, lubo w dołku, lubo za ścierwem końskim z długą strzelbą. Gdy tedy zajmowali [Tatarowie konie] to coraz do nich wypalano, a przecie tak długo zajeżdżali, że aż porwali albo zagnali. Drudzy też nie mieli, kto by ich i opatrował i nazad prowadzieł, jako było pobrano i pościnano czeladź. Jako panu Grzybowskiemu staroście grodzieckiemu wszelką czeladź wtenczas pozabijali i rzadki był towarzysz, zwłaszcza spod chorągwie królewskiej, któremu by tam jaki czeladnik [210:] nie zginął, krom samego pana porucznika [Mikołaja Gniewosza]. Pana chorążego [Jakuba Michałowskiego] także jeden został, a drudzy z obrywanemi zatyłkami sukien poprzybiegali."
k) zob. 2.6.u.
l) Koniec, 459 (do W4, Uście, 31.12.1637), po Kumejkach. "Żałuję i takiego krwie, a drugich i śmierci poczciwych [460:] żołnierzów W.K.M., ale ten taniec tak umie i gdy tak jadowita trucizna Rzeczypospolitej moc taką brała, przyszło i kosztownych bezuarów do ugaszenia jej uszczerbić."
1.7.1. Przyzwyczajenie jako znak epoki
a) zob. 1.4.6.a.
b) po sytuacji z 3.9.3.b. dalej pisze PO, 169: "Potem, znowu mało co bawiąc, zabił pan Ciwiński, szlachcic powiatu słonimskiego, pana Jarmołowicza, towarzysza także naszego i powietnika mego. Za co pan Ciwiński dał ojcu nieboszczykowskiemu złotych dwa tysiące."
c) PO, 277: "Miesiąca maja dnia 26 [1675] odprawowałem chrzciny niemałym kosztem synka mego Antoniego w Pomornokach [...] [278:]. Czego się żal Jezu, bo mi i syn umarł, i tego dnia na dużą zwadę zaniosło się. [...] Podczas tej zwady księdza Konarzewskiego okrwawiono, czub wyrwano i w gębę dano, bo siła sobie pozwalał. Trzech czeladzi rannych zostało, a czwartemu, przyjacielowi, suchych razów dobrze naładowano. Z mej strony jeden wyrostek - Żebrowski porwał motyla w łeb, bo się pilno oń starał Żebrowski."
d) zob. 2.2.5.k.
e) zob. 3.7.16.3.a.
1.7.2. Liczby zabitych nie robią wrażenia:
a) Progres, 63, po pierwszej próbie szturmu Smoleńska: "Niewielka jednak w ludziach szkoda się stała. To się działo przed rozświtem, jeszcze nie było wiedzieć, in interum [podczas akcji] strzelając, dwudziestu więcej człeka nas to nie kosztowało."
1.7.3. Śmierć cywilów i stosunek do niej zob. 2.2.5.
1.7.4. Śmierć koni nie różni się od śmierci ludzi:
a) Basia: "W tej potrzebie spod chorągwi naszej ubyło... towarzystwa siedmiu, pachołków dwudziestu czterech, koni czterdziestu sześciu - wszystkich siedemdziesięciu siedmiu." [sic!] [PO, 145].
b) zob. rozdział 3.8.6.
c) Chocim 1621, list Jana Czaplińskiego do Jerzego Radzimińskiego, Lis, 208: "Zbili Piotrowskiemu rotę, który był świeżo przyszedł i stanął pod obozem bezpiecznie. Wszakże nie wiele towarzystwa, tylko koni i czeladzi zeszło."
1.7.5. Pojedynki rzeczą zwyczajną:
a) zob. 3.7.16.2.a.
1.8. Choroba i leczenie.
1.8.1. Lekarze i leczenie.
a) Pasek, 89.: "Po Przewodniej Niedzieli [wielkanoc 1659] zachorował Wojewoda [Czarniecki] periculose [niebezpiecznie]. Wszyscy zlękliśmy się byli bardzo; posprowadzano doktorów różnych, kurfistrz swoich przysłał. Admirał olęderski przysłał doktora okrętem. bardzo sławnego, ale nie pomnię, z którego miasta. Takci go traktowali wszystkimi sposobami. Ex consilio generali [na wspólnej naradzie] wynaleźli medycy, żeby mu muzyka grała continue [ustawicznie]. Grano tedy zawsze w drugim pokoju na tej muzyce cichej, jako to na lutniach, cytrach, teorbach i tam innych, etc. I takci przyszedł do zdrowia z wielką wojska uciechą i dziękczynieniem P. Bogu."
1.8.2. Leczenie magiczne.
1.8.3. Puszczanie krwi:
a) PO, 282: "Dnia 11 [maja 1677 r.], pod pełnią, krew z medyjany [żyły środkowej] z prawej ręki puszczałem, daj Jezu zawsze na zdrowie z chwałą Twoją, Panie najsłodszy."
1.8.4. Epidemie.
a) odwrót spod Wiednia, Dya 88. Polacy spotkali Litwinów. "...z Litwy mieliśmy ten awantaż [korzyść], że nas podsycili gorzałkami, o które tam trudno bardzo było i drogo [...], gdyż była potrzebna na wojskową chorobę, to jest dyssenteryją, na którą siła godnych wojskowych poumierało; ta zaś choroba (jako doktorowie zeznawali) była z wody dunajewskiej, która nigdy czysta nie była, ale zawsze mętna, a do tego jakieśmy do Widnia ruszyli, to piwa ani widzieliśmy w wojsku..."
1.8.5. Choroba i niebezpieczeństwo śmierci.
a) Dru, 93: "Pod ożenienie moje wielka była alteracyja [niepokój, tu: choroba] zdrowia przez lat kilka, nie obłożnie, ale znaczna była na cerze choroba i to mnie do ożenienia przywiodło, żebym wiedział kto mnie miał pochować."
b) zob. 1.9.4.j.
1.8.6. Choroba wywołana troską o ojczyznę
a) zob. 2.1.1.l.
1.9. Ryzykowanie życia.
1.9.1. Funkcja nobilitująca zawodu żołnierza.
a) zobacz 1.4.4.a. (3.akapit)
b) pogarda śmierci żołnierzy - zob. 1.9.4.a., trzeci akapit.
c) kontrast między polskimi żołnierzami, a janczarami tureckimi pod Wiedniem. [Pasek, 346] Sułtan wysłał Kara Mustafie postronek, grożąc mu śmiercią, jeśli nie zdobędzie Wiednia. "To zdrajca [Kara Mustafa] janczarów przeku-[347:]-pował, poił, żeby odważnie stawali; niewolników przodem przed janczarami gnał do szturmów, sam jako wściekły latał, ten postronek włożywszy sobie na szyję, animował, prosił przez wielkiego proroka Mahometa, aby pamiętali na sławę niezwyciężonego narodu swego, aby respektowali na jego zgubę, której nie minie przez ten powróz, który na szyi nosi, jeżeli Wiednia nie dostanie. To to pogaństwo oślep na ogień lazło a jako snopy padało." Dalej opisu wynika, że Turcy uciekli właściwie pod samym wrażeniem nadejścia odsieczy! [s. 347]
I jeszcze: [s.348]:"A już też to naród jest delikacki [Turcy], nie tak pracowity, jak przedtem bywał. Te ich bogactwa i dostatki zatopiły w delicyjach, już ich effeminarunt [zniewieściły]. Oni tylko Tatarami a brańcami [wojują], których z inszych narodów biorąc akomodują do wojny, czyniąc z nich [j]anczarów i sipahierów. Ale sami już zdelikatnieli i ta mollities [miękkość] prędką im też po-[s.350]-dobno przyniesie zgubę; jako mamy praeiudicata [przykłady], że i inszym narodom per nimiam mollitem et voluptatem [przez nadmierne wygody i rozkosze] tak się stało, które przedtem rej wodziły i całemu światu straszne bywały."
d) wymieniając swoich przodków, DT [s.23] na użytek swych dzieci, pisze: "Herb domku mego jest, zowie się Nałęcz [...], nadany przodkowi memu na wojnie i za szwank otrzymany w bitwie pod Haliczem z Rusią od najaśniejszego króla polskiego Bolesława Krzywoustego. Bo przodkowie moi zawsze się bawili dziłem rycerskiem."
Dalej pisze o nadaniu wsi Tuszynówka synom rotmistrza Drobysza, który "dobywając fortece w Moskwie nazwanej Wielkie Łuki, zabity jest w szturmie, czytaj Strykowskiego, którego synom tę daninę dano... [tj. wieś]" [DT, 24].
I dalej: "Ojciec mój idąc torem przodków swoich, bynajmniej się od nich nie odrodziwszy, zawsze parał się rycerskimi dziłami traktując usługę Rzeczypospolitej." [DT, 28]
d) zob. 1.2.8.b. - duma z odniesionych ran.
e) Dru, 100: "Służyłem na harcach, jako się godziło dobremu żołnierzowi, byłem też i w niebezpieczeństwie, bo mnie byli zagarnęli Turcy, tylko ktom niepoznany, rozumieli żem Tatarzyn, ale i nasi do mnie strzelali i po kilkakroć, mało nie ubili."
f) zob. 1.9.6.e.
g) Koniec, 454 (Mikołaj Potocki do Koniecpl, Moszny, 19.12.1637), Kumejki: "Jest praesto [pod ręką] i J.M.P. pisarza polnego [Aleksandra Dominika Kazanowskiego] summae virtutis specimen [wzór najwyższego męstwa], który wpadając kilkakroć w tabor krwią swoją przez postrzał ręki wrodzone ukazał światu serce, chorągiew swoję mężnie przywodząc."
Dalej: "Trudno zamilczeć i J.M.P. starosty chmielnickiego [Michała Stogniewa], który [...] chorągwie J.K.M. mężnie i odważnie, i z znacznym nieprzyjacielskim wstrętem przywiósł, farbując we krwi broń i ręce swoje, i wielu w oczach pod nogi kładąc."
Dalej: "Pan Moczarski, lubo bez kompanijej, sam jednak w osobie swej rem optime gessit [najlepiej prowadził rzecz], co i postrzał jego świadczy otrzymany"
1.9.2. Cel życia żołnierza.
a) Pasek, 190 (cd. afery z 1.4.4.a.): "Nie to jest fundament dawną wojnę służyć, długo żołnierzem być, ale często się bić. Znam i teraz chorągwie takie w wojsku, już nie w naszej dywizyjej, które nazywamy nieśmiertelne, gdzie towarzysz służąc zaigrał oko [stracił wzrok] jako stary raróg, dosłużył się blachmalowej czupryny [siwej], a przez cały wiek służby swojej nie był w okazyjej, krwie nie rozlał i darmo zjada chleb Rzpltej.
1.9.3. Obowiązek wobec dowódcy.
a) Moskale prosili Czarnieckiego o przysłanie przystawa (przewodnika) dla posłów mających prowadzić negocjacje pokojowe. Czarniecki zapytał się Paska, czy nie chciałby się tego podjąć, na to ten odpowiedział: "Mój dobrodzieju, WMMPana jest wokacyja rozkazać, mnie jest wypełnić kożde WMMPana, jako szafarza krwie mojej, rozkazanie." (Pasek, 209)
b) Pasek, 273: "Miłaż to jest wojna pod dobrym wodzem, by najcięższe ponosić prace i przykrości; nie straszne rzeczy są ochotnemu sercu przez ognie i miecze, przez srogie Syrtes, Scylle i Charybdy za dobrym przewojcą piąć się ad metam [do celu] dobrej sławy."
c) Pasek, 312 do króla Michała po podjeździe pospolitego ruszenia 1672 r.: "Powinność to jest nasza poddańskaexsequi mandata [wykonać rozkazy] Waszej Królewskiej Mości, Pana mego Miłościwego, protunc [teraz] wielkiego wodza i szafarza krwie naszej, którą że ochotnie kożdy z wiernych poddanych in aleam fortunae [na los szczęścia] nieść i łożyć powinien, o tym się sądzę..."
d) Progres, 60: w 1609 r., gdy zbliżała się zima, do wojny moskiewskiej "najbardziej zagrzewał ich [żołnierzy] pan hetman, częstymi uniwersałami zasyłając po gościńcach, że już król jegomość na przedzie, że się czas i pora wojenna schyla." (czyli obecność króla zachęca do poświęcenia i ryzykowania życia)
e) zob. 1.9.10.b.
f) Jeremi w Zbarażu, Mi-1, 178: "Męstwo i dexteritas [wprawność] księcia Wiśniowieckiego tam wysoki dank miała, nawet bowiem hołota wojskowa, sam ich z chorągwiami swemi kredensując, szczęśliwie wycieczki czynieła, a on za to nie tylko karmieł, ale i pieniędzmi, lubo będąc in divertissima fortuna [w tak trudnym położeniu], komu rozumiał nagradzał, jakoż gdyby był nie on, actum [koniec] by było o tym wojsku." [bo regimentarze chcieli się wycofać do samego miasta, ale Wiśniowiecki się nie zgodził].
g) zob. 1.9.4.f.
h) zob. 1.9.10.e.
i) zob. 1.9.4.i.
1.9.4. Narażanie się przez dowódcę zwiększa jego prestiż:
a) Czarniecki - zob. 3.7.2.b. drugi akapit
tenże, Pasek, 273: "Już przeminęły tot saecula [tyle wieków], jako Cynegirus na owę zarobił sobie sławę, która i teraz w częstym jest u ludzi wspominaniu, że nieprzyjacielską zębami chwytał nawę; nierówno świeższe tego zacnego rycerza [Czarnieckiego] widzi świat merita [zasługi], kiedy nieprzyjacielskie tela ore odbierając intrepido [pociski twarzą... nieustraszoną], wystrzelone podniebienie srebrną do śmierci szpontował blachą, bo inaczej kiedy mu ją do przemywania wyjęto, słowa jednego przemówić nie mógł."
I jeszcze: [Pasek, 274:]"Bo jako bitnego syn Gradywa [Marsa] zaraz z młodu nie jako Parys, delikatnym złotym, ale Marsowym, twardym skronie zdobił szyszakiem; nie w syryjskim jedwabiu albo w sydońskiej purpurze, ale w hartownym pancerzu swoje miał upodobanie; nie śmierć jego, ale on ochotnie zawsze szukał śmierci, słuchając w tym perswazyjej Seneki: Quia incertum est, qou loco te mors expectet, tu eam omni loco expecta [Ponieważ nie ma pewności, w którym miejscu śmierć cię czeka, ty jej w każdym miejscu oczekuj (Seneca, Epist., II, Ad Lucilium, 7). Szukał jej [...] ochotnie wszędy za całość ojczyzny swoje ofiarując zdrowie."
b) Wiedeń, Pasek 350: "Królowi, panu naszemu, jest za co [351:] dziękować, że sam in persona na tę nie chronił się wojnę, bo ta ochota jego wiela chrześcijaństwu uczyniła dobrego, osobliwie jednak te pożytki przyniesła, że kożdy z paniąt, z panów polskich sam personaliter poszedł na wojnę, akomodując się królowi i uczyniło się owymi asystencyjami wojsko nierówno większe i okazalsze; drugi pożytek, że większy strach ogarnął nieprzyjaciela i skonfudował, dowiedziawszy się, że sam król jest in persona, wiedząc o nim, że pan jest wojenny i szczęśliwy, i nie zapomniawszy jeszcze łaźni, którą im anno 1673 sprawił pod Chocimiem nad Dniestrem."
c) Wiśniowiecki pod Zbarażem, 17 sierpnia 1649 [Zba1, 154:]: "Książę jm. [Jarema], który i w tym razie Rzeczypospolitej jako inediam [niedostatek] cierpiał, i niewczasy nad pański swój stan (u wału zawsze sypiając) podejmował, i ustawicznie sam, tak die 10 juli w sobotę z ordą jako i na wycieczkach in persona sua bywając, serca nie tracił, a ojczyznę na wpół zginioną, by też i krew swą [155:] dla jej całości wylawszy, chciał ratować."
d) Zborów, 15 sier 1949, Mi-1, 194, "W tej potrzebie zostawał Król JM. animując ich, nawet pod niektóremi rotmistrzami snadź wodze chwytając arguendo [tj. wymawiając], aby się z chorągwiami potykali i obracali, et in summo periculo był, aż go ledwie pan Aderkas, który przytomny był uprosieł, gdy gęsto Tatarowie tam strzelali, aby się trochę in locum servitorem [w miejsce bezpieczniejsze] pomknął. Żadnego z panów okrom pana wojewody podolskiego [Stanisława Potockiego] jako sam Król JM. powiedał nie było przy nim, a drudzy powiedzieli, żeby i przy pułkach być nie mieli. Pan wojewoda podolski, już Tatarowie nastąpieli, dopiero się pokazywać poczęli, gdy objeżdżał szyk i mimo chorągiew królewską jechał, zawołał nań chorąży królewski [Jakub Michałowski]: "Kto tu regimentarzem będzie prawego skrzydła". On nic nie odpowiedziawszy, jako miał naciśnioną głowę czapką rękami obiema, kiwnął i pojechał."
e) zob. 1.2.17.d.
f) Jeszcze Zborów, Mi-1, 196, Jan Kazimierz. "...ustawiczne do miasta szturmy, gdzie draganijej czterysta pana Deta, gdzie i ochotnik, którego JM. sam zagrzewał, prosieł, napominał, jeżdżąc bez kapelusza, wołając aby szli do wałów, aby szli do obrony miasta: "Zmiłujcie się, nie odstępujcie mnie i ojczyzny", pozwoliwszy im napojów, które jeszcze w wozach niedorabowane były, gdyż nieprzyjaciel tak desperacko tak do miasta, jako i do obozu szturmował." [...]
"...gdzie na takie Króla JM. animowanie rzuciła się czeladź luźna podszyciwszy się napojami przy Zabuskim [Semenie, hetmanie kozackim], Jaśku i księży, którzy przywodzieli... Chorągwi kilka wzięli, a nieprzyjaciel kilka szturmów [hulajgrodów] stracieł, począwszy od świtu aż do nocy ustawiczny wrzask, hałas, krzyk, bitwa, a najbardziej i najniebezpieczniej w poniedziałek było, bo oślep tak desperacko tak do miasta, jak i do obozu oraz szturmowali, gdzie wojsku serca przybywało, gdy tak ochotnie hołota i luźna czeladź do nieprzyjaciela darła się i tak potężnie wycieczki czyniła i miasta broniła."
O tymże zdarzeniu, Zbor, 224-5 niemalże tymi samymi słowami. (zapewne Michałowski oparł się w swoim diariuszu na liście Wojciecha Miaskowskiego.
g) zob. 3.7.2.m.
h) zob. 1.4.4.o.
i) Beresteczko, trzeci dzień, Mi-2, 249: "...tam Król JM. pod ten czas był i stał, i tam zbroję na się brał, i tę mowę do pana podczaszego litewskiego [Kazimierza Tyszkiewicza], który przed chorągwią stał, i do chorągwie wszytkiej obrócieł, dobywszy pałasza: "Rozumiem to o cnocie waszej staropolskiej, że patrząc na tak ciężką obelgę majestatu boskiego, kościołów jemu poświęconych, tyraństwo tego pogaństwa i chłopstwa złączonego na zgubę imienia polskiego, wyuzdanego, tu spólnie ze mną albo gloriose da Bóg żyć, albo honeste [zacnie] dla Boga i ojczyzny [250:] żywot swój położyć, jako ja z wami, tak i wy ze mną umierać i żyć chciejcie". [...] ...tu też zaraz z działek poczęto bić gęsto do chorągwie królewskiej, tak, co kule albo przed chorągwią, albo nad chorągwią latały, jakoż stukła pana porucznika podczaszego litewskiego [Tyszkiewicza] koniowi nogę, ale i tam do Króla JM. także z działek bito polnych, jakoż imper nogi Królowi JM. narazieł był, tak że pół nobi od kostki sczerniało, gdzie poznaku żadnego dla potrwożenia Król JM. nie dał, nawet pana Ślatkowskiego, który rzekł, aby się Król JM. umknął z tego miejsca, poskorkał(?), mówiąc: jedź do diabła, tchórzy, taki a taki synu..."
j) Po Beresteczku, Jan Kazimierz jedzie do Lwowa, "gdzie nie zabawiwszy się tylko przez niedziel dwie dla słabego zdrowia, w które był wpadł z trudów wojskowych i mniej potym szanowania, przyjachawszy do Lwowa, zdrowia, gdzie in summo periculo był, bo go już byli doktorowie odstąpieli, i tylko łaską bożą w kolicznych boleściach uzdrowiony ku Lublinowi dalej obrócił." [Mi-2, 260]
k) Biał, 299, pod Białą Cerkwią 28 (23 raczej!) września 1651 r. "starosta żmudzki [Janusz Radziwiłł] summa celeritate pomknął się prawym skrzydłem swoim ku nieprzyjacielowi i tak dobrze sam przywodząc pułki swoje, zawsze w przedzie będąc, jako się dobremu hetmanowi godziło, że cale spędził był z pola nieprzyjaciela..."
1.9.5. Przyjemność "prawdziwego mężczyzny", rozrywka itp.
a) zob. 1.9.3.b.
b) Smoleńsk, trwa oblężenie, a tymczasem zbliża się odsiecz Szujskiego (1610 r.). Król wysłał Żółkiewskiego naprzeciw odsieczy. "Acz się w tym poczuwał pan hetman, że z małą garścią ludzi przychodziło mu iść na pewne odkryte niebezpieczeństwo, wolał jednak puścić się na odwagę niźli u Smoleńska bawić, którego ekspugnacją zawżdy widział być trudną, gdyż gotowości i potęgi takiej nie było, za którą mogła być nadzieja wzięcia tego zamku." (Progres, 69)
c) walki pod Carowym Zajmiszczem, czerwiec 1610. "Bo i pułk pana Zborowskiego posłyszawszy, że się pan hetman z nieprzyjacielem ściera (było tam siła ludzi dobrych rycerskich, którzy żałowali, że przy tych potrzebach nie byli), tegoż dnia z panem hetmanem się złączył." (Progres 72)
d) zob. 3.9.4.a (poniekąd)
e) PO, 170: "Miesiąca augusta dnia 2 [1662 r.], w dzień Najświętszej Panny Anielskiej, wychodziłem na pojedynek ze Stanisławem Wołkiem, porucznikiem jm. pana Lipnickiego, z którym bić się nie spuszczono, bo cale on nie chciał, czy nie śmiał - tak go tchórz z łaski Bożej obleciał. A zatem nas pogodzono, żeśmy już żyli z sobą barzo dobrze. Za to mię snać Pan Bóg skarał właśnie, żem miawszy [s. 172:] być niechybnie nabożnym w dzień pomienionej uroczystości i już wiliją obserwowawszy, upiłem się z tym kalwinem Wołkiem i jeszcze na pojedynek wychodziłem w te święto równo ze dniem, że mi trzeciego dnia po tym, w dzień świętego Dominika, na gospodę całym znaczkiem napadłszy - czeladź książęcej chorągwi, podczas bytności mojej w kościele ojców dominikanów, moją czeladź posiekli ni przecz, ni zacz [ni przez co ni za co]. Jeszcze kolega mój, który był podle w gospodzie swojej, wypadł ujmując się o to, tamże i jego szpetnie zacięto w rękę. Dopiero gdym jął ich z inną kompaniją wojskową hałasować, mało mię nie ubili. Tak się te koła były podczas opilstwa rozbiegały, że i swojej kompanijej dwóch mało nie rozsiekali. Aż jeden wyrwawszy znaczek wyniósł za miasto sam towarzysz, a zatem bez znaczku rozjechali się po gospodach, a tam ich kazaliśmy miastu hałasować, że jeden po jednym za miasto powymykali. Nie dość na tym, z południa znowu już same towarzystwo przyjechało do mnie pijane, z humorami, zaczynając zwadę. Z którymi, słowo za słowo, musiałem zwadzić się i pociąć z jednym, i samem nie wiedział z kim, którego w rękę raniłem. O którymem się potem dowiedział, że go Jałozą zwano. A był przy tym i brat jego rodzony starszy między tymi czterema towarzystwem. Gdzie gdy nas rozerwano i wprowadzono mię w izbę, tamże ów raniony jął mię wołać, prosząc mię do okna. Ja ni o czym nie wiedząc, o ich zawziętości, przystąpiłem do okna i gdy mię wziął za rękę, rozmawiając, ten młodszy Jałoza, aż starszy z pistoletu do mnie strzelił. Ledwiem się o moment jeden umknął od okna w stronę, że wreszcie i ten odskoczywszy od okna, strzelił dwa razy przez drugie okno, tak w prędkim razie, że nim przyszedłszy do strzelby wypadłem z izby, oni już oparli się w drugim końcu rynku od gospody mojej. A jam natenczas stał gospodą u Żyda Szandera, naprzeciwko kamienicy [173:] pana Massalskiego, podkomorzego grodzieńskiego, a obok kamienicy pana Potockiego, podczaszego W. Ks. L. Tak mię mój Bóg zachował od zginienia. Natenczas jednak, już jak się zaczęło to złe klecić, tak mię i nie minęło nieszczęście, właśnie za ten podobno grzech, żem przedsięwzięciu memu dosyć nie uczynił."
1.9.6. Profesja żołnierza.
a) Pasek, 288: [Pasek do swojej przyszłej żony:] "...wielka mię tu od od WMMPaniej potkała przymówka, [...], kiedy WMMPani mizerny żołd nasz, za który trzeba krwie i życia kożdej godziny nie żałować, to jest czterydzieści, a najwięcej sześ[ć]dziesiąt złotych, wielkim mianować raczysz żołdem. To Waszeć MMPani racz wiedzieć, że gdyby żołnierze z tego kontenci byli żołdu, kożdy i ja sam do zgrzybiałej starości pewnie bym go nie odstępował..."
b) Pasek, 342, r. 1681. "Wojsko stało obozem pod Trembowlą; nie było in opere bello w tym roku, tylko leżeli, jedli a pili, a my im po staremu zapłacili."
c) 13 sierpnia 1661 r.: "Pod który gdyśmy przyszli [tj. obóz moskiewski] jeno że przez rzekę Dźwinę, nie mogli nam szkodzić, tylko z dział poczęli do nas bić i piechota z półmostu zbudowanego tym barziej poczęła ognia dawać, choć go nam i nie potrzeba było, bo barzo i od słońca, jako latem ciepło było, a od kul gęstych, które szły przez nas gwiżdżąc bez ustania, tym barziej dodawały ciepła." [PO, 152].
I dalej, Rosjanie widząc Litwinów nie zdecydowali się na atak przez rzekę. "Lecz przecie i przysłuchaliśmy się pięknemu śpiewaniu cały dzień różnych kul, nut i głosów, które bez ustania szły przez nas. Ale Pan Bóg je roznosił, że nam nic nie szkodziły, ledwie która o blachę szczęknęła, jednak dwóch dragonów zabito i kilku poszczelono." [ibidem].
Następny dzień starć. Moskale dalej ostrzeliwują obóz Litewski na drugim brzegu rzeki: "Że nie na równinie, nie mogli celu wziąć dobrego, jednak macano po szałasach i po pałubach, że czasem poszedłszy do pałuba od tej myszki niezwyczajnej działowej nalazł worki popsute, na której zatrzymanie nie wiem jakiego by przybrać kota..." [s. 153]
d) zob. 1.9.10.b.
e) Koniec, 428 (do Kozaków Zaporoskich, Bar, 5.11.1637): "Ochotny żołnirz na samę tylko okazyją, na czas wczesny czeka, żeby na sławę J.K.M., na łaskę dobrą zarobił, ten który o to mniej dba, nowiny w domu łapa, o wojnie tylko wieści słucha, z musu, nie z cnoty, nie z ochoty wszystko czyni i pozornemi się tylko zasłania wymówkami. Wy biorąc żołd coroczny Rzeczypospolitej na każdą nie tylko okazyją, ale godzinę powinniście stanąć do usługi J.K.M.; gdybyście bowiem posłów, znaków, bębnów oczekiwali, nigdybyście, chyba zza parkania, nieprzyjaciela nie widzieli, daremny by to żołd był Rzeczypospolitej, niepotezebne jej na was expensa i które wam nadała niesłuszne wolności. Nie potrzebowali antecesorowie wasi, jako Doroszenko, Czarny Hrycko i inni żadnych znaków, żadnych posłów, żadnych bębnów, gdy otworzył się plac do usługi J.K.M., ale bacząc się w powinności swej, ochotnie zawsze przeciwko nieprzyjacielowi Krzyża Świętego stawali, szczęśliwie gromili, na łaskę J.K.M. i na sławę swą krwawie zarabiali."
f) zob. 2.6.u.
1.9.7. Różnica między wojskiem, a pospolitakami.
a) Pasek, 309: W 1672 Pasek służy w pospolitym ruszeniu małopolskim i wyprawia się na podjazd w region ogarnięty najazdem tatarskim. Gdy dostają wiadomość o pozycjach nieprzyjaciela, Pasek proponuje schwytać "języka". "O Boże! kiedy to okrzykną [zakrzyczą] mnie: <<Albo my to kwarciani? albo my to Wołosza, albo ludzie służebni? Mamy my wojsko kwarciane, któremu płaciemy, żeby się za nas biło. Nie posłano tu nas dla języka, tylko dla wiadomości, którą już wziąwszy, nie pójdziemy stąd dalej. Mam ja żonę, mam ja dzieci; nie będę się tak szarzał, jak się komu podoba, bom nie powinien.>> [...] Pytam: <<Kiedyście z domu wyjeżdżali, qua intentione [z jakim zamiarem] wyjeżdżaliście: czy jak na wojnę, czy jak na wesele?>> [... skutku nie ma] <<Póki żyw będę, nigdy się już takiej komendy nie podejmę i wolałbym paść świnie niżeli z pospolitego ruszenia komenderowanych prowadzić na podjazd>>"
Wreszcie stwierdza do szlachty [s.311]: "ale uważajcie, jaka to jest infamija i obelga narodu, kiedyśmy ludzie bez serca: po sejmikach, po kołach generalnych siła mówiemy, hałasy robiemy, a kiedy przyjdzie do czego, to nie umiemy nic." (powtórzy mniej więcej to samo potem przed królem Michałem: "In posterum [w przyszłości], jeżeliby się Waszej KMości, Panu mojemu M[iłoś]ciwemu, na podobną imprezę moja zejść będzie mogła usługa, wolę hanc suscipere provinciam [podjąć się tego obowiązku] z piętnastą ludzi służebnych, oboedientiam [posłuszeństwo] obserwujących, niżeli ze stem i drugim panów, swoimi sentymentami rzeczy wojenne dyrygujących." [s. 312]
Zob. też 1.9.3.c.
b) PO, jeszcze jako pospolitak, żeby pojedynkować się z towarzyszem, niejakim Uszakowskim, zszedł z warty! - s.124.
c) zob. 2.1.2.1.f.
1.9.8. Lepiej ryzykować bitwę w polu, niźli gnić pod twierdzą:
a) zob. 1.9.5.b!!!
b) podobna nieco sytuacja: jazda litewska prosi o pozwolenie na szarżę, byleby nie stać bezczynnie pod ogniem nieprzyjacielskim 18 października 1661; PO, 160: "Wtem też i nam usaryjej rozkazano z szyku wystąpić, a pójść na tę dyscypliną. Gdzie, gdyśmy stanęli w placu, z dział do nas dawano ognia i gdy nam tym hukaniem częstym jęli macać po szeregach, samiśmy się prosili, aby nam rozkazano skoczyć. Jakoż prędziuchno, otrzymawszy dyspensę, a Panu się Najwyższemu poruczywszy, do nich, w imię Boże, skoczyli i mocno ich wsparli, lubo nie bez szkody."
c) podobnie, Łoś, 101, pod Basią: "Gdy tedy jeszcze natrzeć i z miejsca się ruszyć nie śmieli albo i nie chcieli, z dział konie w szyku naszym barzo psować poczęli tak dalece, żeby ich w największej potyczce nie zginęło tak wiele, jako ich wtenczas w szyku stojących zabito, co było naszym do wielkiego uprzykrzenia, acz przawie głosem wołali na wodzów, żeby się kazali potkać."
1.9.9. Pojedynek w celu uzyskania wyższego miejsca w rejestrze towarzyskim!
a) Die 15 praesentis [tj. września 1660 r.] stanęliśmy pod Uhłami nad rzeką Basią [...]. Gdzie też stojąc, o miejsce w rejestrze wychodziłem na pojedynek z towarzyszem swoim, panem Kazimierzem Jurewiczem. Z którym mocno pociąwszy się i uciąwszy mu krzyż u szabli, byłbym go przy łasce Bożej ukontentował, wziąwszy już dobrą miarę z jego męstwa, gdyby towarzystwo nie przypadło, które mię, naburzywszy się, rozsiekać chciało, lecz innych chorągwi towarzystwo przypadło i nie dopuściło. Od którego pojedynku zostałem na swym miejscu w rejestrze i dobrej reputacyjej u moich głównych nieprzyjaciół z towarzystwa.", PO, 139 [zob. też s. 56.].
1.9.10. Odwaga jako przymiot Polaka.
a) DT, 51, opisuje zdobycie szturmem zbuntowanej Winnicy w 1671 r.: "Ale jako siła może odwaga polska, kiedy chcą, dobyliśmy tej fortecy szturmem."
b) C.d. sprawy 3.3.g. Sobieski na zarzuty Czarnieckiego odpowiada: "A co Mci Panowie? Gdzie u was staropolska odwaga? Gdzie zaszczyt Ojczyzny, którą nam zostawili przodkowie nasi? Właśniem to duchem prorockim przeczuł, żem tu nie prosił nikogo z cudzoziemców. O, jakie by to było zgorszenie, jak wieczna konfuzyja na takie WMMć Panów sentymenta. Nie słucham tego. Kogo podcziwość rządzi i kto w służbie wojennej zostaje, odpowiadam, że jutro wydaję bataliją." [Dya, 81]
c) Łoś, po zdobyciu przez czarniecczyków dwóch okrętów szwedzkich na wodach duńskich w 1659 r., s. 88: "Dziwowali się wielce Duńczykowie odwadze Polaków, na którą się sami zdobyć nie tylko nie chcieli, ale na tym srodze rozradzali, przedkładając jawne niebezpieczeństwo w tak małych statkach puszczać się tak daleko na wodę."
d) zob. 3.7.2.m.
e) Beresteczko, decydujące starcie, Mi-2, 248. Król dał Jaremie zgodę na atak na Kozaków, ale potem próbował ją odwołać, ale książę "odpowiedział, że jużem ja wziął pozwolenie od Króla JM., już trwogę odtrąbiono, jużechmy gotowi, a już był wszytko województwa i pułki, animując, serca dodając, prosząc aby jako się godzi synom koronnym tak stawali."
f) zob. 1.9.4.i.
1.9.11. Element kultury rycerskiej.
a) pod Wiedniem (Dya, 59), rankiem 12 września: "W tym przyjeżdżają dwóch książąt do króla o precedencyją kontrując [tj. spierając się o pierwszeństwo do natarcia; historia zmyślona, w rzeczywistości kolejność ruchów była już ściśle ustalona] z sobą, to jest Książę Lotaryńskie [Karol Leopold] i drugie książę, ale nie pamiętam jakie. Między któremi była lukta [spór], kto się z nich pierwiej miał potykać z nieprzyjacielem. Król ich inaczej pogodzić nie mógł, aż przez losy."
1.9.12. Król na polu bitwy - obowiązek monarchy obrony poddanych:
a) Zygmunt III do wojewody sand. Zbigniewa Ossolińskiego, 1621 r., przed Chocimiem: "Daj boże, aby życzliwości naszej ochota wiernych poddanych naszych respondowała, przy której, jakośmy to nieraz oświadczali, i my w osobie naszej dla całości Państw naszych i wiernych poddanych naszych bezpieczeństwa, nieść bezpieczeństwo zdrowia i dostojeństwa naszego gotowiśmy, nie litując i potomności naszej [tj. syna, Władysława] Rzplitej potrzebie ofiarować..."
1.9.13. Mróz "zagrzewa" do walki:
a) wyspa Alsen, 14 grudnia 1658 r., Łoś, 81: "...wpław przy barkach puścili się [Polacy] przez kanał tak szeroki, że go ledwie z dobrej fuzyjej mógł przestrzelić, a tak ciężki mróz, że konie w wodzie od zimna nie pływały, ale jako deszczki na plask leżąc, przeciągane były, a skoro z wody wyszły, jako w żelazie omarzały. A tak nasi osiodływając, chyżo harcowali dla zagrzania koni i śmiele na Szwedów nacierając, których [82:] było komunika sześciuset, a ponad trzy tysiące pieszych, Suneburg tegoż dnia wzięli miasto, a w zamek Szwedzi się zamknęli."
b) ale: pod Zbarażem, 13 sierpnia 1649, Zba1, 152, "Ku wieczorowi deszcz spory silentium i przez noc uczynił, bo się chłopi suszyć woleli niźli strzelać."
1.9.14. Ryzykowanie jako cecha młodości, stanu kawalerskiego itp.
a) Dru, 93, po swoim ślubie: "Jednak mnie żona od usług Rzeczypospolitej nie odwiodła, nie jedną expedycyję odprawiłem, będąc żonaty."
1.9.15. Jeśli Bóg jest z nami, nie ma ryzyka!
a) zob 1.3.1., zwłaszcza 1.3.1.k.
1.9.16. Ryzykowanie szokujące nawet dla żołnierzy:
a) Lwów, 23 lipca 1651 r., tryumf króla po Beresteczku. Mi-2, 260: "...z dział bito, na wieży ratusznej na samej gałce chłop stojąc z chorągwią wykrącał. [...] ...strach patrzyć było na to, co ten tam czynił człek."
1.10. Życzenie komuś śmierci.
a) Jan Kazimierz w czasie rokoszu Lubomirskiego (1665r.) odwiedził szlachcica Wojciecha Sułkowskiego, podwojewodziego rawskiego. Gdy go tylko zobaczyła [Pasek, 263:] "Dopiero ona przybliżywszy się przeciwko niemu klęknie, ręce złożywszy ku niebu podniesie i mówi: <<Panie Boże sprawiedliwy! (król, co już miał zsiadać, zatrzymał się) - jeżeliś kiedykolwiek różnymi plagami karał złych i niesprawiedliwych królów, wydzierców, szarpaczów, krwie ludzkiej niewinnej rozlewców, dziś pokaż sprawiedliwość twoję nad królem Janem Kazimierzem, żeby pioruny na niego z jasnego nieba trzaskały, żeby go ziemia żywo pożarła, żeby go pierwsza kula nie minęła, żeby wszystkie owe, które dopuściłeś na Faraona, jego dotknęły plagi za te wszystkie krzywdy, które my, ubodzy ludzie, cierpiemy i całe królestwo!>> Mąż jej gębę zatyka, a ona tym bardziej mastykuje. Król nazad do wrót; gospodarz skoczy, prosi, strzemienia się chwyta. <<Żadnym sposobem; złą macie żonę, panie, nie chcę, nie chcę!>> Pojechał; potkał się z królową: <<Nawracaj, nic tu po nas.>> Przyjechawszy do Rawy król w śmiech, królowa w gniew: <<A, karałabym ją tak!>> Król rzecze: <<Nie trzeba tak, niech się ukrzywdzony przynajmniej tym ucieszy, co się nagada. Ale, dla Boga, niech kto oznajmi Lubomirskiemu, żeby się z nami przeprosił, bo już nas o tę wojnę i baby konfudują.>>" patrz Kochowski, Klimaktery III, 179.
b) Luteranie i kalwini życzą śmierci katolikom w walce z Turkami (rok 1683, Pasek, 351 i nn.). [s.352:] W Gdańsku, w karczmie Niemcy rozmawiają: "Jam tego nie rozumiał, mało co, niektóre tylko słowa; ale zaś powiedał ten, o którym piszę (a deszcz wielki leje i woda rynsztokami jako rzeki płynie). Patrząc oknem na owę wodę rzecze jeden: <<Ej, dajże Boże, żeby tak pod Wiedniem katolicka krew takimi strumieniami płynęła jak ta woda.>> Rzecze drugi: <<Nadzieja w Bogu.>>" Potem jeszcze mówili: "Ale ten świnia karmna [Sobieski] po co on tam poszedł? Co tam po nim było? Bodajże tam obadwa z cesarzem doczekali kajdankami brzękać!".
Później [s. 373] wyjaśnia, że poparcie protestantów dla Turków wynikało z faktu, że "Tekieli, rebelizant, który przy Turkach stawa[ł] dlatego, żeby go luterańskie prowincyje suplementowały piniądzmi, puścił ten tuman między nich, że Turcy eo fine [w tym celu] wojnę po[d[nieśli, żeby religiją rzymską zniszczyć, a luterańską na to miejsce postanowić po całej Europie. Dlatego tedy, Pana Boga prosząc, nabożeństwa odprawowali uprzykrzając się Panu Bogu okrutnie; aleć ich przecie nie wysłuchał, kiedy się inaczej stało."
c) pod Parkanami (Dya, 79): Sobieski ucieka przed Turkami z pomocą koniuszego koronnego, Marka Matczyńskiego. "...koniuszy koronny, który jak tylko jaki towarzysz [80:] mijał Króla, to koniuszy wołał: <<Mości Panowie, widzicie kto jest, wstrzymajcie konia a salwujcie, będzie osobliwszy respekt>>. To każdy, co mija, odpowiada niepodściwie, a dalej umyka: <<Jechał cię pies z nim. Lepiej było spod Widnia po wiktoryji wrócić się, a nas chleba w Morawie nie zbawiać [chodziły po wojsku słuchy, że cesarz obiecał Sobieskiemu kwatery w Morawach, ale ten nie zgodził się, bo Tokoly obiecał mu koronę węgierską dla królewicza Jakuba], gińże teraz taki a taki>>. To nie cudzą powieść piszę, ale to, co uszy moje słyszały i na co oczy moje patrzały, gdyżem sam nie prosto za Królem, ale bokiem uchodził [...]. Aż w tym punkcie nadgania i mija rajtar, na którego miłosiernie woła koniuszy koronny: <<Panie rajtar, tyś spod królewskiego regimentu, wstrzymaj konia a pilnuj nas, będziesz miał wielki respekt i nadgrodę, tylko nie odstępuj>>. Wstrzymuje tedy rajtar konia i po zadzie króla zostaje, aż Turczyn jeden, wysforowawszy się przed innymi z dżydą, już blisko dopędza króla. Koniuszy koronny obróciwszy się woła na rajtara z prośbą: <<Zmiłuj się panie rajtar! Obróć się na tego Turczyna>>. Obrócił się rajtar i zrównawszy się z Turczynem, jak strzelił, tak Turczyn z dymem spadł. Znowu dwóch Turków wysforowało się za królem, rajtar też się znowu do nich obrócił, koło którego poczęli się bawić ci dwóch Turków, a inni nadciągać i uczyniła się kupka koło tego rajtara, który czyli zginął, czyli go zabrali, nie wiem, tylkośmy słyszeli dwa razy strzelenie w tej kupce, a tymczasem umknął król, pod którym już się począł koń rozpierać na tej roli."
d) JKChodkiewicz nie mogąc zapłacić wojsku, w 1604 r.: "Już się prezentować wojsku nie śmiem, już się przeklęctwa a za tym pomsty bożej nad sobą lękam, by mię płacz i narzekanie ich ku czemu niefortunnemu nie przywiodło." [Chodkiewicz do Króla, Ryga 19.03.1604, Lis, 40]
e) zob. 3.2.3.k. (?!)
1.11. Stosunek do narzędzi śmiercionośnych.
1.11.1. Zabawy z bronią:
a) wyjazd na konkury o rękę Racheli Judyty Godebskiej, 1 luty 1668, PO, 231: "...zażywszy dobrej biesiady z jm. panem Harabudą, od którego wziąłem pewną wiadomość o powrocie jm. pani podstolinej pińskiej [tj. matki Racheli, Justyny z Kruniewiczów Godebskiej] do Kupicka, narobiwszy huku ze strzelby, której dosyć natenczas przy saniach było, za zdrowie wypijając, wyjechałem ze Słonimia ku Nowogródkowi."
b) elekcja - strzelanie na wiwat (PO, 245): [szlachta] "prowadzili do zamku nowo obranego pana [Wiśniowieckiego], z dział bijąc i we dzwony, także z ręcznej strzelby dając niepomału ognia." Następnego dnia po elekcji król na polu elekcyjnym dziękował szlachcie za wybór. "Po którym podziąkowaniu jęli województwa z powiatami dawać tak porządnie ognia, iż nigdy lepiej piechoty i sprawniej nie dawały ognia, lubo i tych gwardyjej było dosyć. Jednak zagłuszyli to województwa, choć całą noc nie próżnowali w obozach i taborach swoich, dając do samego dnia ognia bez ustania, że jak w kotle wrzało. Tak oni, dziękując Bogu, na wiwat strzelali i każdy nie z dziesiątkiem ładunków przyjechał obywatel, których pospolicie zwykli u nas nazywać pospolitakami alias wirytkami [od słowa viritim], a natenczas nazwano zacną kawaleryją polską, czemu się i postronnych monarchów posłowie dziwili." [s. 246]
1.11.2. Ceremonie z użyciem broni.
a) zob.2.5. - pogrzeby.
2. Śmierć
2.1. Prawdziwa przyczyna śmierci, klęski, choroby.
2.1.1. Wyrok boży.
a) Bez wyroku bożego nikt nie umiera - zob. 1.2.1.a, a także 1.4.3.a., także 1.4.4.a. Również: Pasek, 171 (po powrocie do domu w 1661 r.) "Matka także, lubo mię jednego miała syna, ale była tej fantazyjej, że od największych i najniebezpieczniejszych okazyj nigdy mię nie odwodziła, firmiter wierząc, że bez woli bożej nic złego potkać człowieka nie może." Zob. też 2.1.8.a.
b) Ci, co dobrze Boga czcili, nie zginęli, a inni zostali zdziesiątkowani. Magiczne pojmowanie kultu, modlitwa jako zaklęcie ochronne - zob. 1.3.1.c.
c) data śmierci zależy od Boga: Pasek, 88, gdy ocalał z burzy morskiej: "<<Nie myślę, żebym się miał tego nieszczęścia lękać, które mię już wczoraj minęło; kto mię dnia wczorajszego wybawił, ten mię i w jutrzejszym konserwuje.">> (...) Alem się już trzymał nad lądami [tj blisko lądu], bo nie masz niebezpieczeństwa i małym statkiem po morzu jechać, byle niedaleko od lądu, byle uciec obaczywszy jaką odmienność [pogody] następującą."
d) zob. 2.6.a
e) zob. 1.1.c.
f) Pasek, 274: "A przecie śmierć nie porwie się na tego, kogo Bóg w swojej konserwuje protekcyjej do dalszej Majestatu Boskiego swego i ojczyzny usługi." (o Czarnieckim)
g) zob. 2.3.3. i 2.3.1.
h) zob. 3.3.4.a.
i) zob. 3.8.5.c.
j) zob. 1.2.8.b.
k) zob. 3.7.2.o.
l) Koniec, 402 (do W4, Bar, 24.08.1637): "Żem przez tak czas długi zatrzymał się z pisaniem moim do W.K.M., sprawiło to złe zdrowie moje, które acz z dopuszczenia bożego poszło, przymnożyło się go jednak wiele z kłopotu i frasunku, że mimo to, że na przeszłym sejmie ci, którzy sławie W.K.M. invident [zazdroszczą], nieszczęsnemi kontradykcyjami swemi obmyślenie słuszne bezpieczeństwa Rzeczypospolitej zrazili, ale też że przestrogom moim, które ja pro fide [w dobrej wierze?] i z powinności mojej dosyć wcześnie czynię, już nie tylko populus, ale i przedniejsi senatorowie, jako mi W.K.M. pisać raczysz, wiary nie dają."
m) Koniec, 452 (Mikołaj Potocki do Koniecpl, Moszny, 19.12.1637), Kumejki: "W jakim byliśmy opale, nie chcę bawić W.M.m.m.P. pisaniem, który wiedzieć jaśnie raczysz sposób ich wojny, gdzie że się i konie od ognia rozpierały, musiały nieco odwrócić chorągwie zostawiwszy regimenty, które im wzajemnym opałem korespondowały. Tam komu osądzono umiera i żyje. Wzbudza Pan Bóg ledwie nie w tymże momencie, lecz śmiele rzekę w pół albo mniej pozdrowienia Najświętszej Panny ochotę rycerstwa, które za drugim i trzecim razem odwracając rozrywa dwie części taboru więtsze od czoła, strzelbą i szablą znosi głowy hultajskie, armata, prochy, chorągwie i inne ich dostatki w korzyść obraca, inne rycerstwo w pogonią idzie, mostem trupy kładąc na milę i więcej od miejsca pogromu. Te dwie części rozerwanego taboru consulunt saluti [szukały ratunku] insze dobie taborki czyniąc i zmiejszając, śrzodek goły trupem ich zawalony zostaje, trwa ogień z obostron, jednak z ich strony bez szkody naszej, bo drżąca ręka nie tak dotrzyma, jako która jest w zwycięstwie. Było tak uporne i zajadłe to chłopstwo, że nie tylko żeby jeden z nich miru wołać miał, ale i owszem ten głos tylko był, aby jeden na odnym (co się i działo) umierał, a kiedy któremu z naszych przyszło z konia spadać, tedy zbiegłszy się jak psi zjadły trupa na sztuki, chociaż my ich z wierzchu razili i na tym jednym trupie kilku ich kładli. Mnie osobny anioł raczy na koniech dał szwankować, zachowując mię na dalszą J.K.M., Ojczyzny i W.M.m.m.P. usługę. Którym nie stawało strzelby i broni, hołobliami i duhami żołnierzów razili."
2.1.2. Kara boska ludzi złych z natury rzeczy (zob. też 2.1.8.)
a) na heretyków, którzy wylecieli w powietrze w wybuchu prochów w Koldyndze (Szwedzi) (Pasek, 74): "Tam na tę wieżą komendant i wszyscy, co przy nim byli, uciekli (.), ale te prochy, które directe (wprost) pod tą wieżą zapaliły się, wyniosły ich bardzo wysoko, bo wszystkie one porozsadzawszy piętra, jak ich wziął impet, to tak lecieli do góry przewalając się tylko między dymem, że ich okiem pod obłokami nie mógł dojrzeć. Dopiero zaś impet straciwszy, widać ich było lepiej, kiedy nazad powracali, a w morze jako żaby wpadali. Chcieli niebożęta przed Polakami uciec do nieba, aleć ich tam nie puszczono; zaraz św. Piotr przywarł do furtki mówiąc: "A zdrajcy! Wszak wy powiadacie, że świętych łaska na nic się nie przygodzi, instancyja ich do Pana Boga nieważna i niepotrzebna. W kościołach w Krakowie chcieliście stawiać konie strasząc jezuitów, aż wam musieli niebożęta złożyć się na okupną jako poganom; teraz częstował was Czarniecki pokojem i zdrowiem chciał darować: pogardziliście. Pamiętacie, coście w sandomierskim zamku zdradziecko prochy na Polaków podsadzili, a przecie i tam Pan Bóg obronił od śmierci, kogo miał obronić; wyrzuciły prochy pana Pobolę, szlachcica tamecznego, i z koniem aż za Wisłę na drugą stronę, a przecie zdrowy został. I teraz strzelaliście gęsto, a niewieleśce nabili Polaków - czemuż? Bo ich aniołowie strzegą, a was - czarni, a toż macie ich usługę.""
b) generał Montecuccioli kłócił się z Czarnieckim, gdyż żołnierze polscy autoramentu cudzoziemskiego przychodzili po rozkazy do Czarnieckiego, a nie Montecucciolego. (Pasek, 95) "Aleć trzeciego dnia Pan Bóg skarał Montekukulego, bo go z działa postrzelono; jakoby go nie sama kula uderzyła, ale trzaska z okrętu, od kule wycięta, obiedwie mu podcięła łysty."
c) Pasek, 108: "Nawet i owych, co od nas z granice uciekali i z nami się iść bali, Pan Bóg skarał, że albo zginął, albo stracił tu w Polszcze wojując." (po powrocie z Danii uwaga)
d) "Ordalia" specyficzne (Pasek 141): Pasek został oskarżony (w 1660) o zabicie szlachcica obuchem (w 1657). Czarniecki, który nad rzeką Basią szykował się do bitwy z Dołgorukim (po Połonce), nie chciał odsyłać dobrego żołnierza i zawyrokował: "<<Jeżeliś winny, to cię Bóg w tej okazyi, do której się gotujemy, skarze; jeśliś niewinny, to wynijdziesz zdrowo i stąd będę miał próbę twojej niewinności.>> Wrócił się tedy do Polski on mój adwersarz, a dlatego, żeby się uchronił okazyi. [...] [Czarniecki:] <<Miejże w Bogu nadzieję, że cię wydźwignie z tej turbacyjej za tę cnotę, że z nami wolisz iść na wojnę, a twego adwersarza mogą tam gdzie osacznicy na puszczej zabić.>> Poszedłem tedy i byłem we wszystkich okazyjach; i tak w owym szlubie chodziłem i biłem się. Wojewoda ile razy obaczył, to zawsze: <<Cóż ta, panie poszlubiony? Znać, żeś nie winien, kiedy cię jeszcze po tak gęstych ogniach żywo widzę.>>" Kontynuacja sporu w roku następnym (1661, s. 159-160). Oskarżający Paska imć Gorzkowski przyjechał do obozu już po opuszczeniu go przez Paska. Czarniecki namawiał go do zaniechania procesu "bo kiedy on wyszedł zdrowo z takiego ognia, w którym widziałem go sam, to znać, że nie winien krwie brata W[a]szeci..." (159). Ten rzeczywiście zaniechał dochodzenia krzywd przez sąd wojskowy i zamierzał udać się do "koronnego prawa", ale zwlekał (s.160).
e) Bóg sprawia, że kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada. -> 3.4.2.b.
f) zob. 1.10.a.
g) Kara wobec pogan (mozułmanów), Pasek, 320, o Chocimiu, 1673 r: "...i razu z armaty nie strzelono [z obozu tureckiego], choć mieli dział tak wiele. Pan Bóg podobno zaślepił był poganów i serce odjął, że tak modeste [grzecznie] przyjmowali naszych do siebie dobywających się, właśnie kiedy owo gość jaki przychodzi, nie nieprzyjaciel. Stali tylko na koniach watahami wielkimi w okopach, aż do nich powchodziły [nasze] chorągwie..." I jeszcze -> 2.1.6.d., 1.4.1.e.
h) zob. 2.3.1.b. - Wiedeń jako kara boska na pogan, a także na życzących im zwycięstwa heretyków!
i) spowiednik dowódcy kozackiego, Dacko Biłocerkowca pokonanego przez Polaków pod Radomyślem na Kijowszczyźnie w 1664 r., pop przezwiskiem Dobrejko: "Ten nigdy nie siadł jeść, póki wprzód Lacha nie zabił, ale na ostatek i sam haniebnie rozsiekany od naszych." [DT, 35].
j) zob. 3.9.8.a.
k) zob. 2.1.6.g.
l) zob. 3.2.2.f.
m) Zba, 141, przed 19 lipca 1649 w Zbarażu: "W tychże dniach kapitan armatny [Sebastian Aders, starszy nad armatą] postrzelony, którego gdy minister, jm. pana bełskiego [Andrzeja Firleja] kapelan, chciał dysponować, od naszych księży wybity i wygnany z zamku. Jednak nie rewokowawszy [tj. chyba nie nawróciwszy się!] ten kapitan umarł." (czy jakby się nawrócił toby nie umarł? Czy był zły?)
Mi-1, 176, wspomina wśród dowódców Zbaraża "[Andrzeja] Firleja wojewodę sandomierskiego, kalwina, który publice podle namiotów tych kędy msze zbywał i exercitium religionis suae [publicznie praktykę religii swojej] inaudito nigdy w Polszcze i w obozach modo [niesłychanym...sposobem] z śpiewaniem odprawować kazał. Na co się nie tylko tamto wojsko przytomne narzekało, ale i wszystka Polska i dwór Króla JM. bolał..."
n) zob. 3.3.3.i. drugi akapit.
o) Kamieniec, 23.10.1633, Koniec 165, (do hospodarów): "Z kilku listów moich wyrozumieliście W.H.M. skłonność moję do pokoju, którym iż [Abazy] pasza gardził, a to Pan Bóg dnia wczorajszego sprawiedliwej naszej popadł i że dalej podeprze, gdyby wojować nam przyszło, mamy w miłosierdziu jego nadzieję."
p) Koniec, 195 (Wł4 do Dżanibeg Gereja, obóz na Bohdanowej Okolicy 3.12.1633): "...Moskwicinowi, który żadnej słusznej przyczyny nie mając, przymierza zawartego między państwy naszemi nie dotrzymał i przed wyściem czasu pokojowi opisanego na państwa nasze nastąpił. Za co też Bóg nie pobłogosławił, bo i my od zamku smoleńskiego wojskami naszemi szczęśliwieśmy go odparli, i wojska Twoje [Tatarzy] z synem Twoim w ziemi jego i wstrętu, i przeszkody nie odniosły. Mamy nadzieję w Panu Bogu, który zwykł wszytkich krzywoprzysiężców karać, że i dalej pobłogosławić nas będzie raczył ku spólnej przyjaciołom naszym [...] pociesze."
r) Koniec, 419 (do W4, Bar, 01.10.1637), wojska turecko-tatarskie idące na Polskę stoją nad Dunajem: "...wołoska ziemia jako i tu nasze kraje tak wygorzałe, że nie tylko zboża, ale i trawy się nie urodziły i tam, gdzie teraz blisko Dunaju stoją, choć to za Dunajem wielkie urodzaje i secundo flumine [drugą rzeką] przychodzi im żywność, taka jest jednak w wojsku ich drogość, że czekając ściągnienia drugich, tych, co pierwej przyszli, połowica się w niwecz obróciła. Hospodar wołoski nawet, który w siedmiu tysięcy do wojska tureckiego przyszedł i we dwu się nie został teraz. Taką ma Pan Bóg prowidencyją nad W.K.M.P.m.m. i państwie jego, że gdzie media [środki] ludzkie ustają, sam broni, sam awersyją pogaństwu czyni. Aleć mym zdaniem tego miłosierdzia bożego trzeba by nam modeste [oszczędnie] zażywać, a samym ręku nie opuszczać, by zaś ospalstwo i niedbalstwo nasze gniewu bożego nam nie przyniosło."
2.1.2.1. Kara za zbytnią pewność siebie, pychę.
a) zob. 3.3.d.
Progres, 76: "Nieprzyjaciel z małości wojska naszego lekce nas ważył i nie mniej się nie spodziewał, jako tego, iżbyśmy tyle mieli śmiałości o tak wielką potęgę się kusić, i owszem byli tej nadziei, żeśmy mieli uciekać, nie czekając u Carowa." I dalej, Jakub Pontusson de la Gardie mówi: ""Gdym był na Wolmierzu z Karolusowymi wzięty [1601 r. - po kapitulacji Wolmaru dostał się do niewoli u Żółkiewskiego i Zamoyskiego], dał mi był hetman szubę rysią, mam ja też teraz dla niego sobolą, co mu oddaruję" - tusząc sobie pana hetmana pojmać"
b) Obóz litewski zaatakowany przez Chowańskiego 17 października 1661 r.: [PO, 158:] "Gdy [...] wielka niepogoda i plusk ze dżdżem i śniegiem był, i z wiatrem przykrym, że haniebnie nam pod [159:] dachem zostającym dokuczyło, cośmy już ku zimie w obozie izby pobudowali byli [w] pogotowiu. Tak rozumieliśmy, [że i] Moskwie dokuczy w polu stojącym bez szałasów ten plusk i że ustąpią po onegdyjszemu. Ale oni o tym nie myśleli bynajmniej i nie dbali nic pod namiotami, lecz owszem tak w dumie swej ufundowali, że zaraz nas znieść i obóz opanować, przyszedłszy lasem blisko, wystrzelać obiecywali sobie. Mianowicie jeden indzinier, pułkownik, tak hardzie kazał, rozumiejąc, że taki las jest pod obozem, jako oni zostawili. Co ich omyliło i tego samego herszta wzięto pierwszego dnia, jako to wczoraj. Który już w ręku naszym będąc [powiedział:] "spodziewałem [się] tu być dzisiaj w obozie waszym, jeno nie takim kształtem, jako teraz jestem". Za co niech chwała Najwyższemu Bogu będzie, że w pierwszym terminie zgoniono niebezpieczeństwo; oni tak, a Pan Bóg inaczej."
c) zob. 3.3.g.
d) Łoś 98, przed Basią. Czarniecki oblegał Mohylew, gdy dotarły do niego wieści o nadejściu na odsiecz miastu wojsk Dołgorukiego. "Lecz odważni i wiecznej pamięci godni wodzowie nasi nic tym się nie turbując, nie tylko od oblężenia ustąpić, ale owszem przez Dniepr przeprawić się ku nieprzyjacielowi postanowili. Tak albowiem z Mohylowa przez hardość odpowiedzieli: jesźcie do tych, co idą z Dołhorukim, jeżeli ich wybijecie, my się wam poddamy. Niepodobną rzecz ludzie ci widzieli, żeby tak małe i nagie prawie wojsko bez armat, kilka działek tylko a piechoty nad dwa tysiące mając, miało tak zbrojne, ludne i armatne wojsko zwyciężyć. Aleć to u Pana Boga jednako, tak w male jako i wielu wojska dawać zwycięstwo, co i natenczas z łaski i miłosierdzia swego okazać raczył."
e) zob. 3.7.2.k.
f) Biał, 272, 9 sierpnia 1651: "Owo nas Pan Bóg pogromieniem siedmiu naszych chorągwi chciał nieco umartwić i nieco lepszej ostrożności nauczyć; bo gdy pan krakowski [Mikołaj Potocki] dla różnych wielkich respektów te chorągwie przodem posłał, one (parcant mihi [wydaje mi się, że]) bardziej się za zdobyczą i wołami uwiedli, nie mówię o dobrych żołnierzach, ale o woluntariuszach i hałastrze przy nich się wieszających. Sama Pawołocz mogła cztery takie wojska pożywić, a oni ją sami wyrabowali i komorom się dostało, ale najbardziej napojów nam żal bo w samej jednej piwnicy 24 beczek wina, czego wypić nie mogli, rozsiekali, a po innych jako wiele miodów, gorzałek popsowano, końca i liczby nie masz. [...] Samych nam bardzo żal, gdyż tam wiele dobrych kawalerów było, ale przy winnych się i niewinnym dostało."
Potem jeszcze to komentuje [Biał, 278]: "male parta male dilabuntur" [rzeczy źle zaczęte, źle skończone].
g) zob. 3.3.l. drugi akapit
2.1.2.2. Kara za lenistwo.
a) zob. 2.1.2.r.
2.1.2.3. Kara za ciężki grzech
a) zob. 3.9.15.a.
b) Koniec, 451 (Mikołaj Potocki do Koniecpl, Moszny, 19.12.1637). Potocki próbował nakłonić Kozaków do zaniechania powstania. "Widząc, że już nie lza mi inaczej począć, tylko aby curent verbera, qui non curant verba [baczyli rózgi, którzy nie baczą słów]"
c) Koniec, 461 (do Mikołaja Potockiego, Uście, 31.12.1637, początek listu), po Kumejkach: "Niechaj będzie Pan Bóg pochwalon, że primitiae te urzędu W.M.m.m.P. hetmańskiego w tak małej garści wojska J.K.M. przeciwko tak wielkiemu wyuzdanej tej stejwoli mnóstwu znacznie pobłogosławić raczył, że serca i sił odważnemu rycerstwu dodał i sercem chłopstwa tego z winnego posłuszeństwa J.K.M. złośliwie i uporczywie wybijającego się sromotnie potłumił [462:], tak częste krzywoprzysięstwa i starszych swoich okrutne morderstwa krwią ich własną expiavit [ukarał]. Takowe abowiem zbrodnie i samo niebo nie zwykło cierpieć, ale owszem z tymi zawsze militat [służy w wojsku], których aequitas causae [sprawiedliwość sprawy?] wspiera."
d) Koniec, 463 (Mikołaj Potocki do Koniecpl, Perejasław, 31.12.1637), rozmowy o kapitulacji Kozaków w Borowicy: "Za czym deklarowano im to, że za takową zdradę [tj. paktowanie z Tatarami] już sam Pan Bóg krwią ich pisał dekret, a oni żadnego miłosierdzia i politowania godni nie zostali i jako w boju armatę, chorągwie, komeszyny, pieczęć, insignia wszystkie od królów Ich.M.M. stracili, tak wolności wszelakie i starszych z pośrzodku siebie następowanie, a już do tego przyszły, że albo imię kozackie zgubili, albo rząd inszy być musi. Że przy zdrowiu są jeszcze pozostali zachowani i w tym terminie zostają, sama dobrotliwa J.K.M. klemencyja, która przy zwycięstwach nad nieprzyjacioły chodzi, to sprawuje. Kazano potym temu starszemu [Kairskiemu], którego oni utworzyli byli sobie po wydaniu Pawluka, położyć buńczuki, buławę, pieczęć i wszystkim pułkownikom przy nim będącym, i degradowawszy ich wszystkich podano im nowych pułkowników, a starszego im ekskludowano."
2.1.3. Inne.
a) Pasek, 117: śmierć towarzyszy: "Stojąc tedy w Sie[d]lcach, umarło nam dwóch towarzyszów, starych żołnierzów: pan Jan Rubieszowski i pan Jan Wojnowski. To jest mirabile [dziwne], że ci dwaj ludzie tak ze sobą żyli, że jeśeli się temu dobrze powodziło, to i temu; jeżeli temu źle, to też i temu. Obadwa byli Mazurowie, obadwa starzy, obadwa żołnierze, obadwa Janowie, obadwa żonaci i podle siebie w regestrze, obadwa jednej fantazyjej. Pod Chojnicami [1 stycznia 1657], gdy nas Szwedzi w nocy napadli, obudwu porąbano i rapierami pokłuto, za umarłych na polu zostawiono; obadwa się z tak ciężkich szwanków wyleczyli wraz, obadwa królowi za pogrzeb dziękowali. Bo król, widząc po okazyjej tak ciężkie ich pokaleczenia, kazał im dać 600 złotych mówiąc, że to daje na pogrzeb, nie na kuracyją. Przy podziękowaniu potem po tysiącu złotych wzięli od króla i wojnę kontynuowali, i w Danijej z nami byli, i jakoby pactum [układ] mając szczęścia i nieszczęścia między sobą, wraz obadwa w Sie[d]lcach zachorowali i jednego dnia pomarli. Gdy im tedy ostatnią należało oddać posługę, Jan Domaszowski sprawił im pogrzeb taki, porucznik nasz, jako senator nie może mieć foremniejszego, in praesentia [w obecności] okolicznej szlachty i żołnierzów, także wiela duchowieństwa w kościele sie[d]leckim. Ex mente [z woli] tedy porucznika i kompanijej mnie, jako Janowi także, kazano zapraszać na chleb żałobny [stypę] gości. Zacząłem tedy takim sensem, nie bardzo mając czasu do przygotowania należytego [...] - alem sie przecie starał, żeby było nie podrwić, bo wiedziałemże, jaka miała być ludzi frequentia, wiedziałem i to, że miał od gości mówić pan Gumowski, podczaszy, wielki orator... [mowa - s. 117-121] ...zacząłem tedy:
<<Które by tej konstytucyjej oponować volumina, przed którymi uskarżyć się parlamentami, u którego by z najpotężniejszych świata tego monarchów szukać protekcyjej od nieuchronnej na ludzki naród śmiertelności opresyjej, nie wiem, sposobu nie znajduję; ale widzę, że ani prawo nikogo w tym sekundować nie może, kiedy czytam hieroglifika Rzeczpospolitej Genueńskiej: Parcam falcitenentem minaci manu superbam [Parkę dumną, trzymającą kosę w groźnej ręce], pokazującą inscriptionem: "Leges lego, reges rego, iudices iudico" [napis: "Prawa ustanawiam, władcami władam, sędziów sądzę"]. Któż się takiej sprzeciwić może potencyjej? Zgoła, dla ceremonijej tylko, [s.118:] równemu przed równym, człowiekowi przed człowiekiem, śmiertelnemu przed śmiertelnym swojej użalić się dolegliwości, potem zamilczeć i przestać, ponieważ diutius accusare fata possumus, mutare non possumus [sługo na los możemy się skarżyć, zmienić go nie możemy]. Prawda, że jest to ciężka dysocjacyja, kiedy wrodzone krewności nie wytrzymają koligacyje, kiedy voto [ślubem] komprobowane rozrywają się miłości związki, kiedy ociec syna, syn ojca, towarzysz towarzysza odstępować musi najpoufalszego. Ale cóż z tym czynić, kiedy to ludzkiej [naturze] taką qualitatem [właściwość] przypisuje Arystoteles profesyją: Homo est imbecilitatis exemplum, temporis spolium, fortunae lusus, inconstantiae imago, invidiae et calamitatis trutina. [Człowiek jest przykładem bezsilności, łupem czasu, igraszką losu, obrazem niestateczności, szalą zawiści i niedoli] Ciężki to jest wprawdzie na chorągiew naszę klimakter dwóch razem tej matce tak dobrych pozbywać synów; ciężki i nieznośny ojczyźnie paroksyzm takich przez niedyskretne fata simul et semel [losy razem i na raz] uronić wojenników, którzy jej periculosissima incendia [najniebezpieczniejsze pożary] hojnie swoją w kożdych okazjach gasili krwią; przykra całej kompanijej iactura [strata] tak dobrych, poufałych, nikomu nieuprzykrzonych, w kożdej z nieprzyjacielem utarczce podle boku pożądanych i do wytrzymania wszelakich insultów doświadczonych postradać kawalerów. Ale ponieważ sama litera święta taką całemu światu podaje paremiją: Metenda est sages, sic iubet necessitas [należy żąć zboże, tak każe konieczność], dlategoż necessitatem ferre [potius], quam flere decet [konieczność przystoi raczej znosić, niż opłakiwać], mając prae oculis [przed oczyma] konstytucyją umówionego ante saecula [przed wiekami] ziemie z niebem pactum, że nam tam deklarowano morte renasci [odrodzić się przez śmierć], że nam tam obiecują ad communem powrócić societem [do powszechnej...społeczności]. Veniet iterum, qui nos reponat in lucem, dies [Nadejdzie znowu dzień, który nas na światło powróci]... [teraz następuje wychwalanie zalet zmarłych, s. 118-121]... [s.121:] A teraz chwalebni tumulandi [zmarli oczekujący pogrzebu] w wiekuistą zabrawszy się kompaniją żegnają przeze mnie wojsko wszystko, jako swego palestram [szkołę] życia. Żegnają chorągiew matkę i miłą swoją kompaniją, z którymi równie wdzięczno im było, i adversa, i prospera [niedolę... dolę] ponosić. [...] A że się tam ktoś ważył o sobie mówić: Non totus moriar, multaque pars mei vitabit Libitinam [nie cały umrę, wiele ze mnie umknie Libitynie], toż nasi commilitones meruerunt [toważysze zasłużyli] u świata i do WMMPanów swoje przesyłają supplices [preces] [pokorne prośby], ażeby merita [zasługi] ich in dulci WMMPanów nie obumierały recordatione [w słodkim... wspomnieniu], ponieważ mens et gloria non queunt humari [dusza i sława nie zstępują do grobu]...
b) zmiana dowódcy może się przyczynić do klęski zob. 3.7.3.a.
2.1.4. Klątwa, czary
a) Lubomirski nakłonił rotmistrza Adama Działyńskiego do przejścia wraz z chorągwią pod jego komendę; chorągiew ta, dowodzona przez Polanowskiego, wchodziła wskład "Dywizji" Czarnieckiego, który nie chciał oddać chorągwi, a zwłaszcza jej faktycznego dowódcy, Polanowskiego, "na którego też on radzie siła polegał". "Że tedy nie mógł uprosić [Działyńskiego], musiał ich dimittere, jednak z przekleństwem, które z wielkiego żalu pochodziło, kiedy te wymówił przy pożegnaniu słowa: <<Bodejże was tam i z rotmistrzem w pierwszej okazyjej pozabijano!>> Tedy tak się stało. Przyszli pod Czudnów, nazajutrz zabito rotmistrza [Działyńskiego], zabito dwadzieścia towarzystwa i czeladzi ze czterydzieści. Za odmianą miejsca zwykła się też mienić i fortuna. Sam Polanowski o mały wło że nie zginął." (Pasek. 140)
b) zob. 1.10.a.
c) Cedrowski o śmierci ojczyma, Filona Tyszkiewicza, sędziego ziemskiego mińskiego: "Ale niedługo, ledwo kilka niedziel, żył z matką moją jegomość pan sędzia. Bo skoro z Ojnarowicz do Łohojska majętności swojej pojechał, wpadł w jakąś melancholiją, sam się szablą obraził, lubo nieszkodliwie, atoli z tego razu umarł. Ta była wszystkich ludzi opinija, że pewnych białogłów czary tej śmierci jegomości były przyczyną. Dominus iudicabit [Pan osądzi]." [Ced, 8]
d) nieudane czary kozackie pod Zbarażem, gdy Kozacy nie mogli inaczej zdobyć obozu. Zba1, 140: "Czarami narabiano, ale i te za egzorcyzmami naszych kapłanów nie szkodzieły. Strzelili z dział kłębkami nici na opak zwinionemi, czyli chcąc tabor zapalić, czyli nas oczarować. I to darmo uczynili stratagema [fortel]."
2.1.5. Konieczność śmierci
a) zob. 1.4.4.a. - każdy umiera, a żołnierz szczególnie :P
b) zob. 1.9.4.a. trzeci akapit
2.1.6. Sprawiedliwość [boska?]
a) 1.4.6.a. zobacz: "niewinność nasza zwojowała ich..."
b) Gdy konfederata, brat stryjeczny Paska upozorował swoją śmierć (zob. 2.2.3.a.), [Pasek, 243:] "w owym tedy domu [tj znajomego jego szlachcica] stał się płacz, a oni [tj ścigający go] się ucieszyli, mówiąc: <<Poena peccati [Kara za grzech, za zbrodnię]>>. Skoro tedy na sejmie podano nomina i cognomina [imiona i nazwiska] tych, co zabijali, i tych, co byli zabójstwa conscii [świadomi], do infamowania i do trąby [tj. do ogłoszenia pozbawionymi czci], i jego też tam włożono, ozwali się na to niektórzy posłowie (jedni wierzyli, że nie żyje, drudzy, co wiedzieli, co żyje, jak to krewni): <<Miłościwy Najjaśniejszy Królu, już z tego sam P. Bóg uczynił egzekucyją, na cóż go tu kłaść, kiedy nie żyje?>> I kazano go wymazać. On też zaraz po sejmie [244:] z Moskwy wyjechał i siedział sobie w domu secure [bezpiecznie], a owi infamisowie poniewierali się aż do drugiego znowu sejmu, na którym generalna stanęła amnestyja na wszystkich ad instantiam [za wstawiennictwem] Rzpltej całej, oprócz kilku niektórych [...] co byli winniejsi..."
c) Pasek, 323, Rok 1674. Turcy sprzymierzyli się z Kozakami przeciwko Polsce: "Już to impreza na nas była iunctis viribus [połączonymi siłami], aleć ich Pan Bóg pomieszał, że się z sobą powadzili i bili, a nam dali pokój. Turcy pobrali miasta szturmem, Ładyżyn, Humań i insze, Po wszystkich prawda miastach, ale osobliwie w Humaniu, stało się tak wielkie krwie rozlanie, że tam więcej niż dwakroć sto tysięcy kozactwa zginęło; ale i Turków w szturmie naginęło bardzo wiele. Tak tedy, co się na naszę krew grozili, swojej się do wolej napili."
d) Pasek, 356, po II Parkanach: "Tam w Parkanach, kto we czwartek zgubił swoję chorągiew, kotły, zaraz to znalazł, i wziął jako swoje, sine contradicente JMości pana pasze sylistryjskiego. Nawet i więźniów żywcem wziętych tam zastano [...] Którzy się mieli za zwycięzców we czwartek, ci w sobotę zwyciężeni; którzy we czwartek gonili, co w sobotę uciekali; którzy we czwartek cudzej głowy sięgali [chodzi o głowę wojewody pomorskiego, którą obcięto i obnoszono jako Jana Sobieskiego], swojej przed szablą polską w sobotę umknąć nie mogli; którzy chrzścijańskiej krwie z wielkim apetytem w czwartek pragnęli, swojej się w sobotę podostatkiem nasycili."
e) zob. 3.2.3.c.
f) "Die 30 praesentis [listopad 1661 r.], w dzień świętego Andrzeja, wezwał mię pan Krzysztof Szumski, mańkuta, towarzysz nasz, sam będąc winien, na pojedynek. Z którym pociąwszy się, dałem mu raz w łeb dobrze, że aż kulka wywrócił i kostki ze łba potem wybierał. I gdyby nie pilśń w zawojku podchylonym była, bodajby i mózg nie wyprysł. Na co towarzystwa kilku patrzało i dali testimonium, żem mu nic nie winien był, alem się prosił, żeby mi dał pokój. A on zawsze był ciężkim na mnie, a Bóg takich nie lubi, ale przy sprawiedliwej stawa. Jakoż to poszło na słowo dobre." [PO, 168].
g) PO, 271: "Miesiąca nowembra dnia 11, w dzień świętego Marcina, dał Pan Najwyższy ojczyźnie naszej utrapionej szczęśliwą wiktoryją pod Chocimiem nad nieprzyjacielem poganinem Turczynem, który niesłusznie wdarłszy się do nas, wziął nam pannę jak w oku każdego źrenicę miłą - Kamieniec Podolski. Który opłakując, tymeśmy się ucieszyli, iż pod komendą tegoż to Usejna - baszy tureckiego, kilkanaście tysięcy legło Turków w [272:] pomienionym wzwyż okopie. Którą już pono krwią bisurmańską zapłacili nam stracony Kamieniec Podolski, gwiazdę kochaną, za zdradą niecnotliwych tejże pono ojczyzny synów, co Ty sam Panie racz sądzić z łaski swojej, jako najsprawiedliwszy sędzia wszystkich sędziów."
h) zob. 1.10.d.
i) bitwa pod Częstochową w czasie rokoszu Lubomirskiego, 1665 r., Łoś, 118: "...ta była wojska kwarcianego przy jm. panu marszałku [Lubomirskim] będącego deklaracyja i owszem protestacyja, aby Pan Bóg na tym świętym miejscu, na któwym niezliczone cuda zwykł pokazywać przy cudownym obrazie Matki Przenajświętszej, rozsądzić raczył za sprawiedliwą stroną, ponieważ rozum ludzki na allegata tej i owej strony justyfikującej się podołać nie mógł. I tak prawie w jednym kwadransie, godziny nie potkawszy się dobrze, królewskie wojsko (acz go było daleko więcej i ognistego, bo były i rajtaryje Bryonowe), sromotnie i desperacko pierzchać poczęło tak dalece, że w fosę skakali pod klasztorem, w której to fosie wzięto jegomość pana Połubińskiego pisarza polnego Wielkiego Księstwa Litewskiego a komendanta nad tym wojskiem, człowieka przedtem i potem w tak wielu okazyjach wojennych z różnymi nieprzyjacioły Rzeczypospolitej i w różnych okazyjach nieporównanego męstwa i odwagi wodza oraz i żołnierza, który natenczas z osobliwego sądu bożego w taką wpadł hańbę i konfuzyję, więźniem z fosy sromotnie wyprowadzonym zostawszy."
j) rok 1671, Dru, 99, autor walczy z Tatarami na Ukrainie. "Dwie strzele we mnie zawiedli byli, w rękę i udo. Posiłek mi przyszedł, znowu uciekła Orda [...]. Ale i to do uważenia rzecz godna, że mnie Pan Bóg z łaski swojej cudownie wywiódł ze szwanku, a synaczek mój Julianek, będąc natenczas w Krzewnowicach [...] pod Opatowem, z matką, tego dnia 7ma Septembris [1671] i tegoż momentu swawoląc, na szklaneczkę upadł i srogi szwank odniósł. Oczko sobie szkłem przerznął i źrenicę zranił. Ważyłem koszt na doktorów co go kurowali, żadnej nie uczynili nadzieji, aby widzieć miał, a Pan Bóg miłosierny i dobrotliwy, cnotą może nagrodzić to oczko."
k) Koniec, 190 (do Boruckiego, prawd. Brody, XI/XII 1633), po zwycięstwie nad Abazy paszą pod Kamieńcem: "Jakoż żyje sprawiedliwy Bóg, który ukazał, że nie w wielkości wojsk, ale przy sprawiedliwości zwykło bywać zwycięstwo. Niewielka garść wojska J.K.M. będącego przy mnie taki mu wstręt dała, tak wiele dobrych mężów, którzy zeszli by się beli na inszą usługę cesarską, szablą swą położyła..."
2.1.7. Los, fortuna, nieszczęście:
a) zob. 2.6.a.
b) zob. 2.1.6.d.
c) zob. 2.3.1.c.
d) zob. 3.5.1.d, drugi akapit.
e) Ced, 5: Powrót z podróży po Europie odbywanej w orszaku księcia Bogusława Radziwiłła, 1640 r. "Tamże przypłynąwszy do Gdańska, a potym do Królewca ba-[6:]-tami [tj. dużymi łodziami wiosłowymi], potkało mię zranienie wielkie w głowę przed samym zamkiem w Królewcu (jako in loco mnie fatali [nieszczęśliwym] prawie) za okazyją podpiłej młodzi księcia jegomości, a mianowicie pana Samuela Stabrowskiego..."
f) Łoś, 83, po zdobyciu Koldyngi, 1659 r.: "A tak zamek wzięty bez wielkiej szkody naszych. Jednak czego wojna nie sprawiła, nieszczęście dopomogło, bo Szwedzi mieli prochu niemało w jednym sklepie, a nasi częścią dla zdobyczy, częścią upragnieni zmordowawszy się, do sklepu onego wpadli, one prochy brali, a byli ram zobopólni ludzie, czeladź i dragani. Przypadłszy tedy jeden, rozumiejąc, że tam do pieniędzy była ta ciżba, cisnąc się i sam uderzył jakoś w lont draganowi, z którego iskry zapa-[84:]-liły proch, a za tym wyrzuciły troje sklepienia i ludzi około półtora tysiąca zabiły. Widziałbyś tam był na murach ex opposito będących weroniki [tj. odbicia twarzy], wybite krwią lecących od dymu prochowego. A ci, których rum przywalił, ruszali onym rumem, jakoby się jaka trzęsawica, albo bagnisko trzęsło, a krew z rumu sączyła się jak woda ze źródła. Tak tam nasi zakończyli rok z żywotem, a my, których Pan Bóg uchował tej plagi, w polu przy ścianie murowanego kościółka pustego mszy świętej słuchali i Panu Bogu tak za wiktoryją, jako za żywot dziękowali."
g) Dru, 91. Wzięty do niewoli pod Batohem, zostaje wykupiony przez przeora karmelitów bosych z Kamieńca, ojca Hylariona. "Z wielką jednak trudnością wyszedłem prawie łaską Bożą, bo kiedy mnie byli na okup pod zamek przywiedli, a że się siła nacisnęło było Tatarów, dano z zamku ognia. Uderzono z dział, Tatarów nastrzelano, i z moich jednego postrzelono, konia pode mną zabito, i mnie mało Tatarowie nie ścięli, mszcząc się za swoich. Jam wołał przez miłosierdzie Boże o okup, a oni mówili, żem ja wołał, żeby strzelano, i tak koniecznie rozumieli."
h) zob. 1.9.1.e.
2.1.8. Kara boska w celu zdyscyplinowania samych "dobrych"! Kara-nauczka.
a) Parkany, Pasek, 354: "Podobnośmy to byli podnieśli serce w pychę, słysząc owe blandientis fortunae ab ore populi [pochlebiającej fortuny z ust ludu] słowa: <<Salwatorze, zbawicielu nasz!>> Podobnośmy z owym pysznym zwycięzcą pomyślili sobie: Quis est, qui de manibus meis eripere possit populum hunc? [Któż jest ten, który by ten lud z rąk moich mógł wydrzeć?] Położył trupem przed oczyma naszymi kilka tysięcy dobrej kawaleryjej, żebyśmy widzieli, że jako tych wałami leżących, tak i nasze w jego święte[j] zdrowie jest dyspozycyjej, żebyśmy widzieli, że nie wielkość ani moz wojska, ale niebieskie biją nieprzyjaciela [moce], żebyśmy widzieli, że nie rozum ani experientia nasz[a], ale ręka boska daje nad nieprzyjacielem i przynosi zwycięstwa. Wzięliśmy chłostę we czwartek, żałujemy za grzech i upokorzmy się Bogu w piątek, [s. 355:] a znowuć Bóg nas podniesie i da się zemścić w sobotę, z psalmistą wierząc, że kogo dziś zafrasuje, to go jutro umiłuje [Ps. XXX, Kochanowskiego]"
Potem pisze, że dowódca szwedzki, pasza sylistryjski, "...zwyciężywszy za wolą boską naszych i spędziwszy z pola..." [s. 355]
b) zob. 1.9.5.e.
c) DT, 41: "Za ordynansem tedy regimentarza naszego [tj. Marcina Zamoyskiego, podstolego lwowskiego] poszła większa połowa wojska na podjazd pod Berszadź [Kijowszczyzna] z chorągwiami i pułk cały książęcy w samą wigilię Bożego Ciała [3 czerwca 1665 r.]. Tam trafiliśmy na nierówną sobie potęgę. Zginęło wojsko ledwie nie wszystko. [...] Czyli to skaraniem Boskiem stało się za zbytki, że wojsko nasze w Ukrainie czyniło, czyli też złem rządem, że na kilkoro podzielono tę część wojska, bo gdyby było wszystko w kupie i oraz się potkało z nieprzyjacielem, mogłoby było nie zginąć tak siła..."
d) Mątwy, PO, 221: "W tej nieszczęsnej utarczce - oprócz starszyzny i oficerów, których ciała pobrano na dwieście [wozów?], ciał tych zaś co do kurhanów przez trzy dni wozami drabiniastymi zwożono - naliczono trupa trzy tysiące siedemset czterdzieści i trzy. Tak Pan Bóg za grzech jakiś ojczyznę nawiedził."
e) Mątwy, Łoś, 122: "Ale królewskie wojska śpiesznie dość nadchodziły, czyniąc jednak wielkie egzorbitancyje tak właśnie jako in hostico [w nieprzyjacielskim kraju], gwałty tak domom szlacheckim jako i wielom dziewicom czyniąc, fructum belli to nazywając. Trafiało się, ż i kościołom nie folgowano. [...] [s. 123; królewscy uderzają pod Mątwami, 13 lipca 1666 tak niespodziewanie, że] ...gdyby było to wojsko, które się przeprawiło, nie bawiło się rabunkami po wsiach (jakoż i kościół tam niedaleko wyłupili litewscy), pewnie by byli wszytko wojsko i pospolite ruszenie znieśli, gdyż konie o mile od nie na paszy chodziłu, a w całym wojsku u kołów półtoraset koni nie nalazłby był. [...] [s. 124; Lubomirszczycy się pozbierali i rozgromili królewskich] Zginęło tedy ludzi wszystkich na Montwach tak pobitych jako potopionych cztery tysiące kilkaset effective, oprócz znaczniejszych, których nie chowano w mogiłach. Taki fructus belli, żal się Panie Boże, odniosły wojska Króla JM, których wyjąwszy jedną okazyją batohowską anni 1652, w żadnej inszej nigdzie więcej nie zginęło. [...]
Lecz potem wojska, część większa pod Brahiłowem [19 grudnia 1666] za komendy pana [Sebastiana] Machowskiego zniesiona od Tatarów in ipso decursu anni, to jest 21 decembris. Powiadano i za pewne udawano, że to consulto factum na zemstę wojska, iż zostawało przy panu marszałku. Aleć i w tym barzo omylono, bo ci niemal wszyscy cali zostali, z partyzantów zaś JKM rzadki został, i sam Machowski, ale go potem wykupiono. Pan Bóg i w tym sąd swój okazał o zabranie niewinnych szlachty, szlachcianek i córek szlacheckich, które za tą klęską wojska w ręce bisurmanów dostały się nic takowego nie spodziewając się, że w łaźniach, w kościołach na Boże Narodzenie zastawane [125:] były, gdyż Tatarowie o kilkadziesiąt mil wtenczas zabiegli byli." [kara na całą ojczyznę!]
f) zob. 2.1.2.m.
g) Mi-1, 197: Kozacy zawierają ugodę zborowską. "Król a Pan nasz z wrodzonej sobie łaskawości w nagrodę niczyjej [198:] krwie, daleko więcej poddanych swoich, nie pragnie i przetoż widząc upokorzenie zaporoskiego wojska, sromotny ten występek [bunt] jemu wybacza, byle jednak tak brzydki i haniebny eksces niepobożnej swej woli nagrodzieli powolnością, cnotą i wiarą, i co haniebnie zasłużeli, sławnie usiłowali wetować."
h) Mi-2, 256, zauważa, że delegatami pospolitego ruszenia do króla po bitwie beresteckiej byli arianin i kalwinista. Uważa, że zadawanie się z nimi sprowadzi nieszczęście: "O quam insolens Haeresis et infelix Respublica in Regno catholico non invenisse catholicum legatum, pudeat facti, paeniteat criminis, timeat vindictam Dei, necessum enim erat profanari conventum sacrum sectaria horum legatorum labe" [Nieszczęśliwa Rzeczpospolita, że w królestwie katolickim nie można znaleść katolickich posłów, niech się wstydzi tego (uczynku), niech obawia się gniewu bożego, gdyż nieuniknone było sprofanowanie świętej rady sekciarskim błędem tych posłów.]
i) Koniec (Koniecpl do Murtazy paszy, 1632), 97. Kozaków, którzy wypływali na chadzki "karał ich Bóg za przestępstwo, że nie tylko nawałność morska ich pożyrała, ale i od rąk waszych [tj. tureckich] sromotnie ginęli".
j) Koniec, 152 (do Mojżesza Mohyły, 8.10.1633, spod Kamieńca), przysięgając, że nie przekroczy w czasie wojny z Abazą granic Mołdawii, pisze: "...oświadczam się Bogu Wszechmogącemu, który krzywoprzysięstwa nie rad cierpi..."
I potem jeszcze, Koniec, 160 (instrukcja dla Grotowskiego, posła do Mohyły, spod Kamieńca, 21.10.1633): "...ale przysięgi łamać nie chcieliśmy ani z Bogiem wojować (bo z tym jawna wojna, kto przysięgi łamie)..."
k) zob. 3.3.l. drugi akapit (?)
l) Koniec, 453 (Mikołaj Potocki do Koniecpl, Moszny, 19.12.1637) Kumejki: "...ex rationibus [z powodów], że uciekającemu nieprzyjacielowi i mostów budować nie trzeba, że i starszyny, o którą sama rzecz nie było [między] niemi [Pawluk i Skidan uszli z obozu], do tego że i ranni opatrzenia potrzebowali, a nadto że i żal sam krwie chrześciańskiej nie mógł tego dalej na mnie wycisnąć, aby się więcej strumieniów krwie tej toczyć miało, ale żeby się raczej tym karaniem i sami upamiętali, i drugim pobudką do tego byli, nie szedłem za niemi w pogonią."
2.1.9. Nieostrożność!
a) pod Preszowem, Pasek 371, zginął Krzysztof Modrzewski: "nieostrożnie zginął, stanąwszy na celu, gdzie już z miasta miano znak do rychtowania [działa]. Bo trzeba zawsze, przystępując pod fortecę, wystrzegać się stanąć, gdzie jest jakikolwiek majak albo krzak, ale takie miejsca jako najprędzej przemijać, bo do nich zwyczajnie puszkarze mają naznaczone metas [cele]".
b) Basia, Łoś, 103: po ucieczce jazdy "...tak ze dwie godzinie stały piechoty same w polu z ręcznej strzelby i z dział dając ognia. Lecz im ten w ciasności barziej szkodził aniżeli naszym, bo się w pulwersakach procht zapalały."
c) Winnica, 9 marca 1651 r., Eksp, 232: "Gdzie już w dzień z pułkiem uganiając się z Kozakami o zamek, na płoni, która była pod zamkiem, zginął pan starosta czerkaski [Mikołaj Kisiel] i Mieleszko rotmistrze, i wiele towarzystwa, którzy nie wiedząc o płoni, która była pos zamkiem, z impetem na nieprzyjaciela, który na lód wypadł z miasta, skoczyli. Zamek jednak nasi opanowali..."
2.1.10. Tchórzostwo.
a) zob. 3.2.2.d.
2.1.11. Żartobliwe "przyczyny" śmierci.
a) DT, 34: "Osobliwie dobywaliśmy [w czasie kampanii moskiewskiej 1664 r.] miasta Dziewice [Sałtykowa Dziewica u ujścia Dziewicy do Desny w woj. czernichowskim], pod którą niejeden pożegnał się z tym światem. Taka to była dziewica nietykalna."
2.1.12. Diabeł.
a) PO, 230: "...w Kiszkieliszkach, gdzie się też przyszło zwadzić z panem Szykierem, szwagrem naszym, tak mocno, że nas ledwie rozerwano i lubo do szabel nie przyszło, za co chwała Najwyższemu, że się diabła dalej [231:] nie śmiesząc obeszli, jednak dużo się nadszamotali koło czubów. Ale odtąd racz dać Panie Najwyższy między nami zgodę."
2.1.13. Zdrada.
a) zob. 2.1.6.g.
b) Mi-1, 183. Tatarzy przed Zborowem wzięli do niewoli głuchego Aleksandra Żółkiewskiego. "...przez tłumacza sam powiedział i rzeczy takowe powiadał, których nie godziło się powiadać i żołnierzowi i ślachcicowi [...]. Głuch zaś powiedział i utwierdził, że wojsko [Jana Kazimierza] niewielkie, rządu nie masz, bo imperitus rei militaris [niedoświadczony w sprawach wojennych] kanclerz [Jerzy Ossoliński] regimentuje. Chorągwie kuse, ostrożność słaba, owo na żywot swój biorę cię [tj. chana przekonuje], że kiedy przyjdziesz, weźmiesz i króla i wojsko, nawet ci się poddadzą."
2.1.14. Sprzeciwienie się bożemu rozkazowi.
a) Łoś, 67, Kłecko: "Mieli wodzowie nasi przestrogę od jednego księdza w Gostyniu dwiema tygodniami przedtem, że mieli wiktoryją otrzymać, acz z wielkim rozlaniem krwie, na św. Stanisław [8 V]; jakoż podobieństwo było wielkie, gdyby byli poczekali do jutra, bo by byli Szwedzi wyszli w przestronne pola, żeby ich byli nasi snadno ze wszystkich stron mogli najeżdżać."
2.1.15. Podejście racjonalne:
a) zob. 2.1.14.a.
b) po bitwie nad Basią, Łoś, 103: "Do przeprawy tak ciżba była i w takiej konfuzyjej każdy życzył się widzieć za [106:] przeprawą jak najprędzej, że kiedy by, strzeż Panie Boże, dziesiąta część wojska nieprzyjacielskiego obróciło się było, bodajby był i Dniepr naszych zatrzymał. Tak jest szkodliwa i straszna rzecz konfuzyja wojsk zwyciężnych."
c) zob. 3.2.2.h.
d) zob. 1.4.5.k.
e) zob. 3.7.2.m.
f) Beresteczko, trzeci dzień, Mi-2, 249: "Z pospolitego ruszenia niemało naginęło, jako inexercitatos [nie wyćwiczonych] i nie tak wiadomych wojny."
2.1.16. Kara za obrazę Boga i jego sług.
a) Łoś, 74, w obozie niedaleko Gdańska, 26 grudnia 1656: "W dzień św. Szczepana kapelan jeden żołnierski na egzorcie swej przy mszej św. z okazyjej, jak to bywa na wojnie, przypominał dzieła hetmanów dawnych polskich, jako to: Zamojskiego, Żółkiewskiego, Koniecpolskiego, aż pan Radliński porucznik księcia Dymitra Wiśniowieckiego pijany, odezwał się: <<A teraźniejszego jm. pana Potockiego, popie, czemu nie wspominasz?>> Pijany to wprawdzie mówił, ale nie doszło prawie tygodnia, znacznie Pan Bóg krzywdy pomścił się kapłańskiej. [...] Pułk księcia [75:] Dymitra prawie w pośrodku wojska wszystkiego stojąc, na same to nowe lato [1 stycznia 1657] [...] kolędę tenże porucznik pułkowy pan Radliński bezpiecznie odprawował. Aliści Szwedzi ze Złotowa zamku wyszedłszy na podjazd, trafili na chłopa z onejże wsi, który ich o dobrej myśli Polaków sprawiwszy, i przywiódł. Tam z dopuszczenia snadź bożego on cały pułk Szwedzi znieśli, których [Szwedów] nie było nad dwustu, a chorągwi w pułku było dziewięć. Towarzystwa nabito, nabrano konie, wozy wszytkie zabrali tak dalece, że zaledwie z onego pułku pięćdziesiąt człowieka i to pieszo w koszulach zuciekało. [...] Tak Pan Bóg karze za sług swych obelgę i konfuzyją. Radliński jednak żyw został, za siebie brata straciwszy."
2.2. Zbrodnie w czasie wojny:
2.2.1. Mordowanie bezbronnych jeńców i przeciwników:
a) mordowanie bezbronnych w Koldyndzie (Pasek, 73): "A wtem prowadzi tłustego oficera młody wyrostek. Ja mówię: "Daj sam, zetnę go." On prosi: "Niech go pierwej rozbierę, bo suknie na nim piękne, pokrwawią się." Rozbiera go tedy, aż przyszedł Adamowski, krajczego koronnego towarzysz, Leszczyńskiego, i mówi: "Panie bracie, gruby ma kark na W[aszmo]ści młodą rękę, zetnę ja go." Targujemy się tedy, kto go ma ścinać."
b) nad Basią (Pasek, 149) nie można było brać jeńców z powodu dużych sił nieprzyjaciela, które trzeba było zwalczyć: "nie brano żywcem nic, bo nie było czasu bawić się tak wielką potęgą nieprzyjacielską. Bo to wziąć żywcem nieprzyjaciela już nic więcej nie zrobić significat, a tymczasem kiedy Pan Bóg poszczęści, może kilku na to miejsce zabić, co się z owym jednym zabawi."
c) Pod Parkanami -> 3.1.1.c. ciąg dalszy tej historii [Pasek, 257:]: "Synowiec mój, Stanisław Pasek, prowadzi[ł] Turczyna znacznego jakiegoś, bo strojno i na pięknym koniu siedział; już go dyzarmował, tylko tak konia pod nim za cugle prowadzi, aż przyjechał Niemiec i zrównawszy się z Turczynem, pchnął go szpadą. Turczyn tylko stęknął; synowiec się obejrzał, a on już tylko ziewa a z konia leci. A Niemiec kolnąwszy zaraz na stronę. Pocznie mu łajać: <<A szołdro, taki synu! Zabiłeś mi niewolnika, a godzi się to?>> Niemiec się tylko śmieje a mówi: <<Ja, Pan brat, Pan Polak dyja[bła] tego żywić?>> On mu łaje: <<żeś ty szelm, nie kawaler, [s. 358:] już w rękach więźnia zabijać.>> A Niemiec się tylko umyka a śmieje. Cóż czynić dalej? Bo Niemcy wielkie mają do Turków zajątrzenie ex ratione, że im tak wiela poodbierali państwa, prowincyj i fortec, a druga, że oni są a natura crudeles i nie umieją in victoria kawalerskiej obserwować kontynencyjej, a do tego, że ich we wszystkich okazyjach bijali Turcy i cale z nimi nigdzie szczęścia nie mieli; gdziekolwiek się porwali, to jak na nich wsiedli z szablami, to jako bydło rznęli."
d) Batoh - zob. 2.10.4.a.
e) List Stanisława Tarnowskiego kasztelana sandomierskiego do Zbigniewa Oleśnickiego z dn. 8. 10.1618, Lis, 170: "Więźniowie powiadają, ci co od nich uciekają, że nikogo z naszych więźniów nie żywią. Sam Sołtan Gałga jeździ między wojskiem i kogo pozna z naszych, ścinać zaraz każe, tylko kiedy Tatarowie skryją kogo z naszych i w szaty swoje ubiorą, to tylko ci żywi zostają więźniami."
f) zob. 3.7.3.e.
g) po kapitulacji Rakoczego pod Czarnym Ostrowem, Łoś, 78: "A tymczasem orda nadciągnęła, kędy nie słuchając traktatów, które nasi zawarli bez nich, na Węgrów się rzucili, którym i nasi nad wolą wodzów dopomogli, i tak panowie Węgrowie przypłacili gardłem zdobyczy polskiej. A wojsko nasze dość nużne i głodne ku Lwowu po tej wiktoryjej..."
h) Pod Korsuniem, 25 maja 1648 r. Polacy wzięli do niewoli dziesięciu Kozaków. QI, 119: "Pan krakowski [Mikołaj Potocki] kazał ich męczyć, a najbardziej buta [tłumacza kozackiego]. [...] Po tej spowiedzi kazał im wszystkim głowy poucinać."
i) Podczas koncentracji wojsk polskich pod Sokalem przed bitwą berestecką podjazdy polskie schwytały nieco Kozaków i murzę tatarskiego jako "języki". 14 czerwca 1651 r. "...odtrąbiono, że dnia jutrzejszego Król JM. ze wszytkiem taborem i wojskiem tak niemieckim jako i koronnym idzie ku Beresteczkowi, zaczym więźniom wszytkim kozackim pod 30 kazano poucinać szyje, a murzę do Warszawy wyprawiono." [Mi-2, 243]
Już pod Beresteczkiem, Mi-2, 252, "...Król JM., gdy z namiotu swego wyjeżdżał, już w pole do szyku wojska, węgierskiej piechoty swojej rotmistrzowi rozkazał, aby więźniów wszytkich, którzy przy namiocie w ziemi siedzieli królewskim [!!!], było ich niemało i znacznych, tylko bardzo pokaleczonych i posieczonych, tych słów zażywszy rzekł: "Panu Bogu się oddawam, uchowaj Boże quod fatale [jakieś nieszczęście] zaraz wszytkich tych więźniów pościnać"."
2.2.2. Lincze
a) zob. 1.9.9.a. (nieudany)
2.2.3. Pijaństwo i mordowanie.
a) po sprawie Jana Paska 1.4.7.a. wojsko konfederackie coraz bardziej nie ufa hetmanowi Gosiewskiemu, co miało się zakończyć jego śmiercią. [242:] "Już od tego czasu bardziej coraz diffidebant [nie ufali (hetmanowi)] i coraz większe w kołach bywały tumulty. Bo też [w] coraz większe ludzie wojskowi wdawali się pijaństwo, z której konsekwencyjej trudno się było spodziewać statku i powagi, chyba hultajskich terminów, co się w krótkim czasie weryfikowało, kiedy swego marszałka rozsiekali, czło-[243:]-wieka wielce zacnego, Kazimierza Żeromskiego, starostę czeczerskiego, a potem i Gosiewskiego, hetmana polnego i podskarbiego litewskiego, kazawszy mu się dysponować, deliberatissime [najrozmyślniej] rozstrzelali z jednego tylko małego podobieństwa i fałszywego udania, i inszych w tumultach nazabijano wielu żołnierzów; o który postępek tracono zaś kilku pułkowników okrutną ćwiertowaną śmiercią w Warszawie na przyszłym sejmie [...] Stryjeczny zaś mój krewny musiał wchodzić in consilium tego zabójstwa okrutnego, jako ich konsyliarz i kanclerz. Co[n]suluit [poradził] sobie, że i śmierci, i infamijej uszedł takim sposobem: [przyjechał na zamarzniętą Berezynę]; a była płonia niezamarzła w pośrodku rzeki, gdzie on z konia zsiadszy obrąbał obuchem lód nad ową płonią, co był cienki, quidem [niby] to oberwał się z lodem nocą uchodząc i płoni niebezpiecznej nie postrzegłszy; na brzegu zaś lodu na[d] płonią śnieg potarał, niby to ratując się, czapkę na samym brzegu lodu porzucił i pokrowiec na wodę cisnął od pistoleta, który tak po wierzchu pływał, a sam tymże tropem wrócił się, wsiadszy na konia skoczył ze szlaku w puszczą samowtór tylko [...]" Następnie ukrył się za granicą moskiewską, u brata rodzonego na Smoleńszczyźnie, i tam doczekał amnestii. Zob. c.d. sprawy w 2.1.6.b.
b) zob. 1.9.5.e.
2.2.4. Zdradzieckie zabicie przeciwnika.
a) zob. 2.5.3.d. drugi akapit
2.2.5. Rzezie ludności cywilnej.
a) Pasek, 372, rok 1683. "Podczas tej ekspedycyjej wiedeńskiej, z ordynansu królewskiego wpadł w tatarską ziemię Kunicki [Stefan], którego był król przed ekspedycyją immediate [bezpośrednio] przydał Kozakom za hetmana; był to szlachcic, Lubl[ini]anin. Ten Kunicki z Kozakami bardzo dobrze gościł, bo ordy co lepsze powychodziły były pod Wiedeń. Miał tedy czas, palił, ścinał, jeżeli mu się oponowała jaka wataha zebranej ordy. [...] Cuda robili Kozacy nikomu nie folgując, białogłowy ścinając, dzieci rozdzierając i cokolwiek najgorszego wyrządzając im..."
b) Progres, 81, rok 1610, oddziały II Samozwańca: "ruszył się... do monastyru Pachnucego [k/ Borowska], który małym murkiem obwiedziony. W nim chłopstwa okolicznego mnóstwo się było zgromadziło tak, iż w monastyr wcisnąć się nie mogli, wokoło monastyru za kobyleniem stało ich siła. Nasi, którzy byli z impostorem [samozwańcem], widząc to, przypuścili do nich. Chłopstwo jęli uciekać w monastyr wielkim nawałem tak, iż bramy nie możono zamknąć. Na nich wpadli nasi w monastyr. Kniazia Wołkońskiego, który tam był od Szujskiego wojewodą, w cerkwi zabili, czerńce i wszystek on gmin wysiekli, monastyr i cerkiew splądrowali."
c) Progres, 96: "Przestrzegać pan hetman z pilnością rozkazał, żeby nasi zaczepek z Moskwą nie czynili. Sędzie tak z naszych, jako i z Moskwy postanowił, którzy wszelakie diferencje rozsądzali. Quietissime [bardzo spokojnie] żyli tak, iż bojarowie, i pospólstwo, którzy wiadomi będąc narodu naszego swawoleństwa, dziwowali się i chwalili, że tak spokojnie bez wszelakiej krzywdy, nic nikomu nie czyniąc, żyliśmy." [...] hetman miał jednak wyjechać pod Smoleńsk, ale bojarzy prosili: "że teraz przy obecności twojej smirno, po naszemu spokojnie, zgodnie żyjem; za odjazdem twoim obawiamy się, żeby wasi ludzie jako swawolni, nie uczynili z naszymi ludźmi ssory, to jest zwady..." [tamże, s. 100]. Hetman mimo to odjechał, obiecując, że "wojsko w takowym porządku zachowa się, jako przy jego obecności" [tamże].
d) walki w Moskwie, wczesna wiosna 1611 r. Polacy chcąc zdławić powstanie podpalili miasto i skoncentrowali siły w rejonie Kremla i Kitajgrodu. "Moskwa, acz prędką naszych rezolucją i ogniem potrwożeni, jednak siła ich rzuciło się ad arma, okupowali byli bramę i część wielką Białego Muru [tj. Biełgorodu, dzielnicy Moskwy], ale pan Marcin Kazanowski zraził i wybił ich stamtąd. W kilku miejscach, w ulicach ścierali się z naszymi, ale wszędy od naszych przemożeni. Była caedes [rzeź] jako między gęstwą ludzi wielka, płacz, wrzask niewiast, dzieci, sądnemu dniowi coś podobnego. Siła ich ultro [ponadto] z żonami, z dziećmi miotali się w ogień, siła pogorzałych, siła też jednak, którzy fuga sibi consulebant [zatroszczyli się o siebie uciekając] do onych wojsk, o których wiedzieli, że są in propinquo [w pobliżu]." [Progres 114]
I dalej (s. 115) "Tym sposobem moskiewska stolica spłonęła z wielkim krwie rozlaniem i nieoszacowaną szkodą, gdyż dostatnie i bogate miasto to było i ambitus [obszar] jego wielki. Jakoż ci, co bywali w cudzych ziemiach powiadają, że ani Ryzm, ani Paryż, ani Lizbona, nie porówna wielkością, jako to miasto było in sua circumferentia [w obwodzie]"
e) PO, 188: "Dnia 14 [stycznia 1664 r.], za odemknieniem się armaty i myśmy się ruszyli do Moskwy za prawym naszym skrzydłem z jm. panem hetmanem, który za najściem o półtory mile w moskiewską ziemię, sam ogień włożył w dach jednej słobody, która na granicy była, dawszy w imię Boże licencyją palić i ścinać."
f) PO, 193: "Tamże [niedaleko Głuchowa - wyprawa moskiewska] nazajutrz [tj. 29 stycznia 1664 r.] na ochotnika trąbiono do jednego ostrożka [tj. fortu], kędy niemało piechoty i pacholików zgromadziwszy się ochotnych, prędko dobyli i wszytkich w pień wycieli. Jednak i naszych z kilkadziesiąt zginęło, lubo był niewielki taborek, ale obronny. Na który hałas Ordy kilkadziesiąt przypadło, co przy Królu JM. zostawali, którzy dopomogli z wielką ochotą brać mołodyce moskiewskie, co im pozwolono, bo też naszym nic po nich było, a zabijać niewiasty niesłuszna i przykro."
g) DT, 61: "Przyszliśmy do miasta Trościańca [w województwie bracławskim] [...], który zburzył i ludzi wybrał cesarz jm. turecki in augusto przed nami, kiedyśmy tam przechodzili, a tak zburzony, że nie znać, jeśli kiedy miasto było, bo i wały rozkopane były. To po wzięciu Kamieńca w ten czas nie tylko Ładyżyn, ale wszystkie włości, miasta między Bohem i Dniestrem rzekami burzył; wybrał miasta najgłówniejsze: Jampul, Ścianę, Kanice i miasta do Szarogrodu należą. [...] W Humaniu na sto trzydzieści tysięcy ludzi [...] zginęło. Zaś miasteczek małych, tych trudno rachować, bo ich pod kilkaset wybrano."
h) DT, 26: "Rodzic nieboszczyk do Korca nas wywiózł, matkę moją, mnie i siostrę moję dla okrutnych trwóg w Ukrainie [1648 r.?]. Nas tam odprowadziwszy, sam do wojska pojechał. Bo tam prędko potym Kozacy napadłszy z wojskiem swojem wszystkę wycięli szlachtę, tę, co z Ukrainy była uszła przed Kozaczyzną. Której to szlachty było pod trzy albo więcej tysięcy. To tam wszyscy zginęli w Korcu od Kozaków. Jam zaś takiem został sposobem, żem tam nie zginął. Nieboszczyk rodzic mój najoł nam gospodę u popa, który się zwał Hospodyn Cerkwi Troickiej. Kiedy Kozacy zabijali szlachtę, ten Hospodyn nas był pochował, bo był człowiek dobry, a bardziej z tej racyjej, że rodzicielka była greckiej wiary [...]. Rodzicielkę tedy i z siostrą znaleziono, którą zabito tamże na miejscu, ale siostrę jako na ten czas dziewczynę młodą wzięto, o której potem nigdym się dopytać nie mógł, może i dotąd za Dnieprem żyje. Jam się zaś w cerkwi [o]siedział i długo przy tym popie byłem."
i) DT, 91, konfederacja wojskowa Piotra Bogusława Baranowskiego (1696-97): "Ten zaś związek nie tylko żeby co dobrego i pożytecznego do wolności towarzyskiej miał przynieść, ale większą postpozycyją [pogorszenie] przez to przyniósł rycerstwu, który tak był drapieżny nie tylko na ubogich chłopków, ale i na ślachtę nracią mniejszej kondycyjej. Co Ojczyzna i lud pospolity przez ten związek ucierpiał, nie podobna wypisać, bo prawie ostatnia kropla krwie z ubogich ludzi wyciśniona była, dla której nędze Ojczyzna za kilka lat w pokoju była nie przyjdzie do siebie. Co przez ośm miesięcy ucirpiała, bo w ruskich krajach siła ludzi od głodu pomarło; komu zaś było potrzeba związku, ten się na strasznym sądzie Boskim sprawi tego..."
j) Chodkiewicz do Króla z Rygi, 19.03.1604, Lis, 40: "Głód potężniej nad nieprzyjaciela wszytkich uciska a prawie ad extrema pędzi i do tego już przyszło, iż konie swoje jezdne, na których częste wiktoryje fortunnie odnosili, nie majęc je czym i siebie karmić, z wielkim żalem swym strzelają i tymiż się żywią. Rozbiegli się po inflanckiej ziemi dla żywności i jako głodni wilcy bez uszanowania jurysdykcyi mojej, sami się szrpając, niemałe mordy, wydzierki, najazdy i inne ekscesy czynią. Hamować trudno, [41:] muszą, głód jadowity w illicita [występki] ciągnie, a posilić go nie masz czym w takim niedostatku pieniędzy."
k) Łowicz zdobyty przez Polaków 4 października 1656 r, Łoś, 72: "...4 octobris wzięto miasto. Żydów wyścinano na osiem tysięcy. I tam cud prawie widziałem: gdy nasi szli ze wszystkich stron do szturmu na klastor panieński [Norbertanek], też drabiny przystawiono, na którego dach słomy kilka razów powrozami hołota włożywszy, chcieli miasto od klasztoru zapalić; ale słoma zgorzała, a i jeden gont, choć sucho było, nie jął się. Spalilić potem miasto, ale nie od klastoru, który cały został; tylko dwie pannie zakonne, jako powiadano, od strachu umarły. Ja lubom był wtenczasże w nocy w klastorze, nie widziałem umarłych, tylko żywe od [73:] rabunku hołoty gwałtownie następującej zaledwieśmy zbronić mogli."
l) Podczas oblężenia Zbaraża docierają do twierdzy wieści, że Kozacy niepokoją się nadchodzącym Januszem Radziwiłłem. "...to ich najbardziej trwoży, że Litwa ni żonom, ni dzieciom nie folguje, gdzie do miasteczka wpadnie, a tam rezystancyjej mieć nie mogą, ponieważ tu wszyscy wyszli na głowę." [Zba1, 148]
m) zob. 2.7.8.3.e.
n) zob. 3.7.8.f.
o) mordowanie rodzin powstańców kozackich jako zemsta na nich, Koniec, 382 (Stanisław Potocki do Mikołaja Potockiego, Bohusław, 12.06.1637): "To też ustnie przez wyrostka mego rozkazali [starsi Kozaków regestrowych na radzie kozackiej], że słuszna by, żeby wojsko zemknęło się do Cerkasz [Czerkas], do Czehrina, aby przynamniej tych hultajów żony i dzieci ich, którzy są z Pawlukiem, mieli jakąkolwiek swoję nagrodę."
p) Koniec, 421 (do W4, Bar, 1.10.1637): [województwa wołyńskie i bracławskie] "nie tylko złodziejskim sposobem, ale też aperte [nie kryjąc się] po kilka tysięcy z chorągwiami odprawowały się najazdy, którzy hostiliter napadłszy ludzi zabijali, wsi poznosili, palili, nieprzyjacielskim sposobem sobie postępowali. Zaczym uważając i pacta, i niewinnych ludzi chrześciańskich rozlanie krwie i mordów żałując życzę, aby się surowym przykładem takowym zbrodniom na potym zabieżało." [i proponuje, by obwinionych o te zbrodnie postawić przed komisją do spraw wołoskich, która obradowała wówczas na mocy konstytucji sejmowej z 1635.]
r) zob. 3.2.3.r.
2.2.6. Zamordowanie współtowarzysza (!) dla łupu.
a) Pasek, 373. Kunickiego [zob.2.2.5.a.] "...potem kozactwo sami między sobą utłukli udając, że ich pokrzywdził w zdobyczy, jako to u nich nie nowina hetmana zabić z lada okazyjki. Tak udawano, że ich i nie ukrzywdził w niwczym, tylko że miał zdobycz wielką, którą mu oni inakszym sposobem wydrzeć nie mogli, aż zbuntowawszy się; i tak zdrajcy dobrego kawalera mizernie stracili, który już by był Tatarów umiał prześladować, zaprawiwszy się na nich tak dobrze."
b) o Kozakach też DT, 36: "Szliśmy [1664 r.] pod Kaniów przez pewną przeprawę, która się zwie Rosawą, barzo złą i ledwie przebytą. Nad tą przeprawą są pewne okopy, które się zowią Masłow Staw. Tam przedtym Kozacy rady swoje miewali i hetmanów swoich zaporowskich zabijali, i starszyznę drugą przy nich lubo winnie, lubo niewinnie."
2.2.7. Zbezczeszczenie świątyni.
a) prawosławnej - zob. 2.2.5.b.
2.2.8. Konfederacje i ich zdzierstwa.
a) zob. 3.3.3.e.
2.2.9. Morderstwo Wincentego Gosiewskiego przez konfederatów:
a) PO, 156: "Jako się pięknie był sformował [ten spisek], przyzna każdy, że dobrze zaczęli, ale lada jak skończyli, że nam hetmana zabili. Co gdyby nie było irytamentem [pobudką] między nami samymi i przeszkodą, ten zły uczynek kozacki, tedy by siła rzeczy dokazali, przeciwko się którym byli spisali..."
b) ciąg dalszy sprawy, PO, 175. Konfederaci przechwycili szyfrowane listy kanclerza litewskiego Krzysztofa Paca do Gosiewskiego i obradowali w kole. "Tamże stanęło, że wziąć ale nie zabijać [hetmana] i to takim kształtem, że wprzódy dwóch z tymi wyprawić do pana dyrektora koła deputackiego [Stefana Niewiarowskiego] [...]. Aż panu dyrektorowi zdało się, że wziąć, który był cale przyczyną, jako Judasz jaki, śmierci jm. pana podskarbiego [Gosiewskiego], a nie kto inny. Bo gdyby jego cnota była taka, że mi się nie zda brać, to by z niszczym posłanych odprawił [...]. Ale że rozkazał wziąć, a nie tylko wziąć, lecz i zabić, słusznie kary godzien. [176:]
Die 25 praesentis [listopad 1662 r.] pan [Bohdan] Chlewiński w sześciuset koni komunika do Wilna przypadłszy wziął gwałtem chorego jm. pana podskarbiego w kamienicy skarbowej w rynku i pana Żerońskiego, marszałka spiskowego, w kościele ojców bosych i wprzódy zaraz poprowadzili, jak diabli złą duszę. A panowie pułkownicy, którzy nad podziw byli kawalerami przy winie dobrym i panowie komisarze u jm. pana podskarbiego W. Ks. L. i hetmana, wodza i dobrodzieja naszego - na wszystkich po prostu strach padł i tchórz obleciał, że nikt i z kamienicy nie wylazł, nie tylko żeby miał kto bronić, choć dosyć słuszna rzecz była.
Die 28 praesentis pan Szeniawski..., pan Narkowicz..., pan Jastrzębski..., przypadłszy do Dubna, gdzie nocował marszełek spiskowy [Kazimierz Żeromski], tyrańsko sami zabili rękami swymi. Sami sądzili, sami katami byli [...] Jakoż tego dnia [...] jadącemu w lektyce wprzód [Gosiewskiemu] w łeb strzelić chciał Chlewiński, aż go Nowoszyński tenże odwiódł dając racyją, że jest ksiądz - niech się dysponuje. I tak zatrzymawszy lektykę rozkazali wysiąść z wozu, powiadając krótką a straszną oracyją, że całego jest wojska wola taka, abyś już więcej W. M. nie żył. Na co odpowiedział nieboszczyk jm. pan podskarbi: <<Dla Boga! Mości panowie bracia, pro-[178:]-szę, chciejcie mię prowadzić do wojska, niechaj mię sądzą. Jeślim co winien, sam ściągnę szyję moją pod miecz katowski, gdyż ja będąc hetmanem tak wiele lat najmniejszego pacholika W. M. bez sądu nie stracił, a W. M. mnie, hetmana, tak chcecie zabijać?>> Odpowiedzieli: <<Już to być nie może inaczej, dysponuj się W. M. kiedy chcesz, masz kapłana, bo my dalej certować racyjami z W. M. nie będziem>>. Dopiero nieboszczyk rzekł zapłakany: <<Nie może być inaczej, Mości Panowie, nie może, nie może, nie może!>>, [a] obróciwszy się do swoich przytomnych, tak wiele rzekł: <<Bądźcie łaskawi bracia, widzicie jako hetman umiera>>. A wtem przyklęknąwszy, z kwadrans, albo pół godziny dysponował się. A potem krzyknęli na księdza: <<Nie baw popie, bo się i tobie dostanie>>. Tak szumno kazali. Tamże ksiądz ledwie kłusem odbiegł od pomienionego jm. pana podskarbiego, któremu - Dies irae mówiącemu - w łeb strzelono. Gdy padł na ziemię drógi raz w pół uderzono z pistoletu i tak nieszczęśliwie wieku swego, przez złych synów zapamiętałego sumienia i przez złą radę, dokonał; któremu daj Jezu wiekuistą światłość. To się złe działo pod Ostrynią, w bok drogi, po prawej ręce, z Wilna jadąc."
Nieco dalej [s.178] pisze o tym zajściu jako o "bezprawiu pogańskim i bezrozumnym". "Na którą nowinę ciężko płakaliśmy, towarzystwo jego, bośmy się spodziewali, według obietnic jego, nagrody, żeśmy tak wiele lat pod jego znakami służyli, różnie, nie biorąc żadnej kontentacyjej [zapłaty], tylko szczególnie czekając szczęśliwego [179:] wyjścia jego z więzienia, aż się to wszystko inaczej obróciło - my tak, a Pan Bóg inaczej."
c) zob. jeszcze 3.7.13.a
2.2.10. Rabunki.
a) DT, 30: "Tamże w Węgrzech [wyprawa do Siedmiogrodu z Lubomirskim w 1657 r.] wszelki był dostatek wojsku win, miąs, bydeł różnych rogatych i inszych rzeczy, jako to w nieprzyjacielskiej ziemi, o chleb zaś barzo było trudno."
b) DT, 37: "Wojsko nasze brało chleb [1664 r.] nie tylko u chłopów, ale i u Kozaków, a nie tylko chleb, ale i wszystko zabirali, co było."
c) Łoś, 63, "Kraków poddano [1655 r.], pierwiej od naszych, a potem od nieprzyjaciela złupiony."
d) Łoś, 66, kampania letnia 1656 w Wielkopolsce: "Nasze zaś wojska, nie więcej tylko Wielką Polskę zrabowały, tak pospolitego ruszenia jako i kwarciana hołota, za to że wpuścili Szwedów. Szukali ich też i we skrzyniach."
e) Łoś, 71, po bitwie warszawskiej: "A tak szwedzki znowu ku Prusom przez Mazowsze, kędy wielkie szkody już po nieprzyjacielsku postępując (bo dotąd był w nadziei Królestwa Polskiego) siła szlachty pobił i włości popalił."
f) zob. 2.1.8.e.
g) zob. 2.1.2.1.f.
Ale z drugiej strony, gdy weszli w kraj kozacki, aż za linią obrony Chmielnickiego w rejonie Białej Cerkwi, to nie rabowali, ale kupowali żywność i trunki, choć po wysokich cenach [Biał, 274]
h) zob. 1.4.1.m.
i) Koniec, 286 (W4 do Koniecpl, Wilno, 7 III 1636): "Na chorągwie w województwie krakowskim i sędomirskiem położone częste listy i skargi nas dochodzą, przeto żądamy U.W., aby stamtąd jako najprędzej ku Ukrainie były obrócone."
j) Koniec, 296 (do Kinan paszy, Płoskirów, 28 czerwca 1636): "Słuchajcież o wołoskich najazdach, które złość i niecnota hospodarska pomnaża, sama sobie oczyszcza. Przyznać to musiemy, że jeden i drugi złodziej wykraść się może czasem do ziemi wołoskiej, na pograniczu rozmaici ludzie bywać zwykli, ale takich złodziejstw u nas nie pozwalają i owszem, srogimi je mękami karzą. Co się opak wszystko z tamtej strony dzieje. Nie wspomnić przeszłych zbrodni hospodara wołoskiego, które się na własną krwią muzułmańską z wielkim naszym podziwieniem rozciągały; w tym tylko chcę W.W. wiadomym uczynić, że onże sam złodziejów kupi, na państwa Najjaśniejszego K.J.M. nasyła i ludzi ubogich w pokoju siedzących wniwecz sposobami rozbójniczemi obraca, co się niedawno w Raszkowem i Rybnicą stało. Piszecie nam W.W., iż on takowych złoczyńców karze, ale wielmożny przyjacielu, niesłychana rzecz, żeby złodziej złodziejowi na garło stał, złodziej złodzieja wieszał, jakoż tedy hospodar złoczyńców ma karać, który za równie z innymi grzeszy, a nie tylko za równie, ale daleko więcej, ponieważ te zbrodnie wszystkie za jego się wolą i rozkazaniem dzieją. Nasyłał Kantymir tak wiele razy do państw Najjaśniejszego K.J.M. wojska swoje, jakoście go karali? Piszecie, że on nam więźnie kajmakan odesłał: odesłał ich kilkadziesiąt, innych tak wielkie mnóstwo w niewoli u was zostało, czemu i ci wypuszczeni być nie mieli? Czemuż i Kantymir żadnego karania nie odniósł, czemu według postanowionych pakt Tatarów i Budziaków nie znosicie?"
2.2.11. Tortury.
a) Biał, 284, 3 września 1651: "Językowie przyprowadzeni zeznali, że dwóch towarzystwa z naszego wojska w Białej Cerkwi Kozacy najstaranniej męczyli, chcąc się o potędze wojska naszego dowiedzieć; a te towarzystwo tak mężnie na torturach stawało, że jednozgodnie o wojsku naszem powiadali, że toż wojsko co pod Beresteczkiem, jeno JKMci nie masz, ale pospolite ruszenie wyprawę na to miejsce posłało z wojskiem. Potym ich gorzałką i miodem zakrapiali i dobremi słowami chcieli liczbę wojska ułowić, ale toż co i na mękach oświadczyli."
b) Biał, 288, 12 września 1651, Kozacy schwytali nieco polskiej czeladzi niszczącej pasiekę w czasie gdy trwały rozmowy w sprawie pokoju. "A interea [tymczasem] obaczeli jednego Niemca między czeladzią i wziąwszy go poczęli go bić samopałami i włosy na nim rwać. "A ty Niemcze czemu zemlę psujesz, insza Lachom, insza wam, boś ty pożyczany człowiek, niemiecka to zemla", i tak oberwawszy mu włosy na głowie puścili go."
2.3. Ocalenie od śmierci i cuda. Przyczyny.
2.3.1. wiara katolicka
a) zob. 2.1.2.a. [ewentualnie zob. 1.3.5.a.]
b) Pasek, 353, o Wiedniu: "To to takiego tej wojnie i sami chrześcijanie życzyli sukcesu, jedni dobrego [katolicy], drudzy złego [prtestanci]. A Pan Bóg z tymi, którzy przecie byli bonarum partium [po słusznej stronie], dał zwycięstwo szczęśliwe, dał zawziąć serce i siły dobrym chrześcijanom, a skonfudował sektarzów i ich protektora."
c) Szturm Syczyna/Seczyna na Słowacji [Pasek, 360]; postrzelono tam w lewą nogę Franciszka z Brzezia Lanckorońskiego, bardzo poważnie. "Bardzo się tedy zawiodła zazdrosna fortuna chcąc ojczyznę naszę i tak potrzebnego spoliare [pozbawić] syna! Łaska i protekcyja samego Boga nie dała jej w tym tryumfować. Jest serce i fantazyja, co i przedtem, activitas [dzielność] i rezolucyja, jako i była; vigor [krzepkość] jest, ochoto do usługi ojczyzny taka albo jeszcze lepsza [...] Nie może tedy zła fortuna dobrych ojczyzny ukrzywdzić synów, których ręka boska w swojej łaskawej konserwuje protekcyjej, i owszem, chcąc zepsować, bardziej czasem naprawi-ć, kiedy dobrą sławę i nie umierającą nagali reputacyją."
d) Pasek, 378-9, zachorował ciężko wskutek przepicia. Po tygodniu maligny zobaczył nagle nad sobą zakonnika. [378]"I tak sobie myślę, że to jakiegoś do mnie zakonnika przysłali, jako zwyczajnie do chorego; aż owa osoba rzecze: <<Pilnowałem cię szczerze od przeszłego czwartku: nie bójże się już a wstań!>> Jakaś mię radość ogarnęła i przyszło mi na myśl, że to już nie prosty ksiądz, ale musi być osoba święta. Porwę się chcąc mu do nóg upaść, zawoławszy wielkim głosem: <<Święty Ojcze!>> Stoczyłem się z łóżka." Wezwany lekarz stwierdził, że Pasek jest całkiem zdrów, tylko gorączka "jakąś debilitatem mentis [osłabienie umysłu] zostawiła..."[379]
e) zob. 2.2.5.k.
2.3.2. niewinność i słuszność
a) Pasek, 125, został zaatakowany przez pijanych towarzyszy, którzy chcieli się z nim pojedynkować, choć on próbował ich powstrzymać. Pokonał trzech szermierzy, z których jeden próbował go zdradziecko uderzyć od tyłu, ale "aksamit wenecki przedni był" i czapka złagodziła cios (s. 124); s. 125: "Mnie zaś P. Bóg w ten dzień w oczywistej swojej miał protekcyjej, kiedy mię zachował od szwanku, z trzema mężami pojedynkując. A nie z żadnego to stało się męstwa, ale tylko z tego, że Bóg na niewinność moję respektował." Też -> 2.1.2.d
b) PO, 234: Autor starał się o rękę panny Racheli Godebskiej. Gdy spotkał się z nią w Wilnie, niespodziewanie otoczyła go grupa "nie do końca trzeźwych" ludzi pod przywództwem konkurenta do jej ręki, Aleksandra Sopoćki. "...oni mało co posiedziawszy, mając już w intencyjej swojej zawziętą niechęć, będąc deputatami i chcąc mię szlachcica ubogiego, i towarzysza wojskowego, tylko samopiątego, mocno skondemnować, postarali się prędko o przyczynę, dufając swojej potędze przysposobionej na to i funkcyjej deputackiej, podług owej przypowieści: <<Nietrudno o kij, kto chce psa uderzyć>>. Tak też się i oni sprawili - tej będąc nadziejej, że wybijem i płakać nie damy, iż bez dania najmniejszej przyczyny, wprzód słowami nieuczciwymi napadli, a potem dobywszy szabel siec poczęli, chcąc mię nie tylko od tej przyjaźni [tj. związku z Godebską] zawziętej odpędzić, ale też na zdrowiu i honorze zabić. Ale Pan Bóg, będąc sprawiedliwym sędzią i hardymi się brzydząc, nie dopuścił tego. Bo kiedy się jęli smarować przy reszcie i Pan Bóg był przy sprawiedliwej, i lubo prawie Boga sobie biorąc na pomoc to powiadam, iż niepodobna mi było wytrzymać, a potem nie tylko się wytrzymało, ale ich mocno wezbrało, rozmachawszy się i gdybym się Pana Boga nie bał i nie miał onego łaski na pamięci, to bym ich pozabijał. [...] Tak mię Pan Najwyższy w mojej niewinności salwował z różnych tego dnia okazyjej szkod-[236:]-liwych honorowi i zdrowiu, za co niech Mu dzięka i chwała na wieki będzie."
c) niewinność? PO, 237: "Die 16 praesentis Wojszwiłę, czeladnika mego, za poranienie mieszczan indurskich - natenczas pana [Stanisława] Ma[s]salskiego [...], przeciwko [238:] mnie zwaśnionego [poddanych] - wzięto podczas targu na wartę i do Grodna przyprowadzono przy bytności mojej. Na co mi, lubo z żalem ciężkim, było patrzeć, [ale] musiałem, bo pan rejmentarz, starając się o przyjaźń córki [Massalskiego, Elżbiety], onego faworyzował i na gardło osądził, że lubom chciał godzić i przystępu nie było, tak się nań nasadzili, mimo winniejszych. Wreszcie tysiąc dawałem - nie chciał brać ten bezumny, aż go sam Pan Bóg salwował, bo nadziejej do salwowania nie było. Gdym mu kazał dodać pieniędzy, już odjeżdżając, tenże i po dysponowaniu się na śmierć, w wilią tracenia swego uciekł dziwnym fortelem z zamku grodzieńskiego do Świsłoczy Kierdejowskiej [...]. Za co chwała Najwyższemu Panu będzie, że mię od wielkiej szkody zachował, a niewinnego [od] gardła wyzwolił, a zawziętości nieprzyjaciela mego ukrócił."
d) zob. 2.1.6.k.
e) zob. 2.1.2.3.c.
2.3.3. Łaska Boża
a) Żółkiewski [Progres, 105] wspomina: "Ukazywało się, jako interregna Rzeczypospolitej nieprzezpieczne; troje, które były za naszej pamięci, jedno od drugiego gorsze; ostatnie i dobrze krwią się oblało [Żółkiewski był ranny pod Byczyną ciężko] i by nie cudowna łaska boża, miało bardzo do wielu złego przyjść."
b) nad Basią, 8 października 1660 r.: "Kto miał na czym, to gonił [za uciekającymi Rosjanami], a ja żem piechotą został, ledwiem się mógł od ziemi salwować, gdy mi rumaka pode mną zabito, który gdy się porwał od ziemi, będąc postrzelonym, noga mi w strzemieniu uwięzła tak, iż mię jak trupa już końmi deptano. Jakoż cudownym kształtem łaska mię Pańska w tak ciężkim razie dźwignęła, że mi się but z nogi zemknął, a jam się też ocuciwszy, co prędzej garnął do swoich nazad." [PO, 143].
c) zob. 1.9.6.c. drugi akapit.
d) zob. 3.8.6.b.
e) zob. 1.9.5.e.
f) PO, 192: "Gdym się spuszczał do mostu z przykrego brzegu [rzeka Roch koło Karaczewa, kampania moskiewska, 22 stycznia 1664 r.], jako i drudzy, trącił mi konia mego pachołek jakiś, a koń we mnie, a za tym leciałem jak z domu jakiego głową w pomienioną rzekę i pewnie bym utonął, gdyby nie osobliwa łaska Boża i nie tenże koń, [który] lecąc impetem za mną, czyli też waląc się, na połę sukni mojej przy brzegu jednym mostu nastąpił, że się wszystek impet padnienia mego w rzekę na przystąpieniu sukni zatrzymał, że się i sam, porwawszy za dyl jeden, potem już salwować mogłem, za co nich chwała Najwyższemu będzie."
g) zob. 3.7.2.f. ??
h) PO, 276, pojedynkował się z Konstantym Hrehorowiczem [30 grudnia 1674 r.] i pojedynek wygrał. "Tak mię Pan Bóg biedą niespodziewanie nawiedził, nie owszem fortunnie skończyłem, za co jednak chwała Najwyższemu, że się onemu, a nie mnie dostało."
i) zob. 2.3.4.a.
j) oblężenie polskiego obozu pod Gajami przez Turków i Tatarów w 1685 r. Dya 89 szacuje Turków na 50 tys., Tatarrów na 80, a siły własne na 10. "...w wielkim niebezpieczeństwie byliśmy przez niedziel dwie, przez które codzień, jak tylko zaświtało na dobry dzień, w nasz obóz ze stu dział ognia dawano, ale osobliwsza była nad nami Boska Prowidencyja, że ani nam, ani ludziom, ani koniom nie szkodziły, bo nas na dole stojących, od nich na górze stojących kule przenosiły."
k) Czapliński do Radzimińskiego, Lis, s. 214: "Onegda z poniedziałku na wtorek [noc 30 września/1 października 1621] karmelitan będąc na modlitwie widział na powietrzu człowieka modlącego się zniosłszy ręce, ku Polszcze obróconego. Ukazywał to kilkąm i dawali te świadectwa, że widzieli. A łatwie temu uwierzyć, bo cudownej obrony Pańskiej doznawamy."
l) Łoś, 78, o roku 1657: "Kto by w te czasy uważał był rzeczy polskie, snadno by był osądził ostateczne zginienie, jako i roku 1655. A Pan Bóg, kędy już prawie ludzkie rozumy i siły ustały i dźwignąć się żadnym sposobem nie mogły, sam dziwną mocą i w ramieniu swym mocnym potłumił nieprzyjacioły, a wyrwał z ostatniej toni Polskę. Bo kto by był widział naszych goniących Węgrów; sami głodni, jagodami tylko żywi, tak dalece, że połowice [79:] ludzi w kompucie byli, poustawali na szlakach. Dobrze okryta chorągiew była, pod którą było dwadzieścia albo trzydzieści koni. Węgrowie zaś daleko świżsi i dużsi od naszych byli, i nierównie ivh było więcej."
m) Łoś, 98, przed Basią wojska przeprawiają się przez Dniepr. "Dość niebezpieczny most był na tak bystre i zabrzeżyste dnieprowe nurty, który na samej łasce i mocy tego, który świat wszystek w garści trzyma, wspierał się, i acz się kilka razy rozrywał, tak jednak bez szkody, iż i jeden człowiek ani koń nie utonął, co się za jeden cud poczytać może."
n) Łoś, 100, Basia. Wojska polsko-litewskie stanęły "...w tyle zostawiwszy pannę Basię, która za posiłek stała. Bo się późno było oglądać nazad: jeżeli nie Basia to Dniepr, Mohylów, Borysów, Berezyna zatrzymaliby byli. I dla tej to duszności owe szańczyki ukopane były, strzeż Boże było jakiego szwanku, żeby byli impet zatrzymali nieprzyjacielski. Dobra to była uwaga wodzów naszych, lecz nieskończenie lepsza opatrzność i łaska boska, która i naszym za puklerz nieprzebity i bezorężnym za naogromniejsze armaty stanęła. Śmiało bowiem rzekę, że w naszej dywizyjej i jednego pancerza nie było (oprócz chorągwi JKM), chorągwi usarskich dwie tylko i te przez dziesiąte w zbrojach, miasto kopijej tyki bzem pofarbowane, miasto grotów końce opalone mieli, acz w żmudzkim wojsku było cztery z kopijami."
o) bitwa pod Częstochową w 1665 r., Łoś, 119. "Cud wielki Pan Bóg wszechmogący uczynił natenczas, że mało co wojska uciekło, jeszcze mniej zginęło, a wszytkiego rycerstwa kwarcianego tak Pan Bóg zatrzymał ręce ode krwi bliźnich, że gdy przyszło potem obaczyć się, więcej więźniów było daleko aniżeli wojska, których potem jegomość pan marszałek ex consilio juramentem obowiązawszy, dyzarmowawszy jednak wypuścił; oficyjalistów jednak wszystkich zatrzymawszy, których nie jako więźniów, ale jako bracią traktowano."
p) zob. 2.1.7.g.
r) zob. 2.1.6.j.
s) zob. 1.3.1.f.
t) Zba1, 152, 15 sierpnia 1649: "Równo ze dniem, gdy po komunijej szedł książę jm. [Jarema] do wału z zamku, strzelono [153:] z szańcu ku niemu i mało co za nim psa ubito. Ducem Dominus zdrowego conservavit; za co niech obrońcy Panu będzie chwała, króry protexit [ochronił] obrońcę Rzeczypospolitej."
u) Bóg zesłał Jeremiego, by uratował Polaków, Zba2, 170, 10 lipca: "Książę jm. pan wojewoda ruski za swym pułkiem prawe skrzydło trzymał i wprzód się potykał, potężnie wsparłszy ordę. Sam Pan Bóg nam tego człowieka przyniósł, gdyż i radą, i męstwem ratował nas."
w) Zbaraż, 15 sierpnia 1649, Mi-1, 191: "Tak gęsto strzelali [Tatarzy, z łuków], że jako klosze jakie, tak strzały przed końmi okreły pole. Jakoż niepodobna by było im wytrzymać, gdyby Pan Bóg wiatru sprzecznego, to jest na nich nie dał. Kędy nie mogły strzały takiego impetu mieć, bo jak przez gwałt przeciwko wiatrowi szły."
x) zob. 1.4.4.o.
y) zob. 2.1.2.r.
z) zob. 2.1.2.3.c.
2.3.4. Wstawiennictwo za pomocą modlitwy. Cud wybłagany.
a) pod Wiedniem (Dya, 61) Sobieski wysłał na rozpoznanie walką chorągiew królewicza Aleksandra pod komendą porucznika Zygmunta Zwierzchowskiego, bardzo nieliczną. Turcy, po początkowym zaskoczeniu zaatakowali ją. "W ten czas zaś, gdy widział Król, że już Turcy na nich wsiedli i nic ich widać nie było, tylko tuman nad niemi, dobył drzewa Krzyża św. i karawaki [krzyża o podwójnych ramionach] z odpustami wielkimi, żegnał ich, mówiąc te słowa: <<Boże Abrahama, Boże Izaaków, Boże Jakubów, zmiłuj się nad ludem twoim>>. Po tym osobliwszą protekcyją Matki Najświętszej, a cudem prawie Bożym, z pośrzodka tak wielkiej tłuszczy ludzi salwowali się..."
b) zob. 2.1.4.d.
2.3.5. Bez podania przyczyny:
a) Łoś, 69, bitwa warszawska: "Myśmy zaś z naszą dywizją stali w czele w szyku, cały dzień. To dziwna: nas stało w najpierwszym szyku chorągwie [...] [wymienia jednostki], do których chotągwi ze trzech szańczyków szwedzkich cały dzień z dział bito, a barzo blisko plus vel minus o pięcioro stajań, a żadnego ani konia, ani człowieka nie draśniono; nasi też tak generose stali nic się nie uchylając albo mieszając, że Król JM publice dziękował za stateczność; lecz pozad stojącym z tychże dział barzo, w koniach osobliwie, [szkodę] czynili."
2.3.6. Obyczaj rycerski, uczciwość itp.
a) zob. 3.9.5.b.
2.4. Problemy z rozróżnieniem żywych i umarłych
a) zob. 3.1.2.a.
b) zob. 3.9.3.c.
2.5. Szczególne wypadki jeśli chodzi o śmierć:
2.5.1. Samobójstwo
a) przed bitwą pod Kłuszynem "Były i po wojsku rozmaite mowy przeciwko panu hetmanowi, że mu świat zmierzł i wojsko chce ze sobą zgubić." (Progres, 74)
b) zob. 1.2.2.f.
c) zob. 3.3.f.
2.5.2. Pozorowanie śmierci
a) zob. 2.2.3.a.
2.5.3. Wojna domowa. ("wojna nieszczęsna" - Pasek, 271)
a) Pasek, 246: "Roku Pańskiego 1664 stawiska okazyja była [oblężenie Stawiszcz, gdzie odniósł ranę Czarniecki, co spowodowało jego śmierć] i koło tej nie masz co pisać, i nie masz też w niej co chwalić godnego. Uprzykszyła się nam wojna z nieprzyjacielem, zachciało się nam spróbować samym z sobą, a podobno eo fine [w tym celu], żebyśmy przy tej okazyjej znowu zaciągnęli na związek, bo już pierwszego związku sagina [sytość, zysk] już w nas była zetlała i życzyliśmy znowu inszymi chlebami, pierwszym podobnymi, brzuchy naładować.
Uczyniwszy pokój z Moskwą mizernymi kondycjami i dawszy im rzęsisty basarunek za to, cośmy ich potłukli, nie tylko ich własności nie naruszywszy, swego od nich, co nam przedtem pobrali, nie rekuperowawszy, ale jeszcze im przyczyniwszy i znaczne prowincje apropryjowawszy, zaczynamy szczęśliwie wojnę domową, która jest malum supra omne malum [złem nad wszystkie zła]." Zob. 3.3.3.a. też.
b) Pasek, 253: Jan Kazimierz poprosił o pomoc chana tatarskiego przeciw rokoszowi Lubomirskiego! "Obiecał się zrazu [c]han wyniść we stu tysięcy, ale potem odesłał, że "tego nie uczynię", obiecując to nadgrodzić na inszą usługę, ale nie na tę wojnę, gdzie brat na brata szable dobywa."
c) cd. z 4.4.a. "Niewiele ich tam przecie na śmierć zginęło oprócz tych, co w pierwszym potkaniu, póko ich nie przełamali; ale nasieczono gwałt, z koni pospychano, z sukien, z pancerzów poodzierano na sromotę, drugich kańczugami cięto i tak z nich piechotę uczyniono i wolno do króla puszczono; starszyznę jednak, rotmistrzów, pułkowników, pobrano." (s. 264)
d) Mątwy 1666, Pasek 270: "Oficyjerów naginęło znacznych, a nade wszystko owi ludzie zacni, regiment Czarnieckiego, kawalerowie tacy, żołnierze dawni, którzy w Danijej, w moskiewskich, w kozackich, w węgierskich okazyjach dokazywali mirabilia [cudów] i bywali zawsze nieprzełomani - na domowej wojnie wszyscy zginęli; których nie tylko król, ale i wszystko żałowało wojsko, osobliwie z naszej dywizyjej, cośmy na ich odwagi patrzali. Pan Bóg też na nas za nasze niezgody dopuścił, że nam odebrał florem kawalerów dobrych, którzy wytrzymowali zawsze molem [nawałę] nieprzyjaciół naszych.
Była to potrzeba wielce in confuso [w zamieszaniu]. W owym pomieszaniu, gdzie trudno było discernere [rozróżnić], kto nieprzyjaciel i kogo uderzyć, jeździli między sobą, a nie znali się; który którego napadł, to się wprzód pytali: <<Ty z którego wojska?>> - <<Ty też z którego?>> Jeżeli contrarii [przeciwnicy], to: <<Bijmy się!>> - <<Jedź do dyjabła!>> - <<Jedź też ty do dwóch!>> To sobie dali pokój. A jeżeli znajomy na znajomego napadł, to się rozjechali powitawszy. Bo buło to, co jeden brat przy królu, a drugi przy Lubomirskim; ociec tam, syn tu; to nie wiedzieć, jako się było bić. Prawda, że oni mieli znaki, lewe ręce chustką wiązane; aleśmy tego nierychło postrzegli. Ja też, skoro poczęto bardzo golić, przewiązałem też sobie rękę nad łokciem i nie bardzo od nich stronię. Poznali mię z daleka: <<A, nasz, czy nie nasz?>> Podniosę rękę z chustką i mówię: <<Wasz.>> Aż rzecze: <<O, francie, nie nasz! Jedź sobie, albo przedaj się do nas.>> Ale po wszystkiej okazyjej przyjechał z boku towarzysz z tamtego wojska, a Czop, pułkownik kozacki, stoi na koniu, nie strzeże się go rozumiejąc, że swój; pomalusieńku, człapią przyjechawszy do niego strzelił mu w ucho z pistoletu i zabił. To taka wojna zdra[d]liwa, kiedy to tenże strój, taż moda. Bogdaj do tego w naszej Polszcze więcej nie przychodziło!"
e) zob. 3.6.3.a.
f) DT, 43: "Na wiosnę [1666 r.] poszło wiązko związkowe do obozu pod Wartę, tam się skupiło, a potym i królewskie wojska następować poczęli i tam znowu gonionego po Polszcze, aż przyszło do Montewskiej, tam wojna i krwie rozlanie było, gdzie zginęło ludzi siła z strony królewskiej, szlachty polskiej niemało, ale najwięcej dragunijej i piechoty."
g) zob. 1.3.6.b.
h) zob. 1.1.f.
i) zob. 2.1.8.d.
j) zob. 2.1.8.e.
k) MPot1, 90, wyruszając naprzeciwko Kozaków: "Chociażem ja się w Ukrainę ruszył, nie ruszyłem się ad profundendum christianum sanguinem [dla rozlewania krwi chrześcijańskiej] i swego czasu necessarium [potrzebnej] tej Rzeczypospolitej, ale aby nie dobywszy broni, strachem samym wojnę skończeł, i rozumiem przysługę WKM uczynił. Dotąd jeszcze żadnej krwi krople od wojsk WKM nie uronili i nie uronią, jeżeli temeritate et arogantia seposita [odłożywszy arogancję i zuchwałość] ukorzą się, a te zawziętości w sobie zatłumią."
l) zob. 3.7.14.b.
m) Biał, 296, opisuje przemarsz wspaniałej armii polskiej pod Białą Cerkiew, i stwierdza na koniec: "...potrzeba było zapłakać z Kserksesem nie tego, że z tych ludzi za lat kilkadziesiąt nie ma superasse [zysku], ale te siły i tak ogromne wojska in propria muszą saevire viscera [muszą się srożyć przeciwko własnym wnętrznościom], że się nie obracają na potęgę otomański krwie i prędko przy szczęściu WKM. musiałaby być ultima periodus."
n) zob. 3.3.3.h.
2.5.4. Śmierć "dobrowolna"!
a) Pasek, 276. Lubomirski po ugodzie z królem wyjechał do Wrocławia. "Jednak tam nieszczęśliwie wyjechał, gdyż tam umarł we Wrocławiu, ale umarł dobrowolnie, na ból tylko głowy narzekając i tak mówiąc: <<Kto głową robi, na głowę umierać musi.>>"
2.5.5. Wojna z buntownikami:
a) zob. 1.4.4.j.
b) zob. 2.5.3.k.
2.6. "Zużycie się" wojska. Choroby. Głód.
a) Pasek, 245, rok 1663, wyprawa Jana Kazimierza na Moskwę: "Nieprzyjaciel się wzmocnił, niceśmy dobrego nie sprawili. Okurzywszy tylko kilka kurników [zamków], które byśmy byli przed związkiem [konfederacją] całkiem zjedli, kompanijej zacnej pod nimi natraciwszy, wróciliśmy się do domu z niszczym. A tak uznawszy znaczną fortuny rewolucyją albo, verius [właściwiej] mówiąc. awersyją łaski boskiej od naszych akcyj oczywistą, skończyliśmy ten rok."
b) Progres, 102. W oblężonym przez Polaków Smoleńsku: "Lubo to z razu tak wiele ich (jako jest wspomniano) w zamku zawarło się było, prędko jednak jęła ich siła, zaraz rychło jakośmy pod Smoleńsk przyszli, ubywać z chorób, które poczynały się od nóg, a po tym choroba serpebat [rozpełzała się] po wszystkim ciele. Właśnie labes [zaraza] jakaś na nich była. I tak okrutnie gęsto umierali, że były takie czasy, iż po kilkaset na jeden dzień ich umierało, nie tak z niedostatku (bo i po tym, gdy zamek jest wzięty, nalazło się tam żywności, ile żyta, owsa dosyć), jako raczej z zarazy jakiejś, która między nimi była. A to najdziwniejsza, że nam ta zaraza nic nie szkodziła. Bo wychodziło ich bardzo wiele z zamku, rozmaitymi fortelami, spuszczając się z murów, okny wyskakiwali. Bladość bardzo wielka była widomym [s.103:] dokumentem ich niewczasu, mieszkali między nami w obozie, a nas nic się to nie tknęło."
c) po wyjściu Szwedów z Bowska (twierdza w Inflantach, po pokoju w Oliwie): "Przez to półrocze jakeśmy tam stali [oblężenie przez Litwinów 1659/60], wymarło Łotwy w samym Bowsku, licząc ogólnie, dwanaście set, gdyż co tydzień to wozy drabiniaste nałożywszy, z gromad gnojowych wywozili po stu, po półtorasta." [PO, 137].
d) zob. 1.8.4. passim.
e) Dya, 90: Druga kampania bukowińska (sierpień-październik 1691), "chociaż przy prezencyji królewskiej, ale bardzo nieszczęśliwej, na której bez żadnego nieprzyjaciela wojsko się zrujnowało, bo dzień i noc deszcze lały, a śnieżyce waliły; myśmy od Soczawy weszli w Bukowinę, gdzie co dolina albo potoczek, to nam się Dunajem stawało; tam ani ognia nałożyć, ani się gdzie schronić, z góry się leje, pod nogami się pluskocze, dla koni żywności ani myśleć dostać, jednym słowem niewypowiedziana biada była, a co największa, że nam konie z zimna i od głodu zdychali, i rzadko kto się z naszych z koniem do domu wrócił, a choć go przygnał, to już pożytku z niego nie miał, bo zmizerowany zdychać musiał. Dla wyzdychanych koni armaty i ammunicyje na Bukowinie zakopali [...]. Samego nawet Króla karytę wołami wieźli póty, póki ze Stryja świeże nie przyszły cugi i inne konie..."
f) zob. 2.2.5.j.
g) głód w oblężonej Moskwie, "Instrukcja od więźniów stołecznych dana panu Andrzejowi Radwanowi w Niżnym Nowogrodzie" 14.01.1613, autor - Józef Budziło, Lis, 136: "Ciężko było z nieprzyjacielem bojować, ciężej z głodem walczyć, ciężej jeszcze z przyrodzeniem się biedzić wprawiając się w niezwyczajne potrawy. Nie bez przyczyny Kato powiedział, że trudno mówić z brzuchem, ucha nie mającym, ten bowiem, gdy głodny, żadnych słów, żadnych perswazyj nie przyjmuje. Smakowali jednak naszemu brzuchowi dla łaski JKM., dla wdzięczności Ojczyzny, kotki, psy, szczury i łupieże, na potym z nich śmierdzące ścierwy takroczne, robaczywe a rozstoczone, skóry i rzemienie wszelakie z siodeł i łuków żyłowania, pargaminy, woski, trawy i zielska wszelakie, które jedno ziemia nosi, na ostatek, gdy to śnieg nielutościwie odjął, drzewo tarte, siano drobno siekane i co jedno podobieństwo do oszukania potrzebnego żołądka mieć mogło. Ma kto na tym mało, nie trzeba do Insuł Kanibalskich morzem żeglować: lądem się takiego okrucieństwa na Stolicy dojechało, kilkadziesiąt więźniów w głodnych brzuchach pogrzebiono, tych gdy nie stało, zrazu między sobą losy miotano, potem już tak łakomą paszczękę głodna samojedź rozwarła, że pan sługi, sługa pana, towarzysz towarzysza nie był bezpieczen, jawnie ludzie na rzezią brano, zabijano, w sztuki rąbano, pieczono, warzoo, na rożnach obracano, żadna cząstka ciała na darmo nie uszła, ustąpiła nawet przyrodzona miłość, a ojciec dzieci swe, wzajem synowie rodziców na pokarm zabijali, kto duższy, tym lepszy; wszędzie niebezpieczeństwa pełno: równo się za murem od nieprzyjaciela, jako i w murze ostrzegać od swego brata było. Którym to strasznym [137:] samojedzeniem człowieka kilkaset zginęło; a za tym, za niesłychanym głodem niemało się, wiarę powinną złamawszy, do nieprzyjaciela przedało. Jeszcze komu na tym mało? Śmierdzących nawet trupów z mogił dobywano, o trupa zmarłego krewnego, komu by do zjedzenia należał, sądem się rozprawiano, a z tych wszystkich potraw siły w człowieku nic, a jako mówią, ni rąk, ni nóg."
I dalej: "...non Marte sed arte [nie siłą lecz podstępem], nie żelazem, lecz głodem nad wszystkie machiny wojenne potężniejszym, swego dokazał nieprzyjaciel. Wziął Kitaj, równą by pracą wziął był i Krym, bo cienie tylko ludzkie, a nie ludzie do [138:] obrony byli..."
h) głód w Chocimiu, 1621 r., Czapliński do Radzimińskiego: "Było koło, gdzie się sprzysięgli jeden drugiego nie odstępować, króla JM. czekać i bić się z nieprzyjacielem, ale ich siła ucieka, mogę rzec do dziesiątka tysięcy. Niemcy bardzo zdychają. Powietrze, głód, biegunki bardzo są pospolite. Dalej na miłosierdziu bożym stojemy. Bo hetmani chorzy, a wojsko znędznione." [Lis, 211].
i) pod Chojnicami, listopad 1656 r., Łoś, 74: "I tam dziwna rzecz przytrafiła się: albowiem pan Sikorski [...] przyjechał do chorągwie naszej, do krewnego swego pana Piotra Dębińskiego zapowietrzony. Układł się w jednymże szałasu dość małym na noc z panem Dębińskim: nazajutrz umarłego zastano, a panu Dębińskiemu nic nie szkodziło. Co się i na wielu miejscach trafiało, iżeśmy zastawali trupów, jedli i pili pozostałe comestabilia nasi, a nic nie szkodziło powietrze, które na ten czas panowało we włości."
j) zob. 2.3.3.l.
k) Łoś, 84. Polacy i sojusznicy zablokowali w Fridrichsort nad morzem armię szwedzką, "którym począwszy od Bożego Narodzenia aż do Wielkiej Nocy [13 kwietnia] ani dla paszy, ani dla drew wychylić się nie dano. Na Wielkanoc zapaliwszy i zrujnowawszy owe szańce i obóz tak wielki, do jednego się szańcu na samum cuplu od morza zamknęli, albowiem im byli konie wyzdychali wszytkie; ludzi [85:] jednych nabito, drugich nałapano, trzeci zuciekali, czwarci wymarli, od których na wiosnę ścierwów tak końskich, jako po części ludzkich na pół mile smród słychać było. Musiał być głód na ludzi, albowiem żyto funtem dawano żołnierzom surowe, i tego było barzo mało." Wreszcie Szwedzi ewakuowali ostatni fort. Rzekomo spośród 14000 przeżyło tylko 600.
l) Dru, 119. 1691 r.: "[Jan III Sobieski] późno z kampanii powracając przez elementa niebieskie [warunki atmosferyczne] wojsko i konie zgubił, armatę w Bukowinie wszelką porzucili w ziemi zakopali, jednak die 7 Januarii Roku 1692 do Śniatynia ledwie odzyskali."
m) głód w Zbarażu, 20 sierpnia 1649, Zba1,158: "Chłopi, którzy się do nas z włości przed oblężeniem byli zawieźli, że z głodu bardzo pochorzeli i umierali, do domów wypuszczono ich z miasta od nas, gdy miłosierdzia, którego się spodziewali od Kozaków, nie otrzymali, zaraz Tatarowie z żonami i dziećmi o cztery tysiące dusz utriusque sexus zagarnęli. Inszych, co między rowy uciekali, siekli, strzelali, na co drudzy pozostali w mieście chłopi patrzali. Ostatek chłopów, ze dwa tysiące utriusque sexus, nie dbając na to, co się drugim w oczach ich stało, prosili, aby ich puszczono do domów. Gdy ich już miano wypuścić, z konsyderacyjej księcia jm., rejekta tej dymisyjej od nas stanęła."
n) po wyjściu ze Zbaraża, Zba1, 162: "Spod Tarnopola ruszyliśmy się ku Lwowu, [...] w której drodze, że się zgłodzona czeladź owoców niedojrzałych dorwała (bo trudno było o chleb), siła ich pochorzało i umarło."
o) Zbaraż, Mi-1, 178: "Wiele ich [rycerzy polskich], którzy nie od nieprzyjaciela, ale od swoich niewczasów dla szturmów i ciężkiego głodu, bo psy a kobelinę jedli, pomrzeć musiało. Jako pan Brodowski [...], to ten wyszedłszy z oblężenia chleba z chucią trochę już na wsi będąc zjadłszy, umarł. Owo oblężenie i fames plura quam Saguntina [głód większy niż w Saguncie] był."
p) zob. 3.1.5.c.
r) podczas kampanii białocerkiewskiej, pod datą 25 sierpnia 1651: "Tu u nas w wojsku jest wiele chorych, którzy prędko zmierają, gdyż drugi jak zachoruje to i 3-go dnia nie doczeka i umiera i ubywa nam znacznych towarzyszów."
s) zob. 2.1.2.r.
t) Koniec, 432 (do W4, 21.11.1637): "Będziemy spólnie [z wojewodą bracławskim, chyba Mikołajem Potockim] i koło tego pilnie chodzili, żeby wojsko W.K.M., nie przystępując do żadnego związku, i dalej zostawało in obsequio [w posłuszeństwie]. Lecz nieladajako go to angit [trapi], iż w głodnym kraju hybernae odprewować musi, angit go i umniejszanie pocztów, zwłaszcza jeżeliby chłopstwo w uporze swym stało i ad arma przyszło."
u) Koniec, 443 (Mikołaj Potocki do Koniecpl, Biała Cerkiew, 5.12.1637). Żołnierze się buntują wskutek braku żołdu. Ich argumenty: "Trybunały nas za wiązkę sianie z honorów zdzierają, bankiety panów poczynają się i kończą na tradukcyjach [wystawieniu na szyderstwo, hańbę] naszych, tytułują nas, żeśmy są inopes et vagi [biedacy i włóczędzy], u kołów nam służbę wypowiadają i po powietrzu do domów naszych rozlatywać się nam każą. Jakoż inaczy po ziemi trudno, bo pańską majętność mijać z respektów i z musu, gdzie i uniwersały dane, aby z nami jako z nieprzyjacielami czyniono, a duchowną klętwą, szlacheckie dziedzictwo i prawo broni, a dobra J.K.M. w czyjejkolwiek są administracie i wszędzie prośby i groźby; a ty żołnierzu respektuj, mijaj, mrzyj głód, drzyj suknią, służ na borg, czekaj ostatniego zniszczenia swego, póki cię i samego ostra śmierć nie zniesie."
2.7. Religijny aspekt śmierci.
2.7.1. Śmierć bez sakramentów
a) zob. 3.3.3.a. drugi akapit.
b) zob. 3.8.5.c.
c) Zbaraż, 6 sierpnia, Zba2, 173: "Tamże i potężne belwardy [szańce wokół obozu], z których tak szkodzili, (iż) kto się tylko ukazał, zabijali. Poszkodzili chorągwiom na każdy dzień najmniej 20 ludzi, którzy bez spowiedzi umierali, bo księża dochodzić ich nasi nie mogli, ani jeden drugiego ratować mógł; brat brata nie śmiał dla gęstych kul. Szańców tych usypali wkoło 25, z których kto się kolwiek ukazał, zabijali. Zasłanialiśmy się płachtami i namiotami; i to nie pomogło, bo działa na każdym szańcu mieli, które śrutem nabijali, a każde ich wystrzelenie nie było darmo. A w nocy gdzie kto był zabity, na [174:] tym miejscu kopać musieli zaraz."
2.7.2. Śmierć "łagodna", dobra.
a) zob. 3.7.4.a.
2.8. Transcendentalne wizje śmierci.
a) zobacz 1.2.2.d.
2.9. Naturalistyczne opisy śmierci, zabijania [i usiłowania]
a) zob. 2.2.1.c.
b) zob. 3.7.2.f.
c) zob. 3.8.5.c.
d) zob. 3.7.10.b.
e) zob. 2.1.7.f.
f) Dru, 90: "I mnie natenczas [Batoh] żywcem było wzięto, obuchem z konia zbito, srogo w łeb razem przez misiurkę. Pół roku krew ciekła uszyma, a rok cały jak w dzwonek dzwoniło w głowie. Mila od Batoha pod Władyżynem [Ładyżynem] mnie wzięto, a tak tulit casus [zdarzył przypadek], że ciż Tatarowie znów z tejże wsi z Krymu, com się im był i na Żółtych Wodach dostał [...]. [wyglądał bardzo dostatnio] ...i to mi dało żywot, żem się znowu znajomym dostałem Tatarom. Niewypowiedzianie o to się starali, żeby mnie nie ścięli, i to też nie mniej pomogło, że umiałem ich język. W swoje suknie przebrali, szablę, sahajdak [kołczan] dali i między sobą uwozili (bo więźnia nie tak traktują, ręce, nogi podwiązane i arkan na szyję). Ależ się też spodziewali wielkiego za mnie okupu, jakożem się szacował na dwa tysiące twardych talarów. Dałbym był im i Lwów wtenczas, kiedy widziałem, że wszystkich ścinają. Uciekłem jednak od tych Tatarów, którzy wielkiego chcieli okupu, ale noc była mała, nie mogłem przejść wojska, na kilka mil zadtąpiła orda, oświtłem [tj. został zaskoczony przez świt] między niemi. Pojmali mnie znowu drudzy Tatarowie i od tych wywiązałem się drugiej nocy i znów uciekłem był. Ale po staremu nie mogłem przejść przez noc Ordy. Oświtłem między wojskami i do konia dybiącego insi znowu tak jak ci pojmali Tatarowie i okrutnie mnie byli zbili, tyrańsko związali, że w mgłości zawsze ledwie noc przetrwałem, i tak mnie byli zmorzyli, że ledwie cień było człowieka."
g) Trylisy, 24 sierpnia 1651 r., Biał, 280, śmierć kapitana Strausa z regimentu piechoty Bogusława Radziwiłła: "...tego baba kosą po dwa razy w pół cięła, gdy się do zamku dobył (ale sama nie uszła lepszego), a oprócz tego jeszcze go i postrzelono i okrutnie porąbano."
2.10. Powstrzymanie się od zabijania. Ocalenie przed śmiercią.
2.10.1. Z pobudek religijnych.
a) zob. 3.9.3.c.
b) po śmierci Gosiewskiego wybucha kłótnia między jego zwolennikami i przeciwnikami. "[...] dziwna rzecz barzo, że się bez krwie rozlania [kłótnia] skończyła, za co niech chwała najwyższemu będzie, bo i tak już dosyć złego, gwałt był i jest." [PO, 179].
c) zob. 2.2.5.h.
d) zob. 2.3.2.b.
e) zob. 2.1.8.l.
2.10.2. Z pobudek psychologiczno-wojennych:
a) pod Starodubem wzięto kilkunastu Kozaków z załogi miasta (marzec 1664 r.). "Z których niektórych ukontento[waw]szy, żywcem puścili, obiecując sobie przez to poddanie Staroduba sprawić, czego żal się Jezu, że ich na pal nie powbijano, gdyż ani się pokazali, ale żarty z tego stroili." [PO, 206].
2.10.3. Z powodu wdzięczności.
a) "Tamże król [Jan] Kazimierz pod Zborowem w oblężeniu będąc straktował z Chmielnickim, do czego był powodem chan, Asłamgierej [Islam Gerej] zwał się, bo był dobry przyjaciel królewski z tej racyjej, że tu długo w więzieniu w Polsce siedział. Wzięto go było murzakiem [książę tatarski] w niewolą na pewnej wojnie, którego król darmo puścił, i ten wyszedłszy z Polski został chanem w Krymie. Gdyby nie to, toby był Chmielnicki wziął króla. Długo na traktaty nie pozwalał widząc już wygraną, ale mu chan deklarował: <<jeżeli nie straktujesz się z królem, to ja szable swoje na ciebie obrócę>>. I tak po traktatach i król wolen z oblężenie, i w Zbarażu wojsko." [DT, 80]
2.10.4. Z powodu chęci wzięcia okupu.
a) Batoh, DT, 81: "Tam i hetman polny koronny zginął Kalinowski, bo tam żadnego nie żywiono człowieka, chyba że tak się trafiło, że kogo Tatarowie mogli zakryć. Okrutnie naszych szukano. Gdziekolwiek kogo u Ordy znaleziono, ścinano w pień. Przecież orda schowała była niemało pułkowników zacnych, między innymi [Krzysztofa] Koryckiego i [Samuela] Czaplickiego."
2.10.5. Za boską interwencją:
a) zob. 2.1.12.a.
2.10.6. Inne
a) zob. 3.7.8.f.
2.10.7. Przestrzeganie prawa międzynarodowego.
a) Biał, 295. Polscy posłowie do Chmielnickiego ledwie uszli z życiem, gdyż próbowała ich zabić czerń. Starsi kozaccy z Chmielem na czele ich uratowali. Gdy posłowie wrócili do obozu polskiego, "Przyjechało z tym dwóch pułkowników, to jest Hladki i Sawa Litwininko, bali się bardzo wszedłszy w obóz i rzekli do pana chorążego sendomierskiego: "Panie Czarniecki, czy ne pościnajut nas, że panów komisarzów porabowano?" Ale kiedy im spopondit [zaręczył] pan Czarniecki, że my non wiolamy [violamus] jura gentium [nie gwałcimy praw narodów], dopiero śmiele postąpili..."
2.10.8. Zwyczajowa łaska zwycięzcy
a) zob. 2.1.2.3.d.
3. Po śmierci
3.1. Traktowanie zwłok
a) zob. 2.3.3.b.
3.1.1. Nieprzyjaciel.
a) obdzieranie zwłok. (Pasek, s. 57-58, 28 sier 1656): "Ze wszystkich tedy zginionych nie wiem, jeżeliby się który znalazł, który by nie miał być egzenterowany, a to z tej okazyjej: zbierając chłopi zdobycz na pobojowisku, nadeszli jednego trupa tłustego z brzuchem okrutnie szablą rozciętym, tak że intestina (wnętrzności) z niego wyszły. Więc że kiszka przecięta była, obaczył jeden czerwony złoty; dalej szukając znalazł więcej: dopieroż inszych pruć, i tak znajdywali miejscami złoto, miejscem też błoto. Nawet i tych, co o lasach żywcem znajdowali, to wprzód koło niego poszukali trzosa, to potem brzuch nożem rozerznąwszy i kiszki wyjąwszy, a tam nic nie znalazszy, to dopiero: "Idźże, złodzieju pludraku, do domu; kiedy zdobyczy nie masz, daruję cię zdrowiem.""
b) Moskal jako poduszka (Pasek, 130, w przeddzień bitwy pod Połonką Polacy nocowali na pobojowisku po starciu z rosyjskim podjazdem): "Zakropiwszy się tedy po razu, po dwa, że się i głowa trochę zawróciła, aż się potem i spać zachciało. Jaki taki położywszy się na trawie śpi. Służył z nami Kaczewski, Radomianin, wielki przechera, i mówi: <<Panie Janie, co mamy pięść pod głowę kłaść? Układźmy się miasto poduszki na tym Moskalu!>> A leżał blisko tłusty Moskal zastrzelony. Ja tedy mówię: <<Dobrze, dla kompanijej.>> On tedy z jednej strony, ja z drugą położyliśmy głowy i takeśmy zasnęli, konie za cugle do rąk okręciwszy, i takeśmy spali ze trzy godziny. Aż kiedy już nade dniem, tak w nim coś gruduknęło, żeśmy się obydwa porwali; podobno to tam [się] jeszcze co było zataiło ducha. Skoro się tedy trochę rozedniało, zaraz przez munsztuk kazano trąbić wsiadanego."
c) Parkany, II bitwa, Pasek 357: "[Niemccy cesarscy] Nawet i po śmierci z nimi cuda robili: włóczyli, pasy z nich darli, rzemień na potrzeby z tych pasów wykręcali; jak trzeciego dnia po bitwie, to już z trudnością było obaczyć Turczyna na pobojowisku z całymi plecami: nawet kiedy [który] z naszych nieostrożnie prowadził więźnia, a wjechał między Niemców, to mu go w rękach zabili."
d) Wywożenie zwłok zmarłych nieprzyjaciół - zob. 2.6.c.
e) zob. 2.6.k.
f) zob. 3.4.2.g.
g) zob. 3.1.8.a.
3.1.2. Nieprzyjaciel?
a) W walce o gospody w Wilnie (Pasek, 237, 1662 r.), jeden z przeciwników Paska został kopnięty przez konia: "ten od konia [238:] uderzony leży we mdłości; rozumiałem, że już nieżywy, kazałem go za nogi wywlec, aż ów stęknął. Dopiero rzeką: "Żyje, żyje, trzeźwić go!""
3.1.3. Wróg wobec zwłok żołnierzy polsko-lit:
a) Szwedzi podczas wycieczki z zamku Guldynk zabili pana Zawiszę. "za wsią, wpadającego w bramę zamkową, Szwedzi porwali i tam go zastrzelili; który skoro skonał, ciało pięknie w białe prześcieradła zawinąwszy z muru spuścili i żałując tego, że go w ręku mając zabili." [PO, 127]
b) Turcy pod Parkanami zabili wojewodę pomorskiego, Denhoffa. Dya, 78: "...wojewoda, że był mężczyzna osobisty, rozumieli Turcy, że króla zabili i jeden z nich dostawszy głowy tego wojewody [...] przyniósł ją do Seraskier Paszy [tj. naczelnego wodza, Kara-Mehmed paszy], to jest regimentarza, i rzucił pod nogi mówiąc: <<A tomci przyniósł głowę króla polskiego>>, za co ten Turczyn osobliwsze wziął praemium nad inszych, bo to jest u Turków w obserwie, że za każdą głowę płacą swym żołnierzom, a im jest kogo znaczniejsza głowa, tym sowitsza rekompensa, z której głowy kontent był Seraskier Pasza, a mając niewolnika naszego w swojej turmie, niejakiego Janickiego, tegoż znaku wojewody pomorskiego towarzysza, [...] kazał do siebie przywołać, którego się pytał Seraskier Pasza: <<A znasz ty króla swego?>> Odpowiedział: <<Znam dobrze>>. Kazał zaraz tę głowę przynieść, którą gdy na miednicy przyniesiono, mówi znów do niego: <<Witajże go teraz>>. Janicki odpowiedział: <<Nie królewska to głowa, ale rotmistrza mego, pod którego chorągwią ja służył>>. W tym krzyknie na niego Seraszkier Pasza: <<Łżesz, poganinie>> i kazał go nazad porwać do turmy."
c) Kozacy wobec zwłok wiernych Polsce własnych dowódców (oddział jadący Dnieprem podczas kampanii żółtowodzkiej), Baidak, 104: "[Kozacy] starszyznę swoję assawułów na brzegu jako to Eliasza, Barabasza, Pesztę i drugich rohatynami pokłóli i w jeden dół powrzucawszy mogiłę im wysypali."
3.1.4. Zwłoki jako trofeum?
a) harce podczas kampanii kurlandzkiej 1659 r.: "Cały dzień harcem strzelaliśmy się z nimi mocno. Którzy uchodząc z całym wojskiem pomału, z armaty nas od siebie odrażali, mając przy sobie i piechoty o strzelenie z łuku zasadzone i lubo dwa razy nawiedli na piechotę, nic to nam z łaski Bożej nie szkodziło, aż w konkluzyjej dwóch towarzystwa postrzelono harcujących. My też im kilkunastu na to miejsce ubili, tak że i ciał wziąć nie mogli. Co się nastrzelało wiedzieć nie mogliśmy wiele, bez których niepodobna rzecz była im zostać, bośmy mil dwie na nich wisieli..." [PO, 134]
b) zob. 3.1.3.b.
c) Tatarzy zamordowali w 1636 r. Stanisława Daniłowicza. Koniec, 353 (Mikołaj Potocki do Koniecpl., prawdopodobnie marzec 1637]: "Listy od Kantymira posyłam i od Oraka, żadną miarą ciała wydać nie chciał ani na instancją hospodarską, aż by te Tuiszuir [354:] i Semen był dany, ale zaprawdę nie godziło by się mu dawać tej pociechy, gdyż już i ciało się to nadpsowało, i w te gorąco jako je będzie powieść." [?!?]
3.1.5. Zbieranie zwłok poległych i dbanie o nie.
a) zob. 3.7.10.b.
b) zob. 3.7.2.m.
c) przemarsz spod Beresteczka pod Białą Cerkiew, 5 sierpnia 1651 r., na skutek deszczów bardzo powolny. Biał, 269: "Armata przez Lubartów [tj. Lubar] przeprawowała się i piechota, którą po mieście i przedmieściach dla rozgrzania i osuszenia się rozłożono, a oficierowie jechali zbierać chorych i umierających po drogach, a umarłych chować, gdzie i tego dnia kilkadziesiąt piechoty umarło."
d) jeszcze o Jeremim, Biał, 279: "Tegoż dnia [22 sierpnia 1651] wszystko wojsko tak konne jak piesze z wielką żałością ciało prowadziło, przez obóz pomiędzy dwoma szeregami pułków na dobrą ćwierć mili stojących i za ciałem idących. Zakonnicy wojskowi (kapelani pułków) śpiewając przed ciałem, a wojsko w bębny bijąc, w trąby i surmy grając żałobne, prowadzili ciało w trumnę włożone, smołą zalane, ubrane w żupan atłasowy karmazynowy, ferezyją aksamitną włosianego koloru, kołpak aksamitny koloru pomarańczowego."
3.1.6. Kanibalizm.
a) zob. 2.6.g.
3.1.7. Sekcja zwłok!
a) Jeremi, Biał, 279: "Zaraz tegoż die 20 augusti o 11-tej przed południem według zwyczaju, uznawszy prędką śmierć; wnętrze z niego wypruto: płuca w nim bardzo zniszczały, a serce było jako pęcherz."
3.1.8. Kradzież zwłok.
a) Biał, 281, 26 sierpnia 1651: "Tego setnika Bohdana, którego byli dostali w Trylisach, a w piątek był na pal wbity, w nocy i z palem ukradziono. Nie wiadomo gdzie się podział i kazano patrzyć azali zagrzebiony; na co jmp. hetman polny [Kalinowski] groził sie na tego kto go ukradł i byłby karany."
Nb. w odwecie za to, "Niemców kilkunastu tamże [w Białej Cerkwi] na pal wbito, drugich na rożnach pieczono za to, że ich setnika jednego pod Trylisami palem także pokarano." [s. 284]
3.2. Śmierć chwalebna i hańbiąca.
Zob. też rozdział o wojnie domowej.
3.2.2. W ucieczce i odwrocie. Panika.
a) miarą dobrego wodza jest to, że jego żołnierze rzadko uciekają (Pasek, s. 58): "gdyż właśnie był wódz [Czarniecki] maniery owych wielkich wojenników i szczęśliwy; sufficit (dosyć), że po wszystek czas mojej służby w jego dywizji nie uciekałem, tylko raz, a goniłem - mógłby razy tysiącami rachować."
b) "mizerna śmierć" wg Paska, 356, II bitwa pod Parkanami: "Owi tedy, co nie chcieli szable polskiej czekać na lądzie, a uderzyli się w Dunaj, jedni tonęli, drudzy, napływawszy się, wracali się nazad do lądu, dając się na dyskrecyją. [...] Tamci zaś, co do mostu uciekali, jeszcze mizerniejszą ginęli śmiercią, bo w owym tumulcie u mostu sami się zabijali, ten tego, ten też tego uprzedzając, a tu z tyłu koszą, strzelają, po prostu zły strach. Jak się już tego nacisnęło na most, gmin wielki - owi znowu, co pospychani z mostu, kto primo instanti [w pierwszej chwili] nie utonął, kożdy się przecie trzymał mostu - uczyniła się wielka mostowi violentia [przeciążenie], że się rozerwał; dopieroż panowie Otomani pływać, dopieroż się topić. Owi też, co powyżej pod Parkany tonęli, napłynęło to z wodą, że się Dunaj tak zatkał owymi ludźmi i końmi tak bardzo, aż woda na łokieć i lepiej na brzegi wystąpiła."
c) zob. 1.3.6.a. - haniebna ucieczka.
d) Basia, 1660 r.: "...bitwa krwawa, jako wojsk niemałych, do ciemnej nocy trwała, mało co z obu stron fortuny okazawszy, tak wiele tylko, żeśmy skrzydła oberwali i z pola ich spędzili, ale środek cały ze wszystkim, a niemal z wiktoryją powrócił, bo siła naszych piechot pobiwszy, i działko półkartonie wzięli za niesprawą naszych w batalijej [straży tylnej] jazdy stojącej, która tył podawszy Moskwie, swoją piechotę końmi potar[ga]li, przez co i siebie nagubili , a piechotę całą zgubili i działo stracili." [PO, 144]
e) Bitwa z Kozakami i Tatarami pod Bracławiem, 1671 r., DT, 50: "Ku Ładyżynu [Ładyżyn na wschód od Bracławia] i dalej za Ładyżyn goniliśmy Tatarów bijąc po przeprawach, gdyż orda tak sromotnie uciekała, aż kulbaki spod siebie wyrzucali uciekając."
f) Spod ocalonego Wiednia Sobieski wysyła pościg za Turkami dowodzony przez Miączyńskiego (Dya, 68): "...tak dojeżdżali Turków na lada przeprawie, że im aż ręce ustawali od rąbania nieprzyjaciela, a żaden się nie oparł; taki to strach na nich przepuścił Bóg, i nie powrócił ten pułk [Miączyńskiego] aż trzeciego dnia z dobrą zdobyczą."
g) Parkany II (Dya, 82): "Z początku zaś bataliji Król kazał kilkadziesiąt dział wyrychtować do mostu [na Dunaju] i nadwątlić go. Gdy tedy na most hurmem się Turcy rzucili uciekając, tak się pod niemi załamał w samym środku Dunaju, a który się nie mógł docisnąć do mostu, to wpław w Dunaj puszczał się, ale z rzadka który do brzegu dociągnął, bo się Dunaj od zawojów i mycek tureckich zabielał tak, jak gdy kwiat na stawie kwitnie."
h) Klęska części armii polskiej pod Zborowem, 15 sierpnia 1649 r. okrążonej i zniszczonej przez Tatarów (pospolite ruszenie, piechota, dragonia), niedobitki uciekają w stronę głównego obozu Jana Kazimierza w Zborowie. Mi-1, 188: "A to dziwna, że począwszy od tego miejsca, kędy obóz był [obóz pospolitego ruszenia był oddzielnie], po wszystkim ślaku trup padł wielką milę, nie bardzo gęsto, jeden od drugiego o sążeń, na trzy, czasem dalej, a wszystko w kark razy zadane ku obozowi głowami; szerokość ślaku była na pół stajania wielkiego. Piechota węgierska pana sendomirskiego [Stanisława Witowskiego], także i pana podkanclerzego [Kazimierza Leona Sapiehy] na kupie została, chyba kilka ich, znać że się chcieli salvare fuga [ratować ucieczką], opodal draganijej pana Korniaktowej niemało na kupie leżało przy swoim kapitanie Niemcu."
I dalej, po wyminieniu kilkudziesięciu nazwisk poległych żołnierzy, pisze [Mi-1, 190]: "Zginęło siła spod różnych chorągwi towarzystwa, którzy się salwować nie mogli dla wysielonych koni, gdyż luboby był mógł drugi niti [tu: przesiąść się], ale na przedmieściach i przed przedmieściami zatamowanych wozów, które się same za nastąpieniem nieprzyjaciela wyprzedzając się potamowały, nie było jako, chyba że się salwowali, którzy z konia skoczywszy i odżałowawszy koni między wozy uchodzieli. Drudzy zaś, co nakoło przedmieścia, koło sadów obiegali, tych Tatarowie przebiegłszy na szable brali..."
i) Beresteczko, trzeci dzień, Mi-2, 251: "...chan [Islam Gerej III] już był powędrował, supellectilem suam [sprzęt domowy swój], jako rydwan, namiot porzuciwszy, jakoż na przeprawach gwałt topieło się koni. Nawet lakczeli się, opończe, łubie, łuki rzucali od siebie."
3.2.3. Kara śmierci w wojsku.
a) za ekscesy (Pasek, 63): "Karanie zaś było za ekscesy już nie ścinać ani rozstrzelać, ale za nogi u konia uwiązawszy włóczyć po majdanie tak we wszystkim, jak kogo na ekscesie złapano, według dekretu lubo dwa, lubo trzy razy na [o]koło. I zdało się to zrazu, że to niewielkie rzeczy; ale okrutna jest męka, bo nie tylko suknie, ale i ciało tak opada, że same tylko zostają kości."
b) kara za zdradę -> 1.4.4.a. I jeszcze - ciąg dalszy tej sprawy, Pasek, 194: "Uczyniwszy mię zdrajcą, [senatorowie] odbierają mi depozyt dobrej sławy, która z życiem pari passu ambulat [równym krokiem chodzi]. [...] Nihil interest, utrum ferro, an verbo occidas [nie ma różnicy, żelazem czy językiem zabijasz]."
c) za zdradę: "Miesiąca junii die 8 [1660 r.] ruszyliśmy spod Wiłkomierza pod Wilno, gdzie nazajutrz Oskirkę ścięto, który przedawszy się do Moskwy wiele naszym szkodził i wielu pogubił przez swoją niecnotliwą radę i zdradę, a będąc tej Ojczyzny synem, za co odebrał nag[rodę]." [PO, 137/138]
d) za nieudolne dowodzenie: "Miesiąca oktobra 1 [1661 r.] powrócił nasz podjazd wszytek pod komendą pana Ogińskiego z niszczym, straciwszy przez nierząd kilka kompanijej z pułku ochoczego Czarniawskiego, za co go na garło było skazano, że ledwo potem całym wojskiem od garła odprosili." [PO, 158]. Dwa tygodnie później skazano za podobną przewinę na śmierć dwóch oficerów, a wyroku nie wykonano tylko na skutek nadejścia wojsk nieprzyjaciela [ibidem].
e) zob. 2.2.9. - śmierć Gosiewskiego.
f) kara śmierci?? DT, 57, wiosna 1674 r.: "A ten pan Silnicki [Gabriel, kasztelan kamieniecki] miał taki zwyczaj, kiedy pachołcy na bandoletach ognia krzesali do tutoniu, a że który z nich w tym nieostrożnie strzelił, to go kazał za nogi uwiązać u ogona końskiego i pomiędzy wojskiem włóczyć na wznak położywszy."
g) zob. 2.3.2.c.
h) za nieudolność, Dya 66. Po zwycięstwie wiedeńskim Sobieski mówi: "Nie będę królem, jeżeli jutro Szteremberga [Starhemberg] pośród rynku obwiesić nie każę. Widząc, że nieprzyjaciel uchodzi i mając w Widniu dwanaście tysięcy wojska, a on go nie przerzyna". [Starhemberg nie mógł mu pomóc, bo janczarzy w trakcie bitwy atakowali twierdzę].
i) za zdradę -> zob. 1.1.g.
j) za próbę ucieczki z oblężonego Zbaraża do Chmielnickiego, Zba1, 150: "Dziś [9 sierpnia] pachołka pojmano, co się chciał przedać. Na kwestyjach przyznał się; ręce i nogi żywemu obcięto, horam circa 9 ante meridiem [ok. 9 przed południem]."
Później też w Zba1, 155 (17 sierpnia): "Ante meridiem ferme 9 hora executio [przed południem prawie o 9 godzinie egzekucja] z zdrajców kilku była. Osobliwie ślachcic jeden chciał się przedać do nieprzyjaciela, snadź adactus penuria victus [doprowadzony niedostatkiem żywności]; rękę i nogę mu żywcem ucięto. Chłop też przed kilku dni simulato [udając], że uciekł od Tatarów do naszych, (a to był szpieg), gdy się dowiedział, że dziś na świtaniu miała być wycieczka, chciał dać znać Kozakom. Dla chyżości, (bo wał nasz był szeroki) spodnie płócienne i rzeczy zrzuciwszy, i tak nago zostawszy, skoczył był, ale go jeden z Niemców na zasadzce w rowie będących za nogę pojmał. Zawołał był Romana jakiegoś atamana, aby go ratował, ale gdy Niemcy kilka razy wypalili, nie ratował go ten Roman. Oddany ten zdrajca, zasłużoną wziął zapłatę."
k) Pod Zborowem, 14 sierpnia 1649, Mi-1, 185, dwaj pocztowi ("czeladź") wybrali się po żywność i natknęli się na Tatarów, ale zdołali uciec. Po powrocie, na wieść o tym, król wysłał podjazdy, które nic nie wykryły, Gdeszyński (dowódca jednego z podjazdów) wołał: "...drugi raz niech z takiemi rzeczami do WKM. nie przychodzą, wojska nie trwożą, a tych pacholików każ WKM. dać na przykład, łby im poucinawszy". Król na to rzekł: "Chwała Bogu, kiedy nie masz nic. Rzeknę panu chorążemu [Jakubowi Michałowskiemu] swemu, to tej czeladzi swojej każe dać dobrze postronkami w dupę." Że nieborzęta dowiedziawszy się w wielkim byli strachu, a zwłaszcza nieborak pan [Janusz] Biejkowski całą noc Pana Boga prosił, aby Tatarowie przyszli. Jakoż tak gorącej i płaczliwej wysłuchał Pan Bóg prośby."
Potem znowu, gdy okazało się nazajutrz, że Tatarzy okrążyli obóz polski, Jakub Michałowski krzyczy na Marka Gdeszyńskiego [Mi-1, 190]: "Widzisz taki a taki synu, zdrajco Rzeczypospolitej, którąś zawiódł, że nie masz i nie było Tatarów. Pamiętasz, coś wczora mówił? Wiedz, że gardłem to swoim zapłacisz". [191:] On [Gdeszyński] ramionami tylko ciężko ruszywszy, przyciąwszy konia, [...] pobieżał" [pragnąc się zrehabilitować za błąd narażał życie w dalszej części bitwy, otrzymując ciężką ranę, od której zmarł przed 14.10.1649. Zob. jego biogram w PSB.]
l) Pod Zborowem (Mi-1, 199) trębacz przez pomyłkę odtrąbił czeladzi wyjście po paszę, gdy tymczasem Król tego zakazał, bo Tatarzy chwytali nieostrożnych. Kilkuset ludzi schwytali lub zabili Tatarzy. "Tego trębacza po staremu nie skarano."
m) zob. 1.2.7.e.
n) zob. 3.9.5.b.
o) zob. 1.4.5.k.
p) zob. 2.2.5.p.
r) Koniec, 448 (Mikołaj Potocki do Koniecpl, Rokitna, 10.12.1637), niepłatni żołnierze domagają się od króla "asekuracyją J.K.M., że Rzeczpospolita te jarzma, w których chodzimy, z nas zdejmie. Bo nie tak dalece nam o żołdy nasze idzie, jako o to, że trudno się mamy z nieprzywróconym honorem, gdzie ledwie nie wszyscy jesteśmy infamiami, banicjami przykryci, rozjeżdżać się do domów naszych, żeby nas pojedynkiem za szyje brano; nie mówiemy tu o tych, którzy na kryminały jakie zarobili, bo takim nie chce wojsko patrocinari [chronić], ale o tych, którzy za garść owsa, wiązan siana na honorach swoich szwankują. Niemniej i w takich terminach, gdzie wojsk J.K.M. do miast puszczać nie chciano, ale jako przeciwko nieprzyjacielowi wychodzono, jeśli in defensione vitae żołnierz co uczynił, aby mu to za kryminał nie było poczytano i takie infamiae i banitiae kasowano in vim gratitudinis [mocą wdzięczności] [449:] borgowej onych służby"
3.2.4. Śmierć chwalebna "za cnotę i miłość ojczyzny"
a) -> 1.4.4.a.
b) -> 3.2.5.a.
c) zob. 1.10.c.
d) zob. 1.4.5.a.
3.2.5. Śmierć rycerska
a) Pasek, 361-70 zamieszcza panegiryk ku czci Franciszka Lubomirskiego, swego przyjaciela, rannego w szturmie Seczyna, 1683 r. Pisze m.in., że on nigdy "grzbietem się nie zakłada", tj nie odwraca plecami do nieprzyjaciela, czyli nie ucieka z pola bitwy. I dalej: "Annibal, gdy po bitwie rannych cenzurował, / Nigdy godnością, datkiem tych nie kontentował, / Którzy mu w tyle szwanki swe prezentowali, / Lecz adverso pectore [w pierś zwróconą (ku wrogowi)] rany przyjmowali, / Mówiąc, że rana tylna bywa podejrzana, / Zawsze zaś kawalerska w przodzie otrzymana." (s. 362.)
b) zob. 3.3.f.
c) zob. 1.2.10.b. - śmierć w polu lepsza niż w twierdzy.
d) zob. 1.4.5.a.
e) Koniec, (do W4, Uście, 31.12.1637), po Kumejkach: "O to jednak uniżenie W.K.M.P.m.m. proszę, abyś tych swoich żołnierzów, którzy [...] w tak małej garści tak mężnie za krzywdę W.K.M. i Rzeczypospolitej z tym chłopstwem umierali, krew swoję lali, w miłościwej raczył mieć pamięci i w sercu. Czym wzbudzisz W.K.M. i serca drugich do tak ochotnego usłużenia sobie, gdy łaską swą strumienia krwie ich stanowić będziesz i nie pozwolisz im z szczudłami i kulami tylko z usługi swojej z pola zjeżdżać, ale te szwanki, kalectwa ich dobroczynnością swą nagradzać zechcesz. W nikim innym tylko w W.K.M. samym nadzieja, że ich nie zapomnisz, bo nim się w takiej odległości ubogi żołnirz o wakancyjej dowie, już ją przedtym dobrze kto inszy porwie."
3.2.5. Za wiarę.
a) Pasek, 372. W powrocie spod Wiednia, "Wychodząc z Węgier umarł hetman polny, Sieniawski, który już też był choro wybrał się na tamtę ekspedycyją, tylko przecie z wrodzonej ochoty nie chciał deesse [by go zabrakło] tak świątobliwej wojnie. Poszedł z ochotą, lubo tam cały prawie czas przechorował, a potem i umarł na usłudze ojczyzny i zaszczycie całego chrześcijaństwa."
3.2.6. Z rąk towarzyszy.
a) zob. 3.2.2.b.
b) zob. 3.3.4.a.
3.2.7. Piękno śmierci na polu chwały.
a) Basia: "Ten dzień krwią opłynąwszy piękne grono cnej młodzi i synów miłej ojczyzny niemało trupem położył, których trudno wyliczyć, bo jednych nie znałem, drugich i nazwisk nie pamiętałem, tylko tych druhów moich, z którymim jadał i pijał..." [wylicza poległych i rannych] [PO, 144].
3.2.8. Śmierć "rzymska"
a) zob. 2.2.9.b.
3.2.9. Śmierć przypadkowa
a) zob. 3.8.5.c.
3.2.10. Kompromitująca porażka.
a) Koniec, 297 (do Kinan paszy, Płoskirów, 28 czerwca 1636): "Przypominać też raczycie W.W., że Skinder pasza garścią ludzi z chanem nas zwojował, najdziecie i u siebie niejedną taką klęskę, a gdy się porachujecie, uznacie to, że szpetniejsza jest rzecz gromadnym wojskom od małej garści szwank podjąć, aniżeli małej garści od wojsk gromadnych. Co się u was, nie wspomnię dawniejszych czasów, lata przeszłego działo: wy wiecie dobrze, my w tak wielkiej i świeżej ranie blizny wam odnawiać nie chcemy. O przyjściu i odejściu Abazy z państw Najjaśniejszego K.J.M. i wzięciu tak wielkiego miasta [Studzienicy, niewielkiej wioski - ironia!] jakiego rozumicie, że we wszystkiej Anatoljej nie masz, niechaj wam samiż Turcy, którzy prawdę miłują i na tej wojnie byli, powiedzą. Tak wielkie wielkiego wodza dzieło wielką wam uciechę przyniesie, a my podobnego szczęścia i sławy wszystkim nieprzyjaciołom naszym szczerze życzymy."
3.2.11. Śmierć, która u kogoś innego byłaby chwalebna, nie jest taką.
a) zob. 2.1.1.m.
3.3. Odpowiedzialność za śmierć.
Odpowiedzialność wodza.
a) Rakoczy po powrocie z Polski odpowiedzialny za śmierć swoich żołnierzy (Pasek, 59): też sam, że nigdzie nie miał oka wesołego, bo gdzie się obrócił, wszędzie płacz i przekleństwo słyszał od synów, mężów, braci, których na wojnie polskiej pogubił, wpadł w desperacyją i umarł."
b) zob. 3.3.3.a.
c) Pasek, 275: "Kochany nasz wódz [Czarniecki] [...] umiał zawsze vincere, umiał victoria uti; wojska nigdy nie stracił, umiał je konserwować, a choć też czasem i nadwerężył, umiał je restaurować i chlebem nakarmił."
d) kniaź Dymitr Szujski, szedł pod Kłuszyn "pełen dobrej nadzieje, że wielkości i potędze jego wojska, której bardzo dufał, nasze, o którego małości wiedział, wytrzymać nie mogło." (Progres, 73)
e) zob. 2.5.1.a.
f) o Szeinie, dowódcy obrony Smoleńska, w 1611 r.: "Że na blankach straży już rzadko widać, gdzie przedtym siła bywało, przez niedostatek ludzi, jakoż i Szein sam potym powiedział, że dwóchset człeka spełna do obrony godnych nie zostało było; dostawało temu Szeinowi męskiego serca, wspominał częstokroć odważną swego ojca śmierć, który był za króla Stefana przy wzięciu Sokoła gardło dał. I on się z tym często przed swoimi opowiadał, że ad extremum spiritum [do ostatniego tchnienia] chciał Smoleńska bronić. Może być, że to mu pochodziło z męskiego umysłu, ale zawadzało się i uporu, kiedy był bez nadziei ratunku w takim niedostatku ludzi, na których umierających patrzał, a przecie tak pertinaciter [mocno] stał in proposito [przy zamiarze]." [Progres, 116]
Gdy doszło co do czego, Szein zamknął się w jednej baszcie i strzelał do piechoty niemieckiej Zygmunta III, która chciała go szturmować. [s. 117] "Ale niełacno im by to poszło, bo się już był odważył, że chciał zginąć, acz ci, którzy przy nim byli, jęli go od [s. 118:] tego odwodzić. Najwięcej go podobno od tego odwiódł syn, małe dziecię, którego przy sobie miał."
g) rada wojenna po klęsce pod Parkanami (Dya, 81). Mowa Stefana Stanisława Czarnieckiego, pisarza polnego koronnego: "Kto się mści, dwa razy bity bywa. Wiesz to Wasza Królewska Mość bardzo dobrze, że to tu asystując Majestatowi WKM, Flos [kwiat] Ojczyzny się wysypał i wszystkie ordines za granicę wyszły. Któż się w Polsce został? Baby i dzieci. Nie daj Boże drugiej takiej klęski, żebyśmy na Warnowskie nie przyszli, gdzie król Władysław polski i węgierski, obojga narodów wojska pogubił i sam zginął tak, że dwóch Polaków, nuntii cladis [świadkowie klęski] byli ledwo uszli. Dosyć nam, z łaski Boskiej, zwycięstwem wideńskim zaszczycać się>>."
h) Czapliński do Radzimińskiego, Lis, 213: "Z łaski bożej nie barzo nam szkodzili, ale w swoich wielką dziurę odnieśli. Bo janczarów jako bydło gnali do szturmu, a my w goły lud jak do żubrów. Łacno zrozumieć, cośmy za dziury poczynili."
i) Mi-1, 197, negocjacje polsko-kozackie pod Zborowem: "Chmielnicki do pana kanclerza w pole wyjechał, submisse [uniżenie] bardzo przywitał, głowy nie nakrywszy. Mówił, skłonność do ugody oświadczając. Kanclerz wielki [Jerzy Ossoliński] z animuszem z nim szedł, et summa generositate [z najwyższą dostojnością] postępował. Czapki mało co i ręką dotknąwszy się gdy go witał, ukazując mu, jako nie praw Bogu, jako nie praw ojczyźnie, jako nie praw narodowi swemu, jako tak wiele krwi chrześcijańskiej, a sto razy więcej ruskiej, rozlało się, jako Rusi ledwie nie milionami w ciężkie zagnano więzienie."
j) zob. 1.4.5.k.
k) Kamieniec, 21.10.1633, Koniec, 167 (do Wł4, 27.10.1633): "Nie wątpię ja nic, gdyby się było wszytko wojsko podtenczas wywarło, mogłaby się była zupełna za miłosierdziem bożym a szczęściem W.K.M. otrzymać victoria, ale uważając, iż noc następowała, kurzawa zaś tak sroga, że jeden drugiego widzieć w boru nie mógł, do tego obiecując sobie bezpieczniejszą na wracającym się nieprzyjacielu okazyją, a nade wszytko konsyderując, że całość Rzeczypospolitej pod ten czas na tym małym gronie wojsko W.K.M. zawisła, przyszło ochotę i afekt hamować, o całość Rzeczypospolitej kostki nie rzucając, tym się, co Pan Bóg natenczas dał, kontentować."
l) Koniec, 174 (do Abazy paszy, 2.11.1633, pod Żabińcami), odpowiedź na propozycję pokojową Abazy paszy: "...tego zapędu waszego jakiście efekt odnieśli, państwa wołoskie i multańskie wniwecz obróciwszy i jaka stąd sława Cesarza J.M., jaka sława wasza i przysługa, każdy snadnie baczy. Do tego lepiej było tych dobrych junaków, których tak wiele u nas teraz poginęło, na Persa i inne wojny, które się otwierają i otwierać będą, zachować, aniżeli ich tu tak marnie, żadnej słusznej do nieprzyjaźniej nie mając przyczyny, zgubić."
I dalej, Koniec, 177 (do Mojżesza Mohyły, 2.11.1633, pod Żabińcami): "Uznawam ja [...] staranie W.H.M. koło zatrzymania świątobliwego pokoju, w czym gdyby był perswazyjej W.H.M. Abaza pasza dał miejsce, nigdy by i ziemia wołoska i multańska do tak wielkiego zniszczenia nie przyszła, i on tak wiele żołnierzów dobrych, którzy by się byli na dalszą usługę Cesarza J.M. zeszli, nie stracieł. Ale że zdrowej rady nie słuchał i więcej za popędliwym afektem swym szedł, tu nic nie wskórawszy i sławy swej naruszywszy, wiele trupów na placu ostawić musiał, boć i Studennica, że ją zniósł, więcej mu niesławy aniżeli sławy pomnożyła, gdyż za tak wiele głów, które tam na placu legły, złe frymarki jeden kurnik albo chlew, na który że się z wojski tak wielcy urzędnicy cesarscy porwali, tak długo koło niego, prawie nie opatrzonego, czoła pocili, jedni się dziwować, drudzy i w pośmiech to sobie obracać będą. Gdyby tedy nie porzucił tak hardych zawziętości, którym się tak zacna forteca oprzeć mogła, doznałby był w innych miastach, że mężowie mieszkają i serca, i ręce nieustraszone na nieprzyjaciela mają, doznałby był, co sprawiedliwa na wojnie może."
O tym samym 3.9.12.c.
m) Koniec, 429 (do Kozaków Zaporoskich, Bar, 5.11.1637), napomina Kozaków: "Nie więcej uważajcie na mowy, perswazyje szalonych łbów chciwych zamieszania, niżeli wolności swoje, zdrowia swoje, dostatki swoje, somostwa swoje, na których byście szwankować musieli. Przypomnijcie sobie kurukowszczyznę, peryjasławszczyznę, która dla tak małej liczby łbów wichrowatych swawolnych tak wiele mołojców dobrych pożarła, długa bowiem szabla J.K.M. i porosłe jej nie zasłonią drogi. Nie dajcie się zwodzić tym, którzy was (żal się Boże wielu niewinnych) do ostatniej prowadzą zguby. [...] Niech złośliwy swawolny, który nie smakuje świotobliwe panowanie J.K.M., inszej ziemie, inszego sobie szuka pana, a was dobrych nie zawodzi i na ostatni hak nie przywodzi żołnirzów."
3.3.1. Odpowiedzialność prawna.
a) zob. 1.4.6.a.
b) zob. 2.2.9.b.
c) PO, 232: "Dnia 23 [lutego 1668 r.] czeladź moja będąc podpitą, zwadzili się, dwór mijając wołpiński, z dragoniją jm. pana [Kazimierz Jana] Spiehy, podskarbiego natenczas W. Ks. L. [...] Przez co jm. pan podskarbi upraszał o sprawiedliwość z czeladzi mojej; lecz że się z dragonijej wina być, albo raczej przyczyna, pokazała, z uwagi towarzyskiej i przełożonego, wzajemnie posłano dwóch towarzystwa upraszając o sprawiedliwość jm. pana podskarbiego z dragonijej. O co się barzo na mię rozgniewał był, rozumiejąc, że to z mojej naprawy i na złość uczyniono, deklarując ze mną i pojedynek czynić o taki dyshonor swój. Na co ja przed jm. młodzią konfidentami powiedziałem: <<Dla Boga, proszę perswadujcie jm. swemu, aby mię na pojedynek nie wyzywał, bo jeśli mię wybije, to niewielką sławę mieć będzie, że Sapieha Poczobuta wybił, ale, uchowaj Boże, Poczobut Sapiehę, to cała monarchija szczęście [233:] jego wiedziałaby i taką wiktoryją>>. Jakoż prędko potem byłem we dworze u niego i wybaczył ten error czeladzi mojej, jako pan baczny na mię, nie urażając."
d) zob. 2.3.2.c.
3.3.2. Kwestie sumienia.
a) zob. 1.4.6.a.
b) zob. 3.7.2.b.
c) zob. 3.9.2. - mordy polityczne, i w ogóle 3.9.
d) zob. 3.3.4.a.
3.3.3. Odpowiedzialność za wybuch wojny:
a) Mikołaja Prażmowskiego za wybuch wojny domowej w 1665r. (Paszkwil ppdbnie obcego pióra wpisany do Pasek, 254-260) s. 254: "Nie byłeś żołnierzem jako żyw, a roznieciłeś krwawą wojnę, a już to podobno nie pierwszzą; przypomniej sobie szwedzką, boś też był drugim pomocą i okazyją. Na wojnę wołasz, a nie wiesz, co to wojna. [...] Ta krew braterska za twoją radą i okazyją wylana, te pracowite ubogich ziemianinów [plony] i wyssana substancyja, uznasz, jakimić na sądzie strasznym staną się instygatorami! Wątpię, żeby cię tam zasłoniły te francuskie talery, których na machinacyje nabrałeś, a potem kurwom rozdałeś."
I jeszcze (s.258): "Responde: czemuś wzruszał pokoju, o który narody zawsze do nieba suplikują? Responde: czemuś dał okazyją do zniszczenia ojczyzny? Responde: czemuś nie respektował na krew niewinną, której się tak wiele z twojej okazyjej i z przewrotnej rady rozlało? Spraw się i za dusze te, które ex occasione [z powodu] wojny z ciała na śmierć nie przygotowane ustąpiwszy, nie tam poszły, gdzieby były dispositae [przygotowane] umierając mogły się dostać. A na ostatek i z tego spraw się, żeś per bellum intestinum [przez wojnę domową] uczynił dobrą nadzieję poganom Turkom; biorą jako kobuz wymordowanego skowronka, tym sposobem swoje imperium rozszerzają i na nas już ostrzą zęby. Ciężkoż tam będzie za najmniejszą krzywdę ludzką, za kożdą z osobna duszę odpowiedać i za nię nieznośne ponosić cruciatus [męczarnie]."
b) Króla za wybuch wojny domowej 1665-6. Król pod Mątwami wzywa Lubomirskiemu, by dał mu "pole wstępnym bojem", na co ten odpowiada (s. 271): "Nie moja rzecz panu swemu dawać pole wstępnym bojem, ale tylko, jako ukrzywdzonemu, bronić się jako mogąc. Tej krwie niewinnej, którą opłakiwać muszę, nie ja okazyją, ale sam król JMość a ci dobrzy konsyliarze, co do tego przywiedli, żeby zgubili ojczyznę-matkę." Zob. też 3.7.2.b.
c) O wywołaniu Dymitriady, Progres 43: [opisuje wybuch tzw. wojen włoskich w 1494 r. za radą kardynała franc. Guillaume`a Briconneta] "Tymże sposobem i tej wojny moskiewskiej zaciąg, tak obfite krwie rozlania i tak wiele złych rzeczy, które się stały i jeszcze im nie koniec, z podobnego Bryssonetowi człowieka, pana Jerzego Mniszka, wojewody sandomirskiego, poszedł. Który dla ambicji i chciwości swojej Moskwicina Hrycka, syna Otrepiejowego, który per imposturam [przez szalbierstwo] zwał się carewiczem moskiewskim Dymitrem Iwanowiczem, podjął się forytować..."
d) odpowiedzialność cara Wasyla Szujskiego za klęski jego państwa (po Kłuszynie, Progres, 83): "Wystąpił najpierw niejaki Zachary Lepunow. Ten począł surowie do niego mówić: "Długoż dla ciebie będzie się lała chrześcijańska krew? Ziemia opustoszała, nic dobrego się w carstwie za twojego hospodarstwa nie dzieje, polituj się nad upadkiem naszym, połóż posoch (to jest sceptrum [berło]), niech z inszej miary sobie radzim."" - po czym pozbawili go tronu.
e) ciężka odpowiedzialność Zygmunta III za przedłużanie wojny z Moskwą (bo nie chciał dać Władysława na cara): "Gdyby zaś król jegomość tym się kontentować nie chciał, mimo insze incomoda [niedogodności], w długą wojnę przyjdzie się zaciągnąć; której, co wiedzieć, kiedy i jaki koniec? Na żołnierze trzeba patrzać, którzy do buntów, do sedycji [zamieszek] są skłonni, gdy się im nie będą mogły supedytować stipendia, żeby nie wierzgnęli, w państwa Rzeczypospolitej nie weszli, a zasłużonego żołdu, którego wedle umowy uczynionej z moskiewskiego skarbu patrzyć mieli, żeby się za rozerwaniem tych traktatów u Rzeczypospolitej nie upominali.
Lecz zawarte były uszy króla jegomości pana hetmanowym perswazjom." [Progres, 106]
f) zob. 1.1.f.
g) Biał, 303, poseł Chmiela, Roman Kotarzny, przemawia podczas negocjacji białocerkiewskich: ""Miłościwy panie krakowski, czem wy nas pretym nie pusteli na more na Turków, to by nie było toho licha"; odpowiedział mu pan krakowski: "Tak to jest, że to my cierpiemy i com ja w Krymie cierpiał, to wszystko dla cesarza tureckiego, bo jego państwa broniąc samyśmy swoję ziemię zapalili". Rzecze Kozak: "Jużeż teper koli mir budet, niechaj nam Król Miłość i Rzeczpospolita nie broni mora, bo Kozak nie budet bez wojny"".
h) Koniec, 97 (Koniecp. Do Murtazy paszy, 1632) pisze o stłumionym powstaniu kozackim do gubernatora Oczakowa, tłumacząc najazdy kozackie: "W jakiej u nas wadze były i com ja dla świątobliwego przyjaźni związku uczynił, tak wiele głów uskramiając, swawoleństwo kozackie pod ostrą szablę podał, jakimi się strumieniami tych łotrów krew lała i com za porządek między nimi uczynił, nie chcę ja teraz tego wspominać, gdyż głośna to rzecz po wszystkich krainach była i W.W. dobrze tego świadomym będąc, w świeżej pamięci raczycie mieć i przyznać mi to musicie, żem gwoli wam samym narodu naszego i poddanych J.K.M. nie ochraniał, gdym się z nimi tak niemiłosiernie obchodził, życząc tego bardzi, żeby ci łotrzykowie wszyscy wyginęli, aniżeliby przyjaźń z Najjaśniejszym Domem Otomańskim, nie rokiem ani dwiema, ale wiekami stwierdzona, miała być namniej naruszona."
i) Koniec, 151 (do Mojżesza Mohyły, obóz pod Kamieńcem, 8.10.1633): "Widząc i list Abaze pasze samego [...], i nie rozumiejąc, aby ten, który szablę przy boku nosi, omylne słowa o pogotowiu przysięgi miał dawać, a co największa, nie widząc żadnej przyczyny, żebyśmy do rozerwania tak starożytnej przyjaźniej z stronej swojej dać mieli, nie chce się temu wierzyć, aby się tak złośliwy człowiek miał znaleźć, który by i tę przyjaźń wielą wieków ugruntowaną między temi monarchami, jakiej nigdy po żadny Dom Ottomański nie uznawał, rozrywać i do tak wielkiego krwie rozlania i zniszczenia państw i prowincyj przyczynę miał dawać."
I dalej, w II liście do Mohyły z 14.10.1633, Koniec, 154, dodaje: "A cokolwiek miecz i ogień ludziom ubogim szkody i utrapienia, cokolwiek zniszczenia państw i prowincyj przyniesie, czyste w niedaniu przyczyny sumnienie mając, winni nie zostaniem, ale ci, którzy przysięgi depcą, imienia bożego do fortelów swych używają, przyjaźnią gardzą, pokój starodawny mieszają, straszny Bogu oddadzą rachunek."
I dalej, w liście do Mohyły z 17.10.1633, Koniec, 157: "Nie wątpię ja nic, że W.H.M. z pobożności swej chrześcijańskiej szczyrze życzysz pokoju, którego kto by sobie nie życzył, musiałby być nader bezbożnym i wyzuć się z ludzkości. Bo co może być nad pokój narodom wszytkim milszego i pożądańszego? Tym królestwa i państwa się gruntują, tym sprawiedliwość święta kwitnie, gospodarstwa się stanowią, małej i wielkiej kondycyjej człowiek jako najpiękniejszym i najzacniejszym dobrem na świecie cieszy się. Nad wojnę zaś co gorszego, co jadowitszego? Wojna za sobą miecz, ogień, klęski, rozlania krwie, niespodziane odmiany przynosi, wojna boskie i świeckie rzeczy miesza. Zaczym i myśmy się do niej skwapić nie zwykli i tylko tej, która się na sprawiedliwym fundamencie zasadzała, trzymali się."
I jeszcze w liście do Abazy paszy z obozu pod Kamieńcem, 23.10.1633, Koniec, 164: "Ktokolwiek tedy do rozerwania przyjaźniej i złamania przysięgi dał przyczynę, [165:] przed strasznym sądem bożym dać musi rachunek."
j) zob. 1.4.5.x.
3.3.4. Odpowiedzialność za przypadkową śmierć.
a) "Dnia 23 [lutego 1660 r.] postrzeliłem czeladnika jm. pana Krzysztofa Łapy, towarzysza roty usarskiej tegoż jm. pana hetmana polnego, z którym i sam zostawał, poruczeństwa jm. pana Żerońskiego, trafunkiem przez drzwi w stopę, który dwie niedziele był żyw, a potem umarł; któremu daj Jezu wiekuistą światłość. Za co mię Boże mój miłościwy nie karz, ale bądź miłościw, bom go cale i nie znał, nie tylko abym miał mieć jaki rankor. Tak mię Pan Najwyższy nawiedził we ćwierci roku, iż jakem postrzelił pod towarzyszem konia, a tu znowu człowieka." [PO, 136]
3.3.5. Odpowiedzialność przed Bogiem.
a) zob. 2.2.5.i.
b) zob. 1.1.f.
c) zob. 3.9.15.a.
3.3.6. Świadome wysłanie kogoś na śmierć przez dowódcę (SUKINSYŃSTWO)
a) Wiedeń. Sobieski wysłał do rozpoznania walką chorągiew Zwierzchowskiego, która poniosła wielkie straty (19 towarzyszy, 36 pocztowych) (Dya, 62:) "Co to zaś za tajemnica była, że Król tę jedną chorągiew wydał na mięsne jatki, fundamentalnie Bóg tylko wi. Z koniektur [domysłów] jednak niektórych, a osobliwie z jednego królewskiego słowa (które przy daniu sobie przy haśle przez porucznika rejestru i czytaniu jego, że między poginionemi poległ towarzysz Woyna, wymówił Król: <<I pan Woyna to zginął>>, porucznik odpowiedział: <<Zginął, jest tu na rejestrze>>, Król mówi: <<Woyna nie rodzi ludzi, tylko pani Woynina>>) inferowaliśmy [wnioskowaliśmy] tę przyczynę. Na colligationis sejmie [tj. sojuszniczym, wiosną 1683] pretendował [zabiegał] Król wielkimi racyjami przez niektó-[63:]-rych posłów dworowi się akkomodujących [wysługujących] i mocno się przy tym upierających, aby Królowej JMci była RzeczPospolita reformacyją [tu: zabezpieczenie posagu]. Ten zaś Woyna (był na tenczas posłem, tylko nie pamiętam, z którego województwa) mocno kontrował pretensyji królewskiej i przy kontradykcyji swojej utrzymywał się, bo inaczej na tym punkcie chciał zerwać sejm, który że był potrzebny, musiał dwór odstąpić swojej pretensyji; czy to była prawdziwa przyczyna, czy nie ta, my ją z okoliczności wnosili, Bóg zaś osądził z istnej rzeczy."
3.3.7. Odpowiedzialność wodza za zbrodnie podkomendnych:
a) zob. 2.2.5.j.
b) zob. 3.7.13.d.
3.3.8. Sami sobie są winni umierający:
a) Koniec, 450 (Mikołaj Potocki do Koniecpl, Moszny, 19.12.1637): "Mało u nich [Kozaków] uniwersały W.M.m.m.P. i łagodne napominania miały wagi, mniej moje, po trzykroć wydawane, nie rzekę perswazyje, ale prośby, aby nad krwią swoją litość mieli, a w czas za swoje występki miłosierdzia szukali."
3.4. Pole bitwy.
3.4.1. Pole bitwy "nie pozwala" ginąć ludziom, bo jest już nasycone krwią:
Pasek, 97: Polacy zdobywają Friederichs-Odde (Fryderyzant) bez straty zbyt wielu ludzi, choć gdy Szwedzi zdobywali twierdzę, stracili 9000, a obrońcy 11000 ludzi (w rzeczywistości załoga liczyła 5000). "Tak powiadali komisarze, że się tu ta ziemia ludzkiej krwie tak nasyciła jak wody po wielkim deszczu. Uciekli tedy Szwedzi przed śmiercią do Fionijej spodziewając się, że ich tam nie znajdzie między morzami, ale zawiedli się na tym, bo w krótkim czasie i tam za nimi przepłynęła, o czym niżej."
3.4.2. Obraz pola bitwy
a) Połonka (Pasek, 135): "...piechota [...] została żywcem, a było ich 18000. Poszli tedy do bliskiej brzeziny i zasiecz uczynili. [...] [Otoczono ich i] w pień wycięto. Trudno też krwie ludzkiej w kupie widzieć, jako tam było, bo lud gęsto bardzo stał i tak zginął, że trup na trupie padł, a do tego ta brzezina na pagórku była, to tak krew lała się stamtąd strumieniem, właśnie jak owo po walnym deszczu woda."
b) Basia (Pasek, 149), gdy Rosjanie zostali przyparci do umocnień obozu własnego (czo[s]nki) i wycięci: "Już tedy trup na trupie leży na kupie; nad wszystkimi onymi czo[s]nkami jako jaki największy wał albo grobla jaka tak się z trupów uczyniła. I tak, co na nieprzyjaciela budowali, to sami na to powpadali [...], a z naszych i jeden nie zginął przez ten fortel, w którym oni największą nadzieję pokładali. Tak to zwyczajnie Bóg ordynuje, że sam wpada w tę samołówkę, co ją na inszych buduje, etc.
c) Parkany -> 3.2.2.b. i 1.4.1.e.
d) po klęsce z 2.1.8.c. pod Berszadzią (1665 r.) w pobliżu Batoha, DT [s.42] wspomina, że "jakośmy stali po rozgromieniu bersadzkim na Batohu, gdziem widział jeszcze na ten czas w lat prawie kilkadziesiąt głów i kości ludzkich okrutnie siła, a wszystko polskich, po przeszłej batohowskij [klęsce z 1652 r.]"
e) po Beresteczku, list Marka Sobieskiego do matki z Brodów, dn. 22 czerwca 1651, Lis, 350: "Co strony Kozaków, nic nie słychać, bo się to dziś po świecie rozlazło, biją po wszystkich gościńcach, po lasach, po przeprawach srogą rzecz tego, wszystkie gościńce, przeprawy najmniejsze pełne trupmi. Nam samym wczora się przytrafiło z Dubna tu jadąc, żeśmy dwóch w drodze zabili, którzy z lasa byli wyszli zgłodzeni."
f) zob. 2.6.k.
g) Połonka (Łoś, 97): "Piechocie [...] kazano one trupy [Rosjan] chować pod Połonką, aleć dla smrodu, który z wielkiego gorąca z onych trupów był, ledwie z tysiąc schowano. Do których trupów potem wilków gromadami schodziło się. Tak dalece rozjedli się byli wilcy, że tamtędy nie tylko tego lata, ale i przez całą zimę potem przejechać nie mógł, ani ludzie blisko zostać się nie mogli, że było podobne pole ono Psiemu Polu pod Wrocławiem."
h) zob. 3.2.2.h.
i) Odwrót spod Zborowa, Mi-1, 210: "Tym tedy ślakiem, którędy przyszedł Król JM. pod Zborów, uszykowawszy wojsko odwodem poszedł. Suliman aga przy chorągwi królewski[ej] jechał. Ciężka była rzecz, gdy ten poganin na tak gęstego położonego na tym ślaku trupa patrzeł, który aż ku temu miejscu, kędy obóz w wigilią potrzeby stał, leżał."
j) zob. 3.7.2.m.
k) zob. 2.1.1.m.
3.5. Pogrzeb.
3.5.1. Pogrzeb wojskowy.
a) zobacz 2.1.3.a
b) zob. 3.7.12.a.
c) PO, 174: "Miesiąca oktobra dnia 20 [1662 r.] rodzony nasz - pan Stanisław - bezpotomnie zszedł z tego świata w Wilnie [...] My też potem, zjechawszy się do ojczystej kondycyjej Pomornoki z rodzonym moim starszym, podstolim natenczas wiłkomierskim [Wawrzyniec Michał Poczobut Odlanicki] i ustanowiwszy termin, grzebaliśmy jako żołnierza i usarskiego towarzysza, przy nie małym konkursie ludzi zacnych, w kościele kupiskim. Gdzie też kopiją kruszył jm. pan Michał Szykier, łowczy witebski, a towarzysz roty usarskiej jm. pana hetmana polnego, poruczeństwa pana Żerońskiego."
d) PO, 180: "Miesiąca februarii die 13 [1663 r.] odprawowaliśmy pogrzeb nieboszczyka pana Jotka, szwagra naszego, w kościele krokowskim. Na którym ja będąc pogrzebie, kruszyłem kopiją jako po wojskowym, który bywszy rotmistrzem, pod tąż chorągwią przedtem zostawał, gdzie ja teraz zostaję. Co że mi się nadało dobrze skruszyć, niech Panu Bogu chwała będzie.
[...] lubom wyżej namienił o pogrzebie, jednak według porządku daty wspominam, iż gdyśmy odprawili pogrzeb nieboszczyka brata Stanisława [zob. 3.5.1.c.] w kościele kupiskim, krusząc kopię pomieniony jm. pan Szykier, łowczy witebski, malusieńko się nie zabił przez niefortunę spadania się łęków obu - zadniego i przedniego, w impecie wszystkim końskim, za uderzeniem drzewca surowego, które się ledwie skruszywszy w samym wypadaniu z kościoła, upadło w poprzek konia, kiedy się właśnie trzeba było schylić. Aż się uderzył o wiereję [drzwi] wypadając, a zatem i z konia paść musiał, tak go z umysłu nakierował, widząc, że nogi w strzemionach uwięzły, a szkapa dziarska. Pan Bóg to wie, co by było, gdyby tego fortelu nie zażył, aby padł koń. Jakoż tak przykro wypadając padł, że się wszyscy cudowali, że żyw został. Tak się to kruszenie kopijej nie nadało, przez co wielu mu cale wróżyli w tym roku umrzeć, babskimi bajkami, a on z łaski Bożej i dotychczas żyje, chleb je i piwo pije - nie tylko roku, lecz i kilkunastu doczekał."
e) zob. 3.8.5.f.!!!
f) zob. 3.1.5.d.
3.5.2. Inny
a) zob. 3.8.6.c.
3.6. Pytania o sens śmierci i jego brak.
3.6.1. Zmarnowanie zwycięstwa.
a) Pasek, 253, w czasie rokoszu Lubomirskiego "Ukraina zaś wszystka poszła w srogi bunt widząc, że mają czas po temu. Otóż partus [płód, owoc] rozlania krwie naszej koło rekuperowania Ukrainy dla ludzi niecnotliwych!"
b) Łoś, 66, Warka: "Cóż, że się piechota broniła w boru; tę, zapaliwszy bór, łatwo pobili i tak mało co uszło onego wojska. Aleć i tam nie umieli nasi szczęścia zażyć: albowiem one książątka do Czerska, do zameczku prawie pustego uciekli, a nasi im dali pokój; przenocowawszy odeszli: mogąc ich wziąć za jedną godzinę, dali ujachać do Warszawy..."
c) Łoś, 70, Warszawa, "...chorągiew usarska litewska króla jegomości pod komendą pana Połubińskiego pisarza polnego litew[skiego] nie patrząc posiłków skoczyła z kopijami na ufy rajtarskie tak odważnie, że już wszystko wojsko szwedzkie mieszać się i tył podawać poczęło było, i z szańczyków odbiegłszy spansrajtarów pouciekali byli Szwedzi. Tam jeden pachołek o króla szwedzkiego, przebiwszy się przez wojsko, kusił się, skruszywszy kopiją i pewnie by był dopiął swego, ale go uprzedził książę Bogusław Radziwiłł z pistoletu. Tak onego zabitego kawalera kazał solenniter król pochować; a nasi dziwowali się tylko, miasto posiłków, które gdyby były za tą chorągwią choć kilka skoczyło chorągwi, nie daliby byli Szwedowi się poprawić..."
d) Łoś, 107, po zwycięstwach nad Moskwą i Kozakami w 1660 r., autor żałuje, że gdy Kozacy poddali Polakom swoje twierdze, ci nie wywieźli stamtąd dział, których w samym Czehryniu miało być trzysta. "A to się prawdzi w naszych Polakach, że vincere umieją, prosequi victoriam nie umieją."
e) zob. 3.7.2.m.
3.6.2. Wykorzystywanie zwycięstw.
a) zob. 3.3.c.
b) po Kłuszynie, Progres 81: "I dlatego też, że w wojsku siła było poranionych, zostawić ich miejsca nie było po temu, przyszło ich siła na woziech wieźć, bo na koniach nie mogli. Marło ich siła. Co, acz żałosno było panu hetmanowi, patrząc jednak na to, iż za zabawą zwycięstwo w pożytek by nie poszło, chciał w świeżym razie, w świeżym strachu na Szujskiego nastąpić i nie dać mu się rekoligować [zebrać ponownie]".
c) Koniec, 113, (do Krzysztofa Radziwiłła, Kraków, 12 mar 1633): "...Smoleńska, dla którego tak wieleśmy kosztów, czasu, prace i krwie naszej ważyli..."
d) zob. 1.4.1.o.
3.6.3. Bezsens wojny domowej.
a) po Mątwach zawarto ugodę. Pasek, 276: "A czy nie lepszaż to rzecz była pogodzić się nie rozlewając tak wiele krwie ludzkiej, nie pustosząc ubogiej ojczyzny? I moglibyśmy byli co dobrego zrobić z nieprzyjacielem koronnym, i wiosek byśmy byli nie spustoszyli, i ci ludzie, których ta wojna strawiła, przygodziliby się na inszą Rzpltej potrzebę, a nade wszystko Boga byśmy nie rozgniewali."
b) MPot2, 317, po ugodzie białocerkiewskiej tłumaczy się przed kanclerzem Andrzejem Leszczyńskim: "Cokolwiek jednak uczyniłem, tom Rzeczypospolitej causa uczynił, i nie chcąc (się?) w dalsze zawodzić koszty, częścią że w niej wielka przez nieprzyjaciela stanęła ruina, na mil kilkadziesiąt jest pustek, co i dalej musiałoby nastąpić, (gdyby) się przez szablę ten pokój był kończył. In dies albowiem od obu wojsk tak potężnych musiały by były te sam(e) kraje in ultimam przychodzić ruinam, a zatym wiele by była Rzeczpospolita mogła za zniesieniem ich na potym ucierpieć, częścią że pr(zez) podatki i żołnieża naszego exhausta, mając to tedy in consideratione, wolałem sobie certam pacem [pokój pewny] niżeli [318:] speratam victoriam [spodziewane zwycięstwo]..."
3.6.4. Bezsens zniszczeń wojennych.
a) zob. 2.2.5.d. II akapit
3.6.5. Nauczka na przyszłość:
a) Bairak, 102, Mikołaj Potocki wiosną 1648 groził Kozakom: "...alboście już chłopi zapomnieli ręki mojej pod Komejkami [Kumejki, gdzie Potocki rozgromił Pawluka 16.12.1637], utrę ja wam jeszcze lepiej rogów."
3.6.6. Niepotrzebne śmierci w działaniach nie mających znaczenia strategicznego.
a) zob. 3.3.l. drugi akapit
3.7. Postawy wobec faktu śmierci:
3.7.1. Żal z powodu utraty towarzyszy
a) zob. 2.5.3.d.
b) zob. 3.6.2.b.
c) r. 1658, PO, 120: "My zaś [...] stanęli niedaleko Kławań, [...] nad rzeczką Dowgiweną obozem, przez którą przechodząc [...] dnia czwartkowego utonął jm. pan Ignacy Peliski, nasz powietnik [tj. z tego samego powiatu] i miły kompan, i sąsiad o granicę, któremu daj Jezu wiekuistą światłość w Królestwie Niebieskim."
d) nieudany szturm Rosławia 9 stycznia 1664 r. Moskale odparli atak, podpalając "farszcz", tj. drewno przygotowane do podpalenia bramy twierdzy. [PO, 187] "Przez co się wielka konfuzyja stała z niemałą stratą ludzi [188:] pod takim kurnikiem, za nieporządkiem, gdyż przy trzech kapitanach i tak wielu inszych niższych oficerach więcej sta człowieka przez tameczną imprezę zginęło. Czego się żal Jezu, bo daremnie stracili, osobliwie z tych trzech kapitanów trzeciego żal sią Boże, bo był barzo dobry nasz obywatel miński Dunowaj, któremu z działa szczękę urwało, daj mu Jezu najsłodszy, za jego mękę wiekuistą, światłość jako dobremu katolikowi."
3.7.2. Żal z powodu szkody ojczyzny lub armii
a) zob. 2.5.3.d.
b) Po Mątwach król do Paska: [271:]"<<Nie masz twego rotmistrza [Czarnieckiego], byłoby tu wszystko inaczej.>> Ja odpowiem: <<M[iłości]wy Panie, gdyby go nam był Bóg nie brał, nie tylko do tej nieszczęśliwości i tak niewinnego krwie rozlania, ale i do podniesienia szabel na karki swoje nie przyszłoby Polakom.>> Rzuciły się łzy z oczów królowi, właśnie [jak] kiedy groch spuszczą ziarno po ziarnie [...] I pacierza nie mówił przez całą mszą, tylko klęczał na wezgłówku aksamitnym a wzdy-[272:]-chał. Żal mu było owych ludzi zginionych, morsum conscientiae [wyrzuty sumienia] miał. a prócz tego konfuzyja sama i ohyda wszystkich jego [zamysłów uczyniła wielką ujmę] królewskiej powadze. [...] Mawiał często: <<Już woęcej wolnej głowy mieć nie mogę, aż ją kapturem nakryję.>> Kogo tylko zobaczył z żołnierzów Czarnieckiego, zaraz go wspominał cum suspiriis [wzdychając].
Jakoż był też to człowiek in toga et sago [w todze i w płaszczu żołnierskim (w pokoju i w wojnie)] i senator zacny, prawdę mówiący, i żołnierz nie szanowny w okazyjach, i wódz szczęśliwy. Żałował go król i wojsko wszystko, etiam [nawet] ci sami, co z nim emulowali i zazdrościli mu sławy. [...] Ale jak go Pan Bóg wziął, zaraz się wszystko zamieszało i w Ukrainie, i w Polszcze.
c) zob. 2.2.6.a. - spadek możliwości zwalczania Tatarów wskutek śmierci dowódcy w tym doświadczonego.
d) zob. 4.4.c.
e) po bitwie z Chowańskim 3 listopada 1661 r. Jan Kazimierz, wizytujący teatr wojenny, przybył do Dzisny. "Do której przybywszy ledwo trzy gospody wynalazły się do uwolnienia na cały dwór Króla JM. z tych przyczyn, że pełniusieńkie gospody były nastrzelanych i nakaleczonych wojskowych różnego stanu. Na co Król JM. uważając rzewnie zapłakał i widział słuszną wymówkę, że do Moskwy iść nie chcieli." [PO, 166].
f) Mątwy, 13 lipca 1666, PO, 220: "...sam pan marszałek [Sobieski] ledwie się uprowadził, zgubiwszy sajdak [futerał na przybory łucznicze] od boku i szablę. Tak zacny kawaler, który był nie mniejszą okazyją do tak wielkiej zguby tak zacnych kawalerów, co wszystko jego nieszczęściu przypisowali, a na inną wojnę ojczyźnie potrzebnych. Do których dawszy ognia, jak wzięli na szable, żaden nie miał ciętego razu jednego, albo dwóch, lecz trzydzieści, dwadzieścia, dziesięć, najmniej sześć, siedm. I tak wszystkich na placu położyli, mało co uszło, chorągwie pobrano. [...] [221:] Gdzie Pan Bóg strzegł, że litewskie wojsko nie przeszło [przeprawy na Noteci], boby sprawniej postąpili, a zatem byłaby nieznośna klęska z obu stron, szczerze bijąc się. Owo zgoła Panu Bogu dzięki, że od żalu większego ojczyznę uchował, lubo i tego żal się Jezu."
g) zob. 3.7.3.d.
h) zob. 2.3.3.o.
i) zob. 2.1.8.e.
j) Zba1, 136, przed oblężeniem wysłano z obozu "czeladzi kilka tysięcy dla siana i inszej żywności zaciągnienia. Których Orda od Wiśniowca zaszedłszy w tyle obozu naszego wszytkich ogarnęła, jednych żywcem pobrano, drugich wyścinano. Skąd niemałe praesidia [siły] nasze ubyły."
k) Zba1, 146, Jeremi w liście do Chmiela napomina go: "Pomnieć trzeba na to, że kogo z niska fortuna wynosi, (to) dla tego pospolicie, aby cięższym upadł razem. Zaczym i wm. na to oglądać się potrzeba szczęście, żeby znacznie nie upuściło. A czas by już obaczyć się; boży wprzód, a potem Pański majestat jednak i tę krew chrześcijańską przeciw spólnym nieprzyjaciołom krzyża świętego schować, nie na się samych z pociechą obcych wylewać ją."
l) zob. 3.4.2.i.
m) Zborów, Mi-1, 211, podsumowanie: "Od kilkuset lat nie była Polska i król żaden w takich terminach, w takim niebezpieczeństwie, a prawie ultima crisi [w ostatnim kryzysie] jako die 15 augusti, mało się nie wróciła ona clades [klęska] pod Warną albo Legnicą, albo kiedy Baty chan tatarski 12 niedziel mieszkał w Krakowie, ale i ten dzień póki Polska perennabit in luctu [trwać będzie w smutku] i będzie pamiętny clade et caede [wskutek klęski i rzezi] braci naszej, których trupy okreły na milę wielką pola zborowskie. Teraz ich tam dotąd jeszcze zbierają i grzebią, ale drugich trudno już i poznać było. Kilka już mogieł okrytych zostawilichmy byli. Daj Boże szczęśliwsze czasy w ojczyźnie naszej, daj Boże lepszy rząd, daj Boże lepszych wodzów, za których dyrekcyją wziąwszy Boga na pomoc i one staropolskie wróciełyby się serca, wróciełyby się animusze. Zaczym wróciełaby się i sława, gdyż melior est exercitus cervorum duce Leone, quam Leonum duce cervo [lepsze jest wojsko jeleni z wodzem lwem, niż gdy wodzem lwów jest jeleń], na królewskim nic nie schodziło ani mu się nic na sercu, który sam tylko ab ultima pernice [od ostatniej zguby] nas i Rzeczpospolitą zatrzymał. Wróciełaby się i starożytna cnych Polaków gloria przy męstwie i odwadze ich. Tylko niechby się też wróciła należyta merces [nagroda] zasłużonym, niech panis benemeritorum [chleb dobrze zasłużonym] tym, którzy godni i którzy go zasłużeli dawany a nieprzedawany będzie, a będzie wszytko z chwilą i pomnożeniem wprzód majestatu boskiego, rozszerzeniem państw Rzeczypospolitej, z sławą nieśmiertelną Króla JM., z ukontentowaniem ślachty braci naszej i wszytkich w tej ojczyźnie będących."
Jest to poszerzona nieco wersja lamentu kończącego list Miaskowskiego, Zbor, 226.
n) zob. 3.3.l. [L]
o) Koniec, 344 (do Jana Wężyka, Brody, 19.11.1636): "Ja się też W.M. skarżyć muszę nie tylko z swego, ale i wszystkiej Rzeczypospolitej wielkiego nieszczęścia, że Pan Bóg w tych czasiech pobrał mi siła przyjaciół, którzy mi zawsze do usługi Rzeczypospolitej dopomagali, którzy na każdą okazyję ochotnie, gromadnie pod regiment mój stawali. [... wymienia...], owo zgoła taka strages [kupa, stos] tych zacnych i odważnych ludzi padła, jakoby w największej przegranej bitwie paść więtsza nie mogła. Bo nie tylko, że ci pomarli, ale umarło z nimi kilka tysięcy wojska, które zawsze przez wszelkiego kosztu Rzeczypospolitej z nimi stawały, czego już teraz nie będzie."
3.7.3. Żal z powodu śmierci wodza
a) zob. 3.7.2.b., a także dalej ten sam tekst: "Ja przyznam się, że bez mała zawziętej nie waledykuję szarżej, którą ad vitae tempora [do zgonu] pod dobrym wodzem kontynuować proposueram [zamierzyłem]. Bo nauczywszy się zwyciężać, ciężki by to był termin być zwyciężonym; nauczywszy się z młodości zawsze gonić, przykroć by to na starość było uciekać; a za straceniem dobrego wodza, za odmianą regimentarza zwykła się już i szczęśliwość mienić, jako już mamy próbę onego niezwyciężonego regimentu, który tak okrutne wytrzymując ognie, tak wielkie wygrywając okazyje, teraz na domowej wojnie jako bańka na wodzie zginął. Siła nas będzie takich i podobno rzadko kto się z jego palestry [szkoły] obierze, kto by nie wolał Bellonie abdykować, do Cerery się aplikować [tj. zająć się rolnictwem], etc."(s. 273)
b) zob. 2.2.9.b. czwarty akapit
c) zob. 3.7.13.b.
d) Jeremi Wiśniowiecki zmarł pod Białą Cerkwią 20 sierpnia 1651 r.: Łoś, 60: "z wielkim całego wojska żalem, ale i całej Rzeczypospolitej nieoszacowaną szkodą; albowiem słusznie mógł być zwany ojciec ojczyzny."
e) Batoh, Łoś, 60: "Wojsko nasze pod Batohem funditus zniesionego kwiat rycerstwa całej Rzeczypospolitej: kędy poległo oprócz hetmana Kalinowskiego wiele panów znacznych, osobliwie: [Samuel] Kalinowski syn hetmański oboźny koronny, Sieniawski [Adam Hieronim zmarł w 1650 r. - błąd autora] starosta lwowski, Marek Sobieski starosta [61:] krasnostawski, Przyjemski pisarz polny, Rozrażewski nad artyleryją dziwnie mąż dzielny i wojenny. Owo zgoła ledwie nuntius cladis kto wyszedł, albowiem Chmielnicki dał był kilkakroć sto tysięcy chanowi i między Tatarów, do tego Kamieniec obiecał poddać wziąwszy, żeby tylko Lachów nie żywili. Zginęło tam tedy wojska naszego tak jazdy jako piechoty, która wszystka zginęła, na dwadzieścia tysięcy."
f) Śmierć Jaremy, 20 sierpnia 1651 r., Mi-2, 262: "Die 30 augusti. Przyszła nowina do dworu, iż książę jm. Wiśniowiecki wojewoda ruski die 20 augusti po dziesiątej przed południem z niewypowiedzianem wszytkiego wojska tak koronnego jako i cudzoziemskiego w zamku pawłockim majętności jmp. starosty kałuskiego [Jana Zamoyskiego] umarł, którego ze(j)ścia wszytka żałowała Polska, ale najbardziej lachrimis obniebatur [łzami zalewało się] pospólstwo..."
g) Śmierć Jaremy wg Biał, 278: "Die 20 augusti. Książę pan wojewoda ruski wielkim żalem wojska wszystkiego a prawie całej ojczyzny, nie chorując nad 22 godzin umarł. Dotąd nie mogą wiedzieć przyczyny nagłej śmierci; obawiamy się żeby nie trucizną był zniesiony." [...] dalej pisze o tym, jak to książę kaca leczył ogórkami i miodem, przy czym "żołądek zepsował i w gorączkę wpadł". [s.279]. C.d. zob. 3.7.1.a., 3.1.5.d.
3.7.4. Podziękowanie za to, że taki człowiek w ogóle żył!
a) Czarniecki (Pasek, 272, c.d. tekstu z 3.7.2.b.): "Czymże najbardziej my za naszego Bogu mamy dziękować Czarnieckiego, któremu we wszystkich okazyjach tak łaskawej użyczył protekcyjej, że go z ciężkich terminów swoją zawsze dźwigał ręką, wielkie i znaczne, choć w małej garzci wojska, nad nieprzyjacielem dając mu wiktoryje, a nadto że go śmiertelnego zachował szwanku, kiedy dlenus dierum placida morte [syt wieku, łagodną śmiercią] z tego powołany świata?"
3.7.5. Pewność chwały nieśmiertelnej zmarłego:
a) o Czarnieckim: "[nie pisze szeroko o sukcesach Czarnieckiego] bo to nie kronika, ale tylko dukt życia mego. Mogę jednak temu zacnemu wodzowi owe aplikować słowa: Tuum tam spectatum exemplum, tenaci saeculorum memoriae traditum, in ipsa astra sublime pennata Fama fert [Twój tak świetny przykład,trwałej wieków pamięci przekazany, w górę pomiędzy gwiazdy skrzydlata sława unosi]." [Pasek, 274]
I jeszcze [275:] "Powiedają: Optimum est memorabilem mori aliquo opere virtutis [Najlepiej jest umierać upamiętniwszy się wielkim czynem]. Aleć imię wodza naszego żyje ozdobą światu, cnocie i wieczności, lubo zapłacił dług śmiertelności. Omnium animi sunt immortales, sed bonorum fortiumque divini [Dusze wszystkich są nieśmiertelne, ale cnotliwych i walecznych boskie]."
3.7.6. Nie masz nic na tym świecie wiecznego...
a) zob. 1.2.2.d. drugi akapit
3.7.7. Śmierć jako nauka dla żyjących
a) zob. 2.1.8.a.
b) zob. 2.1.16.a.
3.7.8. Postawy wobec śmierci NIEPRZYJACIELA:
3.7.8.1. Satysfakcja z boskiego dzieła i pogromienia wrogów Krzyża
a) zob. 1.4.1.e.
3.7.8.2. Estetyczny zachwyt ;)
a) DT, 54, Chocim, 11 listopad 1673 r.: "Było tam co widzieć, jak ginęli z srogiej skały w Dniestr skacząc, a osobliwie kiedy się z nimi most załamał przez Dniestr, który był na czajkach zbudowany pod samem zamkiem chocimskiem..."
b) po opisie ucieczki Kozaków [3.4.2.e.] M. Sobieski pisząc do matki, kończy list: "W dalszych nowinach będziesz W. MPani ode mnie miała wiadomości o cudownych rzeczach." [Lis, 350]
3.7.8.3. "Dobrze mu tak!"
a) zob. 3.9.2.a.
b) zob. 2.2.1.g.
c) Łoś, 83, Koldynga, 1659: "...Szwedzi zdołać nie mogąc, uciekać poczęli na wieżą, która była wysoka barzo. Aleć i tam się nie osiedzieli, bo ich nasi na dół zrzucali. A tak zamek wzięty bez wielkiej szkody naszych."
d) zob. 3.6.5.a.
e) Eksp, 230, 5 marca 1651: "Pułk pana wojewody bracławskiego [Stanisława Lanckorońskiego] z pułkiem pana chorążego koronnego [Aleksandra Koniecpolskiego] wyprawił jmp. hetman do Jampola na podjazd; gdzie w nocy straż ubiegłszy, [232:] wysiekliśmy ludzi niegotowych, miasto wysiekliśmy i spalili, jako największych buntowników. Padło trupa ponad 6000 wojennego, tak Kozaków jako i Wołoszy w granicznym mieście."
f) Miasteczko Trylisy koło Pawołoczy, 24 sierpnia 1651, Biał, 280: [ochotnicy i piechota] "...miasteczko opanowali, a potym do zamku silnie następując, tenże zdobyli i w pień wszystko wysiekli nie folgując nikomu, nawet żonom i dzieciom, mało ich zostawiwszy, które niektórzy ochraniali uwodząc za miasto, jako Wołosza i inne towarzystwo sobie tego nabrawszy. Fantów i rozmaitych żywności zabrali mnóstwo; wzięli także Bohdana setnika, [...] jako mi sam powiedział, iż miał przy sobie 600 ludzi i z czernią, których mało co uszło, bo im nasi wszędy zabiegli. Lubo był staw po jednej stronie przez który pływali uciekając, ale im zabieżono, a drugich w czółnach na wodzie strzelano i po kępach na stawie dobrze szerokim i długim wiele tego nabito, gdzie jest trupa pełno wszędzie po dołach, piwnicach, komorach, w koło miasteczka i po polach pełno wszędzie, tak chłopów, jako i białychgłów z dziećmi. Udają, że przejdzie 2000 dusz i jest rzecz podobna, bo do ostatka wszystko miasteczko z gruntu, tak jak zamek z folwarkami, w proch spalone; cerkwie również zgorzały. Nawet i dęby, któremi zamek i miasteczko otoczone było, mało co cieńsze od beczek piwnych wareckich i te wypalone, owo zgoła wszysko ogniem i mieczem wygubione. Bydła sroga rzecz wojsku dostała się każdemu. Z łaski Bożej ma się teraz czem odżywić piechota..."
g) zob. 2.9.g.
h) zob. 3.3.3.h.
3.7.9. Żal z powodu cierpienia bliźnich
a) zob. 3.6.2.b.
3.7.10. Śmierć jako kuriozum:
a) po zdobyciu Smoleńska, Progres 118: "Jedna rzecz się przypomni, która godna jest podziwienia. W one wyrzucenie prochów, dwoje ludzi rum przykrył, chłopa z dziewką. Szesnastego dnia, gdy hajducy szukali, ut moris est [jak to bywa], zdobyć co, odmiatając, przewracając rum, poczęli się one dwoje ludzi ozywać i odgrzebli ich. Dziewka zaraz, skoro na wiatr wyszła, umarła. Chłopa dowieziono do obozu, prosił do łaźni, o gorzałkę; dano mu wina, skoro się napił i ten zaraz umarł. To jednak dziwna, że szesnaście dni tak mogli wytrwać."
b) Wiedeń (Dya, 63:) "Stanisław Potocki, starosta halicki, [...] uczyniwszy ze stryjem swoim [Szczęsnym] znaczną klęskę w Turkach, sam zginął, ale z wielkim podziwieniem, bo Turczyn doiżdżając go, ściął mu głowę w misiurce, która u takiego pana niepodła być musiała; głowa z denkiem odleciała, a czepiec, że dostatni był, został na ramionach; tej głowy (jako powiadali, bom ja tego nie widział) znaleźć po tym nie mogli, ale inną do ciała przyłożyli."
c) zob. 2.6.i.
d) Zborów, Mi-1, 210: "To też była res notanda [rzecz godna odnotowania], że na harcu spod chorągwie pana wojewody podolskiego [Stanisława Potockiego] białągłowę miasto Tatarzyna, która siedziała po tatarsku zabito."
3.7.11. Strach, że nas to też może spotkać
a) po zniesieniu podjazdu litewskiego przez Moskali: (PO, 119) "Aż doszła ta wieść nieszczęsna wojska, w którym wielka trwoga była, że tak potężny podjazd zniesiono. Jakoż prawdziwie było się czego trwożyć, kiedy z półtora tysiąca dobrego komunika spłoszono. [...] Tak się ten dzień nieszczęśliwie skończył, krwią oblawszy."
I dalej, po klęsce pod Werkami [21 października 1658]: "Tak ta nieszczęsna wieść nas zatrwożyła, a Moskwę na harde wsadziła przez przegraną potrzebę." [PO, 122]
3.7.12. Żal z powodu śmierci użytecznego sługi.
a) 1661 r.: "Dnia 28 [czerwca] czeladnik mój, osiadacz nazwiskiem Kuczyński, a ma li się rzec prawda poddany mój wieczysty, zachorował na gorączkę ciężko i tylko tydzień chorowawszy umarł. Który był mi bardzo wygodny i potrzebny, za co mu niech Bóg da wiekuistą światłość. A jam mu też, zawdzięczając usługi onego, sprawiłem pogrzeb obrządkiem wojskowym, z muzyką wojskową i ze stem pachołków zbrojnych z obozu prowadził ciało jego przez majdan na cmentarz kościoła ojców bernardynów. Gdzie, gdy w dół opuszczono trunę, po trzykroć wszystka ta czeladź dała ognia. Kapłanów kilku mszę świętą za duszyczkę jego odprawili, tak się ceremonija przy jego pogrzebie odprawiła." [PO, 151].
3.7.13. Podejście utylitarne:
a) zob. 2.2.9.b. czwarty akapit.
Dalej pisze o pozytywnym skutku śmierci hetmana. Gdy konfederaci mieli dostać pieniądze za zaległy żołd, jeden milion zł nie dotarł - "jm. ksiądz biskup przysiągł, ale to podobno śmierć nieboszczykowska [Gosiewskiego] temu zagrodziła drogę. Jednak już nasi na tym przestawszy, pozwolili spisek spalić i proch ten w działo włożywszy wystrzelić. Co wszystko uczyniono i tak ten spisek przez lat półtora trwający zburzyli, który niechybnie potrwałby był dłużej, gdyby nam hetmana nie zabili." [PO, 181].
b) negatywne konsekwencje śmierci dowódcy dla morale podkomendnych: DT, 37. "Pod tą tedy Lisianką [Łysianka, w woj. kijowskim] śmiertelnie było postrzelono w szturmie jm. pana Stefana Czarnieckiego [bratanka wojewody ruskiego], który na ten czas regimenty do szturmu prowadził dosyć rycersko [...], i gdyby był tak ciężki postrzał nie był przeszkodą, którego za martwego wzięto, pewnie by na ten czas Lisianka była wzięta, ale wszystkiemu rycerstwu w szturmie będącemu zaraz serce upadło."
c) Łoś, 86, Karol Gustaw oblegał Kopenhagę, szturmem prawie wziął miasto, ale w ostatniej chwili kontratak rajtarów duńskich na ulicach zmusił Szwedów do ucieczki. Duńczycy "...samego króla szwedzkiego, który już jako pewny zwycięzca był w miasto się zaciekł, postrzelono i raniono; po których przenosinach (albowiem był z wału uchodząc upadł) w tymże [87:] roku umarł i natenczas sromotnie odstąpić oblężenia tak długiego musiał."
d) Łoś, 96, Połonka, końcowy etap bitwy, okrążona piechota rosyjska broniła się w lasku. "Aż tandem gdy im prochy po dwakroć zapalano, miru wołali i tak wyszli w pole czyste jako owce, kędy jm. pan wojewoda [ruski, Czarniecki] rozkazał wszytkim skoczyć na nich, i wybici są co do jednego. Wielką łaską boską i wielkim cudem stała się ta wiktoryja, która wstępem do dalszych nam, a postrachem wielkim nieprzyjaciela stała się. Albowiem odtąd ani się potkać śmieli Moskwa szczerze z naszymi, będąc tak barzo pierwej hardymi, że się w Warszawie dopiero [97:] traktować obiecowali o ostatek Polski z komisarzami naszymi."
e) Koniec, 168 (do Wł4 spod Kamieńca, 27.10.1633) prosi o jak najszybsze wysłanie posła wielkiego do Turcji, "ponieważeśmy się już zajuszeli z tym pogaństwem i rozumiem, że jeszcze zakrwawimy barzej, gdyż zaraz z wojskiem W.K.M. na konie wsiadam, przechodząc ku Mohylowu temu nieprzyjacielowi drogę..."
3.7.14. Podejście chrześcijańskie. Strata chrześcijaństwa
TO NIE: [[[a) "Miesiąca apryla dnia 4 [1670 r.] wyjechałem od chorągwi nazad, w Wielki Piątek, gdzie nazajutrz przybywszy, miasto wesołego przywitania, zastałem małżonkę moją barzo żałosną, przy niefortunnej tego świata nowinie, że mi Pan Bóg synka mego w Wielki Wtorek do chwały swojej świętej, między chóry anielskie, z tego świata zabrał, za co chwała Najwyższemu.
Die 9 praesentis, odprawiwszy święta w Poszuszwiu nie do końca wesoło, bo w pół z płaczem, wyjechałem do domu. Gdzie nazajutrz przybywszy, widząc dziecinne aparata, łzami i z małżonką moją miłą pokrapialiśmy, dziękując Bogu za to dotknienie z woli Jego świętej..." [PO, 249] Pogrzeb przyśpieszono, bo "dla uśmierzenia żalu małżonki mojej większego nie chciałem dłużej w domu trzymać [zwłok]." [s. 250] ]]]
b) Zba1, 139, 24 lipca 1649. Po czterech dniach strzelaniny bez przerwy Kozacy wstrzymali ogień. "In hoc silentio, gdy oni zawołali, żebyśmy do nich nie strzelali i oni do nas nie strzelać obiecali, congressus [spotkanie] znajomych naszych z znajomemi Kozakami i rozmowy przyjacielskie. Compassio [współczucie], że się krew chrześcijańska niewinnie leje. O domowe rzeczy pytali niektórzy, aż za wał wyszedłszy tabakąśmy ich częstowali."
c) zob. 3.7.2.k.
d) zob. 3.3.i.
e) zob. 3.3.3.g.
Podobnie, MPot2, 312, pisze o konieczności rozmów z Kozakami: "...uczyniłem consilium co z tym uczynić i czy iść przeciwko Chmielnickiemu i utwierdzić go in societate z pogany, czy pozwolić miłosierdzia i zgodą szkod(l)iwe intestinum zgasić bellum [szkodliwą...wojnę]..."
f) zob. 2.1.8.l.
3.7.15. Rozpacz.
a) zob. 3.7.14.a.
3.7.16. Obojętność. [zob. rozdział o przyzwyczajeniu do oglądania śmierci)
3.7.16.1. Śmierć małego dziecka.
a) zob. 1.7.1.c.
3.7.16.2. Pojedynek.
a) Dru, 87, rok 1641: "Miałem był znów jechać z tymże księciem [Bogusławem Radziwiłłem] do cudzych krajów, ale mnie z nim musiała rozłączyć przygoda.
Zabiłem w Słucku, w pokoju, w dzień świąteczny, komornika jego, niejakiego Zgłębickiego [Zgłobickiego], o żarty, pod bytność Pana Eliasza Arciszewskiego. In recenti [i zaraz potem] z gorącego uczynku wszedłem był do kościoła, a że trudno było z miasta wylecieć ptakiem (miasto wysokiemi obwarowane murami i warta była potężna), przyjechała umyślnie ciotka moja, Pani Szelągowska z domu Rutkowska, i ubrawszy mnie po białogłowsku (jeszczem też natenczas nic nie miał na gębie) wywiozła mnie do Zamościa do szwagra mego, do Pana Winka..."
3.7.16.3. "Zdarza się"
a) Eksp, 230, pod Krasnem, 19 lutego 1651 r.: "Tam zaraz Nieczaja [Daniło, płk bracławski] zabito. Pan Piaseczyński, ten (go) pojmał, buławę pułkowniczą odebrał i gdy mu go wydrzeć drudzy chcieli, onego i sam, i towarzystwo jego zabiło. Konia przecie jego wziął bardzo dobrego i rączego, lubo zda się nie bardzo podobny, cisawy, łysy."
3.7.17. Wdzięczność za ich ofiarę
a) zob. 3.2.5.e.
3.8. Śmierć a struktura społeczna.
3.8.1. Równość dzielnych bez względu na stan.
a) Dragoni docenieni na równi z jednostkami szlacheckimi (to jeszcze trzeba sprawdzić!)
b) zob. 3.7.12.a. ?
c) zob. 3.7.14.b.
d) Koniec, 454 (Mikołaj Potocki do Koniecpl, Moszny, 19.12.1637), Kumejki: "Kędy pan Korydon [Aleksander Rajmund de Coridon, kapitan dragonów], pan Lacrotade [dowódca dragonii] i porucznik pana Nicolego [artylerzysta] prawie rycersko i z wielkim przyrobkiem sławy swej [455:] stanęli." [nie zginęli!!!]
3.8.2. Równość wszystkich wobec śmierci.
a) zob. 1.7.4.a. - specyficzne pojęcie równości ;)
b) zob. 1.2.17.d. - "z wami mi żyć i umierać"
3.8.3. Śmierć inna dla szlachty i stanów niższych.
a) zob. 3.3.4.a. - czy czeladnik jest równy koniom? Czy to wyraz nierówności?
b) zob. 2.2.9.b. śmierć hetmana a śmierć pachołka.
c) zob. 2.5.3.f.!
d) zob. 2.2.5.i.
e) zob. 2.3.2.c.
f) Czapliński do Radzimińskiego, Lis, 212: "Dzisia 15 Septembris szukali Turcy w obozie naszym szuby soboli: bo tak potężnie puszczali do szturmu, że Hetmani nie pamiętają i nie słyszeli w żadnej potrzebie takiego. Przeprawili dział na tamtę stronę 40, z których we wszystek obóz nasz biją, a mianowicie w moję kuchnię. Nie idzieć mi wprawdzie o kucharza tak dalece, ale o garnki, bo sam o nie trudno.
Wierzę, że im się kiedy był nie spełnił, bo co to kula, to się oń oprze, a przecię co ma wisieć, nie utonie."
g) zob. 3.6.5.a. (chłopy)
h) zob. 3.7.2.j. (czeladź)
i) Zba1, 144, 29 lipca 1649, Polacy i Kozacy do siebie krzyczą przez wały. "Naszym interitum [zagładą] oni, my im perpetuam servitutem [wieczną niewolą] groziliśmy, i że będą księciu jm. panu wojewodzie ruskiemu groblą sypać na Dniestrze, in signum niewoli ciężkiej, obiecowaliśmy." (nie na temat, ale ciekawe ;))
j) zob. 3.2.3.j. (pachoł)
k) Mi-1, 245: "...z naszych nikt nie zginął, tylko pan Kłobukowski porucznik jmp. marszałka koronnego [Jerzego Lubomirskiego] postrzelony w nogę, a kilkadziesiąt rannych i to z podlejszych." [pierwszy dzień bitwy pod Beresteczkiem]
l) zob. 2.6.r.
m) Koniec, 431 (do W4, Bar, 21.11.1637), rejestr zbrodni Karpa Pawłowicza Skindana, pułkownika kozackiego: "...nie tylko w dobrach W.K.M., ale i szlacheckich, a mianowicie księcia Jeremia Wiśniowieckiego, ktokolwiek jeno arma ferre [nosić broń] może [432:] i ktokolwiek się ozwał, w regestr kozacki wpisywał, a nadto wielkie okrucieństwa, mordy i wiolencyje nad ludźmi stanu szlacheckiego popełnił."
n) zob. 2.1.1.m. śmierć Kozaków nie jest bohaterska, bo są Kozakami.
3.8.4. Śmierć inna dla Polaka.
a) zob. 3.7.2.f.
3.8.5. Śmierć inna dla katolika.
a) zob. 2.6.b. (?)
b) zob. 3.7.1.d.
c) PO, 286: "Nazajutrz, die 24 praesentis [1679], najmilszy mój brat i przyjaciel, jakiego w tym kraju nie mam i nie miałem - jm. pan Gabriel Mależewicz na łowach niedźwiedzich został zabitym nieszczęśliwie, bo bez dyspozycyjej [tj. namaszczenia] [i] ze swego własnego bandoletu. Bo gdy nie zastał w legowisku niedźwiedzia, tamże, nie wierząc tym, co go w jego jamie szukali, sam do onej wlazł, a bandolet za sobą położył z odłożonym kurkiem. Gdzie, gdy się zgromadzili przytomni koło owej jamy, nieostrożnie jakiś pan Tomkiewicz nastąpił na cyngiel, a nieboszczyk w tym razie był głowę złożył do wychodzenia z pomienionego legowiska, tak go w samą głowę kula uderzyła, że aż mózg prysł. Któremu racz dać Panie wiekuistą światłość za jego wysokie cnoty i afekta ku mnie dobre, jeżeli godzien jest łaski Twojej, bo był religii ruskiej. Tak ten cny kawaler służywszy przez część wieku swojego w wojsku i bywszy w tak wielu okazjach nie poległ, a tu marnie zszedł z tego świata za niefortuną swoją."
d) zob. 2.2.5.k.
e) zob. 2.1.2.m.
f) Zba1, 145, "Tego dnia die ultima julii [31 lipca 1649] zabity sługa księcia jm. [Jaremy] spod usarskiej chorągwie, pan Mikołaj Domaradzki, który że był arian, pochowany w wale zbaraskim."
g) zob. 3.3.i.
3.8.6. Śmierć rumaka!
a) zob. 1.7.4.a.
b) ciężkie starcie 18 października 1661 r.: [PO, 160]. "Mnie [...] wszystek poczet wybito - jeden na placu został [koń!], drugi mię z ognia wyniosłszy na strzelenie z łuku, na którymem sam siedział będąc trzy razy postrzelonym, zaraz padł i zdechł, za którego mi dawano złotych pięćset, trzeci - także nadkaleczony - dostał się ojcom bernardynom; i pachołka jednego pocztowego, nazwiskiem Bortkiewicz, w nos postrzelono. Któremu ta przypowieść należała jednego Węgrzyna, iż nalazłszy pół podkowy zatknął za pas, a w [162:] tym razie kula, gdzie bywszy, w ową podkowę trafiła mimo zamek idącemu, że w tym wyrzekł "verum, jaka taka zbrojka dobra". Tak właśnie temu memu pachołkowi cudownym kształtem zdarzyło się, iż go w pióro zapuszczone od szyszaka trafiono, że mu tylko nos kula muszkietowa rozkrwawiła i nic mu nie szkodziła, za tak małą zasłoną. Lecz to podobno nie zasłona zrobiła, ale łaska Pańska."
c) PO, 273: "Dnia 11 [stycznia 1674 r.] wyjechałem z Wołpy [...] na pogrzeb stryjenki naszej - z domu Oborskiej [Dorota Poczobutowa Odlanicka].
Dnia 14 stanąłem u pana stryja w Karłowszczyźnie, gdzie mi żrebiec darowany, od złotych dwóchset, od pana sędziego grodzkiego naszego, zdechł z łaski czeladnika Bylińskiego.
Dnia 23 byłem na pogrzebie nieboszczki pani stryjenki, a oraz na stypie w Oszmianie [...]. Który pogrzeb barzo porządkiem dobrym odprawił, gdyż samych kapłanów było trzydzieści, prócz popów dwóch, którzy także służby boże odprawiali, jak dziś, tak nazajutrz i wszyscy kapłani, i tak była szczęśliwa, że przez dwa dni po trzydziestu i dwie mszy odprawiono; której racz dać Panie wiekuistą światłość, lubo nam nic i na żałobę nie zostawiła."
3.8.7. Śmierć inna dla oficerów:
a) zob. 2.10.4.a.
3.8.8. Śmierć inna dla magnata i dla szlachcica.
a) zob. 3.3.1.c.
b) zob. 3.7.2.k.
3.8.9. Równość wobec śmierci jako wyznacznik zaniku dobrych obyczajów w rozpaczliwej sytuacji.
a) zob. 2.6.g.
3.9. Zabijanie chwalebne i hańbiące
3.9.1. Zabijanie śpiącego wroga.
a) w Kłuszynie Żółkiewski zaskoczył Rosjan śpiących, ale nie mógł ich zaatakować, bo dostęp utrudniały wioski i płoty. "Przyszło tedy oczekiwać nastąpienia wojska, one płoty łamać. I one wioski, iż były pośrzodku pola [...] kazał je pan hetman zapalić. I dopiero się nieprzyjaciel ocknął. Aż i Moskwa, i cudzoziemski żołnierz, nie wiedząc przyczyny, dlaczego się tak odwlokło, przyczytują to wielkości zmysłu pana hetmana, że mogąc ich bić śpiących, nie chciał i znak im czasu dał do zgotowania się." (Progres, 76)
b) zob. 2.2.1. passim.
3.9.2. Mord polityczny.
a) niejaki kniaź tatarski, Piotr Urusow, zamordował drugiego Samozwańca 20 grudnia 1610 r. "Było niektórych ludzi rozumienie, że pan hetman miał tego Urusowa naprawić [namówić]. Stąd podobno o tym ludzie suspikowali [podejrzewali], że pan hetman po ucieczeniu impostora od Moskwy tego Urusowa ludzko i łaskawie traktował." [Progres, 109].
b) zob. 2.2.9.b. - Gosiewski.
3.9.3. Zdradziecki cios w "plecy"
a) PO pojedynkuje się z niejakim Hołubickim (1658 r.). "Po rozswarzeniu [pogodzeniu] nas, gdym szablę do pochew włożył, z tyłu przypadłszy ciął mię w łopatkę. Co mu się potem mocno nagrodziło, za łaską Bożą, bo musiał z karty wyznawać, że mię źle i niecnotliwie, zdradziecko ciął." (PO, 120)
b) PO, 169: "Miesiąca marca dnia 31 [1662 r.] wyjechałem ze Słonima do domu... Gdzie w niebytności mojej zabił towarzysz nasz pan Ostrowski pana Obrąpalskiego, towarzysza także naszego, tyrańsko; obuchem z tyłu dał mu w łeb, aż mózg wyprysł, a sam uszedł."
c) PO, 173: "Die 13 praesentis [sierpnia 1662 r.], gdym zjechał do klucza odelskiego na rewizyją włók, tak mię Bóg Najwyższy do końca nawiedził, z łaski swojej najświętszej, od błahej osóbki, na żal serca mego, żem się z nim zwadziwszy miał go już w ręku swoim, mogąc zabić, gdybym chciał. Pofolgowałem w pocięciu, przyparłszy go w opłotki przy kącie, że się i składać nie mógł od dachu, pod który podpadł. Więc gdy mię porwano, rozumiejąc żem go zabił, on się na wolne miejsce wysunął, a mnie, jako za oderwaniem nie widząc, przyszło się z towarzyszem jego Snarskim pociąć, kturemum palec uciął. A on z boku przypadłszy ciął mię bez układu w łeb, w róg głowy, żem się na nogach nie ostał. Z którego razu trzydzieści kości ze łba wylazło i malusieńkom [się] z tym światem nie rozstał przez tego wisielca Nowickiego, sędzica pińskiego, a towarzysza pana Lipnickiego, bardzo podłego. Co gdyby od dobrego, toby żalu nie było, nad którym lubom mógł zawsze zemścić się, mając wiele okazyjej i lewem i prawem. Jednak dla chwały imienia Pana i Zbawiciela, który więcej cierpiał i drudzy ode mnie cierpieli, po dziś dzień ustąpiłem tego bólu mego, ofiarując to Bogu za grzechy moje."
3.9.4. Duma z zabicia pierwszego wroga:
a) PO, 123: "Gdzie [nad rzeczką Olzym, 1658 r.] mi też przyszło pierwszy raz w młodym wieku w nieprzyjacielskiej krwi szablę moją przy ręce mojej zafarbować, lubom mało i sam nie zginął w potkaniu od jednego Szweda, atolim jednak przy łasce bożej i tego sprzątnąwszy drugiegom dojechał."
b) DT, 29: "Tam tedy w tej potrzebie [tj. pod Krakowem we wrześniu 1656 r.] i ja byłem najpirszy raz i tam najpirsza wprawa moja w tej okazyjej była, choć za drugiemi na ostatku, przecież niedobitków dobiłem kilku."
3.9.5. Zdradziecki atak w czasie zawieszenia broni:
a) PO, 126: podczas oblężenia bronionego przez Szwedów zamku Guldynk (1659): "...gdy parol stanął, że się już więcej nie strze-[127:]-lać ani bić [z] sobą, w tej godzinie i nie uważając tego nieprzyjaciel, że to może im być oddano, z zasadzki jeden z nich w rozmowie strzelił, a za tym zabił jm. pana Eliasza Komorowskiego, chorążego wiłkomierskiego powiatu i rotmistrza JKM." Potem w odwecie za to, Litwini nie dotrzymali warunków kapitulacji twierdzy [19 września 1659, s. 129]
b) Mi-1, 206, Po zawarciu ugody zborowskiej. "Pana starosty kałuskiego [Jana Zamoyskiego] towarzysz znając się kiedyś tam z Tatarami dwiema zaprosił ich, ubezpieczywszy ich, na horełku. Gdy tedy częstował ich tam w namiotku swoim niedaleko wału, owo namówieł jako udawali chłopiąt, gdy do bachmatów swoich pójdą, wy po nich, zabijcież ich. Tak się stało, gdy szli na bachmaty wsiadać. Oni zastąpiwszy od bachmatów po nich, jednego zaraz u wałów zabili i w dół go wrzucili, drugiego jako uchwycieli za suknią, [207:] tak i suknia, i koszula została się w ich ręku, a on się wymknął, gdzie jeden doganiając go ciął go w plecy i wielkę ranę mu zadał i przez wał przeskoczeł, a chorągiew wtenczas szła królewska do namiotów, gdyż posłowie mieli być, a on przypadłszy uchwycieł za nogę końską przednią pod chorążem [Jakubem Michałowskim]. Chorąży ich zaraz okrzyknął [prześladowców]: "Nasza chorągiew to! Jeszcze królewska. Wiecie prawo i zwyczaj wojskowy, czym to pachnie". Owi odstąpieli, a on przy koniu tuż szedł konia całując i w nogi pana chorążego, ręce składając."
3.9.6. "Pogański" sposób zabijania:
a) 3 marca 1664, wyprawa na Moskwę, PO, 201: "Gdzie tamże w odwodzie wzięto [tj. wzięli Moskale] towarzysza roty pancernej Króla JM. pana Kolnickiego [Rudłowski? Radłowski?], którego tyrańsko zamordowali, bo żywcem serce wyrwawszy jakąś wróżkę pohanną odprawowali nad tym znacznym szlachcicem koronnym."
b) zob. 3.7.3.e.
c) zob. 2.9.f.
3.9.7. Zabijanie wroga uciekającego:
a) zob. 3.9.4.b.
b) zob. 3.4.2.e.
3.9.8. Zabicie członka własnej rodziny.
a) "Ten Tymosz [Tymofiej Chmielnicki] był człowiek zły, bo żonę ojca swego a macochę swoję na wrotach ojcowskich obiesił, a potym w Szocawie [Suczawie] zginął od naszych, kiedy [Jan] Kondracki z naszym wojskiem Szocawy dobywał [Suczawa skapitulowała 9 października 1653 r.]" [DT, 82].
b) zob. 1.4.3.e.
c) zob. 2.6.g.
3.9.9. Zabicie towarzysza na pokarm :P
a) zob. 2.6.g.
3.9.10. Zabicie nieprzyjacielskiego wodza:
a) Chocim, 26 września 1621, Czapliński do Radzimińskiego, Lis, 213: sułtan turecki objeżdża obóz polski, "Dałem był puszkarzowi złoty, że mi działo nabił, bo już ku wieczorowi było, i czekałem, ażby na to miejsce przyszedł, kędy ona kula biła; ale mi się nie poszczęściło, bom tylko w jedno skrzydło zawadził [pułku przybocznego], trochęm omieszkał zapalić."
b) zob. 3.6.1.c.
3.9.11. Zabijanie w wojnie domowej nie przynosi chwały:
a) zob. 2.3.3.o.
3.9.12. Zabijanie bezbronnych haniebne.
a) zobacz rozdział o zbrodniach wojennych.
b) Zba1, 146, Chmielnicki poinformował Jeremiego, że schwytał i zabił jego posłańca do króla i przechwycił listy. Jeremi odpowiada na to listem 2 sierpnia 1649: "Nie było tedy chlubić się z czego, żeś wm. tego posłańca mego stracić kazał; bo to nie kawalerski, ale tyrański termin i wszytkim pod słońcem świata narodom obrzydliwy."
Ale: "tego przedawczyka, co do nas list od Chmielnickiego... przyniósł..., zatrzymano. Tego przedawczyka gdzie by podziano nie wiedzą, bo jako go wzięto w sekwestr, tak go więcej nikt potem nie widział." [s. 147]
c) Koniec, 191 (do Boruckiego, prawd. Brody, XI/XII 1633). Po klęsce pod Kamieńcem Abazy pasza "chcąc jakokolwiek zmazę swoję pofarbować, muchę za elefanta udając, usłyszawszy o mieścinie ladajakiej Studzienicej, która dopiero dwie lecie sadzić się była poczęła i nie dokończona, ani ludźmi, ani armatą, ani prochem opatrzona, bo ani pan tej majętnostki [Stanisław Rewera Potocki, ale żaden najpodlejszy człowiek nie imaginował sobie tego, żeby tak potężnego cesarza tak potężne wojska miały się były o te miejsce, które nie miasteczkiem, ale chlewem godzi się nazwać, kusić. Ale i tam go Pan Bóg niewiele pocieszy, bo od tej małej garztki chłopów, co się tam beli zawarli różnych narodów więcej niż do tysiąca zgubił i by było prochów stawało, pewnie by był z niszczym precz odszedł."
Zobacz też 3.3.l. drugi akapit.
3.9.13. Bohaterskie czyny charakterystyczne.
a) Zba1, 148: "Z tej to baszty [dębowej, na przygródku Zbaraża] strzelał najwięcej jezuita ksiądz Muchowiecki, nasz Ukrainiec z kolegium peryjasławskiego, który i do-[149:]brym strzelcem jest, i miał wileńską guldynkę prawie dobrą; tak że ich 215 przez to oblężenie, jako się wszyscy zgadzali, ubił ten ksiądz z swojej ruśnice."
3.9.14. Zabijanie sprawiedliwe.
a) zob. 3.3.l. drugi akapit
3.9.15. Zabijanie dowódcy (Kozacy)
a) Koniec, 428 (do Kozaków Zaporoskich, Bar, 5.11.1637): "Ma być na Zaporożu [...] starszy przy pułkach i setniach w miastach J.K.M. i włościach mieszkających. [...] Dobregoć sobie życzycie, żeby był jeden starszy, ale ja tego życzę, żeby nei na jesen miesiąc, nie na dwa, lecz bywszy potwierdzony i podany z ramienia J.K.M. do wolej i łaski jego, póki na nie i na sławę jego zarabiać będzie, zostawał. Bo że tak często starszych swych krwią ręce mażecie, że niemi przebiracie, musi to nieladajako majestat J.K.M. obrażać, musi i sama niewinna ich krew o pomstę wołać, musi i znaczną wam jaką zgubę przynieść."
3.10. Modlitwy za zmarłych.
a) zob. 3.7.1.c.
3.11. Ars bello gerendi.
a) Basia, 4 październik 1660 r.: "że już ku wieczorowi było, nie przyszło się z tak wielkim wojskiem wstępnym bojem potykać [ocenia Rosjan na 45 tys., a swoje siły na 12 tys.], tylko harcownik się ucierał, a potem, z dział do siebie uderzywszy z obu stron, dobranoc sobie panowie harcownicy powiedzieli." [PO, 140].
I dalej: "8 praesentis... skoro dzień począł oświecać ziemię, zaraz jm. pan hetman, stojąc już w placu w pogotowiu z wojskiem, posłał do Dołhorukiego trębacza, aby wyszedł z taboru i stawił pole krwawego boju. Gdzie też nic nie bawiąc, jako harda zapamiętałość gorąco z furyją wypadła o samym półraniu dnia piątkowego i na przybliżeniu swoim prędkim ku nam uderzył z dział dwudziestu pięciu, krzyżową sztuką, lubo też i nasi, nie dłużąc się jemu, wzajem ze dwudziestu dział uderzyli. Po takim tedy przywitaniu i zamieszaniu niektórych szeregów, rozkazano się chorągwiom i nam w imię Boże potykać. Przy zagraniu do tańca wojskowe a różne muzyki, O gloriosa śpiewając i Jej sobie na pomoc wzywając, z wesołym sercem, po benedykcyjej kapłańskiej, potkaliśmy się..." [PO, 143].
3.12. Trauma. Zmęczenie bitewne.
3.12.1. Powrót żywym z wielkiej rzezi.
a) zob. 1.6.b.
b) zob. 3.7.13.e.
4. Słownictwo w odniesieniu do śmierci:
4.1. Zabicie nieprzyjaciela.
a) "jako tedy tych, tak i tamtych położyliśmy mostem" (tj. pokotem) - Pasek, 73.
b) "Już tam jeno rznięto jak barany." (gdy Moskale się rzucili do ucieczki pod Połonką - Pasek 133) ibidem: "sieką, rzną, gonią..."
c) Kłuszyn, Progres 78: "[Szwedzi] jęli w swój obóz uciekać. Ale i tam nasi na nich wjechali, bijąc, siekąc, pędzili ich przez ich obóz własny."
d) Parkany, II. Bitwa (Dya, 82): "nasi jak się pomknęli i wsiedli na nich, tak ich jak bydło w Dunaj napędzili."
e) Łoś, 76/7, 1657 r.: "W Rakowie tam nasi niepodzianych napadłszy, podpławili w stawie..."
4.2. Zabijanie w trakcie rabunków:
a) "po tych tam kątach zamkowych biorą, ścinają, gdzie kogo zastaną, zdobycz wynoszą" - Pasek 73.
4.3. Zniszczenie kraju:
a) "Uważajmy to, jako ten jaszczurczy naród [Moskale] trzy części ojczyzny naszej mieczem i ogniem splądrował. Uważajmy, jak wiele Bogu z Jego kościołach poczynił dyzgustów. Uważajmy, jakim nam podczas wojny stał się impedymentem." (Pasek, 163)
4.4. Porażka:
a) Litewskie oddziały pobite przez rokoszan Lubomirskiego pod Częstochową (4 września 1665, Pasek, 264): "Tam na tym odpuście jak się poczęli ofiarować, tak Litwa niebożęta tak się w gorące wdali kontemplacyje, aż się krwawym potem pocili i tak wielkie zostawili wota, że prawie ze wszystkiego się wyiskrzyli. Strojno na tamto miejsce, konno i rzędno przyjechawszy poszli do domu piechotą i prawie nago, chyba że kto miał bardzo złą suknią albo buty, to ich od nigo na ofiarę nie przyjęto. To to ten naród litewski tak jest bardzo nabożny!" cd. patrz 2.5.3.c.
b) zob. 2.1.6.c.
c) "Dnia 31 [lipca 1660 r.] w nocy był szturm do zamku [w Wilnie], bo miasta nie broniąc [Moskale] ustąpili, ale dali naszym od zamku mocno pieprzu w nos, którego się i nam po części wąchać dostało. Barzo lada jaki zapach, który więcej siedmiuset ludzi zaraził śmiertelnie i rzadki wyleczył się z ich naszpikowania, czego się żal Panie Boże." [PO, 138].
d) "kilka tysięcy ludzi czołobitnią uczyniło, a kilkanaście od wycieczki pobitych zostało..." Łoś, 73.
4.5. Choroba (prawie) śmiertelna
a) Pasek, 342: "In Iunio, id est 21, chorowałem periculissime; ledwiem się od furtki wrócił..." [r.1681]
4.6. Straty własne:
a) Progres, 77, Kłuszyn: "Na wielkiej przeszkodzie był nam płot, bo i Pontus przy onym płocie postawił piechotę, która naszych onymi dziurami wypadających i odwracających bardzo psowała".
4.7. Wzięcie do niewoli:
a) PO, 121: "myśmy stanęli w Janiszkach szczęśliwie, gdzie stojąc niedziel kilka często i gęsto ucieraliśmy się podjazdami, wodząc Szwedów jak psów do obozu, za łaską Bożą".
4.8. Nagły atak nieprzyjaciela:
a) Parkany II (Dya, 82): "ledwie naszym kopiji z rękami nie poucinali Turcy".
4.9. Zwycięstwo:
a) "...nieprzyjaciel zbity krwią swą białokamińskie pola skropił. Legło ich więcej nad trzy tysiące, ostatek z rannymi lasy i błota pokryły." [Lis, 45]
Obywatel-żołnierz:
"Panom swoim, którym służyć będziecie, żebyście szczerze i wiernie służyli i onym z serca i afektu życzyli, także i w wojsku służąc wszelką sprawiedliwość zachować, starszego w obserwancyjej wszelkiej mieć..." [DT, 22]. Pouczenia autora dla synów.
"Nas zaś ordynowano kilkanaście chorągwi do Podhajec na pasy pod komendą pana Steczkiewicza porucznika pana [Jana] Potockiego wojewody bracławskiego. Ten robił nami jako najemnikami, częste podjazdy pod Sidorów, Jagielnicę i insze miasta w polu odprawowaliśmy, których Turcy i Lipkowie zostawali, nie bez ruiny tak w ludziach jako i w koniach naszych." [wiosna 1674 r., DT, 56]
"Tom był w wojsku, jako jest wyżej, z chłopięcia zawsze przy rodzonym swoim do krakowskiej [potrzeby], kiedyśmy byli z panem Lubomirskim pod Krakowem, zostałem towarzyszem, jako jest wyżej, roku 1656. Tom był towarzyszem, nigdy z wojska nie wyjeżdżając aż do r. 1677 prócz tego, com był przy rodzonym moim z chłopięcia. A lubom był sługą u jm. pana kasztelana lwowskiego dobrodzieja mego, tom pocztu nie sprowadził spod chorągwie usarskiej, aż w r. 1688 dnia ostatniego oktobra, jak ćwierć ekspirowała..." - DT, 67.
Pogrzeb niechrześcijański:
- córka PO, urodzona martwa, nieochrzczona: "Którą, jako niechrzestną, pod krzyżem przeciw wrotom, w dwornym polu, kazałem pogrześć córkę." [PO, 253].
Litwini:
Dru, 83: "I ten to Żywibund Dorszprongowicz [...], srogota litewski [książę], litewską Litwę poskromił, z lasu wyprowadził, domami mieszkać pod dachami nauczył, do roli i do chleba przyzwyczaił, i odtąd ludzie polityczeć poczęli, przedtem sroga Litwa i dzicy ludzie.
- Biał, 292, wspomina, że polscy posłowie do Chmielnickiego pisali list spod Białej Cerkwi do Janusza Radziwiłła po litewsku!!!!
|