Mieciu Piechota - historia degenerata
Mieciu jechał sobie pociągiem, gdy facet obok niego, dotąd spokojnie czytający jakiś kryminał, nagle poderwał się z siedzenia i zaczął wrzeszczeć "Tak! Tak! Wiedziałem, & 424g69e 0;e ten chuj ją zabije !!!" i podtykać książkę pod nos Mieciowi. Potem wybiegł z przedziału i słychać było, jak spuścił się z wodą w kiblu prosto na tory.
Miecia ten wypadek nie zdziwił wcale.
Mieciu od samego początku nieszczęśliwym dzieckiem był. Zamiast ryjem, urodził się dupą do przodu, a kiedy matka dawała mu piersi, on ssał mleko jednym końcem, a drugim sikał matce na bluzkę. Wkrótce zaczęto mu dawać mleko w proszku, po którym wysechł tak, że nie mógł się już wysikać. Nawet kupy z trudnością przeciskały się przez jego odbyt, bo były twarde i wyglądały jak suszone śliwki skrzyżowane z enerdowskimi maszynkami do golenia owiec.
Leczenie tej drobnej przypadłości zabrało mu tyle czasu, że po jego ukończeniu wylądował w podstawówce. Nikt nie chciał obok niego usiąść, bo śmierdział i wyglądał jak zaschnięte gówno.
Kiedyś wyszedł na korytarz i jakiś kolega przebiegł obok niego uciekając przed hordą pielęgniarek w brudnych czepkach. Mieciu zdziwiony zaczepił przechodzącą obok małą dziewczynkę i spytał się CO JEST. Z przestrachem odparła "Każą ściągać majtki
DOTĄD!"
i pokazała na kolana.
Mieciu zastanowił się, co za różnica, czy ściągają majtki
DOTĄD,
czy DOTĄD
jeśli i tak zobaczą jego brudnego chuja ze stulejką, więc spierdolił z budy nad rzekę.
Nad rzeką Mieciu spojrzał w górę i zakrzyknął wielkim głosem:
-Ty wielki kudłaty chuju z nieba !!!
Pan Bóg oczywiście obraził się jak cholera i zajebał weń piorunem, lecz
SPUDŁOWAŁ.
Na dalsze pioruny się nie zanosiło, bo właśnie wyłączyli prąd, więc wkurwiony Pan Bóg po prostu chciał scharchnąć się z wysokości na Miecia, ale od tego gorąca zaschło mu w gardle.
Za to Mieciu otworzył paszczę i... dziwnie zagulgało mu w gardle!!! Wyszedł z niego krasnoludek i spierdział się bez żenady.
Ach, to dlatego Mieciowi śmierdziało z gęby jak koniowi z dupy! Dowiedziałeś się wreszcie!
Rzecz jasna Miecia fakt tego objawienia zupełnie nie zaskoczył, gdyż Mieciu był stałym bywalcem kawiarni "Pod Chujem," gdzie gościom jebało nie tylko z dupy czy pod pachami, ale również z ucha i z pępka, gdyż MIESIĄCAMI nie widzieli kubła wody, a jedynie kubeł gówna.
Ponieważ krasnoludek zdążył już z powrotem zniknąć w wnętrznościach Miecia, Mieciu poszedł do kolesia.
Był to niewysoki przydupas o twarzy śmierdzącego jesiotra. Kiedy jeździł emzetą, wszyscy gliniarze myśleli, że zawsze ma na łbie kask motocyklowy, ale on po prostu miał wodogłowie.
Onegdaj Mieciu zasugerował kolesiowi, że przemarzła mu czaszka, ale ów odpalił
-W CHUJA LECISZ ?!
i odleciał w chuja z prędkością pięciu kilo jabłek od grabarza. Za te jabłka grabarz tróję golił bez niczego, ale SKOŃCZMY TE ROZWAŻANIA.
Ale Mieciu musiał pojechać z kolegą na obiad tą emzetą.
Kiedy już byli na stołówce, Mieciu ze zrozumieniem spojrzał na obrzydliwą kucharkę, której skóra na ręce już tak stwardniała, że nie używała łyżki, tylko łapą mieszała gotującą się zupę. TAK! Jedną ręką mieszała zupę, a drugą drapała się w dupę. Mieciu zdziwiony wyjął sobie oko, przetarł i włożył z powrotem. A więc wzrok go nie mylił. Spieprzył więc ze stołówki tak szybko, że aż zdarła mu się skóra na jajach, gdy zjeżdżał po poręczy schodów. Dopadł do gabinetu szkolnego lekarza, chcąc by
gówniany konował ten
jaja mu zabandażował
I PRZY OKAZJI ŻOŁĄDEK WYLECZYŁ !
Mieciu po tajniaku wemknął się do gabinetu i patrzył, jak pan doktor przyjmuje małego Władzia Kaszanę. Władzio został posadzony na specjalnym fotelu, zapięty pasami, i pan doktor przystąpił do dzieła. Błyskawicznie wyrwał Władziowi mleczną nogę, po czym wziął Władzia za głowę i zaczął stukać jego czaszką o kaloryfer. Władziu wydzwonił szóstą, więc pan doktor uznał, że już pora na fajrant - wyrzucił Władzia przez okno, pobiegł odlać się do sterylizatora strzykawek i wybiegł z gabinetu wpadając na Miecia.
Mieciu przyjął lekarza na klatę i wywalił mu z łebka, aż ten oprzytomniał. Mieciu pokazał chuja i doktor... wymiękł. Od razu złapał się za plaster i przykleił Mieciowi na jajach. Ale po chwili uznał, że jest krzywo i oderwał go, wyrywając Mieciowi pół włosów z krocza. Mieciu zaryczał jak bawół, a lekarz zawtórował mu basowym pierdnięciem. Od razu widać było, że wczoraj miał poważne trudności z wypchnięciem kupy z dupy. Następnie pan doktor wziął w rękę NASTĘPNY kawałek plastra, wsadził Mieciowi rękę do gęby i przez przewód pokarmowy sięgnął do żołądka, gdzie przylepił plaster na pękniętym wrzodzie. Wtedy doktor miał dosyć, wyszarpnął swą na pół strawioną rękę i pobiegł do baru zapić przykre wrażenia. Mieciu poczuł się jak nowy i wybiegł z budy.
Pobiegł, by szybko zgwałcić koleżankę, ale gdy już rozebrał ją i wszystko, zauważył, że
za chuja nie chce mu stanąć !
Natężył się więc, ale udało mu się jedynie posikać na jej krocze. Mimo wszystko widocznie w jego moczowodzie nadal tkwił jakiś zapleśniały plemnik, gdyż osikana koleżanka MOMENTALNIE zaszła w ciążę i musieli zapierdalać do szpitala, by urodzić bachora.
W szpitalu, niestety, Mieciu z przykrością stwierdził, że porody odbiera ten sam lekarz co w szkole.
CHOLERA, pomyślał i chwycił za nóż, by rozpruć brzuch koleżance, ale jacyś umięśnieni pielęgniarze złapali go i nikt nie zobaczył cesarskiego cięcia w wykonaniu Miecia. Za to pan doktor zauważył, że dziecko zamiast w macicy zalęgło się w odbytnicy matki i owa literalnie wysrała je z dupy zupełnie bez przyjemności.
Dziecko wyglądało jak małe skurczone gówno, a gdy podrosło, zyskało słuszny przydomek "Shitman" z powodu swojej ogólnej dupkowatości tudzież chujowatości.
Było to, jednym słowem, dziecko godne Miecia. Mieciu też od razu zrozumiał, że jak zapierdoli tego potworka, od razu pójdzie prosto do nieba jak stał, czyli w majtach mokrych jeszcze od moczu.
Ale ponieważ trzymali go, Mieciu posmutniał i postarzał się gdzieś o pięćdziesiąt lat. Nawet krocze mu osiwiało.
I umarł jak pająk.
Wyschnięte ciało Miecia jeszcze długą chwilę wisiało w uścisku pielęgniarzy. Gdy zaś skapnęli się, że Mieciu wykorkował, po prostu wyrzucili go do zsypu. Zewłok rozsypał się przy spadaniu i nigdy jeszcze szpitalni śmieciarze nie widzieli tak śmierdzących śmieci.
|