Opowieści z
książek Anthonego DeMello
Teodycea
Pewien człowiek, widząc świat pełen okrócienstwa,
uniósł swoją gorycz ku nebu: "Panie, czem u pozwalasz na cierpienie, i głód niewinnych?
Czemu nie stworzysz czegoś, co temu zaradzi?"
Bóg odpowiedział: "Stworzyłem przecież ciebie"
Miłość
To, co nazywacie przyjaźnią, jest w gruncie rzeczy interesem:
Spełnij moje oczekiwania, daj mi to, czego pragnę, a będę
cię kochać; odmów mi, a moja miłość nabierze goryczy i
przemieni się w odra 343p1523d zę i obojętność.
Śmierć (Budda rzekł ustami Dalai Lamy XIV w filmie "Siedem Lat w Tybecie":)
Wszystkie
stworzenia drżą przed niebezpieczeństwem i śmiercią.
Życie jest wszystkim drogie. Gdy człowiek jest tego świadom -
nie zabija ani nie przymusza do tego innych.
Musicie to zrozumieć. Te słowa są wyryte w sercu każdego
Tybetańczyka. Dlatego jesteśmy narodem miłującym pokój, któryz zasady odrzuca przemoc. Usilnie proszę,
abyście zauważyli w tym naszą największą
siłę, a nie słabość.
All beings tremble before danger and death. Life is dear to all. When a man considers this, he does not kill or cause to kill. You must understand. These words are deeply engraved in the heart of every Tibetan. It is why we are a peaceful people who reject violence on principle. I pray you will see this as our greatest strenght, not our weakness.
Boża pomoc na pustyni
Pewien człowiek zabłądził na pustyni. Później,
opisując to przeżycie swym
przyjaciołom, opowiedział, jak z czystej rozpaczy
uklęknął i wołał do Boga
o pomoc. "Czy Bóg odpowiedział na twe modły?" zapytano go.
"Och nie. Zanim zdążył, pojawił się jakiś
badacz i pokazał mi drogę."
Kradzież
Pewien człowiek zgubił siekiere. Podej?ewał o kradzie? syna
s1siada, zacz1ł go obserwowaa. Syn s1siada
chodził tak, jakby ukradł siekiere,
miał taki wyraz twarzy, jakby j1 ukradł, jego ruchy i postawa, i
wszystko, co robił, było takie, jak u człowieka, który ukrał siekiere.
Po kilku tygodniach cz łowiek
odnalazł swoj1 siekiere w rowie za swoim domem.
Raz jeszcze przyjrzał sie synowi swojego s1siada
i nie dostrzegł w jego zachowaniu nic takiego, co jest właóciwe
złodziejom siekier.
Jak odróżnić dzień od nocy?
Pewien Guru spytał swoich uczniów, w jaki sposób mogą
określić, kiedy kończy się noc, a zaczyna dzień. Jeden
powiedział: Gdy widzę w oddali
zwierzę i mogę powiedzieć, czy to krowa, czy koń."
"Nie", rzekł guru. "Gdy patrząc na drzewo w oddali,
można powiedzieć, czy jest to drzewo neem
czy mango." Znów źle",
rzekł guru. "No więc w jaki sposób?" spytali uczniowie.
"Gdy spojrzawszy w twarz jakiegoś człowieka, rozpoznasz w nim
brata; gdy spojrzysz w twarz jakiejś kobiety i zobaczysz w niej
siostrę. Jeśli nie będziesz mógł tego uczynić,
niezależnie od tego, jaki czas wskazuje słońce, oznacza to, ze
nadal panuje noc.
Modlitwa czciciela Wisznu:
"Panie, błagam Cię, przebacz mi moje trzy główne grzechy.
Pierwszy, ze wyruszyłem na pielgrzymkę do Twoich licznych
świątyń, niepomny na Twa obecność w każdym
zakątku Ziemi. Drugi, że tak często wołałem do Ciebie
o pomoc, zapominając, że Ty bardziej ode mnie troszczysz się o
moje dobro; a wreszcie za to, ze jestem tu, aby Cię prosić o
przebaczenie wiedząc, że wszystkie nasze grzechy są przebaczone,
jeszcze zanim je popełnimy."
" Za to, co właśnie mamy otrzymać, uczyń nas, Panie,
Naprawdę wdzięcznymi".
Wiara
Pewien ateista spadł ze skały. Zsuwając się w dół,
złapał gałąź małego drzewka. I zawisł tak,
pomiędzy niebem nad sobą i skałami tysiąc stóp niżej,
wiedząc, że długo tak nie wytrzyma.
Wtedy przyszedł mu do głowy pomysł. " Boże",
wykrzyknął z całej siły.
Cisza. Nikt nie odpowiedział.
" Boże", krzyknął znowu. " Jeżeli
istniejesz, ocal mnie, a obiecuję, że będę w Ciebie
wierzył i innych uczył wiary".
Znowu cisza. Wtem omal nie puścił gałęzi, słysząc
potężny glos, rozbrzmiewający echem w wąwozie: "
Wszyscy mówią to samo, gdy tylko potrzebują pomocy".
" Nie, Panie, nie", wykrzyknął człowiek z
iskierką nadziei. "Nie jestem taki, jak inni. Czy nie widzisz,
że już zacząłem wierzyć, słysząc twój
głos mówiący do mnie. Ocal mnie tylko, a ja będę
głosił Twe imię po wszystkich krańcach Ziemi".
" Dobrze:, rzekł głos. " Ocalę cię.
Puść gałąź".
" Puść gałąź?" zawołał
oszalały człowiek. " czy myślisz, że
zwariowałem?".
Oświecenie
Pewien Guru obiecał uczonemu objawienie bardziej doniosłe, niż
to, co zawierały święte księgi. Gdy uczony gorąco o to
prosił, Guru powiedział: " Wyjdź na zewnątrz na
deszcz, i unieś głowę i ramiona ku niebiosom. To pozwoli ci
dostąpić pierwszego objawienia".
"Mistrzu, zrobiłem to co kazałeś, stanąłem w
strugach deszczu i czułem się jak kompletny głupiec".
" No cóż", powiedział Guru " nie uważasz, ze jak
na pierwszy dzień, to jest całkiem spore objawienie?".
Trzy opatrznościowe łódki
Kapłan siedział przy swoim biurku koło okna, przygotowując
kazanie o opatrzności, gdy usłyszał coś, co brzmiało
jak wybuch. Wkrótce ujrzał ludzi biegających w panice tam i z
powrotem; okazało się, że pękła tama, rzeka
wezbrała i ludzie się ewakuowali.
Kapłan zobaczył, że woda zaczyna już płynąć
niżej położonymi ulicami miasta. Troche
trudno przyszło mu opanować ogarniająca go panikę, ale
powiedział sobie: "Oto jestem tu, przygotowując kazanie o
opatrzności i dana jest mi okazja, aby wprowadzić w czyn to, o czym
mówię wiernym. Nie ucieknę, tak jak reszta. Zostanę tutaj ufny,
ze Boża opatrzność mnie ocali".
Gdy woda sięgała okna, podpłynęła łódź
pełna ludzi. "Wskakuj ojcze", krzyczeli. "O nie, moje
dzieci:, rzekł kapłan z ufnością. "Wierzę,
że Boża opatrzność mnie uratuje".
Wdrapał się jednak na dach, a gdy woda znów się podniosła,
nadpłynęła następna łódź pełna ludzi
nawołujących, by ksiądz się do nich przyłączył.
I kapłan znów odmówił. Teraz wspiął się na szczyt
dzwonnicy. Gdy woda zaczęła mu sięgać kolan,
przypłynął oficer w motorówce wysłany, aby ratować
księdza. "Nie, dziękuję" rzekł kapłan ze
spokojnym uśmiechem. "Widzi pan, ufam Bogu. On mnie nie zawiedzie".
Kiedy kapłan utonął i poszedł do nieba, od razu
zaczął się skarżyć do Boga. "Wierzyłem Ci.
Dlaczego nic nie uczyniłeś, żeby mnie ratować?".
" No cóż", odparł Bóg. Wiesz,
wysłałem ci te trzy łódki".
Kupując nasiona, nie owoce
Pewna kobieta śniła, że weszła do nowiutkiego sklepu na
rynku i ku swemu zdziwieniu zobaczyła Boga za ladą. -Czy mogę
kupić to co chcę?" " Wszystko, co tylko chcesz",
rzekł Bóg. Ledwie ośmielając się wierzyć własnym
uszom, kobieta postanowiła poprosić o najlepsze rzeczy, o których
człowiek może tylko marzyć. "Chcę pokoju umysłu i
miłości, i szczęścia, i mądrości, i wolności
od lęku". I potem, jakby po namyśle, dodała: "Nie
tylko dla siebie, dla każdego na Ziemi". Bóg
uśmiechnął się. "Myślę, że źle
mnie zrozumiałaś, moja droga", powiedział: "Nie
sprzedajemy tu owoców, tylko nasiona."
Czterech mnichów łamie obietnicę milczenia
Czterech
mnichów zdecydowało się schronić w ciszy na miesiąc.
Zabrali się do tego prawidłowo, ale po pierwszym dniu, jeden z nich
powiedział: "Zastanawiam się, czy zamknąłem drzwi
mojej celi w klasztorze, zanim wyruszyliśmy".
Inny odparł:" Ty głupcze. Postanowiliśmy zachować
ciszę przez miesiąc, a ty teraz złamałeś to
postanowienie". Trzeci zawołał: "A ty? Ty też je
złamałeś". Czwarty powiedział:" Bogu dzięki,
że jestem jedynym, który się oparł pokusie"
Przyjaźń
W czasie przerwy w bitwie pewien żołnierz przyszedł do oficera z
prośbą o pozwolenie na przyniesienie z pola bitwy swojego
przyjaciela. " Odmawiam", rzekł oficer. " Nie chce,
żebyś ryzykował życie dla człowieka, który
prawdopodobnie już nie żyje". Żołnierz odszedł,
aby wrócić po godzinie śmiertelnie ranny niosąc ciało swego
przyjaciela. Oficer wpadł we wściekłość. "
Mówiłem ci, że nie żyje. Teraz straciłem was obu. Powiedz,
czy warto było iść, by przynieść ciało?"
Umierający odrzekł:" O tak. Gdy do niego dotarłem,
żył jeszcze. I powiedział do mnie: Jack,
wiedziałem, że przyjdziesz."
Rabin nie naśladuje nikogo
Kiedy młody rabin objął urząd po ojcu, wszyscy zaczęli
mu mówić, jak zupełnie jest do niego niepodobny.
"Wprost przeciwnie", odpowiedział młody człowiek.
"Jestem dokładnie taki sam jak staruszek. On nikogo nie
naśladował. I ja nikogo nie naśladuję."
Pomyłka biskupa Wrighta
Wiele lat temu pewien biskup ze wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych
złożył wizytę w małymi miasteczku. Żeby mogli
skorzystać z jego mądrości i doświadczenia. Po kolacji
rozmowa przeszła na temat końca cywilizacji i biskup twierdził, że
nie może być on daleko. Jednym z powodów, które przytoczył,
było to, że wszystko w przyrodzie zostało odkryte i wszystkie
możliwe wynalazki dokonane.
Prezydent grzecznie się z tym nie zgodził. Jego zdaniem,
powiedział, ludzkość jest na progu nowych wspaniałych
odkryć. Biskup rzucił prezydentowi wyzwanie, żeby wymienił
jedno. Prezydent powiedział, że spodziewa się, iż za
następne około pięćdziesięciu lat ludzie nauczą
się latać.
Przyprawiło to biskupa o atak śmiechu. "Bzdury, mój drogi
człowieku", wykrzyknął, " jeśliby zamiarem Boga
było, żebyśmy latali, byłby zaopatrzył nas w
skrzydła. Latanie jest zarezerwowane dla ptaków i aniołów."
Biskup nazywał się Wright. Miał dwóch
synów o imionach Orville i Wilbur
- wynalazców pierwszego samolotu.
Budda i bandyta
Pewnego razu zagroził Buddzie śmiercią bandyta zwany Angulimal. "Bądź zatem łaskaw
spełnić moje ostatnie życzenie", powiedział Budda.
"Odetnij tę gałąź z tego drzewa."
Jedno ciecie mieczem i było zrobione! "Co teraz?" zapytał
bandyta. Teraz spróbuj przyłożyć
tą gałąź, żeby nie było śladu
odcięcia." Bandyta roześmiał się. "Musisz
być szalony, jeśli uważasz, że ktokolwiek może to
zrobić."
"Wprost przeciwnie, to ty jesteś szalony, jeśli sądzisz,
że jesteś potężny, bo możesz ranić i
niszczyć. To jest zadanie dla dzieci. Wielcy wiedzą jak tworzyć
i leczyć."
Mantra
Wyznawca uklęknął, by zostać przyjętym na ucznia. Guru
wyszeptał mu do ucha świętą mantrę,
ostrzegając go przed wyjawieniem jej komukolwiek. "Co się
stanie, jeśli to zrobię?" zapytał wyznawca. Powiedział
guru: "Ten, komu powiesz mantrę będzie
wyzwolony z więzów niewiedzy i cierpienia, lecz ty sam będziesz
wykluczony z grona uczniów i będziesz cierpiał potępienie."
Skoro tylko usłyszał te słowa, wyznawca popędził na
rynek, zgromadził wokół siebie wielki tłum i powtórzył
świętą mantrę, tak, żeby
wszyscy słyszeli. Uczniowie donieśli o tym guru i zażądali,
żeby człowiek ten został wyrzucony z klasztoru za
nieposłuszeństwo. Guru uśmiechnął się i
powiedział: "On nie potrzebuje niczego, czego ja mogę
nauczyć. Jego działanie pokazało, że on sam jest
guru!"
Gwiazda nad górą
Był raz bardzo surowy człowiek, który nic nie brał do jedzenia i
picia, gdy słonce było na niebiosach. Jakby na znak aprobaty nieba
dla jego surowego trybu życia, błyszcząca gwiazda
świeciła na szczycie pobliskiej góry, widoczna dla wszystkich w
pełnym świetle dziennym, chociaż nikt nie wiedział, co ja
tam sprowadziło. Pewnego dnia mężczyzna postanowił
wspiąć się na górę. Mała dziewczynka ze wsi
nalegała, żeby z nim iść. Dzień był ciepły i
wkrótce obydwoje poczuli pragnienie. Mężczyzna namawiał dziecko
do napicia się, ale nie chciało, o ile on również się nie
napije. Biedak był w kłopocie. Nie chciał przerwać swego
postu, lecz nie mógł znieść, że dziecko cierpi z
pragnienia. W końcu napił się. A dziecko wraz z nim. Przez
długi czas nie śmiał spojrzeć w niebo, bo obawiał
się, że gwiazda znikneła. Więc
wyobraźcie sobie jego zdziwienie, gdy spojrzawszy na szczyt zobaczył
dwie gwiazdy.
Sokrates i wiersz
Skokrates oczekując w wiezieniu poranka swojej
egzekucji, słyszał, jak jego współwiezień
opiewał piekną pieśn.
Sokrates błagał go, żeby go nauczył tych słów.
" Dlaczego?" zapytał śpiewak.
"Żebym mógł umrzeć znając jedną rzecz
więcej", padła odpowiedź wielkiego człowieka.
"Białe czy czarne?"
Pasterz pasł owce, gdy jakiś przechodzień powiedział:
"Masz ładne stado owiec. Czy mógłbym cie
coś o nich zapytać?" "Oczywiście",
powiedział pasterz. Rzekł meżczyzna:
"Jaką odległośa twoim zdaniem,
pokonują co dzień twoje owce?" "Które, białe czy
czarne?" "Białe" "Cóż, białe pokonują
około cztery mile dziennie." "A czarne?" "Czarne
też."
"A ile trawy twoim zdaniem zjadają dziennie?" "Które,
białe czy czarne?" "Białe." "Cóż, białe
zjadają około cztery funty trawy dziennie." "A
czarne?" "Czarne też."
"A ile wełny według ciebie dają na rok?" "Które,
białe czy czarne?" "Białe." "No, według mnie
białe dają jakieó szeoa
funtów wełny co roku w porze strzyżenia." "A czarne?"
"Czarne też."
Przechodzien był zaintrygowany. "Można
spytaa, dlatego masz ten zwyczaj dzielenia swoich
owiec na białe i czarne, za każdym razem, gdy odpowiadasz na moje
pytanie?" "No cóż, to całkiem naturalne. Widzi pan,
białe są moje." "Acha! A
czarne?" "Czarne też", rzekł pasterz.
|