Większość z nas ma silną potrzebę spostrzegania siebie jako przyzwoitych, kompetentnych, sympatycznych i honorowych osób. Powodem, dla którego spostrzegamy świat tak, a nie inaczej, jest to, iż zmierzamy do realizacji potrzeby nakazującej doskonalić pożądane wyobrażenie samego siebie lub, innymi słowy, podnosić samoocenę (Aronson, 1992; Baumeister, 1993; Kunda, 1990; Pyszczynski, Greenberg, 1987; Thibodeau, Aronson, 1992). Mając wybór pomiędzy zniekształceniem obrazu świata w celu podtrzymania dobrego samopoczucia a odzwierciedleniem świata adekwatnie, ludzie często wybierają tę pierwszą opcję.
samoocena: dokonywane przez ludzi oszacowania wartości samych siebie, to znaczy rozmiaru, w 919y2422j jakim spostrzegają siebie jako dobrych, kompetentnych i przyzwoitych
Usprawiedliwianie wcześniejszego doświadczenia. Niedawno rozwiedziony mężczyzna mógłby obwiniać swą byłą żonę o rozpad małżeństwa twierdząc, że nie zwracała dostatecznej uwagi na jego potrzeby, zamiast powiedzieć prawdę, iż to właśnie jego zazdrość i nadmierne poczucie własności skłoniły ją do odejścia. Dzięki swej interpretacji ma on lepsze samopoczucie. Bardzo trudno jest przyznać się do swoich braków, nawet gdy prowadzi to do nieadekwatnego obrazu świata. Oczywiście konsekwencją tego zniekształcenia jest spadek możliwości uczenia się z własnych doświadczeń; oznacza to, iż w swoim następnym małżeństwie mężczyzna ten będzie popadał w te same kłopoty.
Nie zamierzamy suponować, że ludzie totalnie zniekształcają rzeczywistość, zaprzeczając w całości informacji, która przedstawia ich w złym świetle; takie krańcowe zachowanie rzadko się zdarza poza szpitalami psychiatrycznymi. Dla normalnych osób, takich jak ty i my, staje się to często możliwe dzięki nieco innemu powiązaniu faktów, takiemu, które pokazuje nas w możliwie najlepszym świetle. Spójrzmy na Rogera - faceta, którego buty są prawie zawsze nie zawiązane i który często ma plamy z kawy na gorsie koszuli lub ślady musztardy wokół ust. Większość obserwatorów może traktować Rogera jako brudasa, natomiast Roger może spostrzegać siebie jako człowieka nie przywiązującego wagi do szczegółów i niekompulsywnego. Albo, gdy Heather gra w koszykówkę i w łatwych sytuacjach nie trafia sześć lub siedem razy z rzędu, członkinie jej zespołu mogą ją uznać za pozbawioną talentu i dwa razy się zastanowić, nim znowu podadzą jej piłkę; natomiast z drugiej strony, Heather może po prostu uważać, iż jeszcze nie wpadła w swój rytm.
To, że zniekształcamy fakty, by poczuć się lepiej, jest rzeczą całkowicie oczywistą, znaną nawet okazjonalnym obserwatorom ludzkiego zachowania. Jednakże sposób, w jaki działa ten motyw, jest często zaskakujący i rzuca sporo światła na zachowanie, które w innym przypadku mogłoby być okryte tajemnicą.
Cierpienie a samousprawiedliwianie. Wróćmy do jednego z naszych pierwszych scenariuszy - przypadku Charliego i jego syna. Sama. Dlaczego Sam był mniej rozkochany w swych stowarzyszonych braciach niż Charlie, gdy był w college'u? Odpowiesz, że Charlie był bliski sformułowania hipotezy, iż być może jego stowarzyszenie nie przyciąga już obecnie takich wspaniałych ludzi jak wówczas, gdy on sam tam uczęszczał. To może być prawda. Sądzilibyśmy jednak, że przyczyny tego wiążą się z faktem inicjacji. Szczególnie zaś upieralibyśmy się przy tym, że główny czynnik, który wzmagał sympatię Charliego dla stowarzyszonych z nim braci, był częściowo związany z nieprzyjemnymi elementami rytuałów inicjacyjnych, przez które przeszedł, podczas gdy Sam mógł je ominąć. Brzmi to
nieco dziwnie. Dlaczego coś tak nieprzyjemnego mogło sprawić, że Charlie polubił owo stowarzyszenie? Czyż to nie psychologia behawiorystyczna uczy nas, że właśnie nagrody, a nie kary skłaniają ludzi do polubienia rzeczy, które się z nimi wiążą? Dokładnie tak. Jak jednak zauważyliśmy wcześniej, w ostatnich latach psychologowie społeczni ustalili, iż takie sformułowanie jest nadmiernym uproszczeniem, by dostatecznie wyjaśniać myślenie i motywację człowieka. Odmiennie niż szczury i gołębie istoty ludzkie mają potrzebę usprawiedliwienia swego ubiegłego doświadczenia, to zaś może prowadzić ich do myśli, odczuć i zachowań, które nie zawsze odpowiadają precyzyjnym kategoriom behawiorystów.
Nasze dążenie do umocnienia samooceny może mieć zadziwiające konsekwencje.
Czy przechodzenie przez niebezpieczne albo nieprzyjemne inicjacje przy wstępowaniu do stowarzyszenia zwiększa czy też zmniejsza sympatię do tego stowarzyszenia? Badania psychologii społecznej pokazują, że kiedy ludzie dobrowolnie podejmują bolesne czy nieprzyjemne inicjacje, by dołączyć do grupy, wówczas muszą uzasadnić sobie to doświadczenie, chcąc uniknąć poczucia, iż zgłupieli. Jednym ze sposobów jest uznanie, że inicjacja była tego warta, ponieważ grupa jest cudowna.
A oto wyjaśnienie, jak to się dzieje. Jeżeli Charlie przejdzie przez surowe rytuały, aby stać się członkiem stowarzyszenia, a później odkryje nieprzyjemne rzeczy, które stawiają stowarzyszonych braci w złym świetle, to poczuje się jak głupiec: "Dlatego przeszedłem przez wszystkie te bolesne i kłopotliwe historie, by mieszkać w domu z bandą szajbusów?
Tylko kretyn mógł to zrobić". By uniknąć uczucia zażenowania, usiłuje usprawiedliwić swoją decyzję poddania się rytuałom, zniekształcając interpretację doświadczeń związanych ze stowarzyszeniem. Oznacza to, że spróbuje nadać swoim przeżyciom pozytywną interpretację.
Przypuśćmy, że przebywszy wszystkie te inicjacje, Charlie przeniósł się do domu stowarzyszenia i wtedy pojawiły się sytuacje, które dla zewnętrznego obserwatora nie są pozytywne: opłaty na stowarzyszenie to dotkliwy uszczerbek dla budżetu Charliego; częste przyjęcia zabierają czas, który można przeznaczyć na naukę, i w konsekwencji jego oceny zaczynają spadać; większość posiłków serwowanych w tym domu tylko niewiele się różni od pożywienia dla psów. Podczas gdy obiektywny obserwator (ktoś, kto nie przeszedł rytuałów) mógłby uznać te okoliczności za krańcowo negatywne, Charlie jest motywowany do tego, by widzieć je inaczej; tak naprawdę traktuje je jako niewielką zapłatę za uczucie braterstwa,
którego doznaje wobec członków stowarzyszenia. Koncentruje się na dobrych stronach przynależności do stowarzyszenia i zniekształca bądź pomija te złe. Konsekwencją wszystkich tych samousprawiedliwień jest to, iż Charlie jest życzliwiej niż Sam ustosunkowany do stowarzyszenia.
Sam, nie przeszedłszy przez inicjację, nie ma powodów, by usprawiedliwiać swe zachowanie, a tym samym, by odbierać doświadczenia związane ze stowarzyszeniem jako pozytywne. Jaki jest końcowy rezultat?
Charlie kocha swoje stowarzyszenie; Sam nie.
Czy nie jest to naciągane wyjaśnienie? Skąd wiemy, że ludzie w stowarzyszeniu nie byli obiektywnie milsi, gdy Charlie został członkiem, niż wówczas, gdy nim nie był? W serii dobrze kontrolowanych eksperymentów laboratoryjnych psychologowie społeczni przebadali zjawisko inicjacji, zachowując wszystkie elementy - łącznie z dokładnie określonym
zachowaniem członków stowarzyszenia - w takiej samej postaci, a zmieniając jedynie surowość inicjacji, którą przeszli studenci. Eksperymenty pokazały jednoznacznie, że im bardziej nieprzyjemna jest procedura, przez którą przechodzą adepci, tym większą sympatią ją darzą - nawet jeśli członkami grupy byli ci sami ludzie zachowujący się w ten sam sposób (Aronson, Mills, 1959; Gerard, Mathewson, 1966). Zjawisko to zostanie obszerniej omówione w rozdziale 3. Należy tu zapamiętać kilka ważnych faktów, a mianowicie: a) jesteśmy motywowani do podtrzymywania pozytywnego wizerunku samych siebie częściowo poprzez usprawiedliwianie wcześniejszego doświadczenia; b) w pewnych specyficznych okolicznościach prowadzi nas to do działań, które, na pierwszy rzut oka, mogą się wydawać dziwaczne lub niedorzeczne, na przykład do tego, by bardziej lubić rzeczy lub osoby, z powodu których cierpimy, niż to, co nie jest kojarzone z bólem i cierpieniem.
Pragniemy, by było absolutnie jednoznaczne, iż rezultaty tej tradycji badawczej nie uzasadniają twierdzenia, że teorie behawiorystyczne są całkowicie błędne; pewne rodzaje zachowań tłumaczą bardzo dobrze (zwróć uwagę na omówienie badań dotyczących teorii wymiany społecznej, zawarte w rozdziale 10). Naszym zdaniem podejście behawiorystyczne nie nadaje się do wyjaśniania wielkiego podzbioru istotnych postaw i zachowań. Stanie się to bardziej oczywiste, gdy poznasz cały tekst; w dalszych rozdziałach spróbujemy sprecyzować warunki uzasadniające, który zbiór zasad należałoby tu zastosować.
|