Documente online.
Zona de administrare documente. Fisierele tale
Am uitat parola x Creaza cont nou
 HomeExploreaza
upload
Upload




Suwnica miała udźwig 1200 ton

Poloneza


Suwnica miała udźwig 1200 ton.

Fińska stocznia dla nich budowała luksu­sowe wycieczkowce. Szlanta zamierzał grać w niej pierwsze skrzypce jako inwestor branżowy. W wywiadach przechwalał się, że Stocznia Gdynia stanie się bardziej rozpo­znawalna (!) wzrosła nasza pozycja na rynku.



Na pytanie, skąd weźmie miliony dolarów na niezbędne inwestycje na rzecz tej "większej rozpoznawalności", nie był w stanie podać żadnych konkretów. Po tych re­welacjach "Polityka" napisała coś, co już wtedy zapowiadało nominację Szlanty na "biznesmena Europy":

Nie brak opinii, ze "projekt fiński" plasuje prezesa Szlantę w pierwszej lidze tęgich glów biznesu.

Nie minęło pół roku, kiedy tęga głowa biznesu czyli prezes Szlanta, zaczął snuć "ambitne" plany urbanistyczne dla Gdańska kosztem terenów Stoczni. W lipcu 2000 już nawet nie taił, jaka jest rzeczywista wartość tych terenów - dwa miliardy złotych -przyznał w rozmowie z przedstawicielem gdańskiej mutacji "Gazety Wyborczej (13 li­pca 2000). Chodziło o 700 000 metrów kwadratowych, czyli o siedemdziesiąt hekta­rów położonych w pobliżu historycznej Bramy nr 2, przy której miesiąc później władze miasta i spółki Szlanty nie pozwolą zgromadzić się oszukanym akcjonariuszom Stocz­ni. Porównajmy to z cenami, za jakie sprzedano im owe metry - 50 groszy za metr kwadratowy7. Tereny te są położone zaledwie kilkaset metrów od gdańskiej Starówki.

Kiedy Syndyk "sprzedawał" majątek Stoczni, produkcja stoczniowa przeniosła się na tzw. "wyspę", a właścicielem 70 hektarów stała się "Synergia 99". W styczniu 2000 na łamach związkowego dwutygodnika "Rozwaga i Solidarność" wiceprzewodniczący "S" w Stoczni Gdańskiej Karol Guzikiewicz alarmował, że pochylnie na których budu­je się statki, są także terenem "Synergii" czyli Szlanty.

Nie ma jeszcze rozpoczętej bu­dowy doku i nie wiadomo kiedy się rozpocznie, toteż za pochylnię Stocznia płaci słony haracz spółce "Synergia". Można to porównać do sytuacji właściciela domu, do które­go bocznym wejściem wprowadza się ustosunkowany obieżyświat, a wkrótce prawowi­ty właściciel domu musi mu płacić komorne za to, że intruz łaskawie pozwala mu mieszkać we własnym domu.

Trzeba przyznać, że Szlancie nie brak pomysłowości. To co w lipcu 2000 naplótł "Gazecie Wyborczej" było tak "ambitne", że dziennikarz trafnie zatytułował swoją pu­blikację: City czy mity? I tak za długo, bo powinno być: Mity.

Ala - jak już się otrzymało od eurofolksdojczy z tej samej nacji, 70 hektarów w centrum morskiego miasta, to można fantazjować. Jeżeli Szlanta wraz z jego sitwą zrealizują choć 20 proc. tych fantazji, to i tak Gdański ma szansę stać się Petersburgiem Bałtyku.

Na zawłaszczonych terenach "Synergia" zamierza rzekomo zbudować nowe cen­trum Gdańska. I to jakie centrum!

"Ponadregionalne", "nadbałtycki" -jak je nazywa oficjalny prezes "Synergii" Janusz Lipiński. Jak ocenia, całość tego kompleksu budow­li wraz z infrastrukturą może się zamknąć kwotą dwóch miliardów dolarów.

W tych rojeniach wspierał go Marcin Halicki z TDA Capital Partners - firmy zarządzającej funduszami stanowiącymi 25 proc. udziałów w "Synergii". Jasne więc, że głos Halickiego jest tu najważniejszy, bo przecież Szlanta realnie nic nie posiada tylko same "przydziały".

l. "Gazeta Trójmiasto", 12-14 czerwca 2000.

Mają powstać w owym "City" hotele, biurowce, mieszkania i oczywiście Centrum Kongresowe na 2 500 osób, bo przecież geniusze biznesu europejskiego uwielbiają na­rady w randze międzynarodowych kongresów. Do tego - przystań promowa.

Lipiński uściślał: należy zacząć od placu, na którym stoi pomnik Poległych Stocz­niowców.

Tak więc kontynuując zemstę żydokomuny Rakowskich, Sekulów i Wilczków, te­ren wokół Pomnika zamieni się na siedzibę marszałka województwa. Sądu Rejonowego - jak wyliczał prezes Lipiński - bo przecież trzeba się rewanżować Płażyńskiemu i Sądowi Rejonowemu za to, co dla nich dotychczas uczynili.

Te rojenia popiera swym autorytetem architekta pro f. Mieczysław Kochanowski -dziekan Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej:

-Naszemu miastu brakuje city, gdzie zlokalizowane są urzędy, banki i inne instytu­cje zawiadujące gospodarką.

Oczywiście, wydział architektury Politechniki Gdańskiej jest za mało kompetentny na to, aby jego architekci przenieśli na deski projektowe te ambitne zamierzenia. Zada­nia już podjęła się firma urbanistyczno-planistyczna Sasaki Associates: - pomiędzy 31 lipca a 8 sierpnia organizujemy z udziałem ich planistów warsztaty projektowe - zapowiadał Lipiński w "GW". Tych trzech darmozjadów przyjechało przecież nie na własny koszt z USA, ale to już normalne w nienormalnej PRL-bis. Czymś nienormalnym sta­je się jednak istnienie Wydziału Architektury w Politechnice Gdańskiej, który to wydział nie potrafi zaprojektować owego "city"!, mając u siebie bodaj pół kopy ludzi z tytułami "prof.", "dr hab."

Owszem, architektom Politechniki przydzielono zadania, ale są to role trzeciorzęd­ne -przekażą Amerykanom informacje o Gdańsku, czym jest w regionie Morza Bałtyc­kiego, czym jest w systemie polskich metropolii - szczycił się prof. M. Kochanowski.

Po tych wyczerpujących kieszeń podatników ustaleniach, Amerykanie przygotują plan zagospodarowania przestrzennego - jakby nie mógł tego zrobić pierwszy z brzegu architekt z tytułem "mgr".

Opracowanie pokaże, gdzie i co może się znaleźć na terenach postoczniowych. To "gdzie i co" uzyskało uczoną nazwę: jest to plan developerski. Już samo to słowo zwala z nóg polskiego prostaczka!

Skąd pieniądze? Ma się tym przyziemnym problemem zająć TDA Capital Part-ners. Kilkanaście milionów (dolarów?) już zainwestowali, ale musi się pojawić w "Synergii" inwestor profesjonalny. Będzie to, rzecz jasna inwestor giełdowy, spekulujący cenami zawłaszczonych 70 hektarów. Halicki nie ukrywał w tym wywiadzie, że war­tość terenów postoczniowych może wzrosnąć w ciągu kilku lat o 100 procent.

I tylko w to trzeba spokojnie uwierzyć, a nawet podnieść stawkę do 200-300 pro­cent. Teren jest unikalny: Starówka, Stocznia, morze.

Sporą część kosztów będzie musiało pokryć miasto: drogi, kanalizacje, linie ener­getyczne i telekomunikacyjne dla tego nadregionalnego city. "Synergia" deklaruje "po­moc". I znów emisję obligacji. W to także należy uwierzyć - to przecież spece od obligacji.

Są jednak urbanistyczni przeciwnicy tej demolki okolic Starówki. A są nimi pol­scy architekci i urbaniści, najwidoczniej nie całkiem zależni od prof. M. Kochano­wskiego. Już zaprezentowali oni wizję zagospodarowania tej części miasta z poszanowaniem fortyfikacji z XVIII wieku, okalających Gdańsk. Plany i ogrody miałyby oddzielić Starówkę od tych niszczycielskich planów "developerskich".

Hali­cki natychmiast i gruntownie zdyskredytował te plany: To wątpliwa idea. Którego z in­westorów publicznych będzie stać na to, żeby odkupić te tereny, zrekultywować je i założyć tam park, a potem go utrzymywać?


Document Info


Accesari: 1607
Apreciat: hand-up

Comenteaza documentul:

Nu esti inregistrat
Trebuie sa fii utilizator inregistrat pentru a putea comenta


Creaza cont nou

A fost util?

Daca documentul a fost util si crezi ca merita
sa adaugi un link catre el la tine in site


in pagina web a site-ului tau.




eCoduri.com - coduri postale, contabile, CAEN sau bancare

Politica de confidentialitate | Termenii si conditii de utilizare




Copyright © Contact (SCRIGROUP Int. 2024 )