Poniedziałek
9.10 Dowlokłem się do roboty
9.20 Dzwoni stażystka i płacze mi w telefon,
że nie da rady wejść na serwer. Udzielam jej standardowej
odpowiedzi nr 112: ("hmmm, u mnie działa") i polecam
zrebootować komputer. Zajmuję się lekturą prasy
9.45 Patrzę na serwer - rzeczywiście nic
się nie świeci ani nie szumi... Co to może być? Po chwili
zastanowienia odczepiam kabel od ekspresu do kawy i przyłączam go z
powrotem do serwera. O, zadziałało!
9.50 Dzwoni stażystka, że już
działa. Bardzo dziękuje. Tak, Firma powinna zatrudniać samych
stażystów. Takie to przestraszone, że nigdy nie będzie
mieć pretensji.
10.20 Ta krowa z marketingu twierdzi, że jej nie
chodzi 16516d324q sieć. Mówię jej, że to sprawa sprzętu, a ja jestem
od "software" i polecam zaczekać aż
"sprzętowiec" wróci z urlopu. Powinienem mieć
tydzień spokoju z nią.
11.05 Nie lubię poniedziałków. Od samego rana
się tak napracowałem, że czuję się zmęczony.
Wpisuję w książce dyżurnego: "Wyjście do miasta
celem zakupu CD-R-ów" i wychodzę do pubu.
16.50 Przyjście z miasta. Patrzę na system
zadaniowy, a tam pisze, że nie można się było do mnie
dodzwonić. Pewnie - wyłączyłem komórkę, bo by mi
jeszcze w knajpie głowę zawracali. Wpisuję do systemu
zadaniowego "naprawa uszkodzenia komórki". Jeszcze jeden rzut oka
na dzisiejszą prasę i ..
17.00 Do domku :)
Wtorek
9:10 Przychodzę do roboty, a tu szef.
Poskarżyła mu się ta krowa z marketingu. Ale zobaczył mój
nowy screensaver z tańczącą panienką, który mu się
spodobał. Nagrałem mu na dyskietkę. O krowie z marketingu nie
było już mowy.
10:10 Skończyłem wreszcie ósmy poziom DOOM-a.
10:25 Zadzwonił facet z promocji. Chciał
wiedzieć, jak się rysuje wykres w Excelu. Odpowiedziałem mu,
że od tego jest kto inny i przełączyłem rozmowę do
koleżanki, którą w zeszłym tygodniu tego nauczyłem. Co
się będę powtarzał.
11:00 Przyszła koleżanka i powiedziała,
że pół godziny tłumaczyła mu, jak to zrobić, ale w
końcu zrozumiał. Stwierdziłem, że ponieważ ma
duży talent dydaktyczny - to zastąpi mnie na godzinę przy
telefonie. Trochę się boczyła, ale jak jej obiecałem,
że w sobotę pójdziemy na dyskotekę- zgodziła się.
11.05 Wyjście na obiad
14.00 Powrót z obiadu. Koleżanka siedzi przy
telefonie - nawet spokojnie. Mówi, że jak tylko dzwonił telefon, to
wszystkie rozmowy od razu przełączała na numer
sprzątaczek. Sprytna dziewczyna - będą z niej ludzie. Ale to
moja szkoła.
14:10 Pokazałem koleżance DOOM-a. Nawet
chwyciła. I za kilka godzin skończyła pierwszy etap.
16:00 Koleżanka jest na 3/4 etatu i
skończyła pracę i tak skończyliśmy szkolenie w
DOOM-a. Ja muszę siedzieć jeszcze godzinę. Zastanawiam
się, co zrobić. Przypomniałem sobie wczorajsze kłopoty z
serwerem. Zacząłem odpinać kable i przypinać na nowo.
Serwer poszedł łatwo, gorzej było z UPS-em, bo się chyba
przykleił jakimiś resztkami pizzy, ale udało się.
Ktoś dzwonił... Ci ludzie są nienormalni. Pół godziny do
końca roboty, a im się pracować jeszcze chce.
16.30 Wyjście do domu.
Środa
9:00 Przychodzę do roboty, a tu w pokoju szef z
nieznanym mi facetem. Trochę się przestraszyłem, ale szef
powiedział, że wzmacnia zespół, bo we dwójkę mamy za
dużo roboty. Nowy nazywa się Jasiu i jest czyimś znajomym.
Pokazałem mu serwer i routery i postawiłem komputer na stół.
Trochę protestował, że to tylko PC-XT, ale mu
powiedziałem, że każdy od tego zaczyna, a jak będzie
lepszy to dostanie lepszy komputer.
9:15 Komputer Jasia skończył się
bootować. Jasiu zapytał mnie, jak się podłączyć
do sieci. Podałem mu hasło. Takie na 64 znaki. Niech chłopak
poćwiczy pamięć.
9:30 Zadzwonił personalny, że przyjęli
nową pracownicę i trzeba jej ustawić hasło.
Powiedziałem mu, że w tym celu trzeba wydrukować specjalny
formularz, który mu wyślę zaraz mailem i wypełnić go, a
potem ta nowa ma podpisać i osobiście tu przynieść.
Obejrzymy sobie, co to za dziewczyna.
9:40 Przyszła ta nowa. Taka sobie. Nie wiem, czemu
się dziwi, że w formularzu kazałem napisać wszystkich
dotychczasowych pracodawców. Myślałem, że jej zejdzie na tym
cały dzień.
10:05 Zadzwoniła Anka z promocji, że
zapomniała hasła. Powiedziałem jej, że muszę
ustawić nowe hasło. To wymaga dużo roboty, a ja teraz
szkolę nowego pracownika. Powiedziałem, że mam wolny wieczór i
jak jej się spieszy, to mogę jej podrzucić hasło o 22:00
do domu.
11:05 Jasiu poinstalował sobie na swoim XT
wszystko, co dało się na nim uruchomić i zapytał
się, co ma dalej robić. Wysłałem go do kiosku po
papierosy. Niech się chłopak uczy.
11:20 Szybko się uwinął z tymi
papierosami. Dałem mu "biblię systemów serwerowych"
(chyba nie przeczyta tak szybko, to jest 1100 stron) i powiedziałem,
że ma załatwiać zgłoszenia telefoniczne. Wyszedłem
na obiad.
16:10 Powrót z obiadu. Ten Jasiu jest jakiś
porąbany - przez te 3,5 godziny ustawił kilka nowych opcji na
serwerze. Pracoholików powinno się leczyć. Wysłałem go po
piwo. Przepiąłem kabel od serwera. Trochę to pogorszyło
działanie, ale jak ktoś się będzie rzucał - mam na
kogo zwalać. Młody, niedoświadczony...
16:10 Sekretarka chciała wiedzieć, jak w
StarOffice sprawdza się poprawność pisowni. Powiedziałem,
że włącza się ją naciskając klawisze
Ctrl-Alt-Del. Jak się będzie rzucać, to powiem, że
coś źle nacisnęła.
16:30 Wychodząc do domu powiedziałem Jasiowi,
że jakieś 300 maili czeka na odpowiedź. Niech się
chłopak wprawia.
Czwartek
8:35 Szok. Dziś spóźniłem się tylko
pół godziny, a już szef na mnie czekał. Przeprowadza się
do serwerowni czy co? W ten sposób to nawet gazet rano nie da się
przeczytać. Ale za to przyniósł dobrą wiadomość.
Jasiu mu zadzwonił, że znalazł sobie inną pracę. I
dobrze. Nie lubię przemądrzałych absolwentów informatyki.
Jeszcze mogłby mnie wygryźć z takiej ciepłej posadki.
8:55 Dzwoni ktoś z logistyki, że zamiast
polskich liter na ekranie ma krzaki. Zapytałem go, jaki chip graficzny
ma na karcie wideo. Nie wiedział. Poleciłem mu dowiedzieć
się i zadzwonić, jak już zdobędzie podstawowe informacje
o swoim komputerze.
9:15 Znowu ten z logistyki. Twierdzi, że w sieci
przeczytał, że chipy na karcie graficznej nie mają nic
wspólnego z czcionkami. Przypomniałem mu, że nie pytałem o
kartę graficzną, ale o kartę wideo. Odpowiedział, że
zadzwoni, jak to sprawdzi.
9:30 Zadzwonili z księgowości, że na
fakturach zamiast przecinków drukują się kreski. Co się
dzisiaj porobiło z tymi fontami? Chyba będę musiał to
sprawdzić.
9:45 Zmieniłem we wszystkich dokumentach
czcionkę na WingDings. W niej na pewno nie ma znaczków z ogonkami, ani
żadnych kresek. Kłopot z głowy.
10:00 Właśnie kończyłem
dziewiąty poziom DOOM-a, gdy wszedł Adam i zapytał, czy bym
nie poszedł z nim na lunch. Powiedziałem mu, że mam strasznie
dużo roboty z czcionkami, ale przekonał mnie, że robota na
pusty żołądek, to żadna robota. Wychodzimy do miasta. Na
wszelki wypadek wyłączam komórkę i odkładam
słuchawkę telefonu.
Piątek
7:12 Powrót z lunchu. O tej porze nie opłacało
się wracać do domu, więc poszedłem prosto do pracy. Niech
wszyscy zobaczą, że pracuję i poza wyznaczonymi godzinami.
8:25 Jakiś baran z planowania dzwonił, że
zapomniał hasła. Powiedziałem mu, że na to jest specjalna
procedura FDISK, którą ma na dysku. Podziękował. Teraz
już się nie dziwię, że mamy taki rząd. Jak tacy
ludzie mają prawo głosowania...
8:45 Znowu ten baran z planowania. Mówi, że problem
hasła mu się rozwiązał, bo sobie go przypomniał - za
to ma inny, po tym FDISK-u pojawia mu się komunikat "Error
accessing Drive 0" przy próbie uruchamiania komputera. Powiedziałem
mu, że to problem sprzętowy i, że w poniedziałek, jak
wróci "hardware-owiec" - wymieni mu komputer
9:15 Trafiłem na sieciowy DOOM - fajny - lepszy od
normalnego. Zacząłem na drugim poziomie. Trafiłem na
jakiegoś palanta, ale się nie dawał.
18:15 No, wreszcie dałem radę temu
człowiekowi. Dotrwał do szóstego poziomu, frajer. Rany... to
już ta godzina?. 11 godzin ciężkiej pracy? Jeszcze
zostanę stachanowcem. Trzeba z DOOM-u do domu!
Sobota
9:10 Że też raz w miesiącu człowiek ma
zrąbaną sobotę przez jakiś głupi dyżur.
Całe szczęście, że przychodzi tylko trzech takich
pracoholików i nie ma szefa. Można spokojnie pograć w DOOM-a. I
jeszcze za to płacą...
9:45 O, znowu ten wczorajszy palant. Twierdzi, że
się chce odegrać. On chce ze mną wygrać w DOOM-a, he, he
- niedoczekanie.
10:15 Przylazł taki jeden, bo podobno nie mógł
się dodzwonić. No pewnie - wyłączyłem telefony,
żeby mi nikt nie przeszkodził w grze. Twierdzi, że nie mamy
wyjścia na świat. Jasne - przy takich łączach, jakie mamy
- DOOM zajmuje całą przepustowość. Mówię mu, że
pewnie łącze padło i że zgłoszę do tepsy zaraz
w poniedziałek rano.
14:10 Zadzwonił szef i pyta jak wejść w
czerwone drzwi w DOOM-ie na dziewiątym poziomie. Akurat ten mój sieciowy
partner też jest w tym miejscu - to mu tłumaczę. O, cholera,
skąd ten palant znał ten trick??? Naszukałem go się tyle
po sieci. Zapauzowuję grę i rozpoczynam szukanie informacji, jak
"odbić" piłeczkę.
14:20 Znowu przylazł ten pracoholik i zobaczył
IE na ekranie. Pyta - jak to jest, że u mnie działa, a u niego nie.
Ja mu na to, że właśnie szukam informacji na temat tej
skomplikowanej usterki i może przed 22:00 uda mi się ją
naprawić. Trochę się złościł, że jemu za
pracę w soboty nie płacą i że nie będzie tyle
społecznie siedział. Odpowiedziałem mu, że pieniądze
to sprawa szefa i że jak się obijał cały tydzień, to
nie moja wina, że musi kończyć sprawozdanie w sobotę.
Zmył się.
15:10 Znalazłem rozwiązanie. No - teraz mój
"DOOM-owy partner" będzie biedny
17:10 Załatwiłem go na perłowo.
Można powiedzieć, nawet że zgnoiłem. Chyba mu się
raz na zawsze odechce grać w DOOM-a. Wprawdzie dyżur mam do 22:00,
ale kto by w sobotę tyle siedział - zwłaszcza, że w
Multikinie idzie druga część "Ataku klonów".
Niedziela
Ta ciężka praca przez cały tydzień i
świadomość tego, ile będzie roboty w poniedziałek
tak mnie zmęczyły, że odsypiam cały dzień.
Poniedziałek
9:15 Ten pajac, którego ograłem w DOOM-a to był szef.
Może by się i nie domyślił, gdyby nie to, że po
klęsce chciał się odegrać i dzwonił do mnie aby
dostać wskazówki jak wygrać, a ja akurat wyszedłem
wcześniej z pracy. Na dodatek był u niego znajomy, ktory po IP
odkrył, z jakiego miejsca pochodził przeciwnik szefa.
Właśnie wpadł do mnie wściekły i wręczył
wypowiedzenie. Tym razem nie pomógł nawet najnowszy wygaszacz ekranu.
10:00 Dobrze, że w poniedziałek w gazetach
są dodatki o pracy. Przeglądam je sobie i nawet jestem zadowolony.
Taki specjalista, jak ja, jest poszukiwany - chyba ze 30 ogłoszeń
znalazłem.
11:00 Podzwoniłem w parę miejsc - teraz trzeba
się zastanowić i wybrać taką firmę, gdzie
płacą najwięcej. Bo przecież praca informatyka jest
wyjątkowo ciężka i odpowiedzialna, co mogliście
zauważyć śledząc mój dzienniczek. Idę to
przemyśleć do domu.
W końcu - na wypowiedzeniu nie muszę się zbytnio starać.
|