Zabawa aż zwieracz mi puchnie
Adela na zabawy zawsze nosiła ze sobą gumową piłkę wypełnioną śrutem i zamiast z jakimś chujem, tańczyła z piłką przyciśniętą 636c220g do piersi. Wszystkie chuje zazdrościły tej cholernej gumowej piłce, bo Adela, choć dość przykra, była jednak cholernie pociągająca.
Ale żeby się do niej zbliżyć, trzeba było najpierw wyeliminować tą pieprzoną piłkę ze śrutem !
Jeden z gości wziął się na odwagę, podbiegł do Adeli i już trzymał piłkę w łapach, gdy nagle wybiegł na niego płonący gumowy FANTOMAS sikający benzyną i ... strzelił mu z procy w krocze !
Gościu już dalej nie ciął byka, tylko spierdalał z remizy trzymając jaja jedną ręką, a drugą ściągając płonące osikane hajdawery.
Wtedy dopiero zrozumieli, że na Adelę potrzebni są mocarze.
I znalazł się jeden taki Stefan. W obu rękach trzymał zapalone koktajle Mołotowa i co chwila pociągał z któregoś przez gumową rurę dyndającą z wylotu.
Zamierzył się koktajlem na fantomasa, ale nagle coś STRASZLIWIE PIERDOLNĘŁO OD DOŁU,
a kiedy wszyscy spojrzeli na Stefana, zamiast oczu miał płonące gumowe torby z rzygami.
Adela podeszła do niego i ze swojej piłki wyciągnęła płonącego gumowego batona z benzyną i wcisnęła mu do mordy. Nie minęła chwila, jak żywa pochodnia Stefan wybiegł z lokalu rycząc strasznie i klnąc jak bezręki górnik.
I WTEDY NA SALĘ WTOCZYŁ SIĘ KADŁUB GÓRNIKA. Na głowie miał płonące koło rowerowe, a do pasa były przypięte sprężynujące gumowe ręce, w których trzymał dłubarkę do zębów. Pod pachą trzymał książkę py-ty "Petycja w krainie chujów."
Coś zaszemrało.
Kiedy wszyscy ucichli, wyraźnie było słychać szmery pod kopułą górnika - nawet przez ten gumowy hełm z bakelitu.
Na ten widok Adela ... pociągnęła czystej nafty z baka samolota, przymontowała sobie do pępka rurę od odkurzacza i zionęła ogniem po obecnych !!!
Wybuchła potworna panika, wszyscy spierdalali w różnych kierunkach,
AŻ TU NAGLE Z GÓRY SPADŁY zielone gumowe krasnoludki na sprężynach i przykleiły Adeli plastykowy sedes do pleców !
Adela z płonącym sedesem jak garbem wybiegła na dwór i wybuchła jak petarda.
Miasteczko wymarło, bo już nikt nie mógł przyjść do siebie. Zawsze w drzwiach z bańki dawał mu jakiś obcy.
|